KONTAKT: post@SilesiaSuperior.com

 GÓRNY ŚLĄSK - OBERSCHLESIEN

 

Nr. 6 / 03.2003

Silesia Superior 6 / 03.2003

Bruno Kosak

Konrad Wallenrod w Opolu

Tekst „Ci niegrzeczni sowieci” pióra Mirosława Olszewskiego, a opublikowany przez NTO w dniu 1 lutego 2003, nastraja do postawienia pytania, jak daleko od siebie są Polacy i Niemcy na Opolszczyźnie. Zastanawiam się, na ile nasi polscy sąsiedzi dorośli już do Europejskiej Wspólnoty, a na ile tkwią jeszcze w stereotypach antyniemieckich fobii rodem z XIX wieku. Zapewnienia o polsko – niemieckim pojednaniu znamy przecież od bardzo dawna.

W latach pięćdziesiątych z opolskich gazet dowiadywaliśmy się po raz pierwszy o wielkim zwrocie w stosunkach między naszymi narodami i o przyjaźni Ulbrichta z Gomółką. Miała ona być trwała jak skała i trwać wiecznie. Nie przeszkadzało to komunistycznym władcom w tym samym czasie w kazamatach opolskiego UB bicia śląskich kobiet do krwi, za mówienie po niemiecku. Kiedy w latach siedemdziesiątych płynęły z Republiki Federalnej Niemiec do Polski miliardowe kredyty, do dziś zresztą nie spłacone, opolskie gazety zachłystywały się nad bezgraniczną miłością polsko-niemiecką. W tym samym czasie zgłoszenie chęci wyjazdu do Niemiec oznaczało natychmiastowe wyrzucenie z pracy, a tego rodzaju praktyki trwaly latami. Potrzebę mieszkania w sąsiedztwie dzieci mieszkających w Niemczech, okupić musiano wieloletnią nędzą i zepchnięciem na margines społeczny. Dziś, podobnie jak w przeszłości, szpalty opolskich gazet puchną od zapewnień o tolerancji i partnerstwie, opowieści o historycznych zobowiązaniach wobec społeczności niemieckiej. Piewcom głoszącym modelowosc stosunków polsko-niemieckich nie przeszkadza jednocześnie brutalna dyskryminacja życia kulturalnego mniejszości niemieckiej w regionie, czy jej eliminacja z publicznych mediów elektronicznych. Nasuwa się więc pytanie, czy to zbieg okoliczności, czy jakaś prawidłowość.

Silna tradycja Konrada Wallenroda, który pod maską przyjaciela z całą bezwzględnością walczy o nacjonalistyczne interesy swojego narodu jest niestety wielu naszym sąsiadom bardzo bliska. Kto się tej fałszywej dialektyce przyjaźni na Opolszczyźnie dał zwieść, błąd swój szybko zrozumiał po przeczytaniu wspomnianego felietonu Mirosława Olszewskiego. Nad głęboko niemoralną wymową tego tekstu nie ma się co rozwodzić. Zbyt dobrze mam przed oczami płaczących z przerażenia i strachu naszych ojców idących na front, przed którymi postawiono przyjemna alternatywę. Albo natychmiastowe rozstrzelanie za dezercje, albo „bohaterską” śmierć w okopach.

Ze charakter reżimu hitlerowskiego był zbrodniczy, dla nikogo o zdrowych zmysłach nie ulega wątpliwości. Niewyobrażalne jest usprawiedliwianie holocaustu, mordowania i plądrowania podbitych terenów, czynów, których dopuścili się psychopatyczni zbrodniarze w imieniu narodu niemieckiego. Nie wszyscy Niemcy mieli nawet w przybliżeniu wyobrażenie o rozmiarach tych zbrodni, a tym bardziej, nie wszyscy mieli odwagę oddać życie za sprzeciw wobec dyktatury Adolfa Hitlera. Chociaż i takich nie brakowało. Opolski starosta, graf Michael von Matuschka zamordowany został za udział w spisku na Adolfa Hitlera. Podzielił on los innych śląskich twórców ruchu antyfaszystowskiego w Niemczech, jak graf James von Moltke czy graf Peter York von Wartenburg. Hitlerowskie obozy koncentracyjne pełne były czołowych przedstawicieli górnośląskiego, niemieckiego życia politycznego. Ludzi, którzy konsekwentnie sprzeciwiali się brunatnej dyktaturze.

Opolska arystokracja czynnie uczestniczyła w ruchu antyfaszystowskim. Wystarczy tu wspomnieć rodzinny grafów von Sierstorpff z Żyrowej czy grafów von Sehertoss z Dobrej. Nie wszyscy opolscy Ślązacy milczeli, chociaż w tamtych czasach nawet drobny żart polityczny kończył się często w jednym z faszystowskim obozów koncentracyjnych, do których Niemców zamykano już od 1934 roku. Dlatego wrzucanie sprawców i ofiar do jednego worka, jest głęboko niemoralne.

Bolesny pozostaje jednak fakt, że w innych regionach Polski coraz więcej ludzi rozumie tragedie Niemców, którzy w latach trzydziestych, pomimo demokratycznych mechanizmów, uruchomili największą tragedie swojego narodu w całej jego tysiącletniej historii. Dają tym świadectwo swojej dojrzałości do uczestnictwa w dobrodziejstwach wspólnej Europy i przynależności do chrześcijańskiej tradycji naszego kręgu kulturowego. Pojednanie oznacza bowiem zrozumienie sytuacji drugiego człowieka, złożoności historycznej sytuacji w którą został wplatany i gotowość do przebaczenia. Radość z powodu eksterminacji Niemców pod Stalingradem jest dla Opolszczyzny charakterystyczna. Nasz region pozostaje skansenem nieprzejednanej, acz próbowanej skrzętnie ukrywać nienawiści do Niemców i wszystkiego co niemieckie. Olszewski unaocznił nam jeszcze raz, jak wiele lat świetlnych dzieli Opolszczyznę od współczesnej Europy.

Próby tłumaczenia, iż red. Olszewski pisząc o tych, „którzy pod nazwą Wehrmachtu atakowali Stalingrad” miał na myśli tylko walczących pod Stalingradem przekonanych nazistów, jest bajką, w która nawet dzieci w przedszkolu nie uwierzą. Jakby Rosjanie między tymi przekonanymi faszystami i zmuszonymi do udziału w wojnie niemieckimi Ślązakami robili jakąkolwiek różnice. Przeciwnie. Faszystowscy dygnitarze mieli znacznie więcej możliwości ratowania własnej skóry jak prości żołnierze traktowani przez reżim hitlerowski jako mięso armatnie.

Takich ludzi jak Pan Olszewski jest wielu, bardzo wielu. I to boli.

Cieszy natomiast gotowość do dyskusji na temat stosunków polsko – niemieckich przez NTO. W poprzednich latach, kiedy organizacja mniejszości niemieckiej składała oficjalne sprostowania obraźliwych lub zawierających nieprawdę tekstów, to protesty te nie były drukowane. Były one najzwyczajniej, w dowód polsko-niemieckiej przyjaźni, wrzucane przez redakcje NTO do kosza.

Bruno Kosak
Przewodniczący Frakcji Mniejszości Niemieckiej
w Sejmiku Wojewódzkim. Wiceprzewodniczący TSKN.