Śląskie i inne rozmaitości |
|||||
Bruno Nieszporek |
|||||
Istnieje wiele zagadnień związanych
bezposrednio czy pośrednio ze Śląskiem, które od dawna czekają na wyjaśnienie.
Na ich temat należy prowadzić żywą dyskusję. Często jednak dopiero
zapoznanie się z opinią innych pobudzi nas do tego stopnia, że sami sidamy
przy stole i zaczynamy pisać. Pobudką do napisania tego textu była Jaskółka
z marca 1994. Chcę tu podzielić się moimi uwagami na temat różnorakich
spraw.
1. Rozpocznę od podkreślenia ważnej różnicy, jaka istnieje pomiędzy historią najnowszą a historią np. czasów starożytnych. Historia najnowsza, po niemiecku Zeitgeschichte, opisuje i ustosunkowywuje się do wydarzeń ostatnich lat czy dziesięcioleci. W przeciwieństwie do historii starożytnej rozpowszechnianie wiedzy i osądów na temat niedawno minionego okresu historycznego odgrywa ważną rolę przy rozgrywkach politycznych o władzę w państwie jak też przy utrwalaniu międzynarodowej dominacji mocarstw. Historia najnowsza stoi więc pod nieustanną presją tych czy innych uprzywilejowanych grup społecznych w państwie (panujących klas, ras, ideologii czy wyznań) lub wpływowych państw, które wskazując bezustannie na dogodnie wyszukane wydarzenia z niedawnej przeszłości, wytwarzają propagandową atmosferę sprzyjącą realizacji ich ukrytych celów społeczno-politycznych. Takiemu tendencyjnemu rozpowszechnianiu niby 'wiedzy' historycznej może jedynie zapobic wolność słowa i druku, w połączeniu z systematycznie prowadzoną analizą całokształtu zagadnień historycznych. Wyważone, krytyczne i samokrytyczne podejście do historii własnego kraju jak i innych narodów nie jest jednak dzisiaj na świecie często stosowane. Przytoczę tu jako przykład słowa znanego w Niemczech liberalnego publicysty i wydawcy Johannes'a Gross'a (z roku 1989), w której zwraca on uwagę na prawdziwe cele bezustannie prowadzonej debaty winy: "Zarządzanie winą niemiecką i opieka nad niemiecką świadomością winy są instrumentami władzy. Winą niemiecką posługuje się każdy, kto chce Niemcami rządzić, w wewnątrz czy z zewnątrz." Kto nie zna prawdziwego podłoża prowadzonej bezustannie debaty nad winą niemiecką, nie zrozumie politycznego znaczenia tej propagandowej walki pomiędzy 'złym', szukanym po stronie niedawnego wroga, a 'dobrem' własnym i swoich sojuszników. To czyni się nawet w czasie, w którym na Bałkanach ponownie morduje się masy niewinnych Bośniaków. Pomimo posiadania obfitych informacji mało czyni się, aby skutecznie zapobiec tej przestępczej, barbarzyńskiej wojnie z liczbą (do dzisiaj szacowanych) 300 tys. ofiar, prowadzonej o odzyskanie "staroserbskiej" ziemi. Serbia jest ale sojusznikiem aliantów i członkiem koalicji antyniemieckiej z niedawnego okresu historycznego, a więc niejako stoi pod ochroną powyżej wspomnianych wymóg propagandowych (Zeitgeschichte). Ostatnie zaostrzenie się tego konfliktu (kwiecień 1994) i połączone z tym 'przebudzenie się' opinii światowej nie wymaże jednak faktu, że niedawno jeszcze niewiele czyniono, aby uchronić ludność cywilną przed tymi masowymi gwałtami, wygnaniami i mordami, jako że główny sprawca zła zaliczany jest przez "miłościwie nam panujące" mocarstwa do grupy dawnych i przyszłych sojuszników. Dziś doszło do całkowitego załamania się praktykowanej linii bagatelizowania tego konfliktu, która nakazywała traktować go nie jako agresję serbską, a jedynie jako wewnętrzny konflikt religijny Jugosławi, co do którego należy oczywiście zachować 'proserbską neutralność' i wprowadzić embargo na dostawy broni dla obrońców napadniętej Bośni. Dla porównania stanu sprawy..., kiedy Hitler 'dorobił' się tyle ofiar wojny ile do dziś zginęło w Słowenii, Horwacji i Bośnii? Odpowiedź: w sumie dopiero po zajęciu Czechosłowacji, Polski, Danii, Norwegii, Belgii, Holandii, a może i Francji ! 2. W ostatnich latach miały na Śląsku miejsce gwałtowne wydarzenia i przemiany społeczne i etniczne, których skutki kłują dziś każdego (politycznie zainteresowanego) w oczy. W okresie ostatnich 50 lat przeforsowano także na Górnym Sląsku przy pomocy cenzury, polskiego szkolnictwa, polskiej prasy, radia, polskiego kościoła, itd., konwencję społeczną, która nakazuje jedynie wspominać o formach i skutkach terroru hitlerowskiego i w rzeczy samej nie zna pojęcia represji czy terroru polskiego. Konwencja ta wykształtowana została w zgodzie z celami działań i interesami Polski. Śląsk jednak to nie Polska, a tylko obszar wchodzący dziś w skład Państwa Polskiego. Śląsk posiada swoją własną tradycję, odrębną historię, swoiste stosunki językowe, śląską mentalność i własne śląskie interesy. Jeżeli ktoś ze Ślązaków ma co do tego inne zdanie, świadczy to także o sukcesie polskiej propagandy minionych lat. Na Śląsku żyje i pracuje dzisiaj i polska ludność napływowa, która nie chce nic słyszeć o różnicach pomiędzy interesem śląskim a polskim, która nie uznaje też śląskiej tożsamości i narzuca Ślązkowi polską kulturę i obyczaje. Ślązacy powinni stawiać temu czoła i formułować interesy własne, bez faworyzowania inreresów centrali. Ślązacy powinni patrzeć na siebie przede wszystkim jako na ofiary minionych wydarzeń. Ofiarom należy się szacunek, a sprawcy zła muszą na Śląsku odsunąć się na bok! Tu trzeba zaznaczyć, że na terenach nieśląskich problem winy wygląda inaczej. Na Śląsku jednak winnę ponosi przede wszystkim polska władza ludowa, a z nią ci Polacy, którzy z nadgorliwością zwalczali wszystko, co wydawało się im obce i dopuścili się poczynań przestępczych. Na Śląsku również winę ponosi władza reżimu hitlerowskiego, a w jej ramach niekórzy Niemcy. Ważnym problemem jest przy tym jednak obiektywna i otwarta ocena natężenia i skutków terroru hitlerowskich Niemiec w porównaniu z terrorem komunistycznej Polski z końca lat 40-stych i początku lat 50-tych (nie mylić sytuacji na Śląsku z sytuacją na okupowanych ziemiach etnicznie polskich !). O taką rzetelną ocenę jest jednak trudno, jako że stanowi ona ważną część wyżej wspomnianych uwarunkowań związanych z zagadniemiem Zeitgeschichte i przez to stanowi nieodzowny atrybut polskiej władzy na Śląsku. Niemcy nie chcą lub nie mogą się wtrącać (może z wyjątkiem organizacji wygnańców z ziem rodzinnych, w tym związku Schlesierów), Polacy nie będą pod sobą kopać dołków, pozostali więc sami Ślązacy. Tylko śląska ludność rodzima, bez względu na zapatrywania lub deklarowaną narodowość ma w tym interes, aby spojrzeć krytycznie i obiektywnie na lata minione i rozgłaszać odkrytą prawdę o Śląsku. Osobiście jestem przekonany, że nasza własna, obiektywna śląska ocena będzie znacznie odbiegać od tego, co zazwyczaj mówi i pisze się na tematy Śląska w Polsce czy na świecie. Przy szukaniu tej prawdy nie można jednak liczyć na pomoc innych ! 3. W wywiadzie w marcowej Jaskółce (1994) Ryszard Klinger 'polubownie' podchodzi do problemów nauki języka niemieckiego w śląskich szkołach, z wyważeniem przeciwstawia cierpienia śląskie, doznane w czasach hitlerowskich z represjami, stosowanymi na Śląsku po jego zająciu przez Armię Czerwoną. Klinger podkreśla też polskie pochodzenie zdecydowanej większości mieszkańców Śląska. Taką formę umiarkowanego podejścia do dzisiejszych problemów Śląska krytykuje w tym samym wydaniu Jaskółki Joachim Noworzyn w artykule "Konsolidacja Górnoślązaków", za to otwarcie i bez nadmiernej ostrożności formułuje myśli Antoni Kositza w "Refleksjach Górnoślązaka", zaś szczytem wszystkiego są zapatrywania Marii Starowicz-Gajewskiej w "Szpalty dla wszystkich". Wypowiedzi Marii Starowicz-Gajewskiej nie warto dalej komentować. A że możnaby było i spod polskiej ręki spodziewać się innych treści, pokazuje choćby przykład Czecha Frantiska Cerny z Vsetibice, którego list został przedrukowany w Frankfurter Atlgemeine Zeitung (7.4.1994). Cerny tak pisze o wygnaniu Niemców z Czechosłowacji: "Także Niemcy Sudeccy byli przeciwko narodowym socjalistom.... Po wojnie zostało wyegzekwowane wygnanie Niemców. Dla ludności była to tragedia. Nie, to nie może się nigdy więcej powtórzyć. Jak się dzisiaj widzi, jak przez to zdewastowano duże obszary, miasta - poprzednio w rozkwicie - dzisiaj wyniszczone, setki wsi na terenach Czech zachodnich zrównano z ziemią, to myślę, że wygnanie Niemców było i jest również katastrofą dla nas Czechów. l co powinniśmy dzisiaj robić? Ten wiek był pełen genocydów, stalinowski, nacjonalsocjalistyczny i dużo innych, teraz w Jugosławi, w Sudanie i gdziekolwiek indziej. Dlaczego nasz czeski genocyd ma być wyjątkowym i mamy uważać go za prawowity? O co dzisiaj chodzi? O powrót Niemców? Zacznie ta stara generacja znowu od nowa? A młodzież? Ona ma swoją ojczyznę w Niemczech. Dzisiaj rozchodzi się tylko o pytania moralne. Rzeczy nazwać po imieniu. Rozchodzi się o anulowanie dekretów Benesa. Głaz skalny, dzielący Czechów od Niemców musi zniknąć. l do tego też dojdzie. To wynika z logicznego rozwoju. Tylko szkoda, że u nas (w Czechach) są ludzie, politycy, którzy tego rozwoju nie mogą lub nie chcą pojąć. Może zrozumie to młodsza generacja." Zaś Georg Wonka z Vrchlabi (Czechy) tak pisał w tym samym dzienniku (14.3.1992): "Każdy naród ma swoich przestępców, Niemcy Hitlera, Związek Radziecki Stalina i Czechosłowacja Benesa. Potrzeba otworzyć oczy, przeskoczyć swój cień, uznać fakty i anulować dekrety Benesa, jako że z nimi nie należymy do Europy. ... Do smutnego bilansu i jeszcze smutniejszego stwierdzenia należy to, że dekrety, które zostały wprowadzone w atmosferze histerii wojny, którą warunkuje wola zemsty i nienawiść, obowiązują nadal po prawie 50 latach. ... Tak jak Niemcy przyznają się do przestępstw, które wyrządziła przestępcza ideologia Hitlera, musimy też przyznać się do naszych błędów i popełnionych przestępstw. Należy do ironii historii, że to co Hitler planował zrobić z narodem Czeskim, w efekcie Benes dokonał nad Niemcami." 4. Dziś nadal nie jest jeszcze możliwe omawiać sytuację Górnego Śląska przy pełnej znajomości różnorakich faktów historycznych. Do tego potrzebne by było dużo krytycznych i obiektywnych opracowań. Polscy historycy, których wyniki pracy do tej pory w większości cechuje duża stronniczość, nie wspomogą w szukaniu tej śląskiej prawdy. Inny problem leży w niemożliwości dojścia do wszystkich materiałów i dokumentów archiwalnych. Przypomnijmy sobie dla przykładu, jak długo Polska musiała czekać na dokumenty katyńskie. Mnie uczono na Śląsku w polskiej szkole o tym, że tylko Niemcy mordowali. Dziś wiemy, że Hitler miał kompana Stalina, a po przejściu frontu i Polacy dopuścili się w niezliczonych przypadkach najgorszych przestępstw. Ile takich przekręceń nam nieznanych tragicznych wydarzeń leży jeszcze w zakurzonych archiwach i czeka na wyjaśnienie? Państwa zwycięzkie, w tym Polska, dysponują swoimi materiałami archiwalnymi i publikują je w zgodzie z własnymi interesami, nawet z całej przejętej masy archiwów niemieckich alianci dozują informacje według własnego uznania i w oparciu o analizę własnej korzyści. Po wojnie doktryną aliantów było jaknajwiększe obwinienie Niemiec za przestępstwa Hitlera. Wszystko co temu służyło wyciągnięto na światło dzienne, do tego resztę zmyślono (np. Katyń w procesie norymberskim, pomimo dokładnych informacji państw zachodnich wliczono oficjalnie za propozycją przeogromnego mordercy Stalina na konto Niemców). Reaktywowana ciągle na nowo debata niemiecka utrudnia stawianie nieprzyjemnych pytań alianckim wyzwolicielom. Polska posługiwała się w przeszłości często tą propagandową metodą 'oświęcimskiej maczugi', przy pomocy której do dziś udaje się jej dławić w zarodku każdą Polsce nieprzyjemną dyskusję. Tak dla przykładu stawianie w Niemczech w latach 70-siątych żądań postawienia polskiego powojennego zbrodniarza tysięcy niewinnych i bezbronnych Górnoślązaków przed sądem, komendanta Gęborskiego z obozu w Lambinowicach koło Nysy - jednego w wielu powojennych polskich obozów koncentracyjnych -, Polska odpowiedziała masową antyniemiecką kampanią propagandową "Trybuna Ludu" pisała wtedy o "antypolskich aktywnościach niemieckich nacjonalistów i rewizjonistów", w innym komentarzu stwierdzono, że "kto w Oświęcimiu wymordował miliony, nie ma prawa obwiniać innych". Dziś nie należy się spodziewać, aby w przyszłości udało się coś nowego dołożyć do zagadnienia winy niemieckiej, nawet dzisiaj obserwuję postępującą korekturę tej winy w kierunku jej pomniejszenia. Z drugiej strony wina aliantów nie jest do dziś w całości znana, a tematy te poruszane są jedynie na poboczu głównego nurtu prac historycznych. Hellmut Diwald przytacza w książce "Deutschland einig Vaterland" (1990) wypowiedź Denisa Sefton Delmer z maja 1945 roku, który jako prawa ręka Churchilla od roku 1941 aż do końca wojny prowadził angielską propagandę radiową: "Od miesięcy nadaję propagandę grozy i to pomogło nam wygrać tę wojnę w sposób totalny". l dalej odpowiadając na pytanie, czy teraz w czasie pokoju ją zakończy: "Nie, teraz dopiero mocno rozpoczynamy. My będziemy tę propagandę grozy dalej tak długo prowadzić, aż żaden więcej nie powie dobrego słowa o Niemcach, aż wszystko zostanie zniszczone, co Niemcy w innych krajach posiadali jako wyrazy sympatii i aż sami Niemcy zagubią się i nie będą wiedzieć co robić". Ta wypowiedź Delmera wyznacza z profesjonalną pewnością drogę, na której wczorajsza propaganda aliantów stała się dla Niemców dzisiejszą prawdą historyczną. Amerykański historyk Harry Elmar Barens stwierdza, że: "niemieckie poczucie winy (po roku 1945) stanowi przykład nałogowego posądzania siebie samego, którego nie możne zrozumieć i jest niespotykane w dziejach ludzkości". Brak dojścia do wszystkich archiw alianckich i niewspieranie czy nawet przeszkadzanie nielicznym próbom niezależnego podejścia do badań nad przeszłością, gwarantują jeszcze na długo utrzymanie obecnego stanu rzeczy. Przytoczę tu kilka przykładów:
Dużo prawd historycznych nie jest nam dziś jeszcze znanych. W tym świetle źle stoją możliwości szukania objektywności na stosunkowo małym poletku polityki europejskiej, na 'zapomnianym' naszym Górnym Śląsku. 5. Zainteresowani obserwatorzy wydarzeń politycznych zapewnie zauważyli, z jakim zaangażowaniem państwa zachodnie wspierają dziś demokratyczne zmiany społeczne i polityczne w Rosji poprzez udzielanie pomocy finansowej, materialnej i poparcia moralnego. Patrząc na jeszcze niedaleką przeszłość, nie wiem czym sobie Rosja na takie uprzywilejowane traktowanie zasłużyła. Jedyne logiczne wyjaśnienie, to wyciągnięcie przez dzisiejsze mocarstwa nauki historycznej z analizy sytuacji wynikłej w Niemczech po przegranej pierwszej wojnie światowej. Dzisiejsza sytuacja społeczna i mentalna Rosji jest w wielu punktach podobna do niemieckiej, nastałej bezpośrednio po zawieszeniu broni w roku 1918. Jak silnie obciążał Republikę Wajmarską na polu finansowym, terytorialnym i moralnym przeforsowany głównie przez Francję dyktat wersalski, przy obradach którego delegatom niemieckim nie pozwolono nawet brać udziału, a podpis pod nim wymuszono na Niemczech przez postawienie ultimatum militarego (stąd określenie 'dyktat' a nie 'układ'). Dyktat wersalski kaleczył liczne podstawowe zasady prawa międzynarodowego. W przeciwieństwie do Wersalu na konferencji pokojowej w Wiedniu w 1815 roku, prowadzonej pod przywódctwem polityków niemieckich, pokonani Francuzi siedzieli jako jedna z pełnoprawnych stron przy stole obrad. Uczestniczący w rokowaniach wiedeńskich politycy ustanowili wyważony porządek polityczny Europy, który nie wymusił na pokonej Francji żadnych korektur terytorialnych. (Dla przykładu w Wiedniu pozostawiono Alzację, pomimo jej wówczas czystoniemieckiej ludności przy Francji!) Wynikająca z rokowań roku 1815 nowa polityczna konstelacja Europy gwarantowała pokój przez długi okres czasu (w zasadzie przez 99 lat!). Temu przeciwnie postanowienia wersalskie wywołały masywne zmiany granic na niekorzyść pokonanych, które nie zawsze można usprawiedliwić panującymi wtedy realiami etnicznymi. Dalej w Wersalu obciążono pokonanych Niemców żądaniami reperacyjnymi w astronomicznej wysokości 223 miliardów Goldmark (płatnych w ratach do roku 1963), które celowały na zniszczenie przeciwnika i długotrwałe utrzymanie Niemców w stanie ekonomicznego podporządkowania. Temu celowi służyły także utworzone wielonarodowe państwa na wschód od Niemiec: Polska i Czechosłowacja. Poza Górnym Śląskiem (z wyłączeniem czystoniemieckich terenów Nysy) oraz południowej i zachodniej części Prus Wschodnich, nie stosowano przy ustalaniu granic tych państw zasady samookreślenia ludności. Gdyby wtedy przeprowadzono plebiscyt np. w Gdańsku, Bydgoszczy, Toruniu, czy na pozostałym terenie korytarza pomorskiego, na zachodnich terenach Prowincji Poznańskiej, czy na zamieszkałych przez ludność niemiecką terenach sudeckich (przyznanych w Wersalu Czechosłowacji), z dużym stopniem pewności - i podobnie jak w przeprowadzonych trzech plebiscytach na Górnym Śląsku, na południowych Mazurach i w okolicy Gdańska - większość głosujących wypowiedziałaby się za dalszą przynależnością tych terenów do Niemiec. Skutki dyktatu wersalskiego, które potęgowała bezwzględnie antyniemiecka polityka Francji z lat dwudziestych, uwidoczniły się szybko. 'Kariera' Hitlera nie byłaby bez Wersalu możliwa. Po latach hitlerowskich nastały na terenie Europy Środkowej - ze wsparciem angielskim i amerkańskim - czasy stalinowskie. Regulacja wersalska zatruła więc Europie całe stulecie! Jej ostatnie krwawe konsekwencje widać jeszcze dziś na terenie byłej Jugosławii. Pomimo obciążeń Wersalu z jego komicznymi jak nie bzdurnymi czy tragicznymi postanowieniami, demokracja niemiecka przetrwała przez kolejnych 15 lat (do roku 1933) bez wsparcia innych. Dziś nawet autorzy francuscy dołączają się do opinii, że w wieku XX miała miejsce tylko jedna wojna światowa z okresem zawieszenia broni w latach 1918-1939. Dziś też powszechnie nie obciąża się tylko strony niemieckiej za wywołanie wojny roku 1914. Dziś przeczy się więc treści paragrafu 231 postanowień wersalskich, który obwiniał jedynie Niemców za wywołanie pierwszej wojny światowej. Na tym paragrafie bazowały wszystkie inne obciążające Niemców postanowienia dyktytu. W nowym dzisiejszym świetle Niemcy nie ponoszą żadnej szczególnej odpowiedzialności, a winę za wybuch pierwszej wojny światowej podzielić należy na równo, na wszystkie ówczesne mocarstwa europejskie. Już amerykański Prezydent Woodrow Wilson twierdził, że pierwsza wojna światowa "była rezultatem rywalizacji gospodarczych". Renata Riemeck w książce "Mitteleuropa, Bilanz eines Jahrhunderts" (1965) tak pisze o znaczeniu strategicznych rozważań wpływowych kół angielskich z końca wieku XIX na bieg dziejów wieku XX: "Historia dojścia do pierwszej wojny światowej jest historią systemów sojuszniczych. W niej uwidacznia się to, co było od dawna przygotowywane. ... Jak wynika z tajnych aktów carskiego ministerstwa spraw zagranicznych, konstelacja sojusznicza roku 1914 została rozpracowana już w roku 1887 w Anglii. To jest o tyle zadziwiające, jako że ówczesne warunki zewnętrzne całkowicie temu zaprzeczały. Autokratyczna Rosja wydawała się być nieosiągalnie oddalona od liberalnej demokracji III Republiki Francuskiej. Rosja stała również na skutek swojej ekspansji na terenie Azji w ostrym przeciwieństwie do Anglii. Ale co często w biegu historii ma miejsce, decydująca dla jej dalszego rozwoju okazała się nie tyle panująca wówczas sytuacja, a kierowanie się dalekosiężnymi celami politycznymi. To co w 1887 roku po raz pierwszy znalazło odbicie w planach angielskich i co stanowiło wtedy jeszcze znajdującą się w stadium rozwoju koncepcję na wiek XX, nazywa się dzisiaj 'nowym kursem' Anglii. ... Już w wieku XIX Europa środkowa z Niemcami i Austro-Węgrami przeszkadzała niektórym wpływowym kołom świata angielsko-języcznego w dalekowzrocznych planach, jako że Europa środkowa leżała pomiędzy ważnym w przyszłości światem słowiańskim, a już wówczas ważnym obszarem anglo-amerykańskim. Jeżeli świat anglo-amerykański miałby w przyszłości przejąć rolę nauczyciela Słowian, Europa środkowa - jako pomost pomiędzy wschodem a zachodem - musiała zostać rozbita, jeszcze zanim zdołała nawiązać produktywne stosunki ze wschodem. ... W sferze zewnętrznej ta koncepcja wieku XX odbija w intencji to, co w rezultacie doprowadziło do wytworzenia późniejszego sojuszu alianckiego. ... Niemiecka polityka czasów sprzed roku 1914 umożliwiła brytyjskim mężom stanu realizację tej koncepcji." Jeżeli miałby ktoś mieć wątpliwości, że takie lub podobne rozważania strategiczne odgrywają do dziś decydującą rolę w rozgrywkach politycznych, niech spojrzy krytycznie na obecną sytuację byłej Jugosławii. Dzisiejszą wojnę na Bałkanach, łącznie z (w istocie rzeczy) przyjaznym podejściem mocarstw zachodu do tej masowej agresji serbskiej, da się tylko wtedy zrozumieć, gdy przy analizie wynikłej sytuacji dopuści się istnienie ukrytych, globalnych i skierowanych na przyszłość celów politycznych zaangażowanych mocarstw. Do dalszych zagadnienień historii Europy związanych z Niemcami, na które trzeba patrzeć rzeczowo i bez uprzedzeń, należy walka o władzę w Republice Wajmarskiej, która prowadzona była szczególnie gwałtownie od końca lat 20-stych pomiędzy niemieckimi narodowymi socjalistami i komunistami. Zwycięstwo NSDAP zaćmiło krytyczne spojrzenie na strategię niemieckich komunistów wspieranych przez Moskwę, przez co ich rola jest powszechnie bagatelizowana. Do zagadnień związanych z narodowymi socjalistami należy podchodzić otwarcie i bez ciągłego pedagogicznego polemizowania. Dzisiejsze kontrowersje związane z wyrobieniem nowego obiektywnego osądu o narodowym socjalizmie powstają w rezultacie podejmowanych prób wolnej od przesądów i uprzedzeń prezentacji tego okresu, którego zrozumienie umożliwi dopiero analiza uwzględnieniająca wszystkie historyczne wydarzenia Europy wieku XX. Przed masowym mordem hitlerowskich Niemców miały miejsce masowe mordy na terenie Związku Radzieckiego. Bez wliczania ofiar II wojny światowej, Stalin pozbawił życia szacunkowo 50 milionów ludzi, a na konto całego komunizmu przypada według najnowszych szacunków rosyjskich ok. 100 milionów ofiar. To nie usprawiedliwia Niemców, nie pomniejsza ich winy, ale o tym trzeba też pamiętać! 6. Omawiając terror hitlerowaski na Śląsku należy rozróżniać pomiędzy ogólnymi zarządzeniami narodowosocjalistycznymi, lub też szczególnymi, które dotyczyły tylko wybrane grupy narodowe. Hitler nie wszystko kierował tylko przeciwko innym narodom. Dla przykładu: Pierwsze obozy koncentracyjne Niemiec założone zostały po przejęciu władzy przez Hitlera już w roku 1933 i w nich zaraz uwięziono hitlerowską opozycję. W ten sposób do roku 1939 już setki tysięcy, głównie Niemców, doznało represji spod ręki Hitlera, zaś inni w obliczu hitlerowskiego terroru wyemigrowali z Niemiec jeszcze przed rokiem 1939, w tym szczególnie masy niemieckiej (jak i żydowskiej) inteligencji. Pierwszym i ostatnim narodem cierpiącym pod jarzmem hitlerowskim był więc sam naród niemiecki. Nawołując do "wojny totalnej" zażarty Hitler skazał także miliony Niemców na bezsensowną śmierć. Faktem jest też, że poza grupą aktywnych działaczy partii NSDAP, również i wielu innych Niemców dało się obałamucić przez utalentowanego demagoga Hitlera. Relacje reporterów obcokrajowych jako naocznych światków atmosfery na ulicach berlińskich w dniu 1.9.1939 mówią jednak o odczuwalnej powadze nastroju ludności Berlina, a nie jak głosiła propaganda Goebbelsa o udzielanym powszechnym poparciu dla Führera za wzniecenie wojny z Polską. Poza tym, co wiedział przeciętny Niemiec roku 1943 o Oświęcimiu, skoro nawet audycje radiowe angelskiej BBC w języku niemieckim wstrzymywały się (zapewne z podstępnych powodów) aż do roku 1945 od rozgłaszania prawdy o mordach oświęcimskich, pomimo posiadanych już wtedy szczegółowych informacji. Zamiast dywersyjnych ulotek alianci woleli jednak spuszczać szczególnie na centra niemiekich miast bomby, niszczące ludzi i dobra środkowoeuropejskiej kultury. Nie powinna przecież istnieć potrzeba, tłumaczyć ludziom z Polski, którzy sami chętnie rozróżniają pomiędzy polskim UB, polskimi masami i własną postawą, różnicę pomiędzy Hitlerem, SS, a pozostałą większością Niemców. Mieszkańcy Polski też milionami maszerowali przed trybunami władzy stalinowskiej i nikt dzisiaj nie twierdzi o ich masowym poparciu udzielanym Stalinowi. Nie zyskał jednak "nieomylny" Stalin, morderca niewyobrażalnych mas ludzkich, żadnego zwolennika czy bojownika w Polsce i czy jego zwolennicy dziś wiedzą, jakie przestępstwa umożliwiało udzielanie "naiwnego" lub świadomego wsparcia bojownikom komunistycznym? Bo Niemcom mówi się dziennie o ich winie. Wskazując na Oświęcim obwinia się każdego, w tym również niemiecką ludność cywilną, za bierność w latach wojny. Powszechnie oskarża się wszystkie generacje ludności, czego dowodem jest teza o "sprawiedliwym" odwecie i "zasłużonym" wygnaniu całej niemieckiej ludności rodzimej ziem wschodnich. A jeżeli faktycznie ktoś posiadałby w roku 1943 więcej informacji, czy mógłby odważyć się coś powiedzieć lub czegoś dokonać? Przecież to groziło bezwzględnie aresztowaniem i obozem koncentracyjnym dla całej niemieckiej rodziny. Jednak w stosunku do Niemiec nikt różnicy pomiędzy terrorem SS a resztą Niemców widzieć nie chce. Nikt w Polsce też nie zauważa podobieństwa pomiędzy dawnymi relacjami z manifestacji 1-Majowych wyświetlanych np. w Polskiej Kronice Filmowej, a propagandowym sprawozdaniem ze zjazdów narodowych socjalistów w Norymberdze, czy owacjami mas skandujących Hitlerowi na ulicach miast. Świadczyły polskie owacje dla Stalina, Gomółki czy Gierka o propagowanej wtedy "jedności partii z narodem"? Dlaczego trzeba wogóle to ludziom z Polski tłumaczyć? Czym różniła się propaganda komunistyczna od hitlerowskiej? W jednym niemieckim filmie dokumentalnym niedawno pokazanym w niemieckiej telewizji mówiono o Prusach. Pokazując antypolską propagandę niemieckich narodowych socjalistów wspomniano również o rozpowszechnianym w powojennej Polsce nastawieniu antyniemieckim. Przy tym dla przykładu pokazano fragmenty niemieckiego filmu czasów nacjonalistycznych i filmu polskiego z mniej-więcej lat 60-tych, który w formie i treści był udanym odzwierciedleniem propagandy Goebbelsa. Tak to więc było, duch Goebbelsa długo jeszcze żył i działał w powojennej Polsce! 7. Po 50-ciu latach od zakończenia wojny rozpocząć należy debatę nad winą polską za planowanie i przeprowadzenie pod ochroną morderczego Stalina spustoszczeń etnicznych na Śląsku, Pomorzu, w Prusach i wschodniej części Brandenburgii, jak i odpowiedzialności za pospolite przestępstwa i mordy na Ślązakach (bez przyglądania się deklarowanej przez Ślązaków przynależności narodowej), których się dopuściła lub przynajmniej tolerowała polska władza ludowa. Jako przykład polskiego, wczesnego udziału w tej winie, podaję (tłumaczony z niemieckiego) urywek z polskiej gazety wychodzącej w Londynie "Dziennik Polski" z dnia 9.10.1941, który cytuje treść gazety polskiego podziemia z lata 1941 (!): "W skrócie naszymi ważniejszymi celami wojennymi są:
Trzeba nareszcie zacząć rozpowszechniać relacje naocznych świadków strasznych wydarzeń tamtych powojennych lat, aby i to trwale wbiło się do świadomości śląskiej. 8. Urywek włoskiej recenzji książki "Sterben und Vertreibung der Deutschen im Osten 1944-1949. Die Vorgänge aus der Sicht des Auslands" Milano 1987, München 1990 (Śmierć i wygnanie Niemców na wschodzie 1944-1949. Wydarzenia z zagranicznego punktu widzenia), włoskiego autora Marko Picone Chiodo w 'Corriere d. Sera': "Wiemy wszystko o okrutnych Niemcach. Ale nic nie wiemy o tym, co stało się po drugiej stronie, o cenie zemsty, którą zapłacili pokonani Niemcy. Prawdą jest, że miał miejsce holokaust na Niemcach, przez który wycierpiała szczególnie ludność cywilna wschodu; przez wygnanie i śmierć milionów wypędzonych i wymordowanych. O nim się do tej pory nie mówi. Niemiecki holokaust należy do największych z pamięci wytartych prawd dzsiejszej historii. Ta wstrząsająca książka podnosi kurtynę przed sceną wydarzeń, które dokładnie dokumentuje i które uprawniają do budzenia naszej spóźnionej pośmiertnej litości". 9. Ważnym elementem analizy politycznej jest rozszerzenie własnego zainteresowania nie tylko na skutki różnorodnych poczynań ale również na przyczyny i cel podjętych decyzji politycznych. Dla przykładu: zakaz używania niemieckiego na Śląsku oraz nauki niemieckiego w szkołach był bolesny i niesprawiedliwalny. Dlaczego jednak został on wprowadzony i wyegzekwowany? Władzy polskiej na Śląsku chodziło przecież o oddalenie nowej generacji Ślązaków od kultury (i wpływów) niemieckich, o osłabienie jej tradycyjnych więzi kulturowych i w efekcie o nawiązanie nowych więzi z wtedy jeszcze obcą Ślązakom kulturą i mentalnością polską. Jeżeli ktoś od siebie samego miałby poczuwać się do związku z tradycją polską, to dobrze. Ale władza polska nie ufała sile takiego naturalnego procesu i wolała wziąść inicjatywę we własne ręce. Jak dziś widać, w sumie przyniósł ten styl sprawowania władzy zadowaiające dla Polski rezultaty. Na terenach etnicznie polskich, język niemiecki nie był zwalczany i był po wojnie nadal nauczany w szkołach. Za to na Śląsku tylko z powodów politycznych był on odsunięty z programów nauczania w szkołach. Skutki tego są dziś wyraźnie widoczne. Obcość śląsko-niemiecka jest dziś zjawiskiem potocznym, może szczególnie na terenach wschodnich Górnego Śląska. Należy zawsze rozróżniać pomiędzy przyczyną a skutkiem ! 10. Pozostała na terenach Górnego Śląska ludność rodzima nie reprezentuje całości tradycji tego regionu, a dzisiaj w spotęgowanym stopniu tylko jej starosłowiańską część. Niech więc wszyscy Ślązacy, bez względu na deklarowaną przynależność, wspierają ożywienie życia kulturalnego niemieckiej grupy narodowej, której spuściznę kulturową nosi w sobie każdy Ślązak. 11. Jako punkt ostatni: Bądźmy dumni ze śląskiej przeszłości. Historia Śląska jest z małymi wyjątkami wspaniała, Górny Śląsk był przecież na przełomie wieku XIX i XX jednym z czołowych zwartych terenów przemysłowych świata. Przecież na Śląsku już z końcem wieku XVIII radykalnie zwalczano analfabetyzm. Śląskie miasta, mieszczaństwo, śląska poezja, otwartość na świat, rzetelność, i dużo, dużo innych rzeczy upoważnia nas do wielkiej dumy. W przeszłości na Śląsku o Kościuszce nie mówiono dużo. Historia polskich starć i opanowania wschodnich kresów, podział Polski, poparcie dla Napoleona, powstanie styczniowe, listopadowe, wojna polsko-rosyjska, Piłsudski, okupacja i terror hitlerowski, zwycięstwo roku 1945, układ polsko-rosyjski o wymianie ludności na terenach wschodnich, wygnanie Niemców z ziem na wschód od lini Odra - Nysa Łużycka wraz ze Szczecinom i tzw. 'zagospodarowanie' tych ziem - to elementy historii Polski. Historia Śląska to germańscy Silingen, słowiańscy Ślężanie (nie Polanie!), śląscy Piastowie (nie mylić z Piastami polskimi), pokojowa niemiecka kolonizacja Śląska, właczenie Śląska na okres prawie 700 lat do granic Rzeszy Niemieckiej i niemieckiego obszaru kulturowego, złote śląskie średniowiecze, czasy czeskie, austriackie i pruskie w ramach granic Rzeszy Niemieckiej, wojna trzydziestoletnia, prusko-austriackie wojny śląskie w ramach granic Rzeszy Niemieckiej, tolerancja wyznaniowa, wojny Napoleońskie i zwycięstwo pod Lipskiem nad jego armią, wiosna ludów związany z tym ruch zjednoczeniowy Niemiec, oświecenie, wojna francusko-niemiecka z roku 1971, II Rzesza Niemiecka Bismarcka, Kaiser Wilhelm l i Wilhelm II, Kulturkampf, silny rozwój przemysłu, oświaty, zabezpieczeń społecznych, zgodna śląska koegzystencja szkolnictwa i religii w języku niemieckim i polskim, l wojna światowa, dyktat wersalski, plebiscyt, podział Górnego Śląska w roku 1922, Republika Wajmarska na Zachodnim Górnym Śląsku, konflikty narodowe lat 20-stych i 30-stych na Wschodnim Górnym Śląsku, reżim Hitlera i III Rzesza, wkroczenie wojsk niemieckich w 1939 roku na tereny Wschodniego Górnego Śląska i ponowne przyłączenie tych terenów do Niemiec, polityka Hitlera lat 1939-1944 (tu nie wiem, czy można naprawdę mówić o terrorze niemieckim na terenie Wschodniego Górnego Śląska i czy ludność tego terenu naprawdę odbierała ten okres za okupację), wojna Hitler-Stalin, Stalingrad, ucieczka przed nadchodzącym frontem, zwycięstwo nad reżimem narodowych socjalistów i śląska klęska roku 1945, wygnanie większości Niemców ze Śląska, masowe represje (jak nie terror) polsko-sowiecki nad całością ludności rodzimej Śląska, masowy napływ ludności polskiej, czasy stalinowskie, polskie czasy postalinowskie. Niech przyszłość pokaże, że po 700 latach polskiego panowania na Śląsku, a więc w wieku XXVII, Śląsk będzie miał tyle powodów do dumy z osiągnięć minionych lat, jak ma dziś do tego powody, po 700 latach rozwoju pod wpływami niemieckimi !
- 1994 - |