KONTAKT: post@SilesiaSuperior.com

 GÓRNY ŚLĄSK - OBERSCHLESIEN

 

Nr. 7 / 05.2003

Silesia Superior 7 / 05.2003

Peter Karl Sczepanek

Śląskie problemy wczoraj, dziś i jutro

Kiedyś tam, gdzieś tam, i teraz, i chyba może jutro...

Pradziadek Józef S. miał szpicname „Ciacha”, bo „ciachał” czyli ucinał „talarki” szynki w swym sklepie kolonialnym, na początku XX wieku. Miał dwóch synów: Karola i Józefa. Ten drugi też miał dwóch synów, Jana i Józefa – czyli wnukowie Ciachy. Ci to dwaj ostatni „chytruski” sprzedając w 1983 „Ciachowe” poletko nad Potokiem Tyskim, tyskiemu Browarowi, zasugerowali prawnikowi roztrzygającemu, kto ma otrzymać spadek po pradziadku.To oni, wnukowie Jan i Józef podali się, że są jedynymi spadkobiercami Ciachy, mimo, że ze strony Karola (mojego dziadka) było też wielu wnuków i prawnuków, do tego małego spadku, wartości nie więcej niż „maluch-Fiacik 126p”. W tamtych czasach socjalistycznych załatwiało się na „gębę”, przez co właściwemu Karolowi, czyli ich dzieciom i wnukom nie dostało się nic. Nie chodziło tu o pieniądze ze sprzedaży „poletka Ciachy” Tyskiemu Browarowi jak o prestiż, - kto należy do wielkiej rodziny, domowiny „Ciachy”?

Czy ma to coś wspólnego ze Śląskiem? Poniekąd tak, bo sposoby interpretacji istnienia i prznależności Śląska zależały zawsze, kto i kiedy to mówił, za jakich czasów to było i jakie interesy reprezentował.

Pan profesor Idzi Panic, dyrektor Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego, też zgodnie z prawdą powiedział, że w XII i XIII wieku Golęszanie wymieszali się z Opolanami, w wyniku czego powstało Księstwo Raciborsko-Opolskie pod przewodnictwem Mieszka Śląskiego, tak zwanego Plątonogiego. Notabene jego wuj Kazimierz Sprawiedliwy był tak dobroduszny, że podarował mu, dodając do tak biednego, podmokłego, liczącego wówczas zaledwie 20 tysięcy mieszkańców regionu jeszcze ziemię Bytomską z Siewierzem i ziemię Oświęcimsko-Zatorską.

Po ponad dwustu latach ostatnie te 3 miasta wróciły do macierzy - do Małopolski. To właśnie pan profesor zakłada, że dwóch braci, ten Mieszko i Bolesław Legnicko-Wrocłwski od 1163 roku dali początek Śląskowi. „Górnemu” i to jest prawdą. Ojcem ich był Piast, Władysław II. tzw. Wygnaniec, którego to wygnali bracia Bolesław Kędzierzawy, Mieszko Stary, Henryk Sandomierski i Kazimierz II., czyli ten to też dobroduszny wuj Kazimierz II. tzw Sprawiedliwy. Schronienie otrzymał Władysław w Brandenburgii, gdzie przebywając prawie 20 lat, tam się ożenił i wychował tych to dwóch synów śląskich Mieszka i Bolesława na dworze rodu Barbarossy.

Wracając znów do mojego wuja Jana, chciał i on dać rekompensatę, jak to zrobił Kazimierz II w historii śląskiej. Na osłodę napisał do mnie w liście, że pieniądze ze spadku „Ciachy” przeznaczy wyłącznie na renowacje grobów naszych przodków, tzn. „Ciachy” z prababcią.

I to mnie uspokoiło. Nie doczekałem się jednak tych obietnic. Na grobie „Ciachy” przy ul. Nowokościelnej w Tychach stoi dziennie świeży bukiet kwiatów, ale z kamieniem grobowym nie „Ciachy” ale już tylko z obcym nazwiskiem, z Kresów Wschodnich. Nazwisko „Ciachy” i jego małżonki znikło wraz z nagrobkową płytą. Było to efektem „mieszania”, łączenia się prawnuka, spadkobiercy Ciachy z dziewczyną ze Wschodu, której zmarły ojciec i pochowany został (oczywiście za zgodą tylko jej przyszłego męża) w grobach też moich przodków. W Niemczech obcą familię w swoich grobowcach? Do tego by nigdy nie doszło. Kochany wuj Jan, nie dożył złożonych mi obietnic – jako, że spadek przeznaczy na groby naszych przodków. Zmarł on w latach 80-tych, a młody prawnuk Ciachy, doprowadził do zmiany tradycji, nie dziwmy się, wychowany już w nowych układach powojennych. Jego osobowość wraz z tradycją została zniszczona przez system socjalistyczny.

Jeden ze słynnach Ślązaków z Wrocławia jest dziś kardynałem w Koeln, czyli Kolonii. On to zwraca nam uwagę:

„Kto o swoim pochodzeniu zapomina, przegrywa również swoją przyszłość”,

i tego nie doświadczył prawnuk Ciachy. Jego styl życia w nowych układach, stał się typowym życiem konsumpcyjnym, w jego prywatnym życiu zapomniał już, że był Ślązakiem.

Co to nie robią manipulacje ze Ślązakami!

W analogi z „Ciachą” można powiedzieć, że za wyrządzoną krzywdę w poprzedniej generacji, dobroduszny wuj Kazimierz II. Sprawiedliwy daruje biednemu Mieszkowi Plątonogiemu część Małopolski, by potem ją znów odebrał inny „wuj” – król z rodu Piastów po linii Kazimierzu II.

W tym i wcześniejszym czasie, w 1150 roku, niejaki cesarz Rzymskiego Przymierza, Friedrich z Brandenburgi, sąsiad Polski, odbudowuje ze zgliszcz za Renem Alzacją. Prowadził też walki z Polską, jako ostatnią, aż do ...niechlubnych: I.i II. Wojny Światowej, ze strony niemieckiej! (traktując w XVIII wieku rozbiory Polski, jako czystą sprawę polityczną w Europie!). I ten to „wuj” z Brandenburgi dał możliwość schronienia naszemu Piastowi śląskiemu, Władyslawowi temu „wygnanemu”. Ten to wuj z Brandenburgi zwany Czerwonobrody, czyli Barbarossa, postrach w całej Europie XII wieku pozwolił też, za uprzejmą zgodą Polski przynajmniej synom, po śmierci Wygnańca na obczyźnie, wychowanych po europejsku, - Bolesławowi i Mieszkowi wrócić na ziemię swego ojca. Prawdziwy ich wuj, Kazimierz chcąc się przychlebić i pokazać skruchę, daruje Mieszkowi z przyległych ziem biskupa krakowskiego: ten Bytom Siewierz, Oświęcim i Zator – jako „rekompensatę”. Ale już tylko po Grunwaldzie z Zakonem Krzyżackim, gdy Polska poczuła się silna, „inni wujkowie” odebrali sobie te trzy ostatnie miasta. Pozostały tylko tereny po lewej stronie Wisły z Pszczyną, ksztelanią wówczas, na czele.

Prawda o mieszaniu się ludności na Śląsku widoczna była już o wiele wcześniej. Już wędrujący w Europie Celtowie grubo przed Chrystusem (przychodzą od strony Czeskiej) osiedlili się na tych terenach (mieszając się, albo wymordowali mieszkańców, kto to wie?).

Pod naciskiem Gotów, Wandali, też germańskich plemion, też o indogermańskiej mowie, przegonili Celtów dalej (mieszając się również, lub inaczej, jak kto woli). Nowy odłam Wandali, Silingowie osiedlili się później pod Ślężą, (Zoptenberg), znanej już z kultury celtyckiej i łużyckiej, mieszając się znów z poprzednimi. Po paru set latach znad rzek Dniepru i Prypeci (obecnie głąb Rosji) mongolsko-tatarski wódz Attyla plemienia Hunów przegonił na Zachód nowe plemie, o którym wiele się nie wiedziało – Słowian.

W V do VII wieku Słowianie przegonili tych tu mieszkańców w Silesii, terenów zwanych tu od tysiąca już lat przez Rzymian jako Silesia, (również wymieszali się, lub inaczej pozbyli się poprzedników). Dopiero w VIII wieku Wielkie Księstwo Morawskie, jako zorganizowane już państwo, opanowało Śląsk też mieszając się z tymi, którzy tu pozostali.

A więc do tego czasu mieszkały tu już ludy: Celtów, Gotów, Wandali, Słowianie i już jako zorganizowane państwa Morawianie, później Czesi, dalej od 990 roku Mieszko I. Co wiemy z historii „wzmocnił” on (co oznacza, zdobył mieczem) swe pozycje na Śląsku, a Chrobry później na Rusi Czerwonej. Czytelnik jednej ze śląskich gazet roku 2000, czytając wywiad redaktora K.K z profesorem Idzim Panicem, może istotnie przyjąć tezy wysunięte w tym artykule.

Tak samo w grze słów przed tyskim prawnikiem z lat 80-tych, dobytkiem „Ciachy” podzieliła sie jedna generacja póżniej, pomijając dzieci i wnuków Karola. Bo wystarczyło za tamtych czasów od 1945 opowiedzieć bajkę o dwóch braciach, sugerując sędziemu , że to oni są „ci prawowici”, bo też dwóch. Za czasów socjalistycznych można też było wysuwać różne bajki historyczne, byle by też pasowały do panującej ideologii. I tak też częściowo robili kapitaliści w czasie „zimnej wojny”. Na życzenie można było sobie zmieniać historię, u jednych czy drugich, gdy dotyczyło to Śląska.

Dobry „wuj” historyczny – „Stary Fritz” odebrał sobie Śląsk poprzednim „wujom habsburskim” gdy Ślązacy walczyli po jednej i drugiej stronie, zależnie kto był aktualnie nowym właścicielem tej ziemi.

To wuj „Fritz” nauczył nas sadzić i jeść ziemniaki, ale i wiele kultury i porządku. Przysłał wielu z Europy, tworząc przemył i dając tym samym nowe stanowiska pracy, nie tylko Ślązakom. Tak sprowadzali się z Zachodu i Wschodu mieszając się zawsze z resztą. I mięsem armatnim bylśmy u tego wuja i nnych często.

Mięsem armatnim byli i Polacy w tym czasie. Szukając wolności walczyli przy Napoleonie, który to wykorzystał ich do brudnej roboty przy tłumieniu buntów w Hiszpani. Biednych i ciemiężonych „wysiekli” pod Samossierą, tych co to byli w takie samej sytuacji jak Polacy, tylko, że Hiszpanów ciemiężcą był nie carat rosyjski a sam cesarz Napoleon. Duży żal z tym związany mają Hiszpanie, może wspólne cele we wspólnej Europe wymażą tę brudną przeszłość.

Dalej pod zaborem, zbuntowani rzucili się w powstania przeciw ciemiężcy, caratu ruskiego a rozgromieni po1830 szukali pomocy u dobrego „wuja pruskiego” też na Górnym Śląsku, gdzie otrzymali chleb, pracę i schronienie. Wymieszani z biegiem lat, stali się nowymi Ślązakami.

Później jako powstańcy śląscy, mając dosyć być żołnierzem dla „obcych wujów-przywódców” „wywalczyli” z Polską - Wschodni Górny Śląsk. Ale zaraz po 1923 stali się znowu żołnierzami przy boku „dobrego wuja marszalka Piłsuckiego”, wykorzystując Ślązaków do swioch potyczek na wschodznich jego zachciankach. Nie mając zainteresowania Śląskiem przysyła z Małopolski

„Michała Grażyńskiego, nowego wuja”, osobistego wroga Korfantego – „dobrego wuja walczących” Ślązaków. Ale i Grażyński był „dobrym” wujem dla Ślązaków bo i sprowadził elitę dyrektorów z jego stron myśląc, że uzupełni luki kadrowe, pozbywszy się uprzednio poprzednich. Masowo sprowadzeni „wujkowie z małopolskich stron” też wrośli w tę ziemię. Wiele przetasowań uczyniła II. Wojna Światowa na Śląsku, w krainie przychodzących i odchodzących, i to w jedną i drugą stronę. W efekcie zwycięstwa nad faszyzmem, powstaje nowa forma – socjalizm, w efekcie nowa „45-cio letnia wojna” zakończona ruchem solidarnościowym.

Gdy „nadbałtyccy wujowie” w wojnie 30-letniej XVII wieku wytępili prawie całą śląską szlachtę, „wojna 45-cio letnia” potrafiła wzniecić wielką nienawiść do wszystkiego co związane było z sąsiadami za Odrą. Oby tych „totalitarnych wujów” nigdy tu już nie było. Nowe sprowadzone społeczeństwo, sprowadzone ze Wschodu dało okazję do następnego się mieszania. Te kalejdoskopowe mieszanie się ludności na Śląsku rozwija się na przestrzeni wszyskich wieków do dziś. Przez to narastały tu i w wielonarodościowych mieszankach różnorodne kultury, języki, religie i problemy.

Paradoksem jest, że na Zachodzie, a konkretnie w Niemczech, w tej wielkiej demokracji i wolności toleruje się „multi-kulti” całego świata, ale i pieczołowicie pilnuje i pielęgnuje się rodzimą ich kulturę od wieków. Przez to przyjezdni m.in. Ślązacy również mają wielką przeszkodę w przebiciu się przez rodzimy „mur nowych wujków” w ich nowych „Heimatach”. W Polsce na Śląsku zjawisko to jest odwrotnie realizowane. Rodzima, zasiedziała garstka Ślązaków nie ma, jak w Niemczech ich rodzimi, tyle do powiedzenia. Ślązacy u siebie mają więc też małą siłę przebicia w „wielkiej konkurencji przybyłych wujów” i silnym popieraniu się tych „wujów-przybyszy ze Wschodu”. Jest to paradoks europejskich dziejów Ślązaków od wieków. Ślązacy jak w analogi z żydami, szukają miejsca na Ziemi by prztrwać, rozwijać się i żyć w tradycji przodków z ich kulturą, uzdolnieniami wyniesionymi w dziejach swojej historii.

Największe pozytywne wpływy mieli na nich przybysze z XIII wieku – wujowie-mnisi, Cystersi,

ukształtowali najbardziej pozytywnie Ślązaków. Od nich wywodzi się małomowność, wiara, rodzina, gospodarność, praca i dom. To najważniejsze, co wszczepiono w nas, w naszych domowinach lub Heimatach, jak kto woli to nazywać. Na nieszczęście żyli Ślązacy nie tylko geograficznie między dwoma światami w dziejach Europy! Jeden sąsiad bliżej Rzymu, skąd szybciej oczywiście docierało do nas prawie wszystko. Po drugiej stronie nasi sąsiedzi, zawsze raczkowali w porównaniu do Śląska. Do Śląska, gdzie na styku z krajami Rzymu – czyli Czechy i obecne Niemcy – zawsze byli Ślązacy o krok dalej od Wschodu. Dziś musi odbija się to na ludziach tej ziemi i za to muszą pokutować. Za jakie grzechy cierpi Śląsk, za to, że żyje zawsze między dwoma światami, a pierwsi śląscy Piastowie, nie tylko wychowali się po wypędzeni ich na Zachodzie, ale wzieli i co było dobrego od XIII wiecznych wujów z drugiego świata, świata do którego dziś dążymy – do EU, nowej Europy.

Przydałby się dziś nowy Józef von Eichendorff, Gustav Freytag, czy nowy Angelus Silesius dający nam receptę jak ta nasza osobowość powinna wyglądać, w nowych europejskich układach.

A, że w ostatniej wielkiej odrzańskiej powodzi „pozwolono” na zalanie i zniszczenie cennych zbiorów historycznych we Wrocławiu, to zrobiono to po to, swą niezaradnością, by dziś można sobie pogdybać jak się teraz każdemu podoba w temacie pochodzenia Śląska. Polska szukająca stale pieniędzy mogła te zbiory sprzedać przykładowo hobbystom amerykańskim, szukającym historyjek europejskich, otrzymując za to wiele milionów dolarów. Tak ubożeje ludność tego kraju materialnie i moralnie, bo władze i mieszkańcy – nowi wujkowie - tego miasta, z winy tumiwisizmu w sprawach Śląska, nie zatroszczyli się ratować dokumentów natury historycznej Europy.

Właściwie prawdą też jest, że piśmiennictwo europejskie rozwinęło się wcześniej bliżej Rzymu. Dlatego w zjednoczonej Europie, na prawdę spoglądać się też będzie z wielu różnych źródeł w różnych językach. Luka informacyjna z czasów „nieczitatyj i niepisatyj” (bo taki był język Słowian przybyłych z nad Donu), czyli do X wieku, - ukaże się może w innym świetle.We wspólnej Europie, chcąc dać prawdę historyczną mieszkańcom Ziemi z XXI i wcześniejszych wieków, muszą zasiąść za okrągłym stołem uczeni całej Europy, by określić korzenie tego najbardziej skomplikowanego skrawka Świata w Europie!. Mieszkaniec tej ziemi, który tu nie wrósł będzie neutralny, lub też wrogo nastawiony, na wszystko co się będzie przedsięwzięło. Inni z kolei będą ciekawi na jakiej to ziemi żyją, chcąc wiedzieć jak będą żyć ich dzieci. Nie ma się tu na myśli jakichś przetasowań, prestiżowo chcemy wiedzieć co było, co będzie.Tylko w ten sposób wrośniemy do Europy, bez manipulacji, naleciałości skrajnie nacjonalistycznych, kurczowo trzymania się historyjek z różnych minionych wpływowych okresów.

Typowego Ślązaka z przełomu XIX i XX wieku już nie doświadczysz, jedynie jako mniejszość, prawie jak w rezerwacie. Większością dzisiejszej Domowiny Śląskiej to ten, który kiedyś przybył jako „za chlebem” do Prus, gdzie dialekt śląski przypominał język słowiański, to ten, który w przegranych walkach wyzwoleńczych znalazł nowe schronienie, miejsce w pruskim Zachodzie, to ten, który przybył przymusowo wyrwany z korzeni Kresów Wschodnich, to ten, który i dziś przybywa, na wskroś konsumpcyjnie, za lepszym dobrobytem.

Tak i ja prestiżowo walczyłem nie o spadek „Ciachy” jak o zasadę – kto należy do tej domowiny „Ciachy”. Dlatego cieszę się z przyszłej Europy, z Polską w członkostwie od 2004 roku.

Dzisiejsze Niemcy są wdzięczni przesiedleńcom ze Śląska, bo też i rozkwit niemiecki w Europie zawdzięczają przedsiębiorczym przybyszom, którzy z wielkiej potrzeby w latach 1945 – 58 wielce przyczynili się do doprawadzeniu do stanu dzisiejszego dobrobytu.

Nie na darmo i nowy wuj - „Onkel” Joschka Fischer, minister spraw zagranicznych Niemiec jak dobry wuj z Ameryki nawołuje w roku 2000 Polskę do Europy, bo i sam się przekonał wreście do Ślązaków. Poznał ich pilność, pracowitość, gotowych fachowców, potomków dawnych Ślązaków wychowanych przez Cystersów. No i co tu powiedzieć, tylko przytaknąć, widząc, że Polska dalej nie chce balastu śląskiego z ich mieszkańcami. Historia śląska stale się powtarza. Polska historia powtarza się również!

Nawet mój wuj, tzw. Gross-Onkel „Tyski-Graf Waldemann” przezwany, chcąc wprowadzić jako prekursor, modę wiedeńską w latach międzywojennych, we wsi Tychy, widział swoją działalność niczym walkę z wiatrakami dla Śląska.

Po drodze historii rodu „Ciachy” i teraz, już w XXI wieku znów znikło nazwisko wnuczki „Ciachy”, a mojej chrzesnej Edeldraudli F. z jej płyty grobowej, pochowanej na tym samym cmentarzu obok ojcy i jej dziadka „Ciachy”. Na płycie grobowej wyryta była data zgonu 31.5.1945. Z tego roku dopisek zapisany pod namową, a raczej szantażem, nowych władz z tego 45 roku w protokole tyskiego, z Ukrainy pochodzącego lekarza - widnialo słowo „samobójstwo”. Tak tuszowano od 1945 w czasie pokoju porachunki na niektórych mieszkańcach tej ziemi – tak w tym teraz XXI wieku tuszuje się, likwidując w familijnych grobowcach nazwiska i daty niewygodne za sprawą zawsze nam nieżyczliwych.

Ile to błędów popełniały zawsze władze, dla ich się utrzymania, a nas upokorzania, czy likwidowania.

A tak ostrzegał nas Joseph von Eichendorff w jego wierszyku:

Da draußen, stets betrogen,
Saust die geschäft´ge Welt:
Schlagt noch einmal die Bogen
Um mich, du grünes Zelt.

J. von Eichendorff

Na zewnątrz zawsze oszukany
obraca się kupiecki świat.
Rozwiń bezpieczny raz jeszcze łuk piękny
Wokół mnie, namiocie lesisty.

tłum:P.K.Sczepanek

A św. Nepomucyn niech nas ma w opiece, symbol obrońcy uciskanego ludu przed nieprawidłowościami rządzących i nas okryje swym płaszczem przed nowymi nas czekającymi ciosami.

A może moje wywody w książce „Górny Śląsk w barwach czasu” ulegną też może dewaluacji, pozostaną za to piękne akwarele Alfonsa Wieczorka, „wuja niczym Janka Muzykanta” w malarstwie, i dostosowana poezja, jako dzieła kultury z tej ziemi, ziemi przyjmującej różne nazwy w całym tysiącleciu, -SSSS- jak Silesia, Slezsko, Śląsk, Schlesien. Zawsze ze swoimi gorliwymi i wiernymi mieszkańcami, nie tylko Górnoślązakami, bo i też przybyszami pozytywnie nastawionych do Śląska, do Silesii i tych co mówią Slezsko lub Schlesien na tę krainę.

Kiedyś tam, gdzieś tam, i teraz, i chyba może jutro...tracimy co swoje w sercu, swą identyfikację.

Z poważaniem
Peter Karl Sczepanek
członek Europa Nostra i Pan-Europa „Silesia”