Góra Św. Anny |
|||||
Ewald Pollok |
|||||
Tam, gdzie Odra leniwie toczy swoje wody przez płaski teren Górnego Śląska, wyrasta niezbyt duże, bo zaledwie czterystumetrowe wzniesienie, jednak z brzegu rzeki wydaje się być znacznie wyższe. Góra porośnięta jest lasem, który w różnych porach roku mieni się, wspaniałą wiosenno-letnią zielenią, kolorowymi liśćmi jesieni czy też bielą zimowego śniegu. Wzniesienie, na którego szczycie wybudowano klasztor, zwane jest Górą Świętej Anny. Przed milionami lat otworzyła się tu ziemia i wyrzuciła z siebie ognistą masę, która zastygła w bazaltową lawę, nadając górze dzisiejszy kształt. Po kataklizmie wyrósł długi garb, powstały wąwozy i wzniesienia. Przez dziesiątki i setki lat wiatr przynosił less, piaski i rozmaite nasiona a deszcz dokończył dzieła. Na stokach wyrosły pierwsze mchy, porosty, krzewy, a z czasem lasy, które karczowano przy osiedlaniu się tu pierwszych mieszkańców. Od pięciu wieków góra jest miejscem pielgrzymek do znanego na całym Śląsku, w Polsce i poza nią, sanktuarium Świętej Anny. Z wysokości schodów prowadzących do kościoła i klasztoru patrzymy na las, za którym skrył się zamek rodu von Gaschin z Żyrowej, fundatorów kościoła, klasztoru i kalwarii. W oddali widoczna jest srebrna wstęga Odry i żyzne pola po obydwu jej brzegach oraz dymiące ze wszech miar kominy koksowni w Zdzieszowicach. Kiedy popatrzymy od strony schodów wiodących do Groty Lourdzkiej, to zobaczymy w każdej wiosce świątynię, a na horyzoncie wieżę kościoła świętego Wawrzyńca w Strzelcach Opolskich. W pogańskich czasach na tutejszej górze, jak wówczas prawie na każdym wzniesieniu, stał najprawdopodobniej bałwochwalczy ołtarz. Ludy germańskie, które zamieszkiwały tę ziemię przez kilka wieków, czciły tu zapewne swego boga Odyna czy Wodana. Odyn był bogiem wojny, zwycięstwa, poezji i mądrości, wynalazcą znaków runicznych, wielkim magem i mistrzem czarów. Wodan bogiem wojny, zwycięstwa i zmarłych oraz praojcom i założycielem wielu rodów książęcych. Po odejściu plemion germańskich na zachód, pozostały tu jeszcze części ich ludów - Hastingowie, które z różnych przyczyn nie odeszły, bądź to z powodu starości lub braku środka transportu i połączyły się z przybyłymi tu w VI wieku n.e. Słowianami. Ci ostatni oddawali cześć bóstwom ognia: Swarożycowi i Dadźbogowi a Prokop z Cezarei pisał: "Słowianie uważają, że jest jeden tylko Bóg, twórca błyskawicy, i składają mu w ofierze woiy i wszystkie zwierzęta ofiarne. O przeznaczeniu nic nie wiedzą ani nie przyznają mu żadnej roli w życiu ludzkim, lecz kiedy śmierć zajrzy im w oczy czy to w chorobie, czy na wojnie, ślubują wówczas, że jeśli jej unikną złożą Bogu natychmiast ofiarę w zamian za ocalone życie, a uniknąwszy składająjąjak obiecali i są przekonani, że kupili sobie ocalenie za tą właśnie ofiarę. Oddają ponadto także cześć rzekom, nimfom i innym jakimś duchom i składają im wszystkie ofiary, a w czasie tych ofiar czynią wróżby." Kręgi kultowe znajdowały się na świętych górach i w gajach. Wiadomym jest, że taką górą była Ślęża. Na początku XI wieku bawarski biskup Thiet-mar pisał o niej: doznawała wielkiej czci u mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako że odprawiano na niej przeklęte pogańskie obrzędy. Prawdopodobnie tego rodzaju obrzędy uprawiano również na wzniesieniu zwanym dziś chełmskim czy też Górą Świętej Anny. W jednej z książek czytamy: Tak jak ongiś na Sobótce w dorzeczu Ślęzy, tak i tu w puszczy pokrywającej zbocza góry w zakolu Odry stała w zamierzchłych czasach zdobna kącina, świątynia przeznaczona i dla celów świeckich - narad plemiennych - i kultowych. Wśród świętej przyrody odbywały się tu misteria i religijne obrzędy. Wzywani opolną laską schodzili się tu tłumnie mieszkańcy tej ziemi, odprawiali gody, czcili dziady, oddawali cześć bogom i ofiarowywali im dary należne i błagalne. Ubrany w białe szaty kapłan wygłaszał formuły, niecił ogień święty, wrzucał tłuszcz, kaszę i dolewał miodu, po czym zgromadzeni obiatnicy biesiadowali, a hoże, na kształt puszczańskich sosen śmigłe dziewoje oddawały się pląsom z klaskaniem w dłonie i śpiewami. Do tańca przygrywali im muzykanci na piszczałkach, gęślach i fartach rytmicznych. Może to w tamtych czasach szukać należy źródeł obchodzonego ciągle w powiecie strzeleckim obrzędu palenia żuru w Wielką Środę. Anonimowa relacja z IX w. podaje bliższe dane na temat kultu pogrzebowego: jeśli umrze ktoś z nich, palą jego zwłoki w ogniu. Kobiety ich... nacinają sobie ręce i twarze nożem. Na drugi dzień po spaleniu zmarłego idą do niego, zbierają popiół z owego miejsca, wkładają do urny i umieszczają na pagórku. W rok po śmierci biorą 20 dzbanów miodu, czasem mniej, czasem więcej i udają się z nimi na to wzgórze. Zbiera się tam cała rodzina zmarłego, jedzą tam i piją. Bywało, że kobiety popełniały samobójstwa w czasie pogrzebu. Do zwyczaju tamtych czasów należało wkładanie siekiery do łoża brzemiennej kobiety, celem odstraszenia zła. Po urodzeniu dziecka kładziono sierp lub siekierę na progu domostwa. Wraz z wprowadzeniem chrześcijaństwa, pogańskie zwyczaje zanikały. . . . - - - |