© Bruno Nieszporek - www.slonsk.de - 08/2000
Górny Śląsk - Oberschlesien / Wyszukane aspekty

  SLONSK

Wojciech Korfanty a sprawa Śląska

Bruno Nieszporek

W ostatnich wydaniach "Jaskółki" kilkakrotnie wspomniano o wpływie i roli Wojciecha Korfantego na bieg dziejów Śląska. Kilka uwag na jego temat zamieścił Ryszard Orzeł w artykule "Cysorz to mo klawe życie" (Jaskółka z paźdz. 1995). Orzeł stanął w obronie dobrego imienia Korfantego i w gruncie rzeczy wsparł przy tym polską, mocno zawężoną interpretację działalności Korfantego. Prawdziwą demokrację cechuje wolnością słowa i przekonań. Wraz z demokratyzacją życia społecznego Śląska przyszedł też czas, aby zapoznać śląskiego czytelnika z inną, uwolnioną od od polskich mitów wersją życiorysu i oceny dzialalności politycznej Korfantego. Ruch Autonomii Śląska powinien rozpowszechniać wszystkie opinie i analizy na temat długo ukrywanych i przez to dzisiaj powszechnie mało znanych faktów historycznych. Prowadzona kontrowersyjna debata pobudzi i innych do zabrania w niej głosu. Publikowanie różnych interpretacji dziejów Śląska opartych o fakty (a nie polityczne dyrektywy) pomoże wykształtować własne, bardziej obiektywne niż to było jeszcze do niedawna możliwe, poglądy na różne istotne sprawy i tym samym wzmocni poczucie naszej wewnętrznej niezależności i śląskiej tożsamości. Ocena historii zawsze oparta powinna zostać o całokształt posiadanej dzisiaj wiedzy.

Na minione czasy powinno patrzeć się z emocjonalnym dystansem, wolnym od uprzedzeń, nie poddając się wymogom chwilowo obowiązującej interpretacji historii i ciekawym wszystkich faktów, bez względu na to, czy pasują lub zaprzeczają nasze wcześniej wytworzone wyobrażenie przeszłości. Tylko tym sposobem dowiemy się tego, co inni chcieli przed nami ukryć. Zbierajmy wszystkie informacje z wszystkich źródeł. Odrzucajmy teorie, które przeczą faktom i które konstruowane były jedynie w celu przeforsowania cudzych celów politycznych. Tych, którym znany jest całokształt okoliczności zmagań o Śląsk, nie powinno nic poniżej napisane zaskoczyć. Inni mogą jednak śledzić poniższy tekst, który oparty został głównie o niemieckie materiały źródłowe, z niedowierzaniem i z zarzutem stronniczości. Aby temu przynajmniej w części zapobiec należy podkreślić, że stronnicza była jak i nadal jest przede wszystkim zamknięta w sobie oficjalna histografia polska, stojąca pod presją politycznej cenzury i rozgłaszająca jedynie dogodne polsko-narodowe "prawdy" widziane w świetle walki klasowej i walki o uznanie polskiej granicy zachodniej. Poniższej przedstawiany tekst oparty został głównie o opracowania Sigmunda Karski'ego, przejęte z czasopism "Schlesische Nachrichten" (7.1.1994) i "Hoffnung" (11/94), oraz E. Sontag "Adalbert (Wojciech) Korfanty" (1954), jak również o książki "Geschichte der deutschen Länder" (1971), "Das Schicksal der deutchen Volksgruppe in Oberschlesien in den Jahren 1922-1939" (1982) i inne. (Wszystkie przytoczone tu cytaty zostały przetłumaczone - po części powrotnie - z niemieckiego. Cytaty polskie mogą więc nieco odbiegać od brzmienia oryginalnego.)

Wojciech Korfanty wpłynął mocno na świadomość Ślązaków. Już za życia nie był jednak tylko bezgraniczny podziwiany, lecz wzniecał także skrajną nienawiść. Jako że jego osoba długo wzbudzała silne emocje, rzetelnej oceny jego działalności można chyba dokonać dopiero dzisiaj. Spróbujmy więc przybliżyć się po około 70 latach do historycznej prawdy o Korfantym.

Wojciech Korfanty urodził się w śląskiej rodzinie górniczej. Dzięki uzyskaniu niemieckiego wsparcia i uwolnieniu go od opłat szkolnych, mógł rozpocząć naukę w liceum w Katowicach. Jeszcze jako uczeń gimnazjum zaczął prowadzić pod wpływem polskich agitatorów pochodzących głównie z regionu Poznania propolską działalność propagandową. Przyznane mu wsparcie materialne umożliwiło mu beztroskie życie zarówno w gimnazjum jak i później w czasie studiów.

Norman Davies w książce "Boże Igrzysko. Historia Polski" (Kraków 1992) tak opisuje ówczesny stan świadomości polskiej na Śląsku: "Przez większą część XIX wieku element słowiański zamieszkujący te prowincje (Śląsk, Pomorze, Prusy Wschodnie), nie uważał się za Polaków i był powszechnie określany mianem 'polskojęzycznych Prusaków'. Na początku wieku (XX) Ślązacy, Kaszubi i protestanccy Mazurzy mieli słabsze poczucie polskości niż mówiący po niemiecku mieszkańcy Gdańska." Zaś w opracowaniu Witolda Pronobisza "Polska i Świat w XX wieku" (Warszawa 1992) czytamy: "Polski ruch narodowy na Śląsku znajdował się, z kilku powodów, w znacznie trudniejszym położeniu niż na Pomorzu czy w Wielkopolsce. Jednym z tych powodów był fakt, że w momencie rozbiorów Śląsk nie należał do Polski, co niewątpliwie utrudniało agitację za przyłączeniem tej dzielnicy do państwa Polskiego." W roku 1903 Korfanty został posłem do niemieckiego Reichstagu, a 1904 posłem do pruskiego Landtagu. Politycznie wspierał "górnośląskich Polaków", którzy - jego zdaniem - byli uciskani przez państwo pruskie. W jego wystąpieniach zwalczał mniemaną dyskryminację wszystkich Polaków terenu Prus, (do których zaliczał także znaczną część mieszkańców Górnego Śląska) w ostrzejszej formie, aniżeli czynili to polscy posłowie z regionu Poznania. Korfanty stracił jednak z czasem popularność i wsparcie polityczne zdobyte z początkiem kadencji poselskiej. Uwikłany w niejasne transakcje finansowe, których skutkiem był upadek banku "Silvana", za co Korfanty ponosił osobistą odpowiedzialność, przyją od roku 1910 umiarkowaną postawę polityczną.

Z wybuchem piewszej wojny światowej Korfanty miaszkał osamotniony w Berlinie. Przekonany o pewnym zwycięstwie niemieckim, wstąpił do służby rządu niemieckiego i podiął pracę w "Zentralstelle fur Auslandsdienst", działając na rzecz propagandy wojennej. W roku 1918 został ponownie wybrany w wyborach uzupełniających do Reichstagu. W tym czasie wzmożył znowu zainteresowanie ideą odrodzenia państwa polskiego, do którego granic należeć miały w jego opinii nie tylko tereny zaborowe, lecz także Górny Śląsk. Po załamaniu się niemieckiego frontu zachodniego, skoncentrował całą swoją uwagę na problem Górnego Śląska. Wraz z podjęciem decyzji w Wersalu o przeprowadzeniu na Górnym Śląsku głosowania w sprawie przyszłości tego silnie rozwiniętego rejonu przemysłowego, Korfanty został mianowany przez rząd warszawski na stanowisko polskiego komisarza plebiscytowego. Przy pomocy polskiego wsparcia finansowego udało mu się rozbudować imponujący aparat propagandowy w celu prowadzenia politycznej walki propagandowej, opartej głównie o demagogię. W jednym opisie z tamtych lat twierdzi się, że "gdyby o potędze każdego polityka miała świadczyć sztuka wzniecania zakłamanej intrygi, Korfantego musianoby postawić w pierwszym rzędzie. ... Intrygi są jego jedyną nadzieją, aby doprowadzić do złączenia Górnego Śląska z Polską. Już od dłuższego czasu zrozumiał, że tego celu nie można osiągnąć na drodze zgodnej z prawem. On poją także, że ślepy terror i wojna domowa nie prowadzą do celu. Górny Śląsk jest zbyt silnie połączony z Rzeszą Niemiecką i tego jest w pełni świadomy." I w rzeczywistości Kofanty nie ominął żadnej okazji, aby polepszyć polskie szanse wygrania plebiscytu. W tym celu kupił lub założył wiele gazet, na łamach których rozpowszechniał własną propagandę. Ludności wiejskiej obiecał przeprowadzenie reformy rolnej, która miała każdemu głosującemu za Polską przynieść przynajmniej dom, kawałek pola i oczywiście jedną krowę - wszystko to na koszt zapowiadanego po polskim zwycięstwie wywłaszczenia i wypędzeniu ludności niemieckiej ze Śląska. Ludność okręgu przemysłowego przekonywywał sloganem: "Kopalnie i huty będą należeć do was", do silnie związanej z kościołem katolickiej ludności kierował uproszczenie: "niemieckie to protestanckie, polskie to katolickie". Korfanty wiedział, jak należy przekształcić występujące różnice socjalne i konfesjonalne na mniemane przeciwieństwa narodowe. Sprzeciwiał się jednak otwartej walce zbrojnej, której domagała się część jego zwolenników, a przede wszystkim polscy ofierowie, ponieważ miał nadzieję przejąć Śląsk na drodze wyborów. Dopiero jak okazało się, że większość Ślązaków opowiedziało się przeciwko oderwaniu Śląska od Niemiec, zdecydował, że 3 maja 1921, w dniu polskiego święta narodowego, ma zostać wzniecone tzw. trzecie "powstanie". Na jego czele stanął Korfanty, któremu Warszawa przyznała wszystkie uprawnienia dyktatorskie. Rdzeń oddziałów "powstańczych" tworzyły regularne polskie jednostki wojskowe, które nadciągnęły spoza granic Śląska i które połączyły się z Korfantego "Bojówką Polską". Dzięki uzbrojeniu jego oddziałów z polskich zapasów wojskowych, "powstańcom" udało o się już na początku walk zająć dużą część terenów plebiscytowych. Oprócz tego pozytywnie na przebieg starć zbrojnych wpłynął wysoki żołd wpłacany jego oddziałom i rozniecona propaganda nienawiści do Niemców. Dopiero szybko zorganizowanym i nadciągającym oddziałom Selbstschutzu (Oddziały Samoobrony Górnego Śląska), udało się powstrzymać jego ofenzywę. Jan Małecki tak przedstawia sytuację przed trzecim "powstaniem" w książce "Zarys dziejów Polski 1864-1939" (Kraków 1991); "W Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej powstały różne projekty podziału Górnego Śląska, na ogół dla Polski niekorzystne ... Wobec tego organizacje polskie zaczęty staranne przygotowywania do wystąpienia zbrojnego. Z Polski szło zaopatrzrenie wojskowe - potajemnie, gdyż Rzeczpospolita nie mogła się oficjalnie angażować w walkę zbrojną, a rząd polski wypowiedział się stanowczo przeciw powstaniu." 13 maja brytyjski premier Lioyd George potępił w mowie parlamentarnej to polskie wezwanie mówiąc: "Że Polakom mianoby pozwolić na złamanie układu pokojowego i zajęcie Górnego Śląska, a Niemcom nie mianoby pozwolić bronić tej prowincji, która do nich należała przez 200 lat i która 600 lat na pewno nie była polską, byłoby hańbą i niegodne czci żadnego kraju".

21 maja 1921 doszło do rostrzygającego starcia na Górze Św. Anny, w trakcie której oddziały polskie zostały rozgromione, a wytworzona panika przyczyniła się do ich rozpadu i tym samym do zakończenia "powstania". W tej trudnej sytuacji Korfanty pokazał dużą przebiegłość dyplomatyczną. Po pierwsze doprowadził do tego, że wojska alianckie okupujące w czasie plebiscytu Górny Śląsk, zmusiły oddziały niemieckie do przyjęcia zawieszenia broni. Przez to udało się "powstańcom" zachować kontrolę nad dużą częścią Górnego Śląska. Po drugie Korfanty przedłożył plan podziału Górnego Śląska wraz z wyznaczoną w nim tzw. "linią Korfantego", która pozostawiała po stronie polskiej mniej obszaru Śląska aniżeli jeszcze niedawno domagał się tego przywódca delegacji Polski na rokowania pokojowe w Wersalu, Roman Dmowski. Jego kalkulacja przyniosła oczekiwane efekty. Pomimo brytyjskich zastrzeżeń i niemieckich protestów alianci zdecydowali się 20 paźdz. 1921 na podział Górnego Śląska, opierają się w przybliżeniu o jego linię graniczną. W. Dąbrowski, osobisty sekretarz Wojciecha Korfantego pisze w książce "Trzecie Powstanie Śląskie" (Londyn 1973): "W czasie powstania mogliśmy liczyć na poparcie zwycięskiej Francji, która nie życzyła sobie sąsiedztwa potencjalnie silnych Niemiec, po drugie, istniało już niepodległe państwo Polskie, któremu losy Śląska nie były obojętne." I dalej: "Znaczenie opisywanych tu wydarzeń było niemałe. Zdecydowały one w dużej mierze o tym, że polski stan posiadania na Śląsku, w okresie międzywojennym, był o wiele dla nas korzystniejszy niż ten, na który mogliśmy liczyć po marcowym plebiscycie, i który ofiarowała nam Najwyższa Rada Sprzymierzonych."

W pierwszych dniach i tygodniach po przejęciu terenów wschodnich Górnego Śląska przez Polskę Korfanty był hucznie świętowany i nazywany drugim po Piłsudskim synem Polski. Można było się wtedy spodziewać, że Korfanty przyjmie pozycję wojewody nowoutworzonego województwa śląskiego. Lecz to było za mało w porównaniu do jego oczekiwań i ambicji. Korfanty czuł się powołany do przejęcia przewódstwa całej Rzeczpospolitej. Tu spotkał się jednak ze stanowczym sprzeciwem socjalisty Piłsudskiego, który odrzucał go przede wszystkim ze względu na jego chadecką orientację polityczną. Na ten temat pisał Orzechowski: "Od początku historii niepodległej Polski Korfanty bronił interesów ówczesnej skrajnej reakcji, jako jej czołowa postać w dążeniu do przejęcia władzy. W paźdz. 1918 na jego sztandarach rozgłaszano hasła nacjonalizmu, antysemityzmu i klerykalizmu. Jego mottem było: Bóg i ojczyzna. Partie lewicowe i politycznego centrum uważały go za symbol reakcji, brutalnej władzy i terrorystycznej dyktatury." Gdy Korfanty otrzymał w roku 1922 z ramienia politycznej prawicy zlecenie utworzenia rządu, Piłsudski jako szef państwa odmówił udzielenia mu wsparcia, ponieważ był przekonany, że Korfanty nie nadaje się przyjąć pozycji integrującej cały polski naród. Do innych powodów odrzucenia jego kandydatury należała jego bezgraniczna żądza pieniądza, która odrażała Piłsudskiego, prowadzącego skromny styl życia. Korfantemu zarzucano nawet, że zbogacił się na polskich pieniądzach rządowych, które zostały mu powierzone w celu organizowania i wspierania polskiej walki propagandowej okresu plebiscytowego. Sejmowy sąd marszałkowski udowodnił mu nawet, że otrzymał ogromne wsparcie od niemieckiech kręgów przemysłowych terenów wschodnich Górnego Śląska. Chociaż zarzuty, jakoby Korfanty był jednym z najbogatrzych ludzi Polski, były przesadne, to nie można było jednak nie zauważyć, że Korfanty dorobił się po połączeniu wschodniego Górnego Śląska z Polską w bardzo krótkim czasie dużego majątku, w tym jednego gospodarstwa, dwóch dużych will, kamienicy i dwóch gazet o dużym nakładzie wraz z ich wydawnictwem. Korfanty bez najmniejszej wątpliwości skorzystał na podziale Górnego Śląska. W punkcie kulminacyjnym jego wpływów politycznych wstawiał się za szybką i szeroką integracją wojewódctwa śląskiego do Polski. W jego mniemaniu przemysł śląski powinien zostać spolszczony, a prawa mniejszości niemieckiej na Śląsku powinne być tylko w tym stopniu tolerowane, w jakim Polska zobowiązała się ich przestrzegać w Układzie Genewskim. Z drugiej strony sprzeciwiał się jednak przesadnej dyskryminacji Niemców, co jego zdaniem doprowadziłoby do ich wyjazdu i tym samym do utraty niemieckiego kapitału. Korfanty wspierał koncept pokojowego współżycia, który celował na deintegrację mniejszości niemieckiej i na jej asymilację w ramach społeczeństwa polskiego. Zwalczał także występujące w społeczeństwie górnośląskim tendencje sepatystyczne i planował zniesienie uprawnień autonomicznych Górnego Śląska, które Sejm warszawski przyznał Śląskowi jeszcze przed plebiscytem, (a więc terenom o wtedy niepolskiej przynależności państwowej!). Jego zdaniem autonomia śląska hamowała integrację w ramach polskich struktur państwowych, co miało być sprzeczne z polską racją stanu.

Stosunek Korfantego do tych konceptów politycznych zmienił się raptownie po majowym zamachu stanu w roku 1926. Od tego czasu autonomia służyła Korfantemu za broń skierowaną przeciwko reżimowi sanacji. W "Odezwie do Górnoślązaków" z roku 1927 Korfanty przedstawił obraz narastających problemów i trudnej sytuacji społeczno-politycznej na terenach Górnego Śląska przyłączonych w roku 1922 do Polski. W niej czytamy: "Po przejęciu Śląska długo żyliśmy w patriotycznym upojeniu. Wydawało się nam, że organizowane uroczystości i parady nie będą miały końca. Masie ludzi wydawało się, że niebo nastało na ziemi". Radość ta była jednak krótka. Niedługo po podziale Górnego Śląska okazało się, że podział terenów od stuleci zrośniętych z sobą i włączenie części wschodniej tego wysokouprzemysłowionego regionu do państwa o wybitnie agralnej strukturze gospodarczej, odbił się katastrofalnie na sytuacji gospodarczej, socjalnej i kulturowej terenów wschodnich Górnego Śląska. Najsilniej dotknięta tym była grupa ludności niemieckiej, którą gospodarczo zrujnowano. Również agresywna polityka szkolna i kulturowa miała na celu szybką polonizację przejętych ziem - pomimo udzielonych zobowiązań polskich w układach międzynarodowych o ochronie mniejszości narodowych. W dalszym ciągu odezwy Korfanty pisze: "Po przejęciu Śląska nie brakowało takich, co chcieli natychmiast i przy użyciu przemocy dokonać zmiany w zarządzaniu przemysłu, jako że nadal był on w rękach niemieckich. Ludzie, którzy naszych warunków nie znali, którzy przybyli z daleka, starali się o pozycje dyrektorów w uznaniu ich 'dużych osiągnięć', jako że byli z urodzenia Polakami i dobrymi patriotami. Oni zalali Górny Śląsk."

Po roku 1922 nie tylko czołowe pozycje w przemyśle, lecz także w urzędach państwowych zostały prawie całkowicie zajęte przez polską ludność napływową, jak np. pochodzący z Galicji wojewoda Grażyński. To przyczyniło się do pogłębienia kryzysu gospodarczego, masowego bezrobocia i zubożenia dużych części społeczeństwa górnośląskiego. Propagowane przez polską propagandę plebiscytową hasło nadchodzącego dobrobytu okazało się iluzją. Niezadowolenie ludności odbiło się także na wynikach wyborczych. Pomimo opuszczenia terenów polskich Górnego Śląska przez wiele tysiący Niemców (ok. 100000 do lipca 1922 i dalej 117000 w latach 1922-1925) i masowym osiedlaniu się na tych terenach ludności polskiej, wzrastał stale odsetek oddawanych w wyborach głosów na partie niemieckie. Okazało się, że tysiące Górnoślązaków, którzy w plebiscycie głosowali za Polską, w latach 1922-1930 w rosnącej mierze głosowali na listy niemieckie. Dalszym powodem wzrostu niezadowolenia było zwalczanie górnośląskiej autonomii. Autonomia ta gwarantowała daleko idącą niezależność polityczną i gospodarczą Śląska w oparciu o własny Sejm śląski, skarb śląski i własny niezależny zarząd lokalny. Te zapewnienia na mocy ustawy prawnej przyznano jeszcze przed plebiscytem w celu łapania głosów za Polska. Nie zostały one urzeczywistnione po przyłączeniu terenów wschodnich Górnego Śląska do Polski. Autonomia Śląska stała się przez to czystą farsą. Sejmowi śląskiemu nie nadano mocy prawnej, a rządzący wojewoda wraz z wpływowa grupą powstańców rządził na własną rękę. Korfanty szukał wsparcia politycznego we wszystkich kręgach politycznych. "Czy nie widzicie, że nasze dobra materialne i moralne są w największym stopniu zagrożone", kierował teraz w stronę mniejszości niemieckiej. "Jesteście ślepi i nie widzicie poczynań skierowanych przeciwko autonomii?" A dalej: "Przybyłe z wszystkich części Polski radykalne elementy są przeciwko autonomii i chcą ją jak najszybciej znieść, rzekomo aby doprowadzić do rzeczywistego zespojenia Śląska z Polską." Korfanty starał się o uzyskanie wsparcia Niemców, krytykując ostro politykę dyskryminacji, górnośląskiej sanacji pod wodzą wojewody Grażyńskiego i wspierał opór stawiany przez grupę ludności mówiącej po niemiecku przeciwko narodowemu i politycznemu uciskowi. "Mam całkowite zrozumienie, że mówiący po niemiecku polscy obywatele - Górnoślązacy - organizują się, jeżeli wierzą, że jest zagrożony ich rodzinny język, odrębne narodowe obyczaje i prawa", pisał Korfanty w jego odezwie z początku roku 1928.. Nawet hasło górnośląskich separatystów: "Śląsk dla Ślązaków" spotkało się teraz z jego sympatią, chociaż możliwość oderwania Śląska od Polski w żadnym czasie nie odgrywała u niego jakiejkolwiek roli. W opinii Korfantego kryzys gospodarczy województwa saskiego i zuborzenie ludności po przyłączeniu Śląska do Polski spowodowany został błędną polityką rządową. "Bezrobotni są bez środków do życia. ... Ja sam przyznaje się do tego, że wymarzona przeze mnie wolna i niezależna Polska, za którą walczyłem i cierpiałem, przedstawia się inaczej." pisał rozczarowany Korfanty.

Śląski Sejm stał się w latach 1922-1939 platformą starć politycznych. Boleśnie odczuł zaistniałą sytuację Wojciech Korfanty, który niedługo po przejęciu przez Polskę terenów wschodnich Górnego Śląska, popadł w niełaskę Warszawy. Korfanty często w tym czasie wiązał się z partiami niemieckimi, które sam jeszcze niedawno zwalczał w czasie plebiscytu. W roku 1928 kampania wyborcza do Sejmu warszwaskiego na Śląsku rozgrywała się pod hasłem walki z elementem niemieckim i wspierana była przez wszystkie urzędy polskie. Korfanty na skutek zaistniałej sytuacji, przeszedł do opozycji wobec władz śląskich. W walce wyborczej zaczął nawet posługiwać się znowu językiem niemieckim. Terror kampanii wyborczej był tak skandaliczny, że Korfanty w dniu 8.2.1928 rozliczył się z trybuny Sejmu Śląskiego z rządem śląskim. Protestował przy tym przeciwko kneblowaniu wolności słowa, zgromadzeń i przeciw naciskom rządu centralnego wywieranym na urzędników państwowych. Korfanty zarzucał wojewodzie śląskiemu, że finansuje ze środków Skarbu Śląskiego związek pospolitych przestępców, który dopuszcza się pod płaszczem polskiego patriotyzmu morderstw i przestępstw, oraz że wspiera gazety przyczyniające się do wzniecania wojny domowej jak np. "Polska Zachodnia". Korfanty przytaczał dalej: 'listy wyborcze są sfałszowane, nauczyciele wybierani są wg niskich względów politycznych. Ogólnie panuje przekupstwo, mówi się tylko o nadużywaniu władzy. Nasi urzędnicy państwowi składają się tylko z półgłówków i nieuków. Przy tym wszystkim Górny Śląsk nie jest Azją! Zniesławia się przez to nasz kraj i zniesławia się Polskę." W reakcji na tą mowę Korfantego, Sejm Śląski przyjął przy tylko jednym głosem przeciwnym uchwałę, w którym nawołuje wojewodę śląskiego do zaprzestania wspierania w czasie kampanii wyborczej tylko jednej ze stron i do przeciwdziałania nadłużyciom urzędników oraz ukarania winnych. Wojewoda Grażyński odpowiedział na to zakazem rozpowszechniania mowy Korfantego z dnia 8.2.1028 i skonfiskował wszystkie gazety, które tę mowę przedrukowały. Związek Powstańców Śląskich zażądał usunięcia Korfantego słowami: "Musimy tego przestępcę usunąć z życia publicznego ... Przyszedł czas zrobić koniec z tą kanalią, należy włożyć go za więzienne kratki". W wydaniu świątecznym gazety katowickiej "Polska Zachodnia" z dnia 11.11.1928 Krzemień opowiedział się w swoim artykule "Z czasów wywrotowych na Śląsku" przeciw Korfantemu pisząc: "Związek Powstańców Śląskich zwalcza ostro szkodzące państwu separatystyczne tendencje, które nie mają nic wspólnego z polskością." Krzemień żądał, aby Korfantego bojkotować moralnie. Jego zdaniem Korfanty nadal służył Niemcom, i przez to, że rozpowszechniał za granicami fałszywe wiadomości o warunkach panujących na Śląsku, szkodził interesom Polski. Po odroczeniu obrad Sejmu Śtąskiego decyzją Prezydenta Polski z lipca 1930 wszyscy czołowi przedstawiacie opozycji parlamentarnej zostali 10.9.1930 aresztowani, w tym także Wojciech Korfanty, którego uwięziono w Brześciu.

Pomimo wywieranej z ręki wojewody Grażyńskiego na Śląsku silnej presji antyniemieckiej, rósł na terenach wschodnich Górnego Śląska odsetek głosów oddawanych na partie niemieckie z 26.9% (1922) do 35.4% (11.5.1930). To spowodowało późną jesienią 1930 silną reakcję władz polskich, skierowaną przeciwko mniejszości niemieckiej. Jako że stosunki polityczne po wyborach do drugiego Sejmu Śląskiego z maja 1930 nie odpowiadały życzeniom wojewody Grażyńskiego, został on 26.9.1930 rozwiązany. Nowe wybory do Sejmu Śląskiego zwołano na 23.11.1930. Wyborom tym towarzyszka fala bezprzykładowego terroru, krwawych napadów organizowanych szczególnie przez Związek Powstańców, szykanowania ludności niemieckiej przy wpisywaniu jej na listy wyborcze. Tysiące niemieckich głosów skreślono z list wyborczych, tysiące uznano za nieważne. W wyniku tego do trzeciego Sejmu Śląskiego weszło tylko 20.6% posłów niemieckich. Ten rozwój wydarzeń nie miał odzwierciedlenia w sytuacji na niemieckiej stronie Górnego Śląska. Udział głosów na partie polskie spadł na niemieckich terenach Górnego Śląska z 10.1% (1922) do 2% w roku 1932, przy czym (w przeciwieństwie do stanu rzeczy na terenach polskich) nie ma możliwości tłumaczyć tego polityką przemocy w stosunku do polskiej mniejszości żyjącej nadal na tych terenach.

Wszystkie próby Korfantego doprowadzenia do zjednoczenia opozycyjnych sił politycznych w celu obalenia znienawidzonego reżimu Piłsudskiego, nie powiodły się. Także jego aresztowanie i gwałtowne obchodzenie się z nim w twierdzy brzeskiej w roku 1930 nie osłabiły jego oporu przeciwko temu rządowi. Od roku 1935, w którym Korfanty został zmuszony do opuszczenia własnego kraju, był w dużym stopniu zaangażowany w utworzeniu na emigracji opozycji przeciwko totalitarnemu reżimowi sanacji. Po powrocie do kraju w kwietniu 1939 został ponownie zaaresztowany. Korfanty zmarł 17 sierpnia 1939, a więc krótko przed wybuchem wojny. Dwa tygodnie po jego śmierci Górny Śląsk stał się znowu niemiecki. Własna legenda, którą rozpowszechniał już za życia, otrzymała teraz nową pożywkę. Chociaż większość ludności Górnego Śląska pozytywnie przyjęła fakt wjazdu wojsk niemieckich, przez co wyrażano nadzieję na zniesienie trwającej przez 17 lat złych polskich warunków gospodarczych, ta atmosfera uległa szybko zmianie. Ostry kurs reżimu narodowych socjalistów na terenach wschodnich Górnego Śląska nie różnił się od panującego w innych częściach Niemiec, a pod niektórymi względami był on nawet ostrzejszy. Teraz obowiązywało hasło: "Kto mówi po polsku, jest naszym wrogiem". Przy tym pod pojęciem języka polskiego rozumiano także ślonsko gotka. Ludność Śląska została podzielona według "Volksliste" w zależności od nastawienia narodowego na cztery grupy. Tego rodzaju postępowanie szybko doprowadziło do wzniecenia u części społeczeństwa śląskiego antyniemieckiego nastawienia, które już wcześniej pobudzał Korfanty. Na jego grobie w Katowicach pojawiły się znowu kwiaty.

Po wkroczeniu wojsk radzieckich z końcem stycznia 1945, niezadowolenie ludności rodzimej Śląska skierowane było przeciwko nowym polskim przybyszom, z których jedynie część została wygnana zza Buga. Ucisk polityczny, socjalny i narodowy Górnoślązaków przybrał teraz wymiary, które nie były nawet osiągnięte na polskiej części Górnego Śląska w okresie międzywojennym. Doprowadziło to do ponownego ożywienia myśli Korfantego z czasów walki z sanacją o uzyskanie autonomi. Bezpośrednio po wojnie oficjalna polska histografia wyrażała uznanie dla jego politycznej działalności. Liczne opracowania tego czasu opisywały walkę Korfantego o Górny Śląsk z polsko-narodowej perspektywy, aby przez to podkreślić moralne i polityczne prawo do polskich roszczeń o "ziemie odzyskane". W 1947 roku ukazała się pierwsza obszerna biografia Korfantego, która opisywała jego walkę polityczną tylko do okresu pierwszej wojny światowej. Także wrogo do niego nastawiony Związek Powstańców Ślązkich zrehabilitował go jako odnowiciela polskości na Śląsku, a liczne ulice nazwano jego imieniem.

Z końcem lat 40-stych oficjalny stosunek do Korfantego uległ diametralnej zmianie. W efekcie ostrego kursu ideologicznego ery stalinowskiej wymazano z pamięci chadeckiego Korfantego, który za życia z całą zaciętością zwalczał komunizm. Korfanty zniknął z książek do historii, jego biografia znikła z półek bibliotek, a niesprzedane egzemplarze zniszczono, przemianowano też nazwy ulic nazwane jego imieniem. Od końca lat 50-siątych polska histografia ponownie zaczęła zajmować się Korfantym. Od tego czasu zaczęły ukazywać się publikacje na jego temat. Zdaniem jego zwolenników, których nadal spotkać można przede wszystkim na terenach wschodnich Górnego Śląska, do dzisiaj nie ocenia się należnie jego polityczną działalności. Legenda, która wytworzyła się wokół jego osoby, rozkwita się na nowo. W oczach wielu Korfanty jest postacią symboliczną, którą jednak nigdy nie był. Uczyniono z niego rzecznika górnośląskiej odrębności i bojownika o prawa jego rodaków w obronie przed niemieckimi wpływami oraz przeciwko dyskryminacji i próbom asymilacji, czynione w czasach polskich. W rzeczywistości był on jednak wywrotowcem, który buntował przeciw własnemu pochodzeniu, kościołowi, własnym nauczycielom, a przede wszystkim przeciw rzekomemu uciskowi państwa pruskiego. Orzechowski pisze o nim: "On miaf wszędzie wrogów, ponieważ walczył przeciw wszystkim." I Korfantego nie zmieniła po roku 1922 polska władza państwowa, jako że on był politykiem żądnym władzy i nigdy nie godził się odgrywać podrzędnej roli. Korfanty wykorzystywał dla siania niezgody napięcia socjalne i różnice konfesionalne. W oparciu o własne sukcesy był przekonany, że powinien zająć czołową pozycję polityczną w państwie polskim i przewodzić ludem polskim. Korfanty poniósł klęskę między innymi dlatego, że - chociaż sam uważał się za Polaka - nigdy nie pojął duszy ludu polskiego. Korfanty był przesiąknięty tym, co cechuje ludzi na zachodzie Europy, natomiast jego najwięksi polityczni rywale, Piłsudski i Grażyński, nosili w sobie cechy wschodnie, I to go zgubiło.

Ostatnio znowu w Polsce czci się Korfantego. Jemu poświęcono pomnik, znowu nazywa się ulice i szkoły jego imieniem. W południowowschodniej części jego rodzinnego miasta wybudowano w ostatnim czasie osiedle. Na tym terenie znajdował się po roku 1945 polski obóz koncentracyjny, w którym zadręczono do śmierci wielu Górnoślązaków, których też na miejscu pochowano. Wielu z tych pomordowanych przez polską milicję bez wątpienia było ofiarami denuncjacji własnych rodaków. Wybudowane na kościach pomordowanych niemieckich Górnoślązakow osiedle nosi nazwę Wojciecha Korfantego.

Podsumowując należy wskazać na to, że Tragedia Śląska, do której doszło w roku 1922 i po roku 1945 była bezpośrednim rezultatem zmagań narodowych o przejęcie czy utrzymanie siły ekonomicznej i bogactwa Śląska, jakim - poza jego pracowitą i rzetelną ludnością - jeszcze w latach 50-siątych w oczach całego świata były pokłady węgla. Dzisiaj jedynym bogactwem Śląska są jego mieszkańcy, identifikujący się z jego historycznie autentycznym obliczem, emocjonalnie związani z nim tak miejscowi Ślązacy jak i Ślązacy mieszkający obecnie poza jego granicami. Ich wszystkich cechuje siła trwania w jego tradycjach, nieustraszona wola odbudowy na gruzach dobiegajągego końca strasznego XX stulecia starej-nowej śląskiej tożsamości, zachowania kulturowej odrębności jak też starania o polepszenie śląskiej sytuacji gospodarczej. Miałoby to nie być więcej mozliwe?

- - -