„Browary Książęce – Tichau” - komentarz
Teil 2/część 2
(Teil 1/część 1:
„Die Fürstliche Brauerei Tichau“)
„Historia współczesna” – to nie tylko tytuł filmu, kręconego w
1962 na moim podwórku, niedaleko browaru, ale w aspekcie ww tematu, z 1-ej części nasuwa się wiele refleksji: Czyli
jak do Europejskiej Unii, w duchu prawdy historycznej, i tylko takiej Polski oczekuje cała Europa!
Kiedy w latach 1908 – 14 , wielka produkcja 260 000 hektolitrów piwa w Fürstliche
Brauerei Tichau rozchodziła się wspaniale po klientach, ze sloganem „żal mi ludu” występował ksiądz
Jan Kapica, wielki przyjaciel rodziny Niestroj-Sczepanek. Za jego też radą pradziadek mój, Franz Niestroj, założyciel
już Raiffeisenbanku w Tychach, dla przeciwwagi browaru, otwiera „Mineralwasserfabrik –Franz Niestroj
– Tichau O/S, Dorfstrasse”. Butelkę, po takiej wodzie mineralnej, z takim napisem przechowuję pieczołowicie
w moich zbiorach rodzinnego Heimatu. A ksiądz Jan Kapica, też człowiek – zajadając u dziadka krupnioki –
popijał sobie na moim podworku, 400 metrów od browaru - „Tyskiego” piwa.
Z historii wojennej po 1922 roku, już polskich „Browarów Tyskich” warto
wspomnieć o ofiarach faszyzmu 1939 roku. Gdy po walkach w okolicach Wyr i Gostyni, ziemi pszczyńskiej – 8 km od
Tychów, dnia 2.9.39, w potyczkach poległo wielu żołnierzy polskich i niemieckich, w „Książęcym” dnia
3.9.39 pod gradem kul zginął pracownik Gustek Bogacki, który mimo ostrzeżeń samych samych Nienców, zbliżał się
chwiejnym krokiemi, wymachując rękami do wroga. Drugą ofiarą wojenną dnia 5.9.1939 roku był z „Obywatelskiego”
mistrz bednarski, Górnoślązak Pan Stenzel (teść znanego nam Tyskiego malarza, akwarelisty, ucznia Pawła Stellera
– Alfonsa Wieczorka). Nie w potyczkach wojennych, jak w tajemniczych, do dziś nie znanych oklicznościach, został
zastrzelony. A po wojnie – na tej samej Dorfstrasse (ul. Kościuszki) zastrzelona Edeltraudla Flaczek-Sczepanek
30.5.45, dla odstraszenia, kto tu teraz rządzi. Pierwsza i ostatnia ofiara tej wojny – to moi najbliżsi. A dla
internowanych w lagrach i wysyłanych do Rosji, nie było nikogo po tej stronie Odry, kto mógłby się wstawić, jak to
czyniła księżna Pless, Maria Katharina von Hochberg (HH XVII.) dla ostatniego dyrektora browaru Huberta Heidenreich w
Bawarii, w podobnej sytuacji w Polsce. Górnoślązacy w swoich domowinach (polscy), czy w Heimatach (niemieccy)
pozostali sami, bez żadnych adwokatów! Jedynie z Zachodu, w czasie „zimnej wojny” dało się słyszeć od
Adenauera – „Wytrzymajcie!”- urywki wyjęte z mojej książki: „Górny Śląsk w barwach czasu”.
Polscy zarządzający od 1945 roku dwoma browarami, później w czasie ich kryzysu
zjednoczyli sie z kilkoma innymi Górnośląskimi zakładami, by przetrwać! Ciekawe – browary miały swój kryzys?
Jak to nimi zarządzali, ci w Tychach obcy dyrektorzy, obce władze, nie śląskie?
W latach 90-tych XX wieku doszło, za namową ministerstwa, władz tyskich i doradców
nowo powstałej municypalnej uczelni tyskiej, mającej doradzać tyskim dyrektorom, do oddania browarów jako nie
rentownych, z brakiem perspektyw inwestycyjnych, pod młotek przetargowy!
Wygrali z Południowej Afryki i Poznański „Lech” – już
sprywatyzowany. Nowa forma Browarów Tyskich – to po prostu filia Lecha Poznań z siedzibą centrali - dyrekcji i
właściciela w Poznaniu. Mieszkańcy Tychów patrzą jak bujnie rozwija sie browar, kiedyś ten „Książęcy”teraz
z możliwością wielkiej rozlewni piwa „Lech” w dobudowanych sąsiednich obiektach. Patrzą i patrzą, jak
to ładnie rozwija się browar, pod wodzą dyrektora z Południowej Afryki tej „filii” Poznańskiej. Patrzą
jak płyną w dwóch kierunkach wielkie ilości bogactw – do Tychów piwo w cysternach, by robotnicy rozlewali dla
potrzeb Lecha na Południową Polskę, i drugi wielki strumień to gotówka z Tychów, nie przez tyskie, śląskie
banki,a bezpośrednio do banków Poznania, dla rozwoju Wielkopolski.
Ale co widok, to widok, - piękny, w tradycji prawie 350 lat – dla innych z innych
małych ojczyzn, gdy cała tyska domowina tylko patrzy, i... jeździ samochodami z otrzymanych browarskich akcji, jakimi
uspokojono całą byłą załogę. Całe 350 lat tradycji – w jednej słabej, nieświadomej generacji –
zniweczono, - mimo, że obiekty stoją od lat wTychach – uczuciowo stały się tu obce! Tak rządzą prawa wolnego
rynku w kapitaliźmie. Nie winić tu należy nowych właścicieli, wydawałoby się dla domowiny krwiopijców, nie
– to obywatele małej ojczyzny, ci którzy nie znając się na produkcji, handlu, wolnym rynku, mimo pomocy przez
nich stworzonej uczelni na rzecz miasta – sprzedali za „nać marchwii” innym, obojętnie komu –
ale sprzedali tradycję z 450 lat i potu z czoła naszych przodków. A socjologowie i ekonomiści stale w encyklopediach
świata bawią się szukaniem definicji – co to jest kapitał ludzki, kapitał taki i inny, gdy pod nosem uciekają
miliony – panowie „avanti diletantti” – jak za M.Grażyńskiego tak i teraz też, z tych „małych
ojczyzn”, z „szabelkami w ręku”.
A co produkuje „Browar Obywatelski”, ten z Kozłem (ofiarnym) przy kuflu na
ścianie budynku przy dworcu tyskim – nic co się piwem zwie. W ramach konkurencji – powtórnie odsprzedano,
i przeznaczono na: magazyny, i na zaadaptowanie hal dla różnego rodzaju firm, pod warunkiem, konkurencyjnie dla Lecha
i Afryki, że firmy tu się wprowadzające nie są związane z browarnictwem.
Tak ostatecznie prysł mit o „Piastowiczu” z Pszczyny jako króla niepodległej
Polski.
Browary tyskie biorą początek od 1629 roku, za czasów Panów na Pszczynie / Pless
– Promnitzów, za których to czasów do głosu doszła zamożna śląska rodzina Schaffgotsch. Gdy jeden z
Promnitzów, był jeszcze małoletni, polecono Schaffgotschom pełnić obowiązki prowadzącego młodego władcę na
Pless i Sohrau (Łużyce) wraz z zarządzeniem tymi ziemiami.. Rodzina ta powiązana więzami małżeńskimi z Piastami
legnicko-brzeskimi, i ze specjalnymi przywilejami dla tych śląsko-piastowskich rodzin – nadanymi przez samego
cesarza austriackiego, predysponuje dzisiaj jeszcze mieszkającą rodzinę Schaffgotsch w Niemczech do ewentuelnej
korony polskiej. Ponadto późniejsi Panowie na Pless – rodzina von Hochberg, z 600 letnią siedzibą w Książu (Fuerstenstein)
i 150 lat w Pszczynie ma takie możliwości do dzisiaj również.
Tuż przed I. Wojną Światową w 1916 roku casarz Rzeszy Niemieckiej, Wilhelm II.
podaje propozycję utworzenia wolnej Polski jako królestwo, pod warunkiem, że na tron króla zasiądzie Książę
Pless, Hans Heinrich XV. – Jan Henryk XV., Reichsgraf von Hochberg, w którym płynie piastowska krew!
Małżonka księcia, księżna Daisy (1873 – 1944), Angielka Maria Teresia
Cornwallis West, krewna króla Wielkiej Brytanii Edwarda VII. właściwie nie była z tego faktu zadowolona. „Piękna
Angielka” jak nazywano księżnę Daisy wiedziała, że cesarz Wilhelm II szykuje się do wojny z jej krajem -
Anglią, więc każdy ruch cesarza sprawdzała „pod lupą”, pod jej aspektem – inaczej. Choć cesarz,
wielokrotny gość na dworze Pless, wyrażał wielkie chęci nawiązania kontaktów z rodzinę Pless, w obecnej
Pszczynie, nawet ojcem chrzesnym wraz z królem EdwardemVII. - Jana Henryka XVII., syna H.H. XV. i Daisy. Propozycja
lansowania Hansa Heinricha XV. na tak wysokie chwalebne stanowisko zostało przez dwór Pless – odrzucone. Książe
zajęty, stale rozbudowuje nowe kopalnie, pomnaża spadkowy majątek, tak też i wiele bywał w podróżach (ale nie częstrzych,
na jakie stać dzisiejszego normalnego śmiertelnika, normalnie zarabiającego). Znał on Polskę, znał i jej trudności.
Książe Pless HH XV. jako syn najpotężniejszego magnata Rzeszy, zwanego „Der
Alte” czyli Hansa Heinricha XI. – właściciela ogromnych bogactwo, kopalń, hut, elektrowni, cementowni,
domów handlowych, zamków na Pless, Fürstenstein (Książ) w Sorau. (Żary) dworki na Riwierze, w Berlinie, lasy, pola,
cegielnie, młyny, hotele, jednym słowem wszysko co sobie można pomyśleć. Za niedługo, gdy polscy Górnoślązacy
wywalczyli po powstaniach dla siebie Polskę we Wschodniej części Górnego Śląska, po 1922 , szczególnie od
wojewody M. Grażyńskiego – prysło wszystko jak mydlana bańka. Nałożonymi podatkami na niemieckie firmy i własności
spowodowały, że Książe Pless utracił wszystko. Obecnie żyjący szósty Książe Pless Bolko Graf von Hochberg
(ur.3.IV.1936), wnuk Hansa Heinricha XV. jest dalej po swoich przodkach, osobą w którym płynie krew piastowska!
Idąc wstecz przez HH XV., HH IX. aż do HH VI.- męża ostatniej z rodziny książąt
Pless - Anhalt Anna Emilii „Anhaltówny” z Koethen, czyli poprzez rodzinę Anhalt i rodzinę Promnitz na
Pless i Sorau Łużyckich - jesteśmy na dworze Fürstenstein (Książ) na Dolnym Śląsku w Sudetach. Przy Górach
Sowich, niedaleko Wałbrzycha – z wielkimi fortunami, posiadlościami kopalń, itd. Idąc dalej w głąb –
Konrad Ernst Maximilian Hochberg – to już czasy (1705–1742) – kiedy Książ stał się z
austriackiego panowania – pruski, u „Starego Fryza”. Dochodzimy wstecz, do czasów Wojny 30-letniej z
wieloma właścicielami zamku, z różnych stron. Dalej 36 lat Jagiellona Władysława od 1490, kiedy to XV-wieczna
wspaniałość po Grunwaldzie, „rzucając się” na Węgry, Czechy, a tym samym na Śląsk. Jeszcze przedtem
kraina należała do korony Czeskiej i Węgierskiej – władców śląskich, ale zawsze z panami Hochberg i wcześniej
o ich nazwisku Hoberg, przybyszy kiedyś z Miśni. Wcześniejsi Promnitz-owie połączyli się z Piastami
legnicko-brzeskimi. Ich powiązania z Piastami, z których św.Anna Świdnicka była żoną Luksemburczyka, Karola IV.,
Cesarza Przymierza Rzymskiego, wywodząca się od Bolka II, wnuków Łokietka. A Bolko I. – to już rok 1280 z
posiadłościami na Lwówku, Ziębicach, Strzelina, Jeleni i Kamiennej Góry.
Po drodze było wielu, wielu innych z tych rodzin, aż do Henryka I Brodatego i św
Jadwigi Śląskiej, Hedwig z Bawarii. Nie da się też ukryć imion żon polskich króli – przez pierwsze 3 wieki,
zawsze któryś miał niemieckoimienną żonę, nie z „Niemiec”, jak z księstw niemieckojęzycznych, czy Świętego
Przymierza Rzymskiego Narodów Niemieckich.
„Ładnie” się czyta po polsku w polskiej literaturze – tylko polskie
imiona, żadnych obcych, choć imiona i nazwy te były niemieckie, przez osadników założone i osiedlone. Dla przykładu:
Löwenberg, Münsterberg, Zobtenberg, Strehlau, Hirschberg i Landeshut, Liegnitz czy Brieg.
Tak ten błyskawiczny przegląd w głąb posiadaczy i rodzin książęcych na Pless i
Książa – należałoby tu pięciokrotnie więcej podać nazwisk, brzmiących w 80% po niemiecku, czesku, węgiersku.
Dla przykładu takie imiona brzmiące inaczej niż po polsku – władców albo panów na Śląsku uwzględniając
Pszczyńskich i z Książa posiadaczy: Bernhard, Agnes, Keklo, Benesch, Hermann, Birka, Hans, Georg, Johann, Conrad,
Chrisoph, Euphemia, Conrad, Carl, Kasimir, Ferdinand itd.
Przy tym dodać należy, jakie „piastowali” stanowiska na całym Śląsku -
panowie na Pless i Fürstenstein – najwyższe jakie tu wystąpowały, z propozycją aż do korony polskiej!
Tak to i my Tyszanie czy Mikołowianie, czy z Bierunia, z Ziemi Pszczyńskiej utożsamiamy
się z historią, dziejami i losami Pless, Fürstenstein, Pszczyny czy Książa, a tym samym całych kalejdoskopowo
zmieniających się czasów. Nazewnictwo typu „książe” zniknęło, zostało wymazane na polskim podwórku,
chociaż znalazło się wielu posiadających ogromne, jak dawniej oni, teraz imperia, porównywalne z poprzednimi
– ale są dzisiaj za to tylko pięknie nazywani - „bisnesmeni”.
Górnoślązacy w kalejdoskopowej mieszance nacji, języków i kultur, w zależności
kiedy, z kim, w jakiej sytuacji – muszą się zawsze dostosować do otoczenia by przeżyć. Wspomniany Książe
Pszczyny, Hans Heinrich XV., czyli Jan Henryk XV. miał trzech synów: pierwszy HH XVII przyjął obywatelstwo matki i
wstąpił do wojska angielskiego, drugi Aleksander, też znalazł się w Anglii, wstępując w szeregi Polskich Sił
Zbrojnych na Zachodzie, trzeci – Bolko miał skłonności pro niemieckie. Trzech synów o trzech kierunkach, każdy
z nich wraz z ojcem, tym proponowanym na króla monarchi polskiej, władali wieloma językami, znajomość języka
polskiego nie była im też obca!
Obecny Graf Bolko von Hochberg już z imienia przypomina tradycję Panów na
Pless i Fürstenstein, pretendentów do korony polskiej – a tu teraz omawiane Browary Książęce - to tylko
pretekst, aby wspomnieć o tradycji, kulturze, i historii związanej z tym obiektem – dziasiaj w posiadaniu, czy
dalej zarządzanego, nie przez ludzi z tego terenu. Tak walczący jeszcze o swoje, ostatni z nich w latach przed wojną
– książe HH XVII. i jego małżonka księżna Pless, Maria Katharina z petycjami do Ligi Narodów w Genewie i
Trybunału Sprawiedliwości w Hadze – nie zwojowali nic. A nie płacąc w tym czasie podatków, tak wielkie
bogactwo Hochbergów, zostało wszystko przejęte na skarb państwa polskiego! I tu ciekawostka, czy nawet informacja
– dalsze majątki poniemieckie, czy mojej babci Valerii S. zostały skonfiskowane przed wojną, a za fakt, że moi
krewni „nie wynieśli się” z Ziemi Plesskiej – zostając, musili płacić podatki „od
wzbogacenia wojennego” – gdzie wszystko stacili, nie zdobyli - płacili do roku 1957 – za odebrane
grunta – 30 ha, rzeźnię i sklep rzeźniczy oraz „Willę Valerii S.”, tak samo jak odebrano księciu
Pless. Na odebranych polach wyrosło dzisiaj w latach 70-80-tych wielkie osiedle Tychy Czułów, gdzie z reguly mieszkają
nowo przybyli na te tereny, z władzami tego miasta na czele. Parodoks czasów: na ziemi przekazywanej jako nagrody,
jako dzielenie sią czymś od kogoś, i jako teren potyczek, walk – tak jak to w 1934 mówił z historii i
przewidział – ks. dr Emil Szramek. Dotyczyło to każdego, bez względu w jakim okresie, i w jakich władzach
panujących żyli. Tak Browary Tyskie spotkał ten sam los, jak to historia tej domowiny doświadczyła. Na szczeście,
browar ten prosperuje bardzo dobrze w Polsce.
Niestety, w tych ciężkich czasach, z czworgiem dzieci i „podatkiem od
wzbogacenia wojennego”, musiała matka moja podjąć pracę u „Baty” – w sklepie obuwniczym, a
ja najstarszy zająłem się pilnowaniem młodszego rodzeństwa. Taka firma, wielka firma „Bata” kiedyś
czeska, prosperowała dobrze w Ottmuth, (Otmęt) koło Gogolina i Krappitz (Krapkowice), niedaleko Leschnitz czyli pod
Annabergiem – a to już znamy pod nazwą „Góra Św. Anny”, gdzie wywodzą się moi dziadkowie
Niestrojowie, rodzina Valerii Sczepanek. Firma przyjęła nazwę, po przejęciu jej przez Niemców „Ottmuther
Schuh Fabrik AG”. Prosperowała wspaniale z 3500 pracownikami z Oberschlesien wówczas! W czasach socjalistycznej
Polski nazwano ją „Fabryką Obuwia - Otmęt”, z coraz to mniej zatrudnionych, „Ota” przez
nieudolność zamknięta na zawsze, a Górnoślązacy, tylko jako tego obserwatorzy, patrzą jak w tym bałaganie
wszystko się „kurczyło” i szło do ruiny.
Po co to mówię, drodzy czytelnicy, no bo gdzie się coś ruszy, tam wychodzą zawsze
niesamowite, na ludzką logikę, sprawy związane z marnowaniem świetności śląskiej – w śląskich
przeistoczeniach na niestety świetność polską, której tu było mało. Nie bójmy się prawdy, bo zawsze będziecie
się wstydzić za wasze pranie mózgu innym. Nie tędy droga do Europy.
Abstrahując od tematyki browaru, chcąc się odnaleźć, należy komasować siłę
decydowania w narodzie, w zespole, w fundacji, w ferajnie. Nie do pomyślenia, by decyzje zapadały przez jedną osobę,
czy jedną instancję, w tym czyha wiele na niekorzyść regionu, z uwagi na subiektywność, czy robienie sobie prywaty
z dóbr ogólnych. Tak kierować, by tradycja i kultura szeroko pojęta domowiny nie zanikała, a raczej się bogaciła.
Jednoczenie się w stowarzyszenia, fundacje, ferajny w instancje i zespoły naukowo-badawcze mogą pomóc ogółowi, bo
i siłę przebicia mają większą. Czyli nie tylko partie, i ci sami ich przedstawiciele w rządzie, a wy wspólnie,
kiedy się tego nauczycie w raczkującym u was wolnym rynku kapitalistycznym. W EU będzie już za późno, przyjdą
następni, rzucający słowa niczym kwiatki w powietrzu, chcący w wolnym rynku zdobyć, co się da możliwie tanim
kosztem, ale będzie to kosztem Waszym.
Dla osłody – urywek wierszyka z mojej publikacji: ks. Konstantego Damrotha z końca
XIX wieku, poety na Górnym Śląsku, człowieka przybyłego tu do „krainy przychodzących i odchodzących”
z „Prowincji Posen” czyli wówczas Poznańskiego, nazwijmy.
Konstanty Damroth:
Po co śpiewam? Tak się pytasz;
Ale wprzód mi powiedz po co -
Choć ich żaden nie podziwia -
Tyle gwiazdek błyszczy nocą?
Powiedz, po co tyle kwiatów
Kwitnie, których nikt nie zrywa?
Po co tyle ptaszków, których
Nikt nie słucha, ciągle śpiewa?
Obojętne, czy je czytać
będzie jeden albo wielu,
Składam z nich dłoń skromną Bogu
Po to śpiewam przyjacielu!
Nowość i rada na przyszłość:
1.
Dzięki tradycyjnym receptom, przepisów warzenia tyskiego piwa „Gronie” (nazwa od Mikołowskiej Kępki
– skąd czerpana jest dalej, od czasów książęcych, dobra woda – transportowana 5 km przez rury jeszcze
– stare, drewniane) – umożliwiło zdobycie w lutym 2003 złotego medalu, jako piwo tego roku na Targach w
Londynie! Brawo!
2.
Na przykładzie browaru tyskiego i nagrody medalowej w Londynie – najwięcej cieszy się nowy właściciel Pan K.
z „Lechem” Poznań i Południową Afryką.
W Tychach – to chyba też, bo postawią z browaru nowe
„sztandy” – dla sprzedaży tego piwa z nowym medalem, dla polepszenia zysków na naszej domowienie czy
hajmacie – dla innych.
A może trzeba nowego „Kapicy - z żal mi ludu”, czy jego przyjaciela Franza
Niestroja, dla konkurencji z „nowym ‘zeltrem’ do głowy”, czy nowymi bankami dla potrzeb miasta
rodzinnego!
3.
Jeżeli ktoś z władzy miasta najpierw sam wybuduje, uruchomi produkcję danej firmy, czy instytucji, a potem ją sam
„sprzeda” – dla innych, obcych nam właścicieli – jest dobrym ruchem, jeżeli upadając –
doprowadzoną tą sprzedażą – dla utrzymania stanowisk pracy, i otrzymywania dla miasta podatków nowych właścicieli.
Ale, jeżeli firma ma tradycję 350 lat, ojcowie hajmatu i domowiny stworzyli tradycyjną
technologię, należącą do tego terenu z ich potu i tu „płynącej źródlanej, rodzimej wody”, dla tego
hajmatu, dla tej domowiny, - to przedstawiciele tu „małych ojczyzn” nie mają prawa odbierać nam z ręki
trud ojców i naszych bogactw naturalnych – (wody, wągla, i myśli ludzkiej) sprzedając bez uczucia patriotyzmu
lokalnego, co należy do ludu tej ziemi. Dbać o bogactwo, kapitału materialnego jak i o kapitał społeczny z naszych
regionów, ziemi górnośląskiej! Dbać o technologów, naukowców czy artystów.
4.
Czy nie zauważyliście w ostatnich 80 latach – kto przyszedł i zdobył stanowisko, po jego degradacji albo
zmiany stanowisk – odchodzą z naszej krainy – pozostawiając coraz większą ruinę! Nie nauczyła Was
historia, bo z niej trzeba się uczyć. W. Bartoszewski mówił o lekcach wyciąganych z historii ostatnich wojen
– wyciągajcie wnioski i bierzcie lekcje z waszych regionalnych wpadek historyczno-zwyczajowo-socjalnych.
Analizujcie, wyciągajcie wnioski, realizujcie z rozsądkiem dla Was, dla otoczenia, dla przybyszy, dla przyszłości również.
5.
Dlatego Górnoślązacy polscy z ich domowin, czy Górnoślązacy o opcji niemieckiej z ich hajmatów, dla unikania
wpadek bezuczuciowych przedstawicieli „stworzonych im małych ojczyzn” – czyli dla przybyszy na te
tereny – by nie robili takich wpadek – łączyć sie w stowarzyszenia e.V. mających na celu ochronę, pielęgnację,
rozwijać i doprowadzać do kontynuacji tradycji z tego to tu terenu, z całego Górnego Śląska. W przymierzu obecnych
tej ziemi, dla tej ziemi!
Wybrał z historii hajmatowskiego czy domowiny browaru i skomentował:
Peter Karl Sczepanek