Odczyt Ewalda Polloka
na spotkaniu WAV e.V. w Düsseldorfie
Dlaczego zespół filmowców na czele ze słynnym polskim reżyserem Andrzejem Wajdą i pisarzem Włodzimierzem
Odojewskim zdobyli się na kręcenie filmu przedstawiającego tragedię 15 tysięcy oficerów polskich, zamordowanych jako jeńców
wojennych przez tajną policję sowiecką pod Katyniem w 1940 roku? Odpowiedź jest prosta, mogą to czynić, bo Gorbaczow w czasie
pierestrojki przyznał rację Polakom, a obecne lata sprzymierzają wytykać cokolwiek, co byłoby przeciw byłemu „ciemięzcy”.
Jaką trudną rolę obrał Herr Ewald Stefan Pollok z NRW, rodem z Zyrowej (Zyrowa pod „Annabergiem”,
świętej Góry dla Górnoślązaków i Oberschlesier równocześnie), wydając kolejną książkę z jego cyklu pt.:„Tragedie śląskie”,
wydawnictwo „Żyrowa”, 2002, ISBN- 83-916903-0-X.
Kontynuując „Wajdę”, stwierdzamy też, że wiele filmów nakręcono w Polsce o tematyce
bestialskich czynów hitlerowskich na terenie Polski. Była to prawda. Niestety, istnieje również prawda z niechlubnych kart dziejów
polskich, albo niewygodna prawda, szczególnie związana z dziejami okresu lat od suwerennego Śląska, od 1919 roku do lat powojennych.
Takiej prawdy nie wyciągało się na światło dzienne, „owijając ją w bawełnę” - tzn. kamuflowano, albo przeinaczano przez
do tego powołane instytucje, lub broniących swoje stanowiska pracy, czy to naukowej, czy innych uzależnionych. Rodzima brutalność
skrupulatnie była omijana, lub przedstawiano ją w krzywym zwierciadle w przestrzeni tysiącletniej historii, min śląskiej.
I znalazł się znowu Herr Ewald S. Pollok z książką w języku polskim „Tragedie śląskie”
pokazując prawdę na tle źle relacjonowanych faktów na terenie polskim.
Książka podaje nazwiska, kto jak i kiedy pozwala sobie „prawdę przeinaczać” - podając przy
tym gołą rzeczywistość - prawdę i nic tylko prawdę - relacjonuje na 300 stronach prawie encyklopedycznie, bo jak tu tyle przekłamań
gruntownie motywować od początku do końca.
Pollok dał pod rozwagę: śląską tolerancję, śląską tragedię z czasów stalinowskich, powojenne obozy na Śląsku,
fałszerzy historii, niecoś o rektorach, o dziedzictwie Góry Św. Anny, Powstaniach Śląskich, czy problematyce, o dziejach
duszpasterstwa mniejszościowego na Śląsku polskim w okresie międzywojennym.
Czytelnik raz wsadzając nos do książki, po prostu nie może się od niej oderwać. To „bomba”,
mówił mi jeden z czytelników, posyłając zaraz listem pocztowym jeden egzemplarz.
Zgadza się, inaczej nie można - trzeba ją po prostu przeczytać. O jedno się tylko boję - przecież
Andrzej Wajda, nagrodzony Oskarem, w jego nowym filmie będzie krytykować, ale nie Polaków, innych, i rząd nie istniejący - sowiecki!
A Pollok, pozwala sobie właśnie krytykować Polaków, w ich kraju, w ich gnieździe. Wiem co to oznacza.
Kiedy wydałem „Oberschlesien - anders” (czyli „Górny Śląsk w barwach czasu”) w 1996 roku. My, przyznałem w
dyskusji, piszemy za szybko, za wcześnie, dla nie przygotowanego jeszcze dostatecznie przedpola, gdzie jak na szachownicy, ktoś pionkami,
z góry przeznaczonymi na stracenie - rujnuje, utrudnia tok rozumowania autora. I na takie trudności też napotkałem, kiedy dzisiaj po 6-u
latach przyjmuje się tę rewolucyjną prawdę, teraz za normalną. Widać to było już w recenzji Karwata, który ma jeszcze spore kłopoty
w pisaniu o całej śląskiej prawdzie.
Pytam gdzie byli ci ze Stowarzyszeń Górnoślązaków, kiedy w 1998 krytykowałem w nowym podziale
administracyjnym - dziwoląg na całym Śląsku - nagle jakąś „Opolszczyznę”, albo Dolny- bez Górnego Śląska. W tym miesiącu
czytamy na łamach Dziennika Zachodniego czy Trybuny śląskiej - jak to prezes tego związku dnia 8.9.2002, po 4-ch latach budzi się z
letargu, wracając dopiero teraz do złego nazewnictwa Województwa Opolskiego.
Podobnie kolega Pollok będzie miał kłopoty, które powoli z latami przyjmie się za normalną prawdę.
Wytrwać, przeczekać, dalej w swym przekonaniu stać na straży śląskości. Z doświadczenia - kiedy pokazałem Górny Śląsk inaczej,
inny, piękny w obrazach kolorowych akwarel, wierszach śląskich, niemieckich i polskich poetów - dodając do tej, jak z paradisu krainy,
trochę prawdy - natknąłem się na skargi tych samych, z tych samych związków, które dziś o dziwo domagają się też zniesienia
„Opolszczyzny“, - ale przed 6 laty narobili zlej propagandy i napsuli dużo krwi.
W Niemczech na takich jak Ewald S. Pollok mówi się „Einzelkämpfer” - jako jeden z niewielu
wojujący z przeciwko zakłamaniu!
Ludzi takich nasza kraina potrzebuje, szczególnie, gdy o dziwo, właśnie Papież na ostatniej wizycie na
Południu Polski - zachęcił i dodał odwagi głosząc -„Nie obawiajcie, nie lękajcie się”.
Oczywiście 1000-letnie dzieje na wskroś europejskiej Polski, a jeszcze bardziej 1000-letniego
europejskiego Śląska, w przededniu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, nie jest to książka może przybliżająca Polaków do
pomostu pojednania. Do pojednania z przekroczeniem barier i rozszyfrowaniem niewygodnej prawdy? - powiedział jeden z dyskutujących na
zebraniu piątkowym 20.9.2002 w Düsseldorfie - Stowarzyszenia Zachodnioniemieckich Autorów e.V. w kooperacji z Autorami Górnośląskimi w
Bytomiu.
A może jednak tak! Ewald S. Pollok swoją odważną książką „Tragedie śląskie” chce pomóc
Polsce, by przyznając się do tych czy innych prawd i czynów, teraz w prawdzie przystąpią do Europejskiej Unii - nie napotykając tym
samym później na żadne ze strony niemieckiej ataki prawdy, na fakty o których niby nie widzieli.
W tym tkwi siła niecodziennej książki Herr Polloka, Ślązaka torującego drogę, niczym mostem książkowym
z jego starego Heimatu do jego nowej małej ojczyzny - NRW.
A jako, że Ewald Pollok jest członkiem tego stowarzyszenia, mieliśmy wielką przyjemność uczestniczyć
w jego wywodach zmierzających, jak wskazałem do pojednania - przez w stylu Polloka konfrontacji prawdy z nieprawdą. I tego mu nie możemy
zarzucić, wręcz odwrotnie, poprzeć w jego ideach, znalezienia się w bezkolizyjnej przyszłej wspólnej Europie w EU.
Jako też zebranie odbyło się w Düsseldorfie w:
WESTDEUTSCHER AUTORENVERBAND e.V. (WAV)
Im Bundesverband Deutscher Autoren e.V.