Wykład przygotowany na spotkanie niemieckiej mniejszości w Kamieniu Śl. w dniach 17-19.01.2003
Przed paroma tygodniami byłem po raz wtóry w Namibii, kraju leżącym na południu Afryki. Namibia
w latach 1883-1919 [przez 36 lat] była kolonią niemiecką. Kraj ten jest dwa i pół razy większy od Polski a mieszka
w nim 30.000 Niemców. Wydawałoby się, że tak mała grupa jest bezimienna i nie posiada żadnego znaczenia. I tu można
by się bardzo mocno pomylić. Niemcy zamieszkujący ten kraj są znani i szanowani.
Nie chodzi jedynie o szacunek, choć w życiu codziennym jest on bardzo ważny. Równie ważna jest
pozycja, prawa i przywileje jakie wypracowali sobie Niemcy w Namibii.
Tych 30.000 osób posiada kilkugodzinny program radiowy, niemieckie szkoły, niemieckie gimnazjum i
co bardzo ważne - niemiecką codzienną gazetę, Allgemeine Zeitung, o nakładzie ca 4.000 egzemplarzy a do tego
jeszcze wydawnictwo, które wydaje książki własnych autorów i podręczniki szkolne. Na każdym kroku widać
niemieckie sklepy, piekarnie, hotele. W wielu miejscowościach można spotkać niemieckie ulice - np.
Kaiser-Wilhem-Strasse, Poststrasse, czy też Bahnhofstrasse.
Pomyślmy. Taka mała grupa Niemców, ale na tyle silna, że można ich spotkać dosłownie w każdym
zakątku Namibii.
A jak jest u nas na Górnym Śląsku, Pomorzu. Mazurach! Czy też nas tak widać? Wydaje mi się, że
nie. Żeby to udokumentować pozwolę sobie podać przykład. Latem ubiegłego roku byłem w Gliwicach i wraz z moim
znajomym zadaliśmy stu osobom przechodzącym główną ulicą miasta - ulicą Zwycięstwa, dwa pytania:
- czy słyszał pan/pani o gazecie „Schlesisches Wochenblatt” a jeżeli tak to gdzie jest
ona wydawana?
Na sto osób tylko jedna wiedziała, że ukazuje się na Śląsku a dwie osoby były zdania, iż na
pewno w Niemczech a wydawana jest przez ziomków (Landsmnschaft)
Na drugie pytanie:
- czy słyszał pan/pani o gazecie „Jaskółka Śląska”, 3 osoby odpowiedziały, że
jest to gazeta Ruchu Autonomii Śląskiej.
I tu można postawić pytanie, dlaczego - wg szacunków 500 tysięczna grupa Niemców na Górnym Śląsku
- będąca w stanie wydać gazetę nie potrafi wokół niej zrobić reklamy, aby była znana co najmniej 30 osobom na
100. Nie chodzi tu o to, aby tą reklamą ukształtować pozytywne, czy negatywne zdanie na temat tej gazety a jedynie
poinformować możliwie największą liczbę potencjalnych czytelników o jej istnieniu i zachęcić do kupna.
Wszyscy na sali wiemy, iż nasi polscy sąsiedzi patrzą bardzo dokładnie na nas i na to co robimy,
o czym rozmawiamy, jak widzimy naszą przyszłość. Żyjemy w kraju, w którym 700 lat temu osiedlili się nasi
przodkowie. Pobudowali tu swoje domostwa, wrośli korzeniami w tę ziemię. Przybysze z nad Renu założyli przykładowo
Reńską Wieś (Reinschdorf), gdzie do dziś mieszkają ich potomkowie.
Powinniśmy w naszych mediach mówić o naszej przeszłości i przyszłości, by mieszkańcy i nasi sąsiedzi
wiedzieli jak sobie wyobrażamy dalsze życie tutaj i aby polska prasa nie musiała snuć często absurdalnych domysłów
dotyczących naszego miejsca w społeczeństwie.
O Niemcach mówi się jedynie w czasie wyborów i kiedy dostarczymy jakąś nową potrzebną aparaturę
do szpitala. W innych sytuacjach znikamy z powierzchni życia społecznego, ponieważ nie potrafimy się odpowiednio
zaprezentować. W dzisiejszych czasach trzeba się umieć pokazać i należy zrobić wszystko, by nie mówiono o nas źle,
jak to niejednokrotnie czynią media naszych sąsiadów. Często są to zwykłe insynuacje, posądzanie o chęć
germanizacji Śląska. Czy jesteśmy w stanie coś przeciw temu zrobić? Prawie nic, gdyż nasze media są za słabe.
Powiedzmy szczerze, nie są przez konkurencję i społeczeństwo traktowane poważnie.
A na samym Śląsku Opolskim żyje około 35% miejscowych, którzy często nie wiedzą, do jakiej
grupy powinni być zaliczeni. 350 tysięcy to nie jest mała grupa. Oficjalnie o zamieszkujących tu Niemcach mówi się
jak o mniejszości. Biorąc pod uwagę literę prawa są mniejszością. Ale popatrzmy do encyklopedii gdzie przeczytamy
„Mniejszość - mała część większej całości”. Niemcy na Górnym Śląsku nie są małą częścią, są
tu równoprawnymi obywatelami i PARTNERAMI. Byli tu przez setki lat u siebie i powinni pokazać, iż nadal są u siebie,
w swoim Heimatcie.
Niemcy w innej części Polski są w dużo trudniejszej sytuacji, oni są tam przeważnie mniejszością
w pełnym tego słowa znaczeniu. Wiemy, dlaczego do tego doszło. Po wojnie część wymarła, część została
zamordowana a resztę wypędzono i dlatego też pozostało ich często kilku czy kilkudziesięciu w miejscowościach ich
ojców.
Powinniśmy przekonać mieszkańców Górnego Śląska, że jesteśmy pełnoprawnymi mieszkańcami
naszego regionu i musimy współuczestniczyć w podejmowaniu wszelkich decyzji dotyczących dnia dzisiejszego i przyszłości
naszej i tego skrawka ziemi. Czasy totalitaryzmu po obydwu stronach mamy dzięki Bogu za sobą i należy zrobić
wszystko, by zmienić celowo utrwalany przez dziesiątki lat wizerunek złego Niemca, odciskający się piętnem na
wzajemnych stosunkach społecznych. Czy jesteśmy w stanie to zrobić? Wydaje mi się, że chwilowo jeszcze nie! 44 lata
zastraszania naszych ludzi doprowadziło do tego, że z byle powodu wkładają - jak to robi struś - głowę w piasek.
Ale to nie jest wina zwykłych mieszkańców. Oni posiadają zbyt mało wiadomości, ponieważ my im
ich nie dajemy, nie wskazujemy, nie wyjaśniamy. Nasze media mówią lub piszą jedynie o tym, co się tydzień lub
miesiąc temu działo. To jest za mało. Musimy zapewnić naszym rodakom poprzez rzetelną informację, możliwość
trzeźwej oceny przeszłości, teraźniejszości i szerszego spojrzenia w przyszłość.
Około 200 tysięcy osób otrzymało niemieckie paszporty i cieszą się, że mogą jechać do pracy
w Niemczech. Czy to wystarczy? I tu należy wyraznie powiedzieć - NIE. Wiele osób nie jest wewnętrznie przekonanych,
czy należą do narodu niemieckiego. To widzieliśmy w czasie ostatniego spisu powszechnego, kiedy osoby spisujące
bardzo łatwo przekonywały respondentów do zadeklarowania polskiej narodowości. To wszystko wskazuje, że zrobiliśmy
za mało.
Powinniśmy zadziałać i sporo rzeczy mieszkańcom wyjaśnić.
Od kilku lat posiadamy w Opolu Uniwersytet. Zapytajmy młodych ludzi, którzy tam studiują historię,
co im profesorowie opowiadają na temat Śląska. Ci sami wykładowcy uczą jak za dawnych komunistycznych czasów! Czy
nasze media spróbowały to napiętnować? NIE. Potrząsamy jedynie głową i pytamy, dlaczego okłamują studentów.
Powinniśmy mieszkańcom i studentom dać do ręki odpowiednie informacje, by w dyskusjach udowadniali kłamliwość
takiej historii.
Trudno jest mówić o sobie, ale proszę zrozumieć, że robię to tylko dlatego, by dać dwa przykłady.
Książki, które piszę, przykładowo Legendy, manipulacje, kłamstwa rozeszły się w 15.000 tysiącach
egzemplarzy, późniejsza Góra św. Anny i teraźniejsze Śląskie tragedie dotychczas w kilku tysiącach.
O takich nakładach marzy nasza prasa. Razem z innym Ślązakiem, p. Bruno Nieszporkiem, byłym mieszkańcem Rybnika,
wydajemy internetową gazetę Silesia Superior (www.SilesiaSuperior.com). Razem z Echo Slonska (www.EchoSlonska.com)
periodyki te czyta 12.000 osób, z tego sporo młodzieży.
Tymi przykładami chciałem tylko pokazać, że istnieje potrzeba przekazania społeczeństwu
informacji. Właśnie książki, broszury, gazety, periodyki potrafią podnieść morale i poszerzyć wiadomości
naszych ludzi. Musimy Ślązakom dać do ręki coś, co będą mogli wykorzystać w codziennych rozmowach i dyskusjach.
Do dziś - a minęło już 13 lat od upadku komuny - Niemcy na Górnym Śląsku nie wydali żadnych
broszur, książek i w ten sposób brak jest informacji, w ten sposób tutejsi mieszkańcy żyją nadal w niewiedzy. A
to się mści i mścić będzie. Powinniśmy wystartować z odpowiednią akcją i wyjaśnić sporo rzeczy, a do tego
potrzebujemy silną gazetę, która również NTO, Dziennikowi Zachodniemu czy Gazecie Opolskiej może
dać odpowiednia odprawę. Potrzebujemy prasę, z którą się nasi mieszkańcy będą identyfikować. Zdaję sobie
sprawę z tego, iż tego nie zrobimy z dnia na dzień, ale lepiej zacząć dziś jak jutro.
Chwilowo mamy w Polsce agresywną reklamę wszystkich gazet i czasopism. NTO i Dziennik
Zachodni wydrukowały samochodowy atlas Polski i w swoich wydaniach dostarczyły go czytelnikom. Sporo prasy dodaje
płyty kompaktowe, niektórzy nawet całe książki. A co robimy my, by zwiększyć stan posiadania czytelników? Według
mego rozeznania - NIC. A można byłoby dołożyć od czasu do czasu jakąś specjalnie przygotowaną broszurę lub
dodrukować kilka dodatkowych stron. We wrześniu mieliśmy tutaj, w tym samym Kamieniu, VII Seminarium na temat Śląska.
Była okazja by wydrukować przynajmniej część niektórych referatów, by przybliżyć szerszej grupie czytelników
naszego regionu o czym mówiono. Takie seminarium nie jest tylko po to, by kilka osób powiedziało, co wie. O tym należy
również szeroko pisać.
Wydawca Unser Oberschlesien, p. Theisen powiedział mi, że gdy wydrukował mój list otwarty
do prof. Lesiuka, czytelnicy wykupili wszystkie egzemplarze. Czytelnicy chcą prawdy. Możemy zwiększyć ilość
wydanych gazet, kiedy będziemy drukować interesujące artykuły i pisać prawdę.
Nie zapominajmy, że należy także prowadzić szeroką kampanię reklamową. Do tego należą
plakaty, informacje w radio, ulotki rozdawane na ulicy z wiadomością na temat gazety i ciekawych artykułów. A przede
wszystkim pisać o tym, co czytelników interesuje. Gazeta musi być dla czytelnika a nie sama dla siebie.
Wydaje mi się, że jeszcze ciągle nie potrafimy zrozumieć, jak ważną rolę i ile siły przebicia
posiada prasa, która potrafi przekazać informacje i w ten sposób poruszyć wiele serc i otworzyć wiele zamkniętych
drzwi.
I jeszcze mały drobiazg. Nasi członkowie i sympatycy spotykają się w lokalach DFK przy kawie i
ciastku. Dlaczego nie damy tym ludziom więcej? Wiem, zaraz ktoś powie, przecież nieraz występują także chóry. Ale
czy to wystarczy? Czy pomyślano, by w czasie takich spotkań był zaproszony ktoś, kto może opowiedzieć ciekawie o
nas samych i naszym Śląsku.
Na każdym liście wysłanym z DFK czytamy w nagłówku: „kulturelle Gesellschaft”,
sprowadźmy to w życie, niech to nie będą puste słowa na papierze.
Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach angażuje znane osoby i prowadzi różne spotkania w
miastach Górnego Śląska. Ale Gliwiczanie nie są w stanie dotrzeć do każdej wioski, tu DFK powinno pomóc. Można
odpowiednie informacje, mity i mistyfikacje, które przez lata są ciągle powielane, w ten sposób usunąć z
powierzchni życia.
Dla mnie bardzo dziwne i niezrozumiałe jest to, że dotychczas nie byliśmy w stanie wydać
odpowiednich podręczników szkolnych. Przecież to powinno być priorytetem nr 1. Polskie przysłowie mówi:
”Czego się Jaś nie nauczył, Jan nie będzie umiał”. Jeżeli nie zajmiemy się dziećmi i to już w
przedszkolach, to nie bądźmy zdziwieni, że za kilka lat w związku z biologicznym zegarem, będzie coraz mniej Niemców
w Polsce.
Wyobrażam sobie, że niektórzy tu obecni powiedzą: „chwilowo nie możemy nic zrobić, bo
nasi sąsiedzi są za silni i nie pozwolą nam na to, co chcemy”.
Po pierwsze, czy próbowaliśmy? W czasie VII Seminarium wiceminister kultury z Warszawy stwierdziła,
że bardzo łatwo jest uruchomić niemiecką szkołę. Myśmy tego ciągle jeszcze nie zrobili. Rozumiem, że trzeba mieć
często dużo cierpliwości by coś załatwić w urzędach. Wiem o tym, bo sam musiałem dwa lata walczyć abyśmy w
mojej wiosce Żyrowie mieli ulicę von Gaschin. Teraz ją mamy. I proszę zrozumieć, upartość doprowadzi do
tego, że takich ulic moglibyśmy mieć więcej. A nasi sąsiedzi powinni zrozumieć, że tak szybko się nie poddajemy.
Musimy być cierpliwi, nie zrażać się drobnymi niepowodzeniami a wówczas nasze starania przyniosą
zamierzone efekty.
Niemiecka grupa potrzebuje silne media. 10 minut programu telewizyjnego co drugi tydzień niczego nie
rozwiąże. Są odpowiednie przepisy, paragrafy, należy tylko przedstawić właściwe argumenty. Tu też dam przykład.
Przybyły z Hildesheim do Zabrza ksiądz Wersch, potrafił dogadać się z Radiem Katowice i co tydzień można go słyszeć
w audycji w języku niemieckim, którą nagrywa chwilowo w Bayern i przekazuje do Katowic.
Potrzebujemy silną gazetę o co najmniej 30 tysięcznym nakładzie, która będzie przez polityków
i konkurencję traktowana poważnie, a w dodatku będzie propagować i doskonalić język niemiecki. Brakuje nam
wydawnictwa, które mogłoby drukować potrzebne książki i broszury. Należy powołać do życia biuro prasowe
mniejszości niemieckiej, które tworzyłoby pozytywny klimat wokół mniejszości niemieckiej w polskich jak i
zachodnioeuropejskich mediach.
Nie zapominajmy, że społeczeństwo, które nie zna przeszłości i własnego języka skazane
jest na zapomnienie.