|
|||||
|
|||||
Drogi jest mi Platon, droższa jeszcze prawda (Za Cervantesem w „Don Quijote” 2 część, 9 księga, 18 rozdział) Osoby
Dramat jest napisany z perspektywy jednego z synów - Syna Alfreda. Jest on synem tutaj występującego ojca, wnukiem dziada, prawnukiem pradziada. Natomiast tutaj występujący wnukowie są nie jego wnukami lecz wnukami jego Ojca, prawnukami jego Dziada i praprawnukami jego Pradziada. Tyle gwoli łatwiejszego zrozumienia koligacji osób występujących w dramacie. AUTOR Przedsłowie Żadne w tym utworze napomknięte wydarzenie - też te w przypisach nie komentowane - żaden dialog, żadna wypowiedź nie są w istocie rzeczy fikcją literacką, bądź pobożnym życzeniem autora. Dramat ten powstał z palącego życzenia uzmysłowienia i przybliżenia światu fenomenu istnienia tego innego Ślązaka, tego nigdzie nie wspomnianego, do świadomości nie przyjętego, polskojęzycznego Ślązaka-Niemca i losu, jakim obarczyła go historia. Jego to głosy - jego, a nie żadne inne - zadecydowały o sukcesie Niemiec w plebiscycie 1921 r. Dziś jest on zrzeszony w Niemieckich Towarzystwach Kulturalnych na Śląsku Opolskim oraz w odpowiednich rejonach województwa katowickiego; bądź żyje, przeważnie jako „obcy we własnej ojczyźnie”, na terenie byłych Niemiec Zachodnich. W obliczu tych faktów wydaje mi się stosowne postawienie następującego pytania: Czymże irytuje on tak bardzo zarówno Polaków, jak i Niemców, iż nie są oni w stanie przyjąć jego istnienia do świadomości? Wstęp Niniejszy dramat, jak już moje - dotychczas nieopublikowane - dzieło pt. „Alfrejda z Wesołej monologi po ślonsku” napisałem w gwarze używanej po dziś dzień w lasach pomiędzy Opolem a Kluczborkiem. Jak już w wyżej wymienionej pracy, uważam za stosowne wyjaśnić pisownię dwóch bardzo dla niej specyficznych głosek: „o” pochylonego - tej samogłoski, pośredniej między „o” oraz „u”. Dźwięk ten postanowiłem za wzorem „Słownika gwary śląskiej” Państwa Czajkowskich i Klukowskich oddać na piśmie poprzez „o”. Druga z tych głosek to w transkrypcji tak „n” zaznaczany dźwięk. Odpowiada on temu bezpośrednio „g” poprzedzającemu dźwiękowi w takich wyrazach obcych jak „dancing” czy „doping”. Patrz także angielskie „long” bądź „strong” czy też niemieckie „Sang”, „Klang”, „Fang”. Oto już w mych „Monologach” użyty przykład: „Myng sang song” (My tutaj jesteśmy) brzmi w transkrypcji „min san son” (dla „o” pochylonego transkrypcja - o ile mi wiadomo - nie istnieje). Inne niuansy fonetyczne tutaj użytej gwary nie powinny przysparzać Czytelnikowi trudności. Aby jednakże dramat ten udostępnić jak największemu kręgowi czytelników, następuje po każdej wypowiedzi bohaterów dramatu jej przekład na język ogólnopolski. W przekładzie tym nie starałem się Czytelnikowi udostępnić odrębności gwary śląskiej, lecz użyłem słów i zwrotów, jakich intuitywnie by moi bohaterowie użyli, gdyby posługiwali się oni językiem literackim. Alfred Bartylla-Blanke Od Autora Znaczna część autentycznych dialogów będących podstawą niniejszego dramatu odbywała się w skąpej, nieporadnej, kalekiej niemczyźnie, tak typowej dla sporej części górnośląskiego ludu. Inne natomiast były prowadzone w poprawnej i stosunkowo bogatej, aczkolwiek dla niegórnośląskich Niemców obco brzmiącej Niemczyźnie wnuków pokolenia plebiscytowego, którzy ją to sobie po przybyciu do Niemiec w ich osobowości jako „Spätaussiedler” (przesiedleńcy) jako język drugi świeżo przyswoili; wreszcie niektóre w niczym się od ogółu użytkowników mowy Schillera i Goethego nie odróżniającej Niemczyźnie prawnuków wyżej wspomnianego pokolenia. By interesującemu nas, autora tegoż dramatu, dylematowi nadać literacką szatę, stanęły mi do wyboru języki polski i niemiecki. Po wnikliwym namyśle, w którym towarzyszył nam duch Gerharta Hauptmanna, autora, który pewną część swoich dzieł stworzył w gwarze małej ojczyzny ich bohaterów, zdecydowaliśmy się napisać go w tym, co dla Górnoślązaków jest o wiele bardziej cechujące, niż wyżej wymieniona niemczyzna - w ich gwarze, w ich „ojców mowie”, w której to też toczyła się pozostała część rozmów pomiędzy prototypami bohaterów niniejszego dramatu. Wydaje nam się, iż w końcu tylko ona jest w stanie precyzyjnie oddać istotę konfliktu tej części Górnoślązaków, do której sam należę: Górnoślązaków o polskim języku, a świadomości narodowej niemieckiej.Istnienie tychże Ślązaków było i jest w Polsce przemilczywane. Tego stanu rzeczy nie zmieniło istotnie nawet prawne-przez co niemniej chwalebne-uznanie niemieckiej mniejszości narodowej w Polsce. W odpowiednich źródłach można przeczytać, iż tylu a tylu Ślązaków wotowało swego czasu za Polską, a tylu za Niemcami. Kropka. W ciągu dalszym nie można o tych drugich i ich potomstwie znaleźć już żadnego słowa, w ciągu dalszym jest już tylko - ich ponad wszelką miarę gloryfikująca - mowa o tych polskich Ślązakach, jakoby ci niemieccy w ogóle nie istnieli. (Taki sam los spotyka tych Ślązaków, którzy są „tylko” Ślązakami). Znaczną część owych Górnoślązaków-Niemców zweryfikowano po 1945 r., jako „rodzimych” Polaków. Owa weryfikacja jest tylko jeszcze uzasadnieniem jako źródła dowodowego tejże „rodzimej polskości”. Fakt ten jest o tyle absurdalny, ile bezwartościowy: w weryfikacji po 1945 r., bazującej na „wolnej woli”, oświadczenie delikwenta nie odgrywało najmniejszej roli; bicie pięścią w twarz ostateczny argument dla jego „rodzimej polskości”. Zwyczaj ten był jeszcze w latach siedemdziesiątych praktykowany. Autor sam tego doświadczył, kiedy na wezwanie posterunku MO napytanie: narodowość? odpowiedział „niemiecka” (W innych sytuacjach nawet przyznawanie się do polskośći na kolanach nie ratowało przed kaźnią; patrz obóz w Łambinowicach.) Byłoby rzeczą piękną, gdyby nas, niemieckich Górnoślązaków, zaczęto w końcu postrzegać jako fenomen rzeczywiście istniejący, mający jego naturalne zrozumienie w historii naszej małej ojczyzny i przestano nas traktować jako ludzi nieistniejących, bądź niegodnych, bo ich niemieckością tę jedynie słuszną i jedynie świętą, bo polską - sprawę kalających. Rzeczą piękną byłoby, gdyby szowinistyczne wypowiedzi w rodzaju: „Ślązak, który staje się Niemcem, traci swoje człowieczeństwo*” dystansowało towarzysko i zawodowo ludzi je czyniących. Równie piękną rzeczą byłoby, gdyby Polacy zdali sobie sprawę z tego najzwyklejszego na świecie faktu, iż jeżeli już bycie Polakiem jest zaszczytem, to przecież nie większym niż bycie, na przykład Komiakiem, Jakutem czy Zulusem, a także - bycie Niemcem. Że u Boga nie liczy się, jak to swego czasu sugerowała „Nowa Trybuna Opolska”, polska narodowość śląskich kapłanów, beatyfikowanych ostatnio przez papieża, lecz tylko i jedynie ich postawa moralna. Że byli oni Polakami, jest przypadkiem. Mam nadzieję, iż oni sami o tym wiedzieli, iż wiedzieli, że istnieje coś większego, szlachetniejszego niźli bycie Polakiem: bycie człowiekiem. Jedynie próba bycia człowiekiem, świadoma lub podświadoma, czyni bowiem sama przez się błogosławionym - a nie pióro dziennikarza, bądź wotum papieża; a już z całą pewnością nie narodowość. Rzeczą najpiękniejszą byłoby, gdyby w Polsce zdano sobie w końcu sprawę z faktu, iż zachowanie się Polski i Polaków na Górnym Śląsku miało większy wpływ na germanizację Ślązaków, niż wszystkie mniej lub więcej brutalne akcje germanizacyjne Bismarcka razem wzięte.W końcu: Aby powstania śląskie zaczęto w końcu traktować jak to,czym one były:aktem bezprawia a nie jedną z „...najpiękniejszych kart w dziejach narodu polskiego...”, jak się w przedmowie „Encyklopedii Powstań Sląskich”,wydanej przez Instytut Sląski w Opolu w 1982 roku - i nie tylko tam - twierdzi. Powyższymi wywodami autor nie zamierza wywołać wrażenia, jakoby polskojęzyczny Górnoślązak-Niemiec wywoływał po stronie niemieckiej jedynie szerokie zrozumienie i akceptację. Szeroko rozpowszechnione są tutaj zdziwienie i ignorancja, są objawy niechęci oraz bezradności wobec wspomnianego fenomenu, także żenujące, małoduszne próby przemilczywania ze strony maluczkich- ale nie ma ogólnej zimnej odmowy bądź świadomych prób negacji. Nawet Francuzi nie wpadną na pomysł, aby od każdego romanisty żądać bycia Francuzem - a przecież nosi on w sobie więcej francuzczyzny, aniżeli dziesiątki milionów zwykłych Francuzów. Czyż bycie Polakiem jest czymś więcej, niż bycie nosicielem polskiej kultury poprzez język, poprzez „ojców mowę”, poprzez przepiękną, poszanowania godną gwarę śląską? Alfred Bartylla-Blanke * Profesor F. A. Marek „Głos Śląska zniewolonego”. |