Refleksje z okazji „Reminiscencji śląskich“
Słowo końcowe
W 1996 roku ukazała się książka pt. "Górny Śląsk inaczej" (wersja
polska nosiła tytuł "Górny Śląsk w barwach czasu " – 1998). Książki te podejmowały próbę
ukazania problematyki górnośląskiej w różnych „kalejdoskopowych” aspektach.
Tematykę tę podjęli później studenci seminariów majowych na Uniwersytecie Śląskim
w Katowicach, tym razem w nomenklaturze polskiej jako „Śląsk - inaczej”, o czym pisały również śląskie
gazety.
Najnowsza publikacja „Reminiscencje śląskie” rozszerza wybrane problemy z
dziejów Śląska. Nie czyni tego jednak w sposób naukowy, jest raczej formą dłuższej gawędy, nie pozbawionej wielu
osobistych rozważań i spostrzeżeń.
Przedstawione tu spostrzeżenia proszę potraktować jedynie jako ZASYGANLIZOWANIE GŁĘBOKICH
PROBLEMÓW, z którymi spotykają się dzisiaj rdzenni mieszkańcy Śląska, powszechnie natrafiający na brak
zrozumienia. Przed Państwem – w wybranych czternastu literackich epizodach – śląskie losy, które wywodzą
się z historii trzech kultur, w krainie zazwyczaj o pełnej tolerancji. Ciekawostką niech będzie fakt, iż takie poniższe
urywki utworów Andreasa Gryphiusa, Angelusa Silesiusa, Maxa Taua czy opowadania „Wschodnie niebezpieczeństwo”
o „Dyrdzie i Kissie”, „Wnuki Dzierżonia” zostały tu po raz pierwszy przetłumaczone na język
polski. Inne zaś, z polskiej literatury, jak o dr Emilu Szramku, czy o „Tyskim Grafie”, też po raz
pierwszy na język niemiecki. O Godulii, „Ora et labora”, Rübezahl (tu: „Liczyrzepa”) oraz o
Josephie von Eichendorffie szeroko nadmieniono już w książce „Górny Śląsk w barwach czasu”. Dlatego
wszystkich, którzy chociaż trochę zainteresowali się problemem odsyłam do przebogatej literatury mówiącej o Śląsku,
napisanej zarówno po polsku jak i po niemiecku. Zapraszam też do dyskusji ze Ślązakami.
Zapraszam również wszystkich do naszej górnośląskiej domowiny, zwanej przez innych
Heimatem, a ostatnio lokalną albo prywatną ojczyzną lub też bardzo patetycznie „małą ojczyzną”.
Początki europejskości Śląska obserwuje się od czasów XIII wieku.Od tej pory
wydarzyło się tu wiele z Europą związanych faktów.
Decydującym momentem jest rok1918, kiedy upadają cesarstwa na Wschodzie i Zachodzie,
powstaje suwerenne, niepodległe państwo Polskie, które to zaraz w następnych latach, przyzwyczajone do wojaczek,
„aktywizuje” się na wschodzie i południu. Równocześnie Śląsk staje się po 1918 roku prowincją samą
w sobie, niezależną pruską prowincją z tradycją wielowiekowej przemiany czesko-polsko-niemieckiej kultury. Od tego
momentu też biorą górę aspekty polskości Śląska, szczególnie na Górnym Śląsku. To, czego wielu polskich królów,
hetmanów, mężów stanu, po 1335 roku nie osiągnęło - polskie akcenty narodowościowena Śląsku po 1918 roku mocno
się zaaktywizowały. Przez co kulturę czeską i niemiecką wyrugowano z trójkulturowości, tworząc tzw. mniejszości,
które toleruje się do dziś.
Bogatych dziejów europejskiego Górnego Śląska nie sposób zaczynać od roku 1922, a
tak niestety czynią niektórzy tworząc np. izby pamięci narodowej, gdzie gromadzone są pamiątki od tego tylko roku
począwszy. Nie można też lansować obrazu Ślązaka jako biednego, licho ubranego zahukanego człowieka. Takie
spojrzenia tendencyjnie spłaszczają obraz śląskości i odrywają tę krainę od europejskich korzeni. Dla przykładu
warto sobie uświadomić, że jeszcze przed 200 laty, gdy Śląsk stał już w czołówce europejskich ziem, Bawaria czy
Wirttenbergia były o wiele biedniejsze.
Ważne jest również by uświadomić sobie, że Górny Śląsk – nasza górnośląska
rodzina czyli Domowina – ma swe źródła aż w trzech kulturach: w czeskiej, polskiej i niemieckiej. Każda z
tych nacji pozostawiła tu swój ślad w języku, tradycji, obyczajach. Mieli więc mieszkańcy śląskiej ziemi
niepowtarzalną okazję uczyć się od wielu, czego nie doświadczyła żadna inna ziemia polska. Tej oczywistej
prawdzie nie sposób zaprzeczyć.
Interesujący się Śląskiem muszą w równym stopniu obok Andreasa Gryphiusa, Angelusa
Silesiusa, Maxa Tau, czy Josepha von Eichendorffa zaakceptować Emila Szramka, Karola Miarkę, Konstantego Damrota, i
odwrotnie.
Historia ziemi śląskiej powtarza się. Przykładem tego może być wiek XIX i dzień
dzisiejszy. Przeszło sto lat temu na Śląsku prężnie rozwijał się przemysł. Dogodne kredyty i przywileje rządu
pruskiego dla Śląska spowodowały, że siedem najbogatszych rodzin Europy tutaj zainwestowało, a za nimi przyjechało
tysiące mniejszych firm, wtapiając się na stałe w tę krainę. Śląsk ze swoim położeniem i europejską kulturą
był wielką atrakcją w tej części Europy. Podobnie jest dzisiaj. Stwarzanie specjalnych stref ekonomicznych dla
inwestorów ułatwia podjęcie decyzji firmom zagranicznym, które się tu licznie zjawiają. Fakty te wymagają od
ludzi rządzących tą ziemią znajomości historii, uwarunkowań, które od dziesięcioleci na tej ziemi obowiązują,
aby unikać wypowiedzi, które zniechęcają tych, którzy mają pieniądze i chcą tu z nimi przyjechać i inwestować.
Źle się niestety dzieje, że zarówno na Śląsku jak i w Niemczech, w instytucjach
pracujących na rzecz Śląska, zatrudnieni są często ludzie niekompetentni, nie mający pojęcia o specyfice tej
ziemi, często myślący li tylko o swojej karierze. Dopóki będzie trwał taki stan rzeczy dopóty trwać będzie
impas na wielu polach działania.
Nowo utworzone województwa w Polsce wzięły swe nazwy najczęściej od starych nazw
geograficznych, lub historycznych. Wyjątkiem są trzy, których nazwa wywodzi się od miasta.
Są to: Lubelskie, Łódzkie i... Opolskie. Widać więc, że Opole zatraciło poczucie
swej tożsamości, zapomniano tam o starej tradycji, kulturze i historii śląskiej. Swoją decyzją dzisiejsi mieszkańcy
Opola podzielili Śląsk na połowę, stali się przysłowiowym klinem rozsadzającym sąsiadów czyli Górny Śląsk od
Dolnego. Pomogły Opolanom (a właściwie niektórym tylko, bardziej „ambitnym”, mieszkańcom) petycje,
podpisy, sejmowe debaty mniejszości niemieckiej, a nawet szantażowanie wybuchem czwartego powstania śląskiego. Mają
więc swoje Opolskie, bez uwarunkowań historycznych. A przecież kraina ta, niegdyś była historyczną bazą Górnego
Śląska, z piastowskimi władcami mieszkającymi w Raciborzu i Opolu.
Gdy zapytać dzisiaj licealistę np. z Legnicy, gdzie leży Śląsk, wskazuje wyłącznie
Śląsk Czarny. Przy okazji warto wiedzieć, że ów „Czarny Śląsk” razem z ziemią bielską ma dziś
najwyższy współczynnik inwestycji zagranicznych w Polsce.
Nieco inaczej wygląda sytuacja na Dolnym Śląsku, który jeszcze nie do końca
wykorzystuje swoje kulturowe więzi z Europą.
Jeśli chodzi o gospodarkę dochodową, to nowe Opolskie nie wygląda imponująco.
Posiadać ono będzie z podatków 66 milionów złotych dochodu, przy czym Śląskie mieć będzie 440 milionów, a
Dolny Śląsk 210 ( Mazowieckie z Warszawą 526 ).
Otwartym problemem jest również herb Śląska. Czy ma to być orzeł czarny, biały,
żółty z podciętym ogonem? Najlepiej żaden. Załagodzi spory pojawienie się mojego projektu nowego herbu –
litera „S” (jak Silesia) w otoczeniu gwiazd Europy.
Aż się prosi wprowadzić w Polsce rząd federalny, jak w sąsiednim państwie z ich
„Landami”, o dużej możliwości samorządności, jak to się mówi o Sejmiku Katowickim. Ale...
Wypowiedź dr Czaji potwierdza fakt, iż politycy niemieccy też nie znają właściwie
Polski. Ambasadorami Ziemi Śląskiej nie są tylko tzw „Landsmannschafty” i niektórzy jej reprezentanci,
ale również prości Ślązacy, którzy swoją uczciwą pracą, zachowaniem, utożsamiają się ze Śląskiem. Wielka
szkoda, że mają oni najmniej do powiedzenia.
Do stałych elementów naszego wychowania, „Kinderstube”, w naszym Heimacie
czyli w naszej górnośląskiej Domowinie, należało codzienne opowiadanie bajek na dobranoc. Nasze „Omy”
nam dzieciom opowiadały baśnie z Heimatu, takie jak Rübezahl (Liczyrzepa) czy „Lusterko, lusterko na ścianie”.
Równocześnie nasze babcie przekazywały nam stare „bojki” z naszej
domowiny, takie jak o „Utopcach”, „Zmorach” czy o „Skarbniku”.
Kiedyś ta pełna tolerancja, dziś jak znalezione, nowe możliwości – z przeszłości.
To były dobre przykłady poczynań i kroków zmierzających do nowego przyszłego wspólnego życia w Europie. Uczmy się
więc też historii i kultury naszej Domowiny i Heimatu od naszych babć i Großmütterchen.
Dziś tak zwanych „rewizjonistów” z corocznych spotkań w Norymberdze przyrównuje
polska prasa do „patriotów” Kresowiaków, którzy od niedawna spotykają się w Polsce. Charakter obu tych
spotkań jest identyczny. Najczęściej jedni i drudzy są przywiązani do nowej ziemi, ale jednych i drugich „ciągnie”
w rodzinne strony. A przecież mogliby średnio tylko jedną dziesiątą swojej dorobionej w nowym Heimacie fortuny
przeznaczyć na wykupienie czegoś w swoich dawnych stronach i nie byłoby tyle krzyku i strachu ze strony nowych
mieszkańców Śląska.
Ślązak w nowym Heimacie zatracił już wiele ze swej tożsamości. Na Śląsku,
toleruje się w rozmowie potocznej rosyjskie wyrazy typu: idi w czortu, won, haraszo, niet, więc nie powinny razić
wypowiedzi typu: egal, ja, gut.
Starsza generacja, która przybyła na Śląsk nie potrafiła się zaadoptować w pełni,
ale wnukowi urodzonemu na tej ziemi winno się pomóc w szybkim wejściu do Europy.
Winno się chronić spuściznę wielowiekowego, wielokulturowego, bogatego Śląska.
Trzeba chwalić to, co w przeszłości było dobre i pamiętać, że geneza owej przeszłości sięga kultury czeskiej,
polskiej, austriackiej i niemieckiej. Wykluczenie którejkolwiek tradycji, równa się obniżeniu wartości kultury śląskiej
w przededniu wejścia do Europy.
Na szczególną uwagę zasługuje rok 1998. Rok 1998 był bardzo specyficzny, obfitował
w liczne okrągłe rocznice:
-
Rok 1248 – 750 lat temu piastowski, Opolsko-Raciborski książę Władysław
buduje większość śląskich miast po spustoszeniach tatarskich.
-
Rok 1548 – 450 lat temu kończy się panowanie Piastów Śląskich i uzależnienie
się od czeskich Habsburgów;
-
Rok 1648 – 350 lat temu kończy się straszna dla Śląska Wojna Trzydziestoletnia
(Pokój Westfalski w Münster );
-
Rok 1748 – 250 lat temu kończy się hegemonia Habsburgów na rzecz pruskich
Hohenzollernów;
-
Rok 1848 – 150 lat temu wybucha Wiosna Ludów w Europie, zwiastując nowe czasy;
-
Rok 1948 – 50 lat temu ONZ w Nowym Yorku zatwierdza Kartę Praw Człowieka.
I wreszcie 1998 rok, zapewne przełomowy dla losów ziemi śląskiej. Jeśli ma stwarzać
się nowa rzeczywistość, nie należy zapominać o dziedzictwie tradycji i kultury. Przykładem na to, jak ważne
znaczenie ma przeszłość może być szybki upadek komunizmu, który programowo walczył ze wszystkim, co tradycyjne.
Dlatego ci, którzy zdecydowali się żyć na śląskiej ziemi, lub prowadzić tu swoje interesy muszą poznać specyfikę
śląską, zaakceptować mentalność mieszkańców. Jątrzenie przeciwko czemuś z czego się żyje jest podcinaniem gałęzi,
na której się siedzi.
Obracając się między Ślązakami można globalnie podsumować, że:
-
1 % stanowią ci, którzy z jednej lub drugiej strony Odry z urzędu „bronią”
Śląska na swój, im pasujący sposób;
-
1 % to ci, którzy mają dziś ponad 80 lat i wspominają w szczegółach dawne czasy,
swoje spędzone na Śląsku dzieciństwo;
-
1 % to ci, którzy nie chcą znać historii Śląska i nie chcą jej poznać;
-
97 % jest tych, którzy żyją dniem dzisiejszym, nie myślą o przeszłości, a mają
problemy ze znalezieniem swojej przyszłości. Tym przeznaczona jest ta książka.
Na Górnym Śląsku, od ponad 100 lat, produkcja renomowanych firm związana była z
kultura tego regionu.
Poprzez kulturę i tradycję na co składa się jedność społeczeństwa, religia, świadomość
i miłość do otoczenia (nazwijmy ją podwójnie: do Domowiny i do Heimatu). Na Śląsku dochodzimy jeszcze do szczególnej
kultury: Kultury pracy, wytwarzania wraz z kulturą właściwej technologii dla dobra człowieka i całej nas otaczającej
przyrody.
Kultura na Śląsku zawsze związana była z całokształtem jej gospodarki. Inwestorzy
z nowymi myślami technicznymi i rozumie się przez się, z ich zarządzającymi, przychodzili z Zachodu. Siła robocza
w większości pojawiała się ze Wschodu. Na tym styku wschodniej siły roboczej i zachodniej wytwórczości liczyło
się by wszyscy byli zadowoleni, jedni z miesięcznych zarobków, drudzy z zysków. Pomostem była tu tolerancja językowa,
religijna i kulturowa tego to narożnika trzech narodów. A wszystko po to , by dojść do zgody otrzymanych w pocie czoła
zarobionych płac i w ryzyku robionych zysków, logicznie w tej to trójlateralnej śląskiej zasadzie.
Każdy był zadowolony, żyło się dostatnio, tym co to wydawali pot i tym którzy po
nocach nie spali, ryzykując i pokerując zdobywaniem jeszcze większych zysków, też logiczne.
Aż kiedyś któreś z ugrupowań politycznych wzięło przewagę nad rozsądkiem
zatrudniając zarządzających dyletantów, bez wiedzy fachowej, w wyniku czego pękła jak bańka mydlana ślaska trójlateralna
zasada. Mówiło się wtedy o wyzyskiwaniu Śląska, grabieży, wyciskaniu ostatniej kropli krwi. Ale czy i nie dziś,
ktokolwiek przychodzi z nową wytwórczością, nie chce na swój sposób Śląska wyzyskać i tak to trzeba tu też
nazwać.
Śląsk bierze wszystko co popadnie, byle by mieć inwestora z dowolną wytwórczością,
czy „kupczyków” wypierających mniejszych lub konkurencyjnych rekinów. Na jak długo, co potem? Czy
koordynatorzy potrzeb dla Śląska śledzą rynek, reagują na nieprawidłowości inwestycyjne właściwej proporcji:
produkcji, handlu i usług?
Czy ktoś nad tym panuje, śledzi prawidła konkurencji nie między sobą, na Śląsku,
czy z polskim rynkiem, a dalekozwrocznie myśli o konkurencji europejskiej jaka nastąpi po latach 2000?
Przybyłe masy pracujące ze Wschodu „żyłowały” później starą
technologię. Zaś zachodni kapitaliści zdobyte zyski zainwestowali gdzie indziej, jako że kapitał ma tam swoją
ojczyznę, gdzie pieniądz robi nowy pieniądz.
A gdzie byli Górnoślązacy? Oni zachowywali się w większości jak gdyby jako „Katalizator
chemiczny”. To znaczy przyspieszali ich tradycją i kulturą pracy procesy asymilacji Wschodniaków. Przyśpieszali
też ich pilnością i pracowitością procesy tworzenia zachodnich fabryk. Przyśpieszali wszystko to, co służyło
dobrze Śląskowi. W czym nie brali udziału?. Nie brali udziału w podziale zysków, i w tych „reakcjach
chemicznych”, które były skierowane przeciw nim, przeciw Śląskowi. Sami nie doprowadzili do sytuacji ani tej
politycznej, ani tej niszczącej, czy przywiezionego skądś kapitału z Zachodu.
Kto dziś nauczy i doprowadzi obecne masy pracujące nowej świadomości, „miłości”
do zakładu pracy, regionu w którym się żyje, do chrześcijańskiej jedności, do Domowiny czy Heimatu? Kto wszczepi
stare zasady benedyktyńskie kierownictwu? Kto nauczy chłopa, robotnika, biurokratę, dyrektora jak pracować? Jak się
przeobrazić w ewentualnej restrukturyzacji, trzy hektarowych darowanych po 1946 roku poletek, rolnictwa i też
przestarzałego przymysłu?
Elity mające wpływ na rozwój przyszłości, muszą być zmuszane do ich
odpowiedzialności nad ich kierowaniem, doradzaniem, czy nadmiernego bogacenia się bez socjalno-kulturalnego zaangażowania
ogółu.
Chcemy by z pokolenia na pokolenie znów przekazywać co jest dobre z naszej tradycji,
by ze starego chaosu doprowadzić do harmonii. Do harmonii gdzie poprzeczka ustawiona jest do integracji europejskiej.
Kto, no kto, doprowadzi do zdrowego rozsądku, konkurencji rynkowej w partnerstwie z
Europą, w tym tyglu, „narożnika promieniującego” do dziś? Kto doprowadzi by każdy był dumny z miejsca
gdzie mieszka, pracuje, gdzie żyje? Kto zapewni nowym kapitalistom z Zachodu, nowym inwestorom osiedlonym dziś na Śląsku,
gwarancję stałego zamieszkania, a nie jak to miało miejsce po 1945 roku? Kto doprowadzi do prawidłowej orientacji
przyszłości z tych stale przejściowych faz w historii Śląska, z różnych barw czasu tego tygla, z iskrzącego
jeszcze ogniska, doprowadzi do Śląska - znów inaczej – bo europejsko?
W naszych czasach, sprowadzając z Zachodu (bo polskich niestety jest mało) nowe
technologie, już nie razi, gdy Włoscy przemysłowcy wprowadzają włoskie techniczno-komercyjne słownictwo. Japończycy,
Amerykanie czy Afrykanie wnoszą język angielski, Francuzi też swoje, tak jak to kiedyś Prusy wprowadzali swoje
„begrify” (pojecia). Porównując do matematycznej sinusoidy, cykle historyczno-gospodarcze i kulturalne na
Śląsku powtarzają się. I to jest dobrze bo rozwojowo, europejsko, tak jak to już kiedyś robiono do 160-u czy od
750-u lat. Ile kultur pracy wytwórczej posiadamy dziś na Śląsku? Gdy kiedyś doliczono się ich trzech, przy wejściu
do nowego tysiąclecia będziemy ich mieli o wiele więcej. Co „uparci” z tego regionu, twierdzą, że jest
tylko jedna polska, czy to prawda?.
Gdy na Śląsku, w Polsce w pierwszej kolejności stworzyć trzeba będzie bazę do
zakwalifikowania się do jedności europejskiej (a nie palić flagi europejskie – zgrozo – jak to 150 lat
temu chłopi zabijali krowy, gdy pierwsze parowozy pojawiały się na ich łąkach). Dążąc tu intensywnie do spełnienia
różnych wymaganych kryteriów społeczno-gospodarczych to Europa stoi już przed nowymi wizjami przyszłości.
Melodią przyszłości, i do tego trzeba się na Śląsku przygotować na przyszłość
nie będzie polityka między narodami. Główne nurty europejczyków to doskonalenie nauki, moralności, komunikacji w
porozumieniu się i kultury regionalnej w różnorodnej, złożonej kulturze całej Europy.
Nauka, która nową wiedzą udoskonalić winna nowe umiejętności i narzędzia nam
potrzebne do wzbogacenia naszego życia. Ślązak wykształcony był i jest siła napędową przyszłej Europy. To właśnie
Europa z naszymi sąsiednimi Niemcami, doświadczyła już wielokrotnie bujnego ich rozwoju, wszędzie tam, gdzie
pojawili się wykształceni Ślązacy.
Moralność życia w jedności Europejskiej stworzyć winna nowego doskonalszego typu
europejczyka, o nowej tożsamości, o charakterze regionalnym jak i ogólnym. I to wszystko po to by w komunikowaniu można
było łatwo się porozumiewać, oznacza to, szybko i dobrze się „sprzedać” w gąszczu wielkiej
europejskiej konkurencji. Gdy kiedyś tylko dominowała łacina w gronie naukowców i uczelniach, dziś konkuruje język
angielski z niemieckim – w komunikacji europejskiej, oczywiście z kultywowaniem języków europejskich narodów.
Kultura to największe dobro europejczyków, najbogatsza, różnorodna i najgłębiej
zakorzeniona, światowa kultura europejska.
Składa się ona z bogatej regionalnej różnorodności, niepowtarzalnej w świecie. A
wszystko po to by lepiej też zarządzać dobrami w skali makro i mikro czyli Europy i regionu.
Kto
pokieruje, zadyryguje tą „orkiestrą przyszłości”. Niewątpliwie musi to być postać niecodzienna, wyróżniająca
się, jak to czyniły największe osobistości wszystkich epok. A może i Ślązak znalazłby się na tym miejscu, czemu
nie. W trzech kulturach wyrastaliśmy z dziada, pradziada, z pokolenia na pokolenie, o specyficznej niecodziennej
osobowości, tożsamości i moralności, w pełnej tolerancji, jednym słowem w pełni europejsko.
Glück-Auf, Szczęść Boże, życzyć tylko należy.
Autor - Peter Karl Sczepanek
1999 Monheim am Rhein
Ilustracja z „Albumu Reminiscencji śląskich” w obrazach I. Botora,
jako przykład: Droga Tyska w dziejach Ziemi Pszczyńskiej w dążeniu do Europy