Pod
grubą
CZARNY ŚLĄSK
Przyspieszenie industrialne, które dokonało się w połowie XIX w. na tzw. Czarnym Śląsku
(wtedy jeszcze zielonym), można porównać jedynie do zmian wymuszonych obecnie przez działania podjęte w Dolinie
Krzemowej w USA. Pojedyncze zdarzenia techniczne, finansowe, organizacyjne i prawne, nawzajem się zazębiając tworzyły
efekt kuli śnieżnej, której wynikiem była lawina cywilizacyjna odczuwana do dzisiaj. Brali w niej udział osoby
wywodzące się z różnych warstw społecznych i różnych narodowości.
Już w roku 1785 zainstalowana została na kopalni Friedrich koło Tarnowskich Gór
pierwsza na kontynencie europejskim (poza wyspami brytyjskimi) maszyna parowa, co stanowiło ówcześnie niebywałą
sensację. W 1779 roku zaczęto palić węglem przy wypieku chleba, a w 1795 roku zabroniono używania węgla drzewnego
przy produkcji cynku. W konsekwencji zastosowanie energii węgla kamiennego w połączeniu z wykorzystaniem pary wodnej
otwarło nowe możliwości techniczne i doprowadziło do potężnego wzrostu produkcji przemysłowej, do zakładania
nowych fabryk i do masowego napływu ludności wiejskiej do szybko rosnących miast.
W połączeniu z upowszechnianiem się maszyny parowej rozpoczął się od połowy wieku
XIX burzliwy rozwój kolei. Od roku 1846 istniało połączenie kolejowe z Berlina przez Frankfurt nad Odrą, Wrocław,
Opole do Mysłowic. Na Górnym Śląsku, który położony był na południowo-wschodnim krańcu Prus, zaczął od początku
wieku XIX powstawać pierwszy zwarty okręg przemysłowy Europy kontynentalnej (pomijając wyspy brytyjskie).
Od początków
wieku XIX wzrosło zainteresowanie przemysłem wśród osób prywatnych i arystokracji. Do ważnych rodzin
arystokratycznych biorących udział w procesie uprzemysławiania należeli Graf Henckel von Donnersmarck, Graf von
Ballestrem i dużo innych. Poczynania magnaterii wyprzedziła ponadto aktywność i rzutkość mieszczan Górnego Śląska.
Mieszczańską przedsiębiorczość zapoczątkował pochodzący z Westfalii Wilhelm Hegenscheidt, który przyprowadził
w roku 1852 z Westfalii do Petersdorf koło Gliwic technologię mechanicznej produkcji drutu. Jako pierwszy z rodowitych
Górnoślązaków założył w 1853 roku Adolf Deichsel w Zabrzu fabrykę lin wyciągowych. Do tej nowej grupy przedsiębiorców,
których nie zrażało ryzyko, zaliczyć należy Franza Winkler'a i Friedricha Grundmann'a (m.in. twórcy współczesnych
Katowic), a przede wszystkim Karola Godulę. Ich awans społeczny był charakterystyczny dla tamtejszego czasu i dowodził,
że u podstaw dorobku i dużej fortuny leżała niewyczerpana pracowitość, odwaga i wizja, a przede wszystkim mądra
przedsiębiorczość. Na tle wymienionych osobowości osobną postacią był pochodzący z Dolnej Saksonii Minister
Przemysłu Rządu Pruskiego hrabia Fryderyk von Reden, który „rozsiewał” kopalnie, huty, infrastrukturę
na całym Śląsku. Z owoców jego pracy korzystali wówczas mieszkańcy tej krainy i wielu Polaków z Galicji, przybyłych
za chlebem do ówczesnej Europy. 18
O Górnym Śląsku już wtedy mówiono jako o "kraju poszukiwaczy złota". I
tak zostało.
Dzięki zaangażowaniu wielu ludzi na terenie gdzie jeszcze nie tak dawno rosły gęste
lasy, powstały miasta – jedno przy drugim - z całym ich pięknem i powabem. Z całym ich bogactwem. Kościoły,
pałace, wille, kamienice, ale też szpitale, szkoły, biblioteki, ale też parki, stadiony, pływalnie, ale też rozwiązania
komunikacyjne i cała infrastruktura komunalna. I słynny etos pracy. A także nadzwyczajne osiągnięcia w przemyśle,
kulturze i nauce. Otto Sztern z Żor, Kurt Adler z Chorzowa, Maria Goeppert-Mayer z Katowic (to oczywiście nasi nobliści)19,
Oskar Troplowitz (wynalazca kremu Nivea), Horst Bienek Janosch z jednej strony, ale i Kazimierz Kutz, Krystian Zimerman,
Wojciech Kilar, Jerzy Kukuczka, czy Zbigniew Religa z drugiej. Oto prawdziwe dziedzictwo dane nam przez los. Dzisiaj.
A los w XX w. był okrutny. Śląsk poczuł tchnienie wszystkich szaleństw wymyślonych
i realizowanych z uporem godnym lepszej sprawy. Wybujały nacjonalizm, faszyzm, komunizm – to tylko te najważniejsze
sztandary, które swym martwym całunem okryły nasze myśli i czyny w tym szalonym wieku XX. Ale gdyby tylko to, to nie
zostałby kamień na kamieniu.
Poza wielkimi budowniczymi z różnych dziedzin i różnych nacji, gdzieś w tle trzymała
wszystko w miarę normalnych proporcjach ciężka i znojna praca naszych matek i ojców. W cieniu wielkich wydarzeń.
Pracujący na chleb, ale i na kawałek nieba, dla siebie i dla swych dzieci. Realizowali swą misję w miejscu pracy,
domu ale i również we wszelkich zespołach, kołach, klubach i stowarzyszeniach kościelnych i świeckich.. Zmieniały
się systemy, a praca i jej efekty trwały. Jednym z paciorków tego śląskiego różańca – jakby powiedział
Kazimierz Kutz - było stowarzyszenie polskiej kadry związanej z przemysłem węglowym – SITG.
Krystian Gałuszka
z książki "Pod
grubą"