Co by było gdyby…?
Opowiadanie z alternatywnej historii Górnego Śląska.
Czasami historycy puszczają wodze fantazji (mówię teraz o przypadkach, kiedy
przyznają się do tego otwarcie, ponieważ znaczna ilość materiałów źródłowych, a także ich dostępność, nie
pozwala na formułowanie wniosków wyssanych z palca). Tak będzie i tym razem.
Ostatnio wpadła mi w ręce książka wydawnictwa Bellona z 1998 pt. „Co by było,
gdyby… Historie alternatywne”, gdzie dwaj dziennikarze, Janusz Osica i Andrzej Sowa prowadzą wywiad z
kilkoma uznanymi autorytetami polskiej historiografii, jak Henryk Samsonowicz, Janusz Tazbir, Jerzy Skowronek i Andrzej
Ajnenkiel, o tym, w jaki możliwy sposób potoczyłyby się losy Polski, gdyby kila kluczowych wydarzeń w tej historii
(chrzest, zjednoczenie Polski przez Łokietka, bitwa pod Grunwaldem, bitwa pod Wiedniem, Powstanie Kościuszkowskie,
Wojny Napoleońskie, Powstanie Listopadowe, Wojna Polsko – Rosyjska 1920, II Wojna Światowa – akurat te są
tam wymienione), miało zupełnie inny przebieg.
Nie będę polemizował z możliwościami przedstawionymi w przemyśleniach tych autorów,
ponieważ jak było (albo jak wydaje się polskim historykom że było), wszyscy doskonale wiemy, a jeśli ktoś
zapomniał to może sięgnąć po dowolny podręcznik do historii. Ja mam zamiar zastanowić się nad jednym
zagadnieniem – możliwością zaistnienia na światowej scenie politycznej tworu zwanego „Freistaat
Oberschlesien”.
Większość historyków jest zgodna do tego, że gdyby nie działalność Wojciecha
Korfantego, Polska nigdy nie rozszerzyłaby swych granic o jeden z najbardziej uprzemysłowionych rejonów Europy. W
jaki sposób Piłsudski opłacił się Korfantemu także powszechnie wiadomo. Ale co by było, gdyby ambicje tego
człowieka były znacznie większe i nie wystarczała mu godność premiera Rządu Polskiego (którą i tak sprawował
tylko kilka dni), a zachciałoby mu się zostać prezydentem Freistaatu? (z propozycją taką zwrócili się do
Korfantego „powstańcy”, a także niektórzy przedstawiciele społeczności międzynarodowej).
Wiadomo, że dla największej ówczesnej siły politycznej na Górnym Śląsku –
dla Bund der Oberschlesier – Korfanty nie był osobą odpowiednią na to stanowisko, chyba że dopiero w czasie
III Powstania, kiedy jako Dyktator sprawował faktyczną władzę wojskową. BdO na tym stanowisku widziało by raczej
kogoś z osób już związanych z polityką (Centrum) lub rodów książęcych. Kto by to mógł być raczej dziś
trudno stwierdzić.
Idea Freistaatu była popierana przez przemysłowców górnośląskich, i choć w tym
przypadku chodziło o zmniejszenie obciążeń fiskalnych po przegranej przez Niemcy wojnie (w celu spłacenia reparacji
Niemcy zostały zmuszone do podniesienia podatków), to raczej mnie bardziej przekonuje takie podejście do polityki (pieniądze
zawsze grają w polityce ważne miejsce) niż próby wmówienia ludziom, że robi się pewne rzeczy dla idei. Układ
taki byłby również bardziej przejrzysty.
Planowane było (przez BdO) oparcie siły Freistaatu na gospodarce, a bezpieczeństwo
granic miały zapewnić układy międzypaństwowe. Patrząc jednak na politykę międzynarodową w ówczesnym czasie,
należy stwierdzić, że Freistaat wplątałby się w miarę szybko w spory graniczne z Czechami i Polską (terenem
spornym okazałby się Śląsk Cieszyński i Opawski). O ile Masaryk nieoficjalnie zapewnił przedstawicieli BdO o swej
przychylności o czym poinformowała górnośląska prasa, oraz zrzekł się praw do Śląska, o ile Freistaat powstanie
(nic go to nie kosztowało, ponieważ nie wierzył aby Liga Narodów dopuściła do tego), o tyle w przypadku zajętej w
1919 roku północnej części Śląska Cieszyńskiego przez Polskę wywiązałaby się walka zbrojna. Nawet, gdyby w
mediacje włączyła się Liga, to jest mało prawdopodobne, aby Polska dobrowolnie zrzekła się wywalczonego
terytorium (wystarczy przypomnieć sobie w jaki sposób do Polski przyłączono Wileńszczyznę, mimo protestów Ligi
Narodów). Do ochrony własnych granic byłaby potrzebna dobrze wyszkolona i uzbrojona armia (na bazie Reischwehry), a
ponieważ na żaden inny kraj nie nałożono przymusu ograniczenia sił wojskowych, można przypuszczać, że całe
oddziały Reichwehry znajdą się na terenie Freistaatu, teraz już pod zmienioną nazwą, aby uniknąć demobilizacji (zwłaszcza
kadra, której groziłoby bezrobocie). Tak więc dla poparcia traktatów o dobrym sąsiedztwie doszedłby poważny
argument w postaci możliwości szybkiego reagowania (bliskość nowoczesnego przemysłu pozwalałaby lepiej uzbroić i
wyposażyć tę armię).
Samo istnienie Freistaatu doprowadziłoby prędzej czy później (lepsze jest to
pierwsze rozwiązanie) do konfliktu z Polską. W czasie największego kryzysu Polski, kiedy wojska rosyjskie stały
prawie pod Warszawą, wojskowi i politycy Górnośląscy mogliby się pokusić o odzyskanie Śląska Cieszyńskiego.
Granicząc z Czechami, Polską i Niemcami (osłabionymi po wojnie) mając na swoim
terenie ludność zarówno niemiecką, morawską, polską, czeską jak i śląską, musianoby zrezygnować z narzuconego
przez Ligę Narodów programu ochrony mniejszości narodowych i zrównać wszystkich obywateli względem prawa
wprowadzając do urzędów jako równorzędne języki niemiecki i polski (później zapewne także czeski, morawski i
śląski). Ponieważ Freistaat miał być wzorowany na Szwajcarii, przeto wydaje się takie rozwiązanie najlepszym z
możliwych. Nadawanie większych przywilejów jakiejkolwiek grupie etnicznej mieszkającej w granicach Fraistaatu
mogłoby się skończyć destabilizacją państwa. Tyle teorii konstytucyjnej, praktycznie uprzywilejowanym językiem (przynajmniej
w początkowym okresie) byłby niemiecki (wojsko, przemysł i administracja).
Polska prasa plebiscytowa podnosiła wrzawę, że po kilku latach istnienia Freistaat
„na własne żądanie” zostanie przyłączony z powrotem do Rzeszy. Praktycznie w przypadku lepszych warunków
życia na Górnym Śląsku niż w Rzeszy (spowodowane nie spłacaniem reparacji wojennych Niemiec), oraz znacznej sile
militarnej (przy demilitaryzaji częsci Niemiec i znacznym ograniczeniom w możliwości posiadania rodzajów wojska
nowoczesnego, jak lotnictwo czy wojska pancerne) nie wydaje się możliwy Anschluss Freistaatu (kto chce przyłączać
się do słabszego organizmu państwowego?) przynajmniej do czasu dojścia Hitlera do władzy w Niemczech.
Kryzys gospodarczy z lat 30 dotknął całego świata, tak więc również we Freistacie
nie możnaby go uniknąć, ale miałby łagodniejszy przebieg.
Co do późniejszych wydarzeń, to w momencie dojścia do władzy Hitlera los Freistaatu,
tak jak i los Austrii wydaje się przesądzony. Ale ten Anschluss również na Rzeszy wymusiłby inną politykę. O ile
w przypadku Austrii Hitler powoływał się na prawo do samostanowienia, którego w 1919 odmówiono austriackim Niemcom
(były znaczne wysiłki na przyłączenie Austrii i Sudetenlandu do Rzeszy), o tyle w przypadku Freistaatu, który wybrał
zupełnie inną drogę możliwe by było jedynie przeprowadzenie plebiscytu lub rozbiór tego kraju wraz z Polską (jak
stało się w przypadku Czechosłowacji w 1938). Przy poprawnie przeprowadzonym plebiscycie niewielka część
społeczeństwa górnośląskiego opowiedziałaby się za przyłączeniem do Rzeszy, a nawet gdyby tak się stało to
warunki Anschlussu byłyby znacznie korzystniejsze. Bardziej realnym wydaje mi się pójście Freistaatu tą samą
drogą jaką poszły Węgry, Rumunia, Bułgaria czy Słowacja, a więc sojusz militarny z Niemcami.
Przebieg i wynik II Wojny są znane wszystkim. W jej wyniku Freistaat na pewno
znalazłby się w obrębie wpływów rosyjskich, a czy równocześnie polskich? O ile polscy politycy chcieliby
przeprowadzić Anschluss do Polski, o tyle (jak było w przypadku wymienionych państw) zmiana sojusznika po przegranej
kampanii rosyjskiej i jednoczesne powstanie ludności (komunistyczne) pozwoliłaby zachować swą tożsamość
państwową. Możliwe, że okupację na Górnym Śląsku prowadziliby Polacy (ale każdy wiedziałby o co chodzi, a nie
uczonoby dzieci w szkołach o „wyzwoleniu”), jednak analizując sposób oddawania władzy na Górnym
Śląsku przez rosyjskich wojskowych, to preferowali oni miejscowych komunistów (często Niemców, co było powodem do
znacznych nieporozumień). Linia graniczna Polski (w interesie Stalina byłaby bezpośrednia okupacja Górnego Śląska
przez Armię Czerwoną) wyglądała by również inaczej niż obecnie. Nie doszłoby także do wypędzenia miejscowej
ludności (potrzebni fachowcy do pracy).
Nie sugeruję wcale, że dziś na Górnym Śląsku żyłoby się lepiej, ale traktowanie
go przez Rosjan jako kolonię nie doprowadziłoby do aż tak wielkich zmian ludnościowych oraz takiego zagęszczenia
przemysłu. Owszem, jest jeszcze jedna możliwość, że z Polski i Śląska Stalin uczyniłby Republiki Radzieckie, jak
to stało się z państwami Pribałtyki, i dziś mielibyśmy takie same problemy jak Łotysze, gdzie około 40%
ludności nie posiada obywatelstwa łotewskiego (jest to ludność rosyjskojęzyczna, która w zasadzie nie ma gdzie
wracać).
Po rozpadzie Imperium Rosyjskiego politycy nasi zaczęliby starania o przyjęcie do
struktur Zjednoczonej Europy, co widzimy we wszystkich krajach byłego bloku wschodniego.
Tak że w tej alternatywnej historii również czekalibyśmy na 4 maja 2004 roku, aby
stać się pełnoprawnym członkiem UE.
Jeśli ktoś jednak widzi inną możliwość rozwoju naszej alternatywnej historii to
zapraszam do dyskusji, a także zastanowienia się nad powyższym wywodem.
Piotr Kalinowski