Odpowedź na propozycję Piotra Kalinowskiego
Wybaczcie, że napiszę po polsku, ale chcę uniknąć niejednoznaczności
przy opisywaniu różnic w wymowie i pisowni. Generalnie jest to najlepsza z
(niewielu) propozycji, jakie znam.
No to po kolei:
1. Rozumiem, że rezygnujemy z zapisu labilizowania samogłoski "o"
na początku wyrazu, tj. piszemy ojcöw a nie łojcöw i od downych časöw a
nie łod downych časöw. Ale tu zauważyłem w tekście pewną niekonsekwencję,
bo znalazłem słowa łostoł i łostawéł. Przypuszczam, że to pomyłka.
2. Wydawało mi się, że wszystkie "h" zapisujemy podobnie jak w
polskim, używając dwuznaku "ch". Pewną moją wątpliwość
wzbudziło słowo handel pisane przez "samo h", które znalazłem w
tekście. Myślałem, że to też jest pomyłka (nawyk ortograficzny z
polskiego), ale dzisiaj dotarła do mnie Pana odpowiedź na list Antka i
jestem trochę skonsternowany. Ja nie słyszę różnicy między
"ch" i "h" ani w polskim, ani w śląskim. Jeśli nasza śląska
pisownia nie będzie powtarzać w tej sprawie polskiej, będzie mi trudno się
tego nauczyć. Bardzo proszę o parę słów uzasadnienia, dlaczego mają być
dwa sposoby zapisu "h".
3. Zauważyłem zapisywanie głoski "ż" (albo "rz") na
dwa sposoby. Raz używany jest polski znak "ż" a raz znak "ř
". Mam tu podobny problem jak z "h" i "ch". Niestety
ani w polskim, ani w śląskim nie słyszę różnicy między "ż" a
"rz". Ja proponowałem nowy znak na "ż" i "rz"
bo chciałem oba je zastąpić jednym znakiem i chciałem, żeby on był różny
od polskich znaków, żeby się nam nie myliło. Z kolei pomyślało mi się,
że skoro "ż" i "rz" będziemy zapisywać jako np. "ř
", to dobrze byłoby podobnie zrobić z "sz" i "cz",
żeby całość była spójna. Stąd pomysł "czeskich" znaków. Jeśli
mamy powtarzać polski nawyk ortograficzny i tam, gdzie w polskim jest
"rz" pisać "ř " to może pozostawmy po prostu
"rz", tak jak pozostawiliśmy "ch". Te parę słów typu
"zmarznięty" nie powinno stanowić wielkiego problemu (chyba każdy
język ma coś takiego). Jeśli z kolei pozostawimy "h",
"ch", "ż" i "rz", to może w ogóle dostosujmy
się do polskiego "nawyku ortograficznego", do którego wszyscy
jesteśmy przyzwyczajeni. Wtedy wystarczy nam dostosować się do pisowni
zastosowanej przez Bożenę Cząstkę-Szymon, Jerzego Ludwiga i Helenę
Synowiec w "Małym słowniku gwary Górnego Śląska". Jeśli
natomiast uzasadnienie jest inne i głębsze (a tak przypuszczam) to także i
w tej sprawie prosiłbym o parę słów wyjaśnienia. Może tym uzasadnieniem
jest to, że podobno na południu Śląska (w Cieszyńskim) rozróżnia się w
wymowie "ż" i "rz".
4. Zauważyłem jeden znak "đ " zastępujący polskie
"dz", "dź" i "dż". Wydaje mi się, że jest tu
pewna niekonsekwencja. Skoro rozróżniamy np. "s", "ś" i
"š", to może warto byłoby też rozróżnić "dz",
"dź" i "dż". Wyraźnie słyszę różnicę między
"dź" a "dz" w np. słowach đwénk (dźwięk) i wiđa
(widzę). Znalazłem śląskie słowo zawierające "dż". U moich
dziadków na Pakułach (pod Woźnikami) na źrebaka mówiło się "zdżöbek".
Ale może się mylę, może powinno być zdřöbek. Jest też słowo "zdżadło"
(lustro), które być może powinno się pisać zdřadło. Ale czy zapisywanie
interesującej nas głoski jako "dř" nie jest powtarzaniem
polskiego "dż"? Ponieważ nie mogłem się zorientować w tym
przypadku co do reguł ortograficznych, słów z literką "đ " nie
zaznaczałem na czerwono.
5. Nie wydaje mi się, żeby koniecznie trzeba było znajdować zastosowanie
dla literek "x" i "v". Mam wrażenie, że jest to zrobione
nieco "na siłę". Wolałbym słowo tekst pisać tekst a nie text,
tak samo wolałbym pisać kśönżka zamiast xônżka. Tu wprawdzie wiadomo,
jak to przeczytać, ale gdy usłyszymy "ks" to nie będziemy
wiedzieli, jak to zapisać. Czy pisać np. xônże, czy kśönże. Skoro mamy
literki "k" i "s", po co sobie komplikować życie. W
moich uwagach chciałem zwrócić uwagę na ewentualną możliwość
"zatrudnienia" np. literki "x" do robienia dwuznaków.
6. Podsumowując, mamy następujące spółgłoski:
b
c, ć, č
d, đ
f
g
h, ch
j
k
l, ł
m
n, ń
p
r, ř
s, ś, š
t
w
x
z, ź, ż
7. A teraz samogłoski. Domyślam się, że literki z daszkami "ă",
"ě", "ô" służą do zmiękczania poprzedzających je
liter. Ich polskimi odpowiednikami byłyby dwuznaki "ia",
"ie" i "io". Dodatkowo podobną funkcję pełni literka
"é", która odpowiadałaby polskiej kombinacji "iy",
gdyby taka istniała w polszczyźnie. Widzę tu taki problem, że jak mi się
wydaje każda samogłoska, prócz "i", może mieć swojego "zmiękczającego"
odpowiednika. Brakuje więc nam dwóch znaków, na zmiękczające
"u" (np. biuro) i zmiękczające "ö" (np. přiwiönzany).
W odpowiedzi, którą napisał Pan Antkowi zauważyłem, że (być może podświadomie)
rozwiązuje Pan ten problem zmiękczając spółgłoskę literką
"j" - w zdaniu ... kożdymu śe trefjöm.
Zwykła samogłoska Samogłoska zmiękczająca
a ......................... ă
e ......................... ě
i ......................... nie ma
o ......................... ô
ö ......................... ???
u ......................... ???
y ......................... é
Ponieważ do tej pory zdążyłem naliczyć już 14 literek ze znakami
diakrytycznymi, zaczynam się bać, czy nie przesadzimy z tymi daszkami i
kreseczkami. Bo jest tego już trochę dużo. Nie wiem, ile znaków mają
Czesi albo Słowacy i jak sobie z tym radzą. Może jednak lepiej byłoby
pozostawić zmiękczanie spółgłosek tak, jak ono jest zrobione w polskim i
do czego jesteśmy przyzwyczajeni, tj. przez dodanie literki "i".
"i" jest pod tym względem dość wyjątkową samogłoską, bo nie
potrzebuje mieć swojego zmiękczającego odpowiednika. O ile się orientuję
p. Ewald Bienia proponował zapisywanie zmiękczania samogłosek przez dodanie
literki "j", np. kjery (który). Tak też p. Majkowski zrobił sto
lat temu w kaszubskim.
8. Dlaczego zmiękczające "y" zapisujemy jako "é" a nie
"y" ? Podobno przemawiają za tym względy historyczne. Wiem, że
dawniej w polskim było tzw. "ciemne e", które było zapisywane
jako "é" i wymawiane jak dźwięk pośredni między "e" i
"i". Ale to jest słabe uzasadnienie, bo nie możemy się odwoływać
do całej słowiańskiej historii. Poza tym, o ile się zorientowałem (może
proponuje Pan inaczej a ja nie zrozumiałem), "é" stosujemy tylko
tam, gdzie wymawiamy miękko "iy" np. wém, dopéro. Tam, gdzie
wymawiamy twardo, piszemy po prostu "y", np. tyj (tej), tyż. Po
mojemu jest tu chyba pewna niekonsekwencja, bo w słowach "tej" i
"też" także, o ile się orientuję, występowało ciemne
"e".
Pisał Pan, że są jakieś stare teksty po śląsku, w których występuje ta
literka. To byłby bardzo poważny argument za jej przyjęciem, bo dawałoby
naszemu językowi pewne umocowanie w tradycji, a to jest bardzo ważne. Trzeba
by tylko sprawdzić, czy w słowach, w których ja chcę pisać "y"
nie było wtedy "é". Bo wtedy albo nie bylibyśmy zgodni z tradycją,
albo z wymową. Ja nie rozróżniam "y" w śląskich słowach chyba
(po polsku jest tak samo) i chlyb (po polsku jest chleb). Nie stosowalibyśmy
się więc do tej tradycji konsekwentnie a tylko nawiązalibyśmy so niej.
9. Może zamiast "ö" na oznaczenie tzw. "o" pochylonego
zastosowalibyśmy literkę "ó", co jest uzasadnione historycznie w
podobny sposób, jak "é", a poza tym przyjęło się już jako
swego rodzaju standard stosowany przez wielu ludzi piszących po śląsku (np.
w "Małym słowniku gwary Górnego Śląska"). Ale upodobnienie do
polskiej pisowni może być zarówno argumentem za jak i przeciw.
10. W uproszczonej pisowni internetowej (jeżeli w ogóle mamy zamiar ją
stosować) proponuję stosować znak daszka "^" zamiast cudzysłowia,
np. škryfnönć = s^kryfno'nc', i apostrof do zapisu "ö". Cudzysłów
przydaje się do innych rzeczy. Ale ta pisownia z apostrofami źle mi się
czyta, bo, tak jak już pisałem, apostrof, albo inny daszek, powoduje
powstanie jakiegoś rodzaju przerwy w słowie, o rozmiarach podobnych do zwykłej
spacji. Z tego powodu pewnego wysiłku wymaga wydzielenie poszczególnych słów
w ciągu znaków następujących po sobie ciurkiem.
11. Chciałbym zwrócić uwagę na pewien efekt psychologiczny. Moim zdaniem
dodanie paru daszków i znaków, jakich nie ma w polskim, powoduje, że nasza
mowa zaczyna się wydawać znacząco różna od polskiego i w jakiś sposób
budzi to respekt. Jeżeli stosujemy zapis wzięty z polskiego, to każdemu
Polakowi wydaje się, że nasza mowa jest tylko gwarą, bo łatwo może
przeczytać, co jest napisane. Porównajmy zapis kaszubski Królewô Kaszëb
witô (znalazłem w internecu) z zapisem bez daszków Królewo Kaszeb wito.
Wydaje mi się, że kaszubski nie jest aż tak bardzo różny od polskiego,
jak się wydaje po pierwszym obejrzeniu kaszubskiego tekstu najeżonego "ë"
i "ô". O ile się orientuję niektóre daszki w kaszubskim służą
tylko do tego, żeby odróżnić od siebie dwa słowa wymawiane identycznie,
ale znaczące co innego. Np. jô (po polsku zaimek ja) i jo (po polsku
potwierdzenie tak) podobno są wymawiane tak samo.
Przepiszę teraz to, co znalazłem na temat kaszubskiej ortografii
zastosowanej przed około stu laty przez p. Majkowskiego, autora książki
"Żëcé i przigodë Remusa", którą posłałem Tdzikowi jakiś
czas temu. Wydało mi się to ciekawe:
"Dla tej kaszubszczyzny Majkowski stworzył także oryginalną pisownię.
W stosunku do pisowni polskiej różni się ona przede wszystkim tym, że głoska
"w" spełnia tu tylko funkcję przydechu w samogłoskowym nagłosie
wyrazów (w=ł lub u, np. wokno = łokno), zaś polskie "w" zostało
zastąpione przez "v". (np. vrzos = wrzos). Poza tym Majkowski
wyeliminował polską głoskę "y" i zastąpił ją głoską
"i" (riba = ryba). Funkcję miękczącą spełnia "j" (np.
njebo = niebo, bjałi = biały), przy czym "gj" czyta się jak
"dź" (np. gjinąc = dźinąc), a "kj" - jak "ć"
(np. kjede = ciede, gjibkij = dzibci). Znako diakrytyczne (ô, é, ë) nie
oznaczają sposobu wymowy, lecz formy gramatycze, poza tym mają zastosowanie
celem unikięcia dwuznaczności niektórych wyrazów (np. jô = ja, jo = tak;
wurôczëc = ugościć, wuroczëc = oczarować; vëszedł = wyszedł, veszedł
= wszedł; zjédz = zjedz, zjedz = zjeżdżaj). Na miejscu "ô" występuje
w polskim "a". Głoska "ł" w takich formach jak: szedł,
rzekł, jest niema, czyta się więc: szed, rzek. Dźwięk "ę"
czyta się w kaszubskim jak "ań" lub "en" w francuskim
wyrazie: enfin. Głoski "m." i "n" nadają poprzedzającej
samogłosce brzmienie nosowe (np. nom = nąm, vamps = vęmps). Akcent nie
został w pisowni uwzględniony. W czytaniu można posługiwać się i
akcentem południowej kaszubszczyzny, gdzie on pada na zgłosce najdalszej od
końca, i akcentem ruchomym północnej kaszubszczyzny."
Proszę nie traktować moich uwag jako poważnej krytyki. Nie znam się na
rzeczy i czym dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej sobie to uświadamiam.
Skorzystałem po prostu z zaproszenia do "popastwienia" się nad tym
tekstem i dzielę się z Panem tym, co mi przy tym przyszło do głowy. Ogólnie
Pana propozycja podoba mi się najbardziej ze wszystkich, jakie do tej pory
widziałem.
Na koniec, zanim zapomnę, chciałbym zaproponować pewne rozróżnienie w
pisowni słów wymawianych tak samo, a znaczących co innego. Np. słowo
wymawiane dźwięcznie bez albo bezdźwięcznie bes (zależnie od następnej głoski
???) może odpowiadać i polskiemu bez i przez. Ponieważ uważam, że lepiej
jest mieć więcej słów niż mniej, proponuję słówko odpowiadające
polskiemu bez zapisywać tak samo, jak po polsku, czyli bez (np. bez auta, bez
pińynđy, bezrobotny), a słówko odpowiadające polskiemu przez zapisywać
jako bes (np. bes ta naša béda ńy wémy, co dalij, albo ta kśönżka była
napisano bes Mickěwiča, ale też besto i bestoż). Podobnie w niemieckim co
innego znaczą słowa das (rodzajnik) i daß (po polsku że) a wymawiane są
chyba tak samo. Alternatywnie moglibyśmy zapożyczyć słówko polskie przez.
Jeśli oba słówka pisane są tak samo, to co chwilę mam problemy ze
zrozumieniem zdań w stronie biernej np. to było napisane bez (przez) Antka,
czy to było napisane bez (bez) Antka.
Podobnie przydałoby się rozróżnienie przyimków do i dla, które po śląsku
często są wymawiane tak samo, jako do. W "Małym słowniku gwary Górnego
Śląska" autorzy podają, że polski przyimek do może być po śląsku
wymawiany na trzy sposoby: jako do, lo albo dlo. Proponuję przyjęcie
trzeciej formy dlo i wyraźne odróżnienie jej od do, np. gešynk dlo Antka,
ale Antek iđě do döm. Lepiej mieć różne słówka do oznaczania różnych
rzeczy.
Józek Kulisz
|
|
|