Naród Ślónski Autonomia Śląska |
||||||||||||||||||||
Ewald Bienia |
||||||||||||||||||||
W niewielkiej zaledwie wzmiance o tragicznych latach Ślązaków od 1945 roku w poprzednim odcinku jest zaledwie sygnał ogromnych ofiar z Podbeskidzia. W wywózkach Górników do ZSRR, mordach w rozlicznych obozach miejscowych, wypędzeniach czy wypychaniu - emigracji Ślązaków, wypadnie jeszcze napisać w kolejnym odcinku. Całe dziesięciolecia rządów warszawsko-lubelskich w Bierutem, Mikołajczykiem, Zawadzkim, Gomółką i Gierkiem sprzedającym Ślązaków, też Jaruzelskim, chętnie przyzwalającym na pozbywanie się dorobku i wydającym paszporty w jedną stronę, miały na celu utrwalenie despotyzmu wersalsko-jałtańskiego na shlonskiej ziemi i uczynienie z niej kolonii wewnętrznej Polski. Układy wersalsko-jałtańskie, które w Polsce w zasadzie w żaden sposób nie zostały poddane rewizji i pozytywnym przeobrażeniem, tak jak stało sie z rozpadem ZSRR, rozpadem Jugosławi, czy nawet podziałem Czechosłowacji, w Polsce trwa i jest utrwalony na wszystkich płaszczyznach przez nacjonalistyczną centralę w Warszawie. Siły warszawskie nie pozwalają nawet na przywrócenie Autonomii dla Śląska. Niżej będę próbował przedstawić głosy publicystyczne z lat głównie 1997 - 1999, kiedy Ślązacy upomnieli się o swoje prawa i chciano zarejestrować związek ludności poczuwającej sie do narodu śląskiego. W tych latach publikowano w prasie śląskiej i też ogólnopolskiej nieco więcej na temat tożsamości Śląskiej - autonomii dla Śląska - narodowości Śląskiej. I tak, właściwie to monopol na inerpretację opinii na ten temat miał (ma) w Dzienniku Zachodnim - wyd. Katowice - redaktor Krzysztof Karwat - red. wymieniony już wyźej (cz. I) oraz cenzor-redaktor Józef Górdziałek. Zacznę od red. Górdziałka - ostatnio - Dz.Z. 13/14-01-2001 w czytance-esseju pt. „Spór o czytanie“ tak oto określa swoje „wysłannictwo“ na Śląsk - cytuję: “Wnioski z przykładowych konfrontacji dialogu między autorem i czytelnikiem podpowie nam może moje doświadczenie lektorskie z pracy w Wydawnictwie „Śląsk“. Przepuszczałem tam przez swoje sito recenzenckie sterty ofert grafomańskich i odrzucałem je bez skrupułów ...“ Górdziałek pochodzi z poza Śląska - jakby określił to Kutz-reżyser, jest gorolym, u mnie ze względów etniczno-estetycznych rozumia to tepiyj jak pisza przez dwa r - gorrol, bo pozytywnie odróżniam normalnych goroli. Ten nacjonalista polski (G) stara się na kaźdym kroku, w kaźdym miejscu wykazywać, źe nie istnieje odrębność i tożsamość śląska, że Śłąsk nie miał, nie ma i nie może mieć własnej kultury, co oczywiście jest horendalną manipulacją. W serii rozmów z VIP-ami na Śląsku próbuje o tym przekonywać, a nawet naiwnie udawadniać. Na przykład z prof. dr Dorotą Simonides („Śląsk“ - styczeń 96) „Tożsamość pogranicza“ - sugestia Górdziałka - „czy w tej sytuacji MIT odrębności i tożsamości śląskiej jest według pani profesor nadal żywotny ...“, itd, itp. Podobnie w kolejnej rozmowie z prof. D. Simonides, senatorem RP - Dz.Z. 8/9-01-2000: „martwi się“ możliwością zagubienia, wydziedziczenia i wyobcowania Ślązaków. Z koleji w rozmowie z Wojciechem Czechem - wojewoda katowicki w latach 1990-94 „Co to jest regionalizm“ - Dz.Z. 29/30-01-2000 - przyznaje Górdziałek „... mnie wcale nie przekonuje, nie zaspakaja koncepcja regionalistyczna wybijająca etos korzeni ... Moje rodzinne okolice nie zaznaczyły się odrębną tożsamością ...“ - wylazło więc szydło z miecha, Wojciech Czech broni tu jednak tożsamości Ślązaków. Ale ... na marginesie, tenże wojewoda katowicki Czech doł sie „wciongnónć w maliny“ i to on ostatecznie ustawił pomnik Piłsudskiego - przywieziony z Chorwacji - w Katowicach sądząc naiwnie, że ten chorwacki Piłsudski pozwoli mu zachować fotel wojewody na nastympnóm kadyncje. Tymczasem PSL z premierem Pawlakiem i tak - a może dlatego ? - odwołał go i posadził na jego miejsce Ciszaka z poznańskiego. Znając historię, na linii Witos - Piłsudski zaiste byłoby interesującym jak prowadzono by grę pomnikową między PSL-em a KPN-em ze Słomką (poseł wym. wyżej), na linii dwóch wrgich obozów. Rozmowa kolejna, Górdziałek z prof. Malickim - dyrektorem Biblioteki Śląskiej nie warta byłaby wzmianki, bo rozmawiają obydwaj nie „z tela“, a Śląsk dlo nich jest miejscem dorabiania się stanowisk. Pewien jednak fragment wypowiedzi wart jest odnotownia, bowiem ma odniesienie do współczesności, i tak Malicki przypomina „... słynny list Franciszkanów domagających się odsunięcia zwierzchnictwa arcybiskupa gnieźnieńskiego“. Dzisiej sytuacja jest podobna, gdy Śląsk cieszyńsko-bielski został przez kościół katolicki przypisany poprzez diecezję bielsko-żywiecką do archidiecezji krakowskiej. Kościół w Polsce współdziała tu więc z władzą państwową dezintegrując Śląsk. Stosunki krakowsko-śląskie nacechowaqne są zawiścią od czasów jagiellońskich, gdy Kraków odwrócił się od Śląska i Zachodu, a Śląsk wrócił do tradycji morawsko-czeskiej. Pózniej było różnie. Dzisiej w Krakowie nieraz słychać radosne mlaskanie, gdy wspomni się czasy Kaisera Franza Josepha, z drugiej zaś strony bucha nienawiść jagiellońska - chociażby przykład z zawłaszczeniem Biblioteki pruskiej, ostatecznie wywiezionej ze Śląska bo z Grüssau - obecnie Krzeszów, co się jagiellończykom musiało pomieszać z podkrakowskimi Krzeszowcami. Więc co ? Zwrot do Wrocławia - na Śląsk ! Drugi argument związany z Biblioteką - zbiorami Ossolińskich tutaj pominę. Biblioteka Śląska - „Śląsk“Odnotować tu należy teź wcześniejszą rozmowę - wywiad Górdziałka z Wojciechem Janotą - Dz.Z. 1/3-01-1999 zatytułowanej „Zawiłości Śląskie“ - W. Janota zatrudniany u Malickiego jako kierownik (dyrektor ?) Pracowni Śląskiej pozytywnie w zasaqdzie określa swój stosunek do „sprawy śląskiej“. Janota przyznaje tu że, „- Dużą przeszkodą - jak oceniam to teraz - były moje studia w zakresie filologie polskiej i pierwsza wybrana forma działalności publicznej, a mianowicie krytyka literacka. Z takim balastem rzeczy ocenia się mianowicie z punktu widzenia ogólnokrajowej normy języka literackiego, ...“ Od siebie może dodam, że postrzegam polonstów na Śląsku jako polonizatorów, stopień najwyższy - kolonizator. Aha, w rozmowie z Janotą pan Górdziałek przyznaje: „Przybyłem na Śląsk z podobnym przygotowaniem z t.zw. centralnych regionów kraju, wiele róźnic śląskich mnie zaskakiwało, ale nie przyszło mi przez głowę, źe Śląskość można uważać za zaściankowość.“, i sam kończy rozmowę podsumowując rozmówcę W. Janotę w myśl zasady - „kto tu rządzi“. Górdziałek przypomina mi pewnego oficera Matsiaka z POW, cenzora „Ślązaka“ w Cieszyńskim w latach udaremnionego przez stronę polską plebiscytu na ziemi cieszyńskiej. Ale, Górdziałek jeszcze 28-1 marca 98 Dz.Z. „Awans tożsamości“ był dość ostrożny w opisie naszej tożsamości. W tym miejscu jest to jakby okazja żeby wspomnieć i o miesięczniku „Śląsk“ - taka tuba polonizująca chociaż dosyć głucha - jak oceniam - bardzo słusznie napisał w swojim felietonie w Dz.Z. (2000) inny VIP śląski Kazimierz Zarzycki mniej więcej tak - że tego „Śląska” i tak prawie nikt nie czyta - (dokładny cytat ukrył się gdześ w stosie wycinków prasowych). W tymże „ Śląsk” produkuje się pan Malicki - czasem nawet udając poetę? oraz regularnie są „Glossy górnośląskie” pana Janoty, które wydobywając się z brzucha mogą być dobrymi bajeczkami na dobranoc - po śląsku byłoby - bojki - z czeskiego, że trzeba się czegoś boć a tu nima z czego - jyno „idze na spani”. „Śląsk” z grudnia 2000 to cały o Lwowie inne numery również w treści między Warsazawą a Krakowem - na 90 stron A4 to jak dobrze wycisnąć na tematy śląskie 3- 4 stronice, niekiedy nawet mniej. Po co ta zadyma tytułowa? że niby Śląsk - bez cudzysłowiu - dostaje pieniądze na kulturę? O „Śląsku” jeszcze będzie - tymczasem Telewizja Katowicka to też „Lwów nasz Lwów a reszta (Śląsk) to pic? i corocznie ogólnopolskie dyktando polskie w Radio Katowice, tudzież wakacyjne kursy polonistyczne urządzane przez Uniwersytet Śląski - filia Cieszyn, dla zagraniczników, jak też i festiwal katowicki dlo „iterpretatorów reżyserii” urządzonych przez i dlo pewnego filmowca od familoków. W sąsiednim Opolu też coroczny festiwal polski, jyno czymu czasym też nie w Kielcach abo Białymstoku? Ostatecznie na zamku w Raciborzu, abo na zamku w Głogówku, abo... abo... Tażsamość Ślonsko ostatnio to też puszki Owsiaka pod kościołemi razym z miastowymi prezydentami np. Jastrzębie-Zdrój.
Widać takie niezaradne te samorządowce są i uległe globalizacji warszawskiej, czytej: polonizacji. Żodyn własnyj inicjatywy wykrzesać ze siebie nie może. Ale zaroz potym mo nagroda roczno w kasie. Jednyn wyjątek w Nysie - jyno co z tym Ratuszym, co go w kónskach po wojnie do Warszawy wywjyźli. Od wypowiedzi pisanych przenosłem się więc do pozorowanych działań inspirowanych akcją „Owsiak” - Telewizja Polska, banki, samorządy wszyscy biorą 5-cio groszówki a szef Owsiak dzieli to potym, ważny jakby jaki przedstawiciel jakiegoć funduszu Unijnego, Brawo!
Prasowe wywody, nawet przedstawiane przez naukowców - zdają sobie sprawę, że w warunkach polskich i tak niewiele niestety wnoszą do praktyki życia Neo-PRL-u. Sugeruje się bowiem społeczeństwu demokrację, gdy de facto jej przedstawicielami są „ważne persony” produkowane przez media sterowane sprzężeniem zwrotnym tymiż. Zjawisko samokreacji - karzueli stanowisk wszechwładnie opanowało wszystkie płaszczyzny życia nad Wisłą. Ordynacje wyborcze niewiele lub często nic wspólnego nie mają z demokracją. Dotyczy to w szczególności Śląska uzależnionego całkowicie od warszawskiej kamarylli. Dobrym przykładem jest chociażby to, że nowe manipulacje po ostatnim zmajstrowanym podziale administracyjnym obowjązującym od 1 stycznia 1999 roku dotąd nie doprowadziły do ustalenia - uchwalenia nowej ordynacji do Sejmu i Senatu, chociaż mogło (może) się zdażyć, iż wybory mogłyby się odbyć w pierszej połpwie 2001 roku. Jedynie jednomandatowe okręgi wyborcze mogłyby w znacznym stopniu ukrócić dotychczasowe manipulacje. Śląsk utrzymywany jest w stałej atmosferze nagonki organizowanej na wielu płaszczyznach. Stale podsuwane są też „środki znieczulająco - ogłupiające”, mające służyć uzdrowienu społeczno - gospodarczemu, w tym rozwiązaniu problemów eklogicznych. Potrzebne natomiast jest rozwiązanie polityczne - Autonomia z wybieralnym wojewodą i własnym Skarbem. Serwowanie na przemian Balzerowicza, Religi Geremka i znów Religi, Owsiaka i znów jakiegoś Warszawiaka - Śląskowi tylko szkodzi i nic więcej. Śląsk Górny - bo o nim tu w zasadzie głównie myślę, ma być - staje się, wyrzutkiem Europy a Polacy przedstawiają go jako „coś” winne wszystkich polskich nieszczęść. Ten podarunek wersalski rozszerzony w darowiznę Stalina ma jyno dować, nie myśleć i być cicho, a w żadnym wypadku nie pamiyntać o przeszłości. Podziwejmy sie krótko Katowicom, które udwajóm stolice Górnego Slonska. Prawa miejskie dostały 11 września 1865 roku. Założycielem miasta był Friedrich Wilhelm Grundmann (Saksończyk) i Dr. Richard Holtze - Ślązak. Towarzysze Gierek, Grudzień z Ziętkiem na początku lat 70-tych rozjechali spychaczami ich groby na cmentarzu ewangelickim w Katowicach. Pod spychaczem znalazły się też i groby wielu innych bardzej i mniej zasłużonych dla Katowic. Bez ekshumacji postawiono w tym miejscu gmach Biblioteki Śląskiej i nazwano wszystko Placem Rady Europy. Z nienawiści do przełości rozwalono też czerwonymi kilofami Willę Grundmanna przy ul. Warszawskiej - która po wojnie była jeszcze nawet Pałacem Slubów.
Zastąpiono ją budą z piwem, teraz jet tam dziki parking dlo aut. Szczęśliwie jakimś trafem zachował się pierwszy murowany kościół katowicki stojący w sąsiedztwie, kościół ewangelicki. Takiego szczęścia nie miał np. okazały kościół ewangelicki w Raciborzu, który zdobywcy polscy rozebrali do zera i jakieś milion super cegły wywieźli do Krakowa czy Warszawy. Teraz w Katowicach nie ma śladu pamięci o założycielach. Nawet data urodzenia Katowic jest jakoś płynna, zamiast 1865, często przywołuje się rok 1922, kiedy po „powstanich polsko-wersalskich” ślepy starzec witoł Szeptyckiego na ogierku, dlo „czerwonych” jest to rok 1945, kiedy to na placu nazwanym „Wolność” - Ziętek z Zawadzkim „zadbali” o to, by tam postawić postument z dwójką krasnoarmejców z pepeszami. I tak sie stojom - żodyn ich nie ruszy, bo pasujom tym, co od Częstochowy i Zagłębio do Katowic wleźli. I tak, nie ma śladu po Grundmannie Holzu i innych Katowiczanach, też tych co ich ze 30 tysięcy wywieźli na Ural, w Kazachstanu ... traktując gorzej jak niewolników w Ameryce, „Jeśli żyją nie jest jeszcze tak zle!” - napisała Trybuna Śląska” 23 listopada 90 roku, a w ekspertyzie opracowanej na zlecenie ówczesnego wojewody katowickiego - na Uniwersytecie Śląskim - znalazło się określenie „wewnętrzna kolonizacja Śląska” - dotyczy ta ekspertyza oczywiście nie Uralu czy Kazachstanu. Przedstawione wskaźniki porównawcze, warszawsko, krakowskie w stosunku do śląskich są przygnębiające dla nas Ślązaków. Prof. Jacher z U.Śl. przypomina, że w 1937 r. na Śląsku pozostawało jednak 46% wypracowanych środków. Dzisaj infrastruktura miast obsługuje kolosy górnicze i mo z tego jedno „korzyść” ... szkody - katastrofy górnicze. Nastąpiła samoblokada rozwoju regionu. Drenaż strukturalny, socjalny, degradacja kulturalna dopełniają reszty.
Wróćmy jednak do gorącego i mokrego (powódz w dorzeczu Odry) roku 1997. We wrześniu sędzina Kurzeja uchyliła decyzję Z.L.N.Śl., ale gorączka w mediach a szczególnie zapewne gabinetach polityków nie wygasła. Taktyka władzy w sprawie narodowości śląskiej to też polecenie „wyciszyć sprawę”, a w ustach syna pierwszego wojewody Katowickiego Cz. Rymera (Tyg. powszechny 2.list.97) jest to skandalem. 31. październik 1997 - następuje powołanie nowego rządu z premierem Buzkiem i v-ce, Balcerowiczem - Koalicja AWS - UW - szef - AWS Krzaklewski. Prezydent Kwaśniewski. Następny rok 1998 będzie majstrowaniem przy nowym podziale terytorialnym Polski i jak zwykle Śląskiem, tak jak to przy okazji każdych wyborów parlamentarnych też się dzieje. Zmiana władzy to też zmiany w województwie. Ciszak zmieniony zostanie na związkowego górnika M.Kempskiego. Dyskusje „narodowościowe” trwają. Ciekawym zapewnie było - znane mi z donieśeń prasowych, - spotkanie-sympozjum w Katowickiej „Piwnicy u Maechołta” zorganizowane przez panią Annę Tatarkiewicz i Dorotę Stasikowską-Woźniok. Swe stanowiska w kwestii tożsamości etnicznej przedstawili: Jacek Wódz, Marek Szczepański, Marian Gerlich, Jarosław Tomasiewicz i Krystian Karwot, też Krzysztof Zanussi i inni. Na sali obecny był też Jerzy Gorzelik jeden z liderów Zwiąsku Ludności Narodowości Sląskiej. Za Trybuną Sląską 6-7. grudz. 97 „Prawo do torzsamości” - Jarosław Rybak, cytuję: A. Tatarkiewicz - ksiądz Rydzyk nawiązuje do najgorszych tradycji kontrreformacji i sarmacji. Polska identyfikuje z katolokiem. Być może nie akceptuje nawet obcego premiera - ewangelika. (Buzek- p.a.). To katolicyzm skrajnie zamknięty. Zupełnie inny od tego, który głosi biskup Pieronek; Inny cytat- „Każda społeczność, która ma tożsamość kulturową, chce ją wcześniej czy pózniej wyrazić politycznie. I ma do tego święte prawo” - stwierdzł prof. Jacek Wódz z U.Śl., Krzysztof Zanussi twierdził „że skoro Śląsk jest zniemczony, to reszta kraju - zrusyfikowana”. Natomisat K.Karwot rozzuchwalony jak jak się zdaje decyzją sędziny Kurzeja z 24 września 97 swe dłuższe wystąpienie prawie zakonczył że „Narodu Śląskiego po prostu nie było i nie ma”, chociaż rozpoczął od przypomnienia słów Jana Długosza z pierwszej połowy XV wieku - „Żaden naród sąsiadujący z Królestwem Polskim nie jest bardziej zawistny i wrogi Polakom od Ślązaków.” Gdyby to hasło ustawić prawidłowo - Długosz był polskim nacjonalistą to żaden komentarz jest niepotrzebny. Zresztą Karwat sam sobie przeczy wyliczając inne argumenty wyraźnie wskazujące na „Jestem przede wszystkim Ślązakiem albo - „Jo niy Polok niy Niemjec ino Slonzok„ i żaden argument nie może być stwirdzenie że na przeludnionym przeinwestowanym Śląsku znajdujemy się w mniejszości. Taki był Karwat 97, Czy takim pozostał? Wiem, że sam potem szukoł swojej tożsamości w „hanysie z gorolem” w ‘99 roku. I nie znalozł by źle szukoł. A trzeba było szukać w Krakowie u Pachońskiego przy Marii Karwatowej, w Towarzystwie Obrony Zachodnich Kresów Polski, gdze szkolono agitatorki polskie w ‘20 roku. Dość z Karwatem (na razie) a do innych będę jeszcze wracał - też do spotkania w oparcu o sprawozdanie w „Śląsk” - z lutego ‘98. Teraz „Trybuna Sląska” - też nie szczędziła Ślązakom wrogich czy uszczypliwych inwokacji, czasem zaledwie asekurowanych pytajnikiem. Na przykład „Śląska prowokacja?” z 28-29 czerw. ‘97 podpisano Agata Pustułka, Tomasz Szymborski. Pani Pustułka zresztą częściej znajdowała zainteresowanie Narodem Śląskim. W wyżej cytowanym artykule znajdujemy stwierdzenie „zarejestrowanie Związku Ludności Narodowości Śląskiej może być zapowiedzą ruchów seperatystycznych w Polsce. A to byłoby fatalne - uznał prezydent R.P. Aleksander Kwaśniewski w wypowiedzi dla radiowych „Sygnałów Dnia” i dalej „Prezydent chce czym prędzej otrzymać stosowne uzasadnienie katowickiego Sądu Wojewódzkiego który wpisał ZLNŚl do registru stowarzyszeń. Ruch Autonomii Śląska ze względu na swój statut i obszar działania znajdował się w kręgu zainteresowania oficerów sekcji niemjeckiej UOP. Działania tam prowadzone miały odpowiedzeć na pytanie, czy organizacja jest finansowana i inspirowana przez Niemców - tyle i aż tyle prezydent RP. Autonomia Sląska. Zostawmy prezydenta, który nie obawia się globalizycji - vide-, 9-ty pobyt w Davos-2001 a znajduje prowokację ? - fatalizm w związku Ludności Narodowości Śląskiej - wsłuchajmy się w inne głosy tego okresu. Satysfakcjonuje mnie zatem wypowiedź dr. Huberta Hupki - ogólnokrajowego przewodniczącego Ziomkostwa Śląskiego - „Moja wizja zakłada, że Polacy i Niemcy wspólnie przywrócą Śląskowi jego dawną świetność.” (Dz. Zach. 1.sierp.’97). „Śląsk” - styczeń 97 na str. 69 opublikował esej pt. „Śląsk to jakby inny kraj”- autor Andrzej Urbowicz . Jest to na bazie wydanej w Szwecji książki Joanny Halonder refleksja nad losem diaspory śląskiej kończąca się stwierdzeniem: „Śląskowi należy się odebrana w PRL-u autonomia, właśnie po to, by ludzie mogli się czuć u siebie i aby mogli kontynować swoje tradycje i swoją odmienność. Polska i Polacy powinni zrozumieć to i uszanować a przede wszystkim przestać się obawiać że mogą coś utracić” Ksiądz Arkadiusz Wuwer - obecnie Ksiądz dr.
Arkadiusz Wuwer - a „Śląsk”.
A teraz: „Wesoło czyli smutno”. W latach ‘94-‘97 Telewizja Katowice przedstawiała cykliczny program, gdzie w roli gospodarza występował reżyser filmowo-teatralny Kazimierz Kutz. „Rozmowy o Górnym Śląsku” K. Kutza i mnie przyciągały do ekranu TV. Pamiętam program ze Szczypiorskim, Dorotą Simonidas, biskupem Alfonsem Nossolem, był też Stanisław Bieniasz czy Andzrzej Drawicz. Nektóre nawet nagrałem na taśmę magnetofonową. Najciekawszą była jednak rozmowa z red. Naczelnym „Gazety Wyborczej”, wcześniej, po roku 1989 poslem w okręgu w Bytomiu, Adamem Michnikiem. W tymże programie „Wesoło czyli smutno” gdzieś w ‘97 roku w rozmowie na ekranie A. Michnik stwierdził w pewnej chwili: „Teraz to nie jest tak, że Polska w tych granicach, z tą strukturą ludnościową jest sprawdzona raz na zawsze. To jest wyzwanie i zadanie dla naszej generacji. Coś tutaj dopowiem. Wcale nie jest tak, że Ślązacy, czyli ludzie mieszkający na Śląsku, zawsze i za każdą cenę chcieli być z Polskę. Nie, Śląsk jest tak silną strukturą gospodarczą, cywilizacyjną, kulturową, że może być samodzielny i reszta Polski musi to pytanie, co się stanie, jak Śląsk będzie chciał być samodzielny, sobie postawić. I tu nie wystarczy moralizowanie, tu nie wystarczy załamywanie się, temu trzeby w oczy spojrzeć, Śląsk musi mieć interes, żeby chcieć być z Polską.” Salę „zatkało”. Stwierdzenie musiało być (było) trafione, bo znalazło się w książce Kutza i cytowane było nieraz, chociażby w „Śląsku” VIII/ 99, jednak!, Kutz nie byłby jednyk sobą bo już jako senator gdzieś w połowie 2000 roku odciął się od tej wypowiedzi Michnika z 97 roku. Widocznie Warshawka zadziałała skutecznie, ale na koniec roku (wieku) wylał Kutz swe żale na papier i na przełomie listopada i grudnia w Dz.Z. w prowadzonym cyklu „Po gongu” m.innymi 8 grudnia 2000 napisał tak: „Ze Śląska od wieków tylko się czerpie, eksploatuje, zabiera, szabruje i kradnie. Bezlitośne wyzyskiwanie zasobów ziemi pracowitości ludzi stało sie historyczną oczywistością ... Te praktyki trwają ... Dziś Śląsk też jest przede wszystkim problemem moralnym. Od lat źle rządzony - bez kompetencji i wyobraźni - rozkradany, upada, grzęźnie w bezwładzie” ... i wcześniej 17 listopada: „znawcy przedmiotu przewidują, że zintegrowana Europa XXI wieku będzie się w cywilizowany sposób dezintegrowała oddolnie w regiony etniczne, tam gdzie one istnieją. Nawet w uśpieniu. I bądą się budzić, i właśnie na Śląsku wychodzi ze swojej wielowiekowej śpiączki.” Do VIP-ów Śląskich należy też bezwzględnie
prof. socjologi z U.Śl. Jacek Wódz. „Powstanie idei narodu musi być podnoszone przynajmniej przez trzy pokolenia. Tak było w przypadku narodu ukrainskiego. Tożsamość Śląska istnieje ponad wszelką wątpliwość. Zasadza się ona na odrębności kulturowej, językowej, historycznej.” itd. - cały artykuł wart jest przedstawiena. Podobno obecnie prof. Wódz jest postrzegany jako alternatywny kandydat na ministra oświaty - dla Śląska byłaby to - tak mi się zdaje - strata, chociaż nie wiem czym uzasadnia „trzy pokolenia”, gdy nasza tożsamość siega 30-tu pokoleń i więcej! Będzie jeszcze i Wódz i „pokolonia”. Do samodzielnej pracy pani A. Pustułka należy tytuł z Tr.Śl. z 9 lipca 97 pt. „Kłopoty z pogranicza”. Autorka przypomina-wskazuje niezorietowanym na np. szczególne prawa językowe i autonomii mieszkaniców Południowego Tyrolu - Górnej Adygi, oderwanego w tym samym czasie od Austri, gdy powstanie polsko-wersalskie na Śląsku doprowadziły do zaboru regionu. Faktem jest też, utworzenie na Ukraine mniejszościowego stowarzyszenia Łemków itp. przykłady. To o czym wyżej wspominałem prof. Wódz - jakieś „trzy pokolenia” już wcześniej przypomniał tytułem „Trzecia droga - Niedoszłe państwo górnośląskie” W „Śląsku” z maja 1997 roku redaktor Jan F. Lewandowski - artykuł ten szczególnie polecam śląskiej młodzieży studjującej nauki historyczno-polityczne, jak też każdemu kto chce należeć do inteligencji śląskiej. Spróbuję tutaj przedstawić krótkie streszczenie z pewnym źródłowym uzupełnieniem. I tak: Faktem jest, że koncepcja niepodległości Górnego Śląska zrodziła się w kręgach parti katolickiej Centrum i kół do niej zbliżonych. Była to późna jesień 1918 roku. Przez długi czas koncepcja państwa górnośląskiego pod opieką Ligi Narodów cieszyła się sporą popularnością w kręgach społeczeństwa śląskiego. Na czele ruchu optującego do niepodległości Górnego Sląska stanęli wtedy: ksiądz Thomas Reginek, wikary w Miklczycach, jego brat dr. Jan Reginek, dr. Edmunt Latacz - adwokat w Wodzisławiu Śl.- też prezes Rady Robotniczej i Żołnierskiej, też poseł Józef Musioł, ksiądz Wiktor Durynek i inni. Bracia Reginkowie i adwokat E. Latacz założyli Komitet Górnośląski - wydano broszurę „Oberschlesien als Selbständiger Freistaat“ Nawiązali kontakty z przemysłowcami górnośląskimi i rozwinęli akcję na forum międzynarodowym. Doprowadzili w styczniu 1919 roku do założenia Związku Górnoślązaków - Bund der Oberschlesier. Sprawa była wspierana najbardzej przez księcia przczyńskiego Jana Henryka XV, który czynił starania na gruncie międzynarodowym - Wlk. Brytania, Czechosłowacja. Niepodległościowy program zdobył też sympatię u księcia von Lichnowski, hrabiego Hans’a Georg’a von Praschma, hrabiego Hans’a Georg’a von Oppersdof z Głogówka, też Donnersmarków. Lidery Centrum wyjeżdzali na narady do Wrocławia, kontaktowano się z premierem Czechosłowacji kramarzem, prowadzono też jakieś rozmowy w Warszawie. W Berlinie w ciągu tych trzech burzliwych lat (1918 - 1921) i gdy przyszłość Niemiec nie była określona - niepodległościówcy śląscy byli przestrzegani nieraz jako zagrożenie. Tu jednak trzeba przypomnieć, że związek Górnoślązaków był organizacją liczącą się, szacowaną na 300 tys. osób w 1920 roku - posiadał 175 grup miejscowych, a sprzyjały mu również inne mniejsze organizacje. Rejencja Opolska ówcześnie liczyła zaś około 1 milion dorosłej ludności, więc rola Związku była olbrzymia, całkiem właściwie pomijana w opracowaniach historycznych, które to zajmują się tylko bagnetami, armatami i „ochotnikami” przybyłymi z Polski. Górny Sląsko połączony ewentualnie z Śląskiem Cieszyńskim mógł stać się samodzielnym państwem na wzór Szwajcari, posostającym pod międzynarodową opieką Ligi Narodów” a równouprawnymi językami urzędowymi miały stać się język niemiecki i polski. Na stolocę państwa przewidziano Gliwice lub Bytom, ewentualnie Racibórz gdyby nastąpiło połączenie ze Śl. Cieszyńskim. Planowano też założenie politechniki w Katowicach lub Bytomiu, a uniwersytetu w Cieszynie. W załączeniu przedstawiam odbitkę „ksero” z pisma Der Bund - Związek z 23 Aprila 1920 roku gdzie przedstawióm: Zasadnicze myśli do konstytucji Wolnego Państwa W Wersalu jednak Francuzi byli zdecydowanie przeciwni koncepcji samodzielnego Górnego Śląska, podobnie jak Polska, która jako przyszły beneficjent łupów śląskich poprzez swego pełnomocnika jeszcze przed plebiscytem zawarła umowę z Francuzami na przekazanie majątku (np. kopalnie w tym „Tarnowskie Góry”) - śląsko niemieckiego tymże. Wyslannkiem był doc. Benis z Uniwersytetu Jagiel.- 1.XII.1920. 19 lutego 1921 do Paryża zajeżdża sam Piłsudski, podpisany zostaje układ Briand - książe Sapieka oraz zawarty zostaje tajny układ wojskowy przeciwko Niemcom - podpisuje Sosnkowski. Anglicy natomiast skłonni byli poprzeć rozwiązanie polegające na utworzeniu samodzielnego państwa górnośląskiego. Tak zw. „kontroler angielski” - zarząd międzynarodowy nad Śląskiem - powiatu miejskiego bytomskiego Ottley próbował przekonywać Korfantego do tej koncepcji wielokrotnie. Siła Korfantego, który w tym czasie krowami - nawracał na polskość, była tak znaczna, że mogło to zaważyć na na powstaniu niezależnego Śląska. Marionetkę Korfantego po wykorzystaniu (z największym trudem udało mu się przez 2 tygodnie być v-ce premierem rządu z Witosem w Warszawie), następnie zniszczono. Przypomina mi to obecną sytację, kiedy premier B. w 1998 roku, gdy wyżyły się losy ziemi cieszyńsko-bielskiej, wcale nie reagował na początku na próbę jej zagarnięcia przez Kraków, za to „przydzelił” Śląskowi i swemu kumpanowi Kempskiemu Częstochowę. Wracając do lat 1918-’22, kiedy to nawet Francuzi tworzęc na Sląsku administrację wersalską wpisywali Ślązakom do dowodów tożsamości - passeport natinalite - Oberschlesien. (Więcej informacji patrz Encyklopedia Powstań Śląskich - Paszporty na obszarze plebiscytowym 1920-22 str. 373.) Ciekawym zatem byłoby, gdyby w plebiscycie na G.Śląsku dano wtedy możliwość samostanowienie. Dotyczy ta uwaga również Śląska Cieszyńskiego gdze plebiscyt się nie odbył, bowiem strona polska storpedowała przygotowanie list wyborczych w obawie przed druzgocącą porażką w konfrontacji z Śląską Partią Ludową Józefa Kożdonia oraz miejscowymi Austriakami i Czechami. Polocy z pod znaku POW (Polska Opozycja Wojskowa) za to na ziemi Cieszyńskiej przygotowywali się już do „powstań” na Górnym Śląsku, jak np. napad na Dom Śląski w Cieszynie i rozliczne gwałty na miejscowej ludności, spisane przez J. Kożdonia. Tu należy ujawnić, że już w grudniu 1918 roku w Belwederze, Piłsudski polecał „działaczom ze Śląska” - „nie ma innej rady musice stworzyć POW”, a następnie w marcu 1919 ponoć określił jako „dom cztery tysiące, co mom najlepszego - jeżeli dojdze do powstania„. Za słowami szly czyny. 14 czerwca 1919 roku, gdy 7 maja wręczono Niemcom do bezdyskusyjnego podpisania „dyktando wersalskie”, Piłsudski rozwinął antyniemiecki kordon długości 1100 km od Prus Wschodnich po Cieszyn z około 170 tys, żołnierzy, przekazując go pod bezpośrednią komendę francuskiego marszałka Foch’a. Do „śląskiej” organizacji bojowej galopowali w tym czasie „znakomici” - zaufani piłsudczycy - ale zostawmy ten temat „powstańczy”. Wracam do ostatnich lat i umownie określę to jako odcienek III-ci |