[ECHO ŚLONSKA]  [FORUM]  [SERVIS]  [ŚLONSK]  [RUCH AUTONOMII ŚLĄSKA]

« IMPRESSUM

KONTAKT

post@EchoSlonska.com

12_04/2003

ECHO ŚLONSKA

« nazot «


Browary Książęce – Tichau” - komentarz

Teil 2/część 2

(Teil 1/część 1: „Die Fürstliche Brauerei Tichau“)

„Historia współczesna” – to nie tylko tytuł filmu, kręconego w 1962 na moim podwórku, niedaleko browaru, ale w aspekcie ww tematu, z 1-ej części nasuwa się wiele refleksji: Czyli jak do Europejskiej Unii, w duchu prawdy historycznej, i tylko takiej Polski oczekuje cała Europa!

Kiedy w latach 1908 – 14 , wielka produkcja 260 000 hektolitrów piwa w Fürstliche Brauerei Tichau rozchodziła się wspaniale po klientach, ze sloganem „żal mi ludu” występował ksiądz Jan Kapica, wielki przyjaciel rodziny Niestroj-Sczepanek. Za jego też radą pradziadek mój, Franz Niestroj, założyciel już Raiffeisenbanku w Tychach, dla przeciwwagi browaru, otwiera „Mineralwasserfabrik –Franz Niestroj – Tichau O/S, Dorfstrasse”. Butelkę, po takiej wodzie mineralnej, z takim napisem przechowuję pieczołowicie w moich zbiorach rodzinnego Heimatu. A ksiądz Jan Kapica, też człowiek – zajadając u dziadka krupnioki – popijał sobie na moim podworku, 400 metrów od browaru - „Tyskiego” piwa.

Z historii wojennej po 1922 roku, już polskich „Browarów Tyskich” warto wspomnieć o ofiarach faszyzmu 1939 roku. Gdy po walkach w okolicach Wyr i Gostyni, ziemi pszczyńskiej – 8 km od Tychów, dnia 2.9.39, w potyczkach poległo wielu żołnierzy polskich i niemieckich, w „Książęcym” dnia 3.9.39 pod gradem kul zginął pracownik Gustek Bogacki, który mimo ostrzeżeń samych samych Nienców, zbliżał się chwiejnym krokiemi, wymachując rękami do wroga. Drugą ofiarą wojenną dnia 5.9.1939 roku był z „Obywatelskiego” mistrz bednarski, Górnoślązak Pan Stenzel (teść znanego nam Tyskiego malarza, akwarelisty, ucznia Pawła Stellera – Alfonsa Wieczorka). Nie w potyczkach wojennych, jak w tajemniczych, do dziś nie znanych oklicznościach, został zastrzelony. A po wojnie – na tej samej Dorfstrasse (ul. Kościuszki) zastrzelona Edeltraudla Flaczek-Sczepanek 30.5.45, dla odstraszenia, kto tu teraz rządzi. Pierwsza i ostatnia ofiara tej wojny – to moi najbliżsi. A dla internowanych w lagrach i wysyłanych do Rosji, nie było nikogo po tej stronie Odry, kto mógłby się wstawić, jak to czyniła księżna Pless, Maria Katharina von Hochberg (HH XVII.) dla ostatniego dyrektora browaru Huberta Heidenreich w Bawarii, w podobnej sytuacji w Polsce. Górnoślązacy w swoich domowinach (polscy), czy w Heimatach (niemieccy) pozostali sami, bez żadnych adwokatów! Jedynie z Zachodu, w czasie „zimnej wojny” dało się słyszeć od Adenauera – „Wytrzymajcie!”- urywki wyjęte z mojej książki: „Górny Śląsk w barwach czasu”.

Polscy zarządzający od 1945 roku dwoma browarami, później w czasie ich kryzysu zjednoczyli sie z kilkoma innymi Górnośląskimi zakładami, by przetrwać! Ciekawe – browary miały swój kryzys? Jak to nimi zarządzali, ci w Tychach obcy dyrektorzy, obce władze, nie śląskie?

W latach 90-tych XX wieku doszło, za namową ministerstwa, władz tyskich i doradców nowo powstałej municypalnej uczelni tyskiej, mającej doradzać tyskim dyrektorom, do oddania browarów jako nie rentownych, z brakiem perspektyw inwestycyjnych, pod młotek przetargowy!

Wygrali z Południowej Afryki i Poznański „Lech” – już sprywatyzowany. Nowa forma Browarów Tyskich – to po prostu filia Lecha Poznań z siedzibą centrali - dyrekcji i właściciela w Poznaniu. Mieszkańcy Tychów patrzą jak bujnie rozwija sie browar, kiedyś ten „Książęcy”teraz z możliwością wielkiej rozlewni piwa „Lech” w dobudowanych sąsiednich obiektach. Patrzą i patrzą, jak to ładnie rozwija się browar, pod wodzą dyrektora z Południowej Afryki tej „filii” Poznańskiej. Patrzą jak płyną w dwóch kierunkach wielkie ilości bogactw – do Tychów piwo w cysternach, by robotnicy rozlewali dla potrzeb Lecha na Południową Polskę, i drugi wielki strumień to gotówka z Tychów, nie przez tyskie, śląskie banki,a bezpośrednio do banków Poznania, dla rozwoju Wielkopolski.

Ale co widok, to widok, - piękny, w tradycji prawie 350 lat – dla innych z innych małych ojczyzn, gdy cała tyska domowina tylko patrzy, i... jeździ samochodami z otrzymanych browarskich akcji, jakimi uspokojono całą byłą załogę. Całe 350 lat tradycji – w jednej słabej, nieświadomej generacji – zniweczono, - mimo, że obiekty stoją od lat wTychach – uczuciowo stały się tu obce! Tak rządzą prawa wolnego rynku w kapitaliźmie. Nie winić tu należy nowych właścicieli, wydawałoby się dla domowiny krwiopijców, nie – to obywatele małej ojczyzny, ci którzy nie znając się na produkcji, handlu, wolnym rynku, mimo pomocy przez nich stworzonej uczelni na rzecz miasta – sprzedali za „nać marchwii” innym, obojętnie komu – ale sprzedali tradycję z 450 lat i potu z czoła naszych przodków. A socjologowie i ekonomiści stale w encyklopediach świata bawią się szukaniem definicji – co to jest kapitał ludzki, kapitał taki i inny, gdy pod nosem uciekają miliony – panowie „avanti diletantti” – jak za M.Grażyńskiego tak i teraz też, z tych „małych ojczyzn”, z „szabelkami w ręku”.

A co produkuje „Browar Obywatelski”, ten z Kozłem (ofiarnym) przy kuflu na ścianie budynku przy dworcu tyskim – nic co się piwem zwie. W ramach konkurencji – powtórnie odsprzedano, i przeznaczono na: magazyny, i na zaadaptowanie hal dla różnego rodzaju firm, pod warunkiem, konkurencyjnie dla Lecha i Afryki, że firmy tu się wprowadzające nie są związane z browarnictwem.

Tak ostatecznie prysł mit o „Piastowiczu” z Pszczyny jako króla niepodległej Polski.

Browary tyskie biorą początek od 1629 roku, za czasów Panów na Pszczynie / Pless – Promnitzów, za których to czasów do głosu doszła zamożna śląska rodzina Schaffgotsch. Gdy jeden z Promnitzów, był jeszcze małoletni, polecono Schaffgotschom pełnić obowiązki prowadzącego młodego władcę na Pless i Sohrau (Łużyce) wraz z zarządzeniem tymi ziemiami.. Rodzina ta powiązana więzami małżeńskimi z Piastami legnicko-brzeskimi, i ze specjalnymi przywilejami dla tych śląsko-piastowskich rodzin – nadanymi przez samego cesarza austriackiego, predysponuje dzisiaj jeszcze mieszkającą rodzinę Schaffgotsch w Niemczech do ewentuelnej korony polskiej. Ponadto późniejsi Panowie na Pless – rodzina von Hochberg, z 600 letnią siedzibą w Książu (Fuerstenstein) i 150 lat w Pszczynie ma takie możliwości do dzisiaj również.

Tuż przed I. Wojną Światową w 1916 roku casarz Rzeszy Niemieckiej, Wilhelm II. podaje propozycję utworzenia wolnej Polski jako królestwo, pod warunkiem, że na tron króla zasiądzie Książę Pless, Hans Heinrich XV. – Jan Henryk XV., Reichsgraf von Hochberg, w którym płynie piastowska krew!

Małżonka księcia, księżna Daisy (1873 – 1944), Angielka Maria Teresia Cornwallis West, krewna króla Wielkiej Brytanii Edwarda VII. właściwie nie była z tego faktu zadowolona. „Piękna Angielka” jak nazywano księżnę Daisy wiedziała, że cesarz Wilhelm II szykuje się do wojny z jej krajem - Anglią, więc każdy ruch cesarza sprawdzała „pod lupą”, pod jej aspektem – inaczej. Choć cesarz, wielokrotny gość na dworze Pless, wyrażał wielkie chęci nawiązania kontaktów z rodzinę Pless, w obecnej Pszczynie, nawet ojcem chrzesnym wraz z królem EdwardemVII. - Jana Henryka XVII., syna H.H. XV. i Daisy. Propozycja lansowania Hansa Heinricha XV. na tak wysokie chwalebne stanowisko zostało przez dwór Pless – odrzucone. Książe zajęty, stale rozbudowuje nowe kopalnie, pomnaża spadkowy majątek, tak też i wiele bywał w podróżach (ale nie częstrzych, na jakie stać dzisiejszego normalnego śmiertelnika, normalnie zarabiającego). Znał on Polskę, znał i jej trudności.

Książe Pless HH XV. jako syn najpotężniejszego magnata Rzeszy, zwanego „Der Alte” czyli Hansa Heinricha XI. – właściciela ogromnych bogactwo, kopalń, hut, elektrowni, cementowni, domów handlowych, zamków na Pless, Fürstenstein (Książ) w Sorau. (Żary) dworki na Riwierze, w Berlinie, lasy, pola, cegielnie, młyny, hotele, jednym słowem wszysko co sobie można pomyśleć. Za niedługo, gdy polscy Górnoślązacy wywalczyli po powstaniach dla siebie Polskę we Wschodniej części Górnego Śląska, po 1922 , szczególnie od wojewody M. Grażyńskiego – prysło wszystko jak mydlana bańka. Nałożonymi podatkami na niemieckie firmy i własności spowodowały, że Książe Pless utracił wszystko. Obecnie żyjący szósty Książe Pless Bolko Graf von Hochberg (ur.3.IV.1936), wnuk Hansa Heinricha XV. jest dalej po swoich przodkach, osobą w którym płynie krew piastowska!

Idąc wstecz przez HH XV., HH IX. aż do HH VI.- męża ostatniej z rodziny książąt Pless - Anhalt Anna Emilii „Anhaltówny” z Koethen, czyli poprzez rodzinę Anhalt i rodzinę Promnitz na Pless i Sorau Łużyckich - jesteśmy na dworze Fürstenstein (Książ) na Dolnym Śląsku w Sudetach. Przy Górach Sowich, niedaleko Wałbrzycha – z wielkimi fortunami, posiadlościami kopalń, itd. Idąc dalej w głąb – Konrad Ernst Maximilian Hochberg – to już czasy (1705–1742) – kiedy Książ stał się z austriackiego panowania – pruski, u „Starego Fryza”. Dochodzimy wstecz, do czasów Wojny 30-letniej z wieloma właścicielami zamku, z różnych stron. Dalej 36 lat Jagiellona Władysława od 1490, kiedy to XV-wieczna wspaniałość po Grunwaldzie, „rzucając się” na Węgry, Czechy, a tym samym na Śląsk. Jeszcze przedtem kraina należała do korony Czeskiej i Węgierskiej – władców śląskich, ale zawsze z panami Hochberg i wcześniej o ich nazwisku Hoberg, przybyszy kiedyś z Miśni. Wcześniejsi Promnitz-owie połączyli się z Piastami legnicko-brzeskimi. Ich powiązania z Piastami, z których św.Anna Świdnicka była żoną Luksemburczyka, Karola IV., Cesarza Przymierza Rzymskiego, wywodząca się od Bolka II, wnuków Łokietka. A Bolko I. – to już rok 1280 z posiadłościami na Lwówku, Ziębicach, Strzelina, Jeleni i Kamiennej Góry.

Po drodze było wielu, wielu innych z tych rodzin, aż do Henryka I Brodatego i św Jadwigi Śląskiej, Hedwig z Bawarii. Nie da się też ukryć imion żon polskich króli – przez pierwsze 3 wieki, zawsze któryś miał niemieckoimienną żonę, nie z „Niemiec”, jak z księstw niemieckojęzycznych, czy Świętego Przymierza Rzymskiego Narodów Niemieckich.

„Ładnie” się czyta po polsku w polskiej literaturze – tylko polskie imiona, żadnych obcych, choć imiona i nazwy te były niemieckie, przez osadników założone i osiedlone. Dla przykładu: Löwenberg, Münsterberg, Zobtenberg, Strehlau, Hirschberg i Landeshut, Liegnitz czy Brieg.

Tak ten błyskawiczny przegląd w głąb posiadaczy i rodzin książęcych na Pless i Książa – należałoby tu pięciokrotnie więcej podać nazwisk, brzmiących w 80% po niemiecku, czesku, węgiersku. Dla przykładu takie imiona brzmiące inaczej niż po polsku – władców albo panów na Śląsku uwzględniając Pszczyńskich i z Książa posiadaczy: Bernhard, Agnes, Keklo, Benesch, Hermann, Birka, Hans, Georg, Johann, Conrad, Chrisoph, Euphemia, Conrad, Carl, Kasimir, Ferdinand itd.

Przy tym dodać należy, jakie „piastowali” stanowiska na całym Śląsku - panowie na Pless i Fürstenstein – najwyższe jakie tu wystąpowały, z propozycją aż do korony polskiej!

Tak to i my Tyszanie czy Mikołowianie, czy z Bierunia, z Ziemi Pszczyńskiej utożsamiamy się z historią, dziejami i losami Pless, Fürstenstein, Pszczyny czy Książa, a tym samym całych kalejdoskopowo zmieniających się czasów. Nazewnictwo typu „książe” zniknęło, zostało wymazane na polskim podwórku, chociaż znalazło się wielu posiadających ogromne, jak dawniej oni, teraz imperia, porównywalne z poprzednimi – ale są dzisiaj za to tylko pięknie nazywani - „bisnesmeni”.

Górnoślązacy w kalejdoskopowej mieszance nacji, języków i kultur, w zależności kiedy, z kim, w jakiej sytuacji – muszą się zawsze dostosować do otoczenia by przeżyć. Wspomniany Książe Pszczyny, Hans Heinrich XV., czyli Jan Henryk XV. miał trzech synów: pierwszy HH XVII przyjął obywatelstwo matki i wstąpił do wojska angielskiego, drugi Aleksander, też znalazł się w Anglii, wstępując w szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, trzeci – Bolko miał skłonności pro niemieckie. Trzech synów o trzech kierunkach, każdy z nich wraz z ojcem, tym proponowanym na króla monarchi polskiej, władali wieloma językami, znajomość języka polskiego nie była im też obca!

Obecny Graf Bolko von Hochberg już z imienia przypomina tradycję Panów na Pless i Fürstenstein, pretendentów do korony polskiej – a tu teraz omawiane Browary Książęce - to tylko pretekst, aby wspomnieć o tradycji, kulturze, i historii związanej z tym obiektem – dziasiaj w posiadaniu, czy dalej zarządzanego, nie przez ludzi z tego terenu. Tak walczący jeszcze o swoje, ostatni z nich w latach przed wojną – książe HH XVII. i jego małżonka księżna Pless, Maria Katharina z petycjami do Ligi Narodów w Genewie i Trybunału Sprawiedliwości w Hadze – nie zwojowali nic. A nie płacąc w tym czasie podatków, tak wielkie bogactwo Hochbergów, zostało wszystko przejęte na skarb państwa polskiego! I tu ciekawostka, czy nawet informacja – dalsze majątki poniemieckie, czy mojej babci Valerii S. zostały skonfiskowane przed wojną, a za fakt, że moi krewni „nie wynieśli się” z Ziemi Plesskiej – zostając, musili płacić podatki „od wzbogacenia wojennego” – gdzie wszystko stacili, nie zdobyli - płacili do roku 1957 – za odebrane grunta – 30 ha, rzeźnię i sklep rzeźniczy oraz „Willę Valerii S.”, tak samo jak odebrano księciu Pless. Na odebranych polach wyrosło dzisiaj w latach 70-80-tych wielkie osiedle Tychy Czułów, gdzie z reguly mieszkają nowo przybyli na te tereny, z władzami tego miasta na czele. Parodoks czasów: na ziemi przekazywanej jako nagrody, jako dzielenie sią czymś od kogoś, i jako teren potyczek, walk – tak jak to w 1934 mówił z historii i przewidział – ks. dr Emil Szramek. Dotyczyło to każdego, bez względu w jakim okresie, i w jakich władzach panujących żyli. Tak Browary Tyskie spotkał ten sam los, jak to historia tej domowiny doświadczyła. Na szczeście, browar ten prosperuje bardzo dobrze w Polsce.

Niestety, w tych ciężkich czasach, z czworgiem dzieci i „podatkiem od wzbogacenia wojennego”, musiała matka moja podjąć pracę u „Baty” – w sklepie obuwniczym, a ja najstarszy zająłem się pilnowaniem młodszego rodzeństwa. Taka firma, wielka firma „Bata” kiedyś czeska, prosperowała dobrze w Ottmuth, (Otmęt) koło Gogolina i Krappitz (Krapkowice), niedaleko Leschnitz czyli pod Annabergiem – a to już znamy pod nazwą „Góra Św. Anny”, gdzie wywodzą się moi dziadkowie Niestrojowie, rodzina Valerii Sczepanek. Firma przyjęła nazwę, po przejęciu jej przez Niemców „Ottmuther Schuh Fabrik AG”. Prosperowała wspaniale z 3500 pracownikami z Oberschlesien wówczas! W czasach socjalistycznej Polski nazwano ją „Fabryką Obuwia - Otmęt”, z coraz to mniej zatrudnionych, „Ota” przez nieudolność zamknięta na zawsze, a Górnoślązacy, tylko jako tego obserwatorzy, patrzą jak w tym bałaganie wszystko się „kurczyło” i szło do ruiny.

Po co to mówię, drodzy czytelnicy, no bo gdzie się coś ruszy, tam wychodzą zawsze niesamowite, na ludzką logikę, sprawy związane z marnowaniem świetności śląskiej – w śląskich przeistoczeniach na niestety świetność polską, której tu było mało. Nie bójmy się prawdy, bo zawsze będziecie się wstydzić za wasze pranie mózgu innym. Nie tędy droga do Europy.

Abstrahując od tematyki browaru, chcąc się odnaleźć, należy komasować siłę decydowania w narodzie, w zespole, w fundacji, w ferajnie. Nie do pomyślenia, by decyzje zapadały przez jedną osobę, czy jedną instancję, w tym czyha wiele na niekorzyść regionu, z uwagi na subiektywność, czy robienie sobie prywaty z dóbr ogólnych. Tak kierować, by tradycja i kultura szeroko pojęta domowiny nie zanikała, a raczej się bogaciła. Jednoczenie się w stowarzyszenia, fundacje, ferajny w instancje i zespoły naukowo-badawcze mogą pomóc ogółowi, bo i siłę przebicia mają większą. Czyli nie tylko partie, i ci sami ich przedstawiciele w rządzie, a wy wspólnie, kiedy się tego nauczycie w raczkującym u was wolnym rynku kapitalistycznym. W EU będzie już za późno, przyjdą następni, rzucający słowa niczym kwiatki w powietrzu, chcący w wolnym rynku zdobyć, co się da możliwie tanim kosztem, ale będzie to kosztem Waszym.

Dla osłody – urywek wierszyka z mojej publikacji: ks. Konstantego Damrotha z końca XIX wieku, poety na Górnym Śląsku, człowieka przybyłego tu do „krainy przychodzących i odchodzących” z „Prowincji Posen” czyli wówczas Poznańskiego, nazwijmy.

Konstanty Damroth:

Po co śpiewam? Tak się pytasz;
Ale wprzód mi powiedz po co -
Choć ich żaden nie podziwia -
Tyle gwiazdek błyszczy nocą?

Powiedz, po co tyle kwiatów
Kwitnie, których nikt nie zrywa?
Po co tyle ptaszków, których
Nikt nie słucha, ciągle śpiewa?

Obojętne, czy je czytać
będzie jeden albo wielu,
Składam z nich dłoń skromną Bogu
Po to śpiewam przyjacielu!

Nowość i rada na przyszłość:

1.
Dzięki tradycyjnym receptom, przepisów warzenia tyskiego piwa „Gronie” (nazwa od Mikołowskiej Kępki – skąd czerpana jest dalej, od czasów książęcych, dobra woda – transportowana 5 km przez rury jeszcze – stare, drewniane) – umożliwiło zdobycie w lutym 2003 złotego medalu, jako piwo tego roku na Targach w Londynie! Brawo!

2.
Na przykładzie browaru tyskiego i nagrody medalowej w Londynie – najwięcej cieszy się nowy właściciel Pan K. z „Lechem” Poznań i Południową Afryką.

W Tychach – to chyba też, bo postawią z browaru nowe „sztandy” – dla sprzedaży tego piwa z nowym medalem, dla polepszenia zysków na naszej domowienie czy hajmacie – dla innych.

A może trzeba nowego „Kapicy - z żal mi ludu”, czy jego przyjaciela Franza Niestroja, dla konkurencji z „nowym ‘zeltrem’ do głowy”, czy nowymi bankami dla potrzeb miasta rodzinnego!

3.
Jeżeli ktoś z władzy miasta najpierw sam wybuduje, uruchomi produkcję danej firmy, czy instytucji, a potem ją sam „sprzeda” – dla innych, obcych nam właścicieli – jest dobrym ruchem, jeżeli upadając – doprowadzoną tą sprzedażą – dla utrzymania stanowisk pracy, i otrzymywania dla miasta podatków nowych właścicieli.

Ale, jeżeli firma ma tradycję 350 lat, ojcowie hajmatu i domowiny stworzyli tradycyjną technologię, należącą do tego terenu z ich potu i tu „płynącej źródlanej, rodzimej wody”, dla tego hajmatu, dla tej domowiny, - to przedstawiciele tu „małych ojczyzn” nie mają prawa odbierać nam z ręki trud ojców i naszych bogactw naturalnych – (wody, wągla, i myśli ludzkiej) sprzedając bez uczucia patriotyzmu lokalnego, co należy do ludu tej ziemi. Dbać o bogactwo, kapitału materialnego jak i o kapitał społeczny z naszych regionów, ziemi górnośląskiej! Dbać o technologów, naukowców czy artystów.

4.
Czy nie zauważyliście w ostatnich 80 latach – kto przyszedł i zdobył stanowisko, po jego degradacji albo zmiany stanowisk – odchodzą z naszej krainy – pozostawiając coraz większą ruinę! Nie nauczyła Was historia, bo z niej trzeba się uczyć. W. Bartoszewski mówił o lekcach wyciąganych z historii ostatnich wojen – wyciągajcie wnioski i bierzcie lekcje z waszych regionalnych wpadek historyczno-zwyczajowo-socjalnych. Analizujcie, wyciągajcie wnioski, realizujcie z rozsądkiem dla Was, dla otoczenia, dla przybyszy, dla przyszłości również.

5.
Dlatego Górnoślązacy polscy z ich domowin, czy Górnoślązacy o opcji niemieckiej z ich hajmatów, dla unikania wpadek bezuczuciowych przedstawicieli „stworzonych im małych ojczyzn” – czyli dla przybyszy na te tereny – by nie robili takich wpadek – łączyć sie w stowarzyszenia e.V. mających na celu ochronę, pielęgnację, rozwijać i doprowadzać do kontynuacji tradycji z tego to tu terenu, z całego Górnego Śląska. W przymierzu obecnych tej ziemi, dla tej ziemi!

Wybrał z historii hajmatowskiego czy domowiny browaru i skomentował:
Peter Karl Sczepanek


 

 


« zurück «

[ HOME ] [ INDEX ] [ FORMAT-A4 ] [ ARCHIV-2002 ] [ SUCHEN ]