Niemcy, Autochtoni, Ślązacy, Polacy |
|||||
Bruno Nieszporek |
|||||
Wraz z wprowadzaną w Polsce demokratyzacją życia społecznego, niespodziewanie wypłynęła na powierzchnię grupa ludności śląskiej określająca się, jako przynależna do narodowości niemieckiej. Polscy politycy i publicyści długo nie godzili się z tym nieoczekiwanym problemem niemieckim i nazywali dalej tę grupę ludności rodzimej według starej zasady: "nie ma tego, czego być nie może, a co być może, decydujemy my", autochtonami. Można pogodzić się z tym "zaskakującym" powoływaniem się na pochodzenie niemieckie, skoro od lat twierdzono, że Polska na zawsze pozbyła się "problemu" niemieckiego? Aby móc zrozumieć zagadnienia związane z przynależnością narodową, konieczne jest przyjrzeć się bliżej uwarunkowaniom historycznym Górnego Śląska. Dalej należy wziąć pod uwagę to, że na Śląsku długo nie można było otwarcie powoływać się na wielowiekową śląską tradycję i o niej mówić. Tradycja ta dziś nie jest nawet wszystkim znana. Czasami czyta się, jakoby Śląsk nie miał własnej tradycji (np. Roch w "Weihnachtsmarkt", Jaskółka ze stycznia 1994), co nie tyle świadczy o jej rzeczywistym braku, lecz bardziej o jej niewspieraniu czy celowym usypianiu w czasach polskich. Dla śląskiego samookreślenia konieczne jest dzisiaj samemu odpowiedzieć na pytanie: co znaczy Górny Śląsk, śląska tradycja i kultura, oraz kim są Ślązacy. Poniższy tekst przybliża niektóre z wielu specyficznych realii Śląska. Górnoślązacy tworzą - pomimo wszystkich przeciwności losu - do dziś społeczność etniczną o silnym poczuciu odrębności i mocnych związkach z ziemią rodzinną. Wykazują oni dużą identyfikację z tradycjną, gwarą, zwyczajami, systemem wartości i religią. Cechuje ich między innymi przchylne nastawienie do kultury niemieckiej, z którą od wieków sami byli związani i którą współtworzyli (np. Joseph Freiherr von Eichendorff z okolic Raciborza, Gustav Freytag z Kluczborka, Horst Bieniek z Gliwic, itd.). Ostatnie dziesiątki lat związku państwowego z Polską, a w szczególności polityka polonizacji i masowego zasiedlania ludności polskiej na Śląsku, przyczyniły się w części do osłabienia świadomości śląskiej i przez to osiągnęte zostały zamierzone rezultaty. U innej części Ślązaków te poczynania doprowadziły jednak do wzmocnienia poczucia odrębności lub świadomość 'niemieckiego pochodzenia'. Polskie poczynania po drugiej wojnie światowej miały na celu odsunięcie Ślązaków od życia publicznego i politycznego, w tym rozwiązano wszystkie tradycyjne śląskie chóry, związki towarzyskie, śląską regionalną prasę, odsunięto Ślązaków od centrum życia politycznego, ekonomicznego, kulturalnego i obsadzono te funkcje przedstawicielami polskiej ludności napływowej, której Śląsk z jego tradycjami był obcy i którzy nie akceptowali Śląska z jego historycznym obliczem. Te "polskie elity" dominują w życiu publicznym Śląska do dziś. Danuta Berlińska w wywiadzie z Adamem Krzemińskim w Polityce z dnia 3.3.1993, zatytułowanym "Nasi Niemcy" mówiąc o Ślązakach wskazuje na "relatywnie niski poziom wykształcenia tej grupy i praktycznie znikomą ilość tzw. inteligencji humanistycznej". Wytykanie dziś Ślązakom tego, że jakoby nie posiadali własnych grup "inteligenckich" jest w świetle przeprowadzonej polityki represji, równoznaczne z wytykaniem dziś widocznych blizn po poprzednio wyrządzonych krzywdach. Niech żaden dziś nie próbuje tych powojennych wydarzeń tłumaczyć komunizmem czy losem okupowanej Polski, powołując się przy tym na prawo do "odwetu" i zasadę śląskiej "winy zbiorowej". Ten kto to czyni, stawia siebie - świadomie lub nieświadomie - na równym poziomie moralnym z np. reżimem hitlerowskim. Czy Niemcy nie mogliby dziś też przy rozpatrywaniu odpowiedzialności za przestępstwa okresu drugiej wojny światowej, po prostu powoływać się na dyktaturę narodowych socjalistów? - czego jednak nie robią. Tu na Górnym Śląsku liczą się tylko skutki polskich działań, kierowanych przeciwko wszystkiemu co niepolskie a obejmujące zwalczanie śląskiej tożsamości. Ich przyczyny leżą w anachronicznie rozumianej formie polskiego patriotyzmu, nieczułości i braku tolerancji. W stosunku do tych poczynań w Polsce nie ukształtowano jeszcze należnego poczucia winy. Prowadzona otwarta i rzeczowa rozprawa z tymi skutkami polskich nadużyć powinna doprowadzić do oddania do ogólnej dyspozycji tych przywilejów społecznych, które do tej pory na Górnym Śląsku selektywnie przyznawano jedynie ludności polskiej. Rozprawa ta również sprzyjać będzie poprawie aprobaty i zrozumienia pracy Ruchu Autonomii nad ratowaniem całości spuścizny kulturowej Śląska. Dopiero po dokonaniu wyjaśnienia wszystkich aspektów śląskiego losu można (i należy) przejść przy kształtowaniu jego przyszłego oblicza do porządku dziennego, nie zapominając jednak o płynącej z historii nauce na przyszłość. Świadomość narodowa jest pojęciem o długoczasowym oddziaływaniu społecznym. W porównaniu: 70 lat istnienia Jugosławi nie wystarczyło - pomimo starań -, aby utworzyć naród jugosłowiański, również 150 lat polskiego rozbioru nie wymazało na terenach rozbiorowych dążenia do odrodzenia państwa polskiego (Śląsk nie należał do żadnych obszarów rozbiorowych!). Tu narzuca się pytanie, czy polska przynależność Śtąska wieku XII i XIII wystarczyła na wytworzenie świadomości polskiej, która miałaby przetrwać następujący 700-letni okres związku Śląska z Czechami, Austrią i Prusami? Tak sformuowane pytanie oddaje dobrze bezpodmiotowość polskiej debaty narodowej, prowadzonej na Górnym Śląsku na przestrzeni XX wieku. We wczesnym średniowieczu nie istniało pojęcie narodu w dzisiejszym znaczeniu. Budzenie się świadomości narodowej datuje się dopiero na początek wieku XIX. W tym jednak czasie cały Śląsk pruski wraz z jego częścią austriacką był już do stuleci pod dominacją kultury niemieckiej. Ludność terenów wschodnich Górnego Śląska nie odczuwała więzi wspólnoty do ludności, napływającej tu w poszukiwaniu pracy np. z Galicji, lub była nawet do niej niechętnie nastawiona, czego dowodzą wywodzące się z tamtych lat negatywnie zabarwione określenia jak np. "gorol" czy "chadziaj". Oddalam się od przejmowania tych zwrotów za własne, jednak sam fakt ich istnienia i używania jeszcze długo po wojnie, cechuje przynajmniej po części atmosferę lat, o których tu mowa. Na Śląsku, na tych tzw. "polskich ziemiach odzyskanych" władza polska jeszcze przed zwołaniem konferencji poczdamskiej rozpoczęła robić "etniczny porządek" z tą częścią ludności Śląska, która dla procesu tzw. 'repolonizacji' była stracona. Warunkiem koniecznym uniknięcia losu wygnania, było opowiedzenie się za opcją polską z wszystkimi z tym związanymi konsekwencjami. Danuta Berlińska w wyżej już cytowanym wywiadzie Polityki mówi: "Ślązacy jako ludność dwujęzyczna w 1945 roku mieli wybór. Mogli się określić 'jestem Niemcem' i zostać wysiedleni, ale mogli też zadeklarować się w procesie weryfikacji, że są Polakami, i pozostać." Po tym Krzemiński zadaje Berlińskiej pytanie: "Czy to był kamuflaż, by zostać na ojcowiźnie?". Brak mi tu przyzwoitych słów, aby wystarczająco dosadnie wyjaśnić Krzemińskiemu różnicę pomiędzy "kamuflażem" a wygnaniem ze swoich ziem rodzinnych, połączonym z utratą dorobku, lokalnej tradycji, pewności jutra i nie wiedząc nawet za co. Dlaczego do dziś powszechnie w Polsce bagatelizuje się zbrodnię masowego wygnania ??? Z drugiej strony w trakcie przeprowadzanej weryfikacji stronie polskiej rozchodziło się o uzyskanie danych liczbowych, wskazujących na duży udział ludności polskiej tych obszarów, aby móc udokumentować słuszność swoich roszczeń do terenów na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka. To powodowało, że już słaba znajomość polskiego, wystarczała dla pozostania na Śląsku. Do tego doszła liczba około 100 tys. niemieckich fachowców przemysłowych potrzebnych do obsługi przejętego przemysłu, których pomimo odrzucenia weryfikacji pozostawiono na Śląsku. Wszyscy oni otrzymali w roku 1951, bez starania się o to, obywatelstwo polskie. Przy uzasadnianiu stanowiska "staropolskości" Śląska, przytacza się często występujące na Górnym Śląsku polskie nazwiska i gwarę śląską. Polskie nazwiska stanowią w tym mniemaniu dowód polskiego pochodzenia. Nie wspomina się przy tym o braku formy pisanej gwary śląskiej i o zapożyczeniu przy ich pisowni języka polskiego (czy niemiecka pisownia nazwisk szwajcarskich pozwala też na utożsamianie Szwajcarii z Niemcami?). Aby przyjrzeć się bliżej zagadnieniu gwary śląskiej należy najpierw uściślić samo pojęcie Śląska. W świetle historycznym Śląsk stanowi krainę, która ciągnie się od lewobrzeżnych okolic Nysy Łużyckiej wraz z miastem Görlitz (dzisiaj część Saksonii) i Zieloną Górą aż do terenów przemysłowych Górnego Śląska, wliczając Śląsk czeski. Z tym jest niezgodne polskie nazewnictwo terenów śląskich. Tak już od czasów międzywojennych pod pojęciem Śląska określano tylko tereny wschodnie okręgu przemysłowego Górnego Śląska, co znajduje odbicie w już wówczas propagowanym haśle "powrót Śląska do macierzy" (jaki powrót, jaki Śląsk, jaka macierz?). Tereny zachodnie Górnego Śląska nazywane są dzisiaj Śtąskiem Opolskim, tereny południowe Śląskiem Cieszyńskim, a część zachodnia Śląskiem Dolnym, reszta to Zielonogórskie (i wspomniana już część Saksonii i Śląsk czeski). W pojęciu polskim Ślązakami nazywa się jedynie ludność rodzimą Górnego Śląska, która posługuje się gwarą śtąską. Ci Ślonzoki zamieszkują jednak tylko wschodnie tereny Śląska. Gwara śląska nie wykształtowała swojej własnej pisowni i występuje w wielu wersjach lokalnych. Na przestrzeni wieków te starosłowiańskie dialekty śląskie zachowały się na skutek słabej komunikacji na rozproszonych terenach leśnych Górnego Śląska. Wykazuje ona podobieństwo do języka morawskiego, polskiego i czeskiego, oraz posiada dużo zapożyczonych określeń z języka niemieckiego. Dla polskiej ludności napływowej jest ona - szczególnie w jej starym wydaniu "generacji plebiscytowej" - niezrozumiała. Pomimo tego Polska uzasadniała roszczenia graniczne do Górnego Śląska jej słowiańską genezą. Według rozpowszechnianych w Polsce opinii, po wojnie pozostała na Górnym Śląsku ludność rodzima, wchodzi w skład polskiej ludności etnicznej. To samo rozpowszechnia się w Polsce o innych grupach ludności słowiańskiej, jak Kaszubi na Pomorzu, Mazurzy, Łużyczanie w Saksonii i grupy ukraińskie na wschodzie. Według tego, przed wybuchem drugiej wojny światowej na Śląsku niemieckim polska mniejszość narodowa liczyła 1.5 min. członków. Po zakończeniu wojny ludność ta w konsekwencji "wróciła do polskiej macierzy". Po wojnie argumentując podobnie, wiele polskich ugrupowań politycznych żądało przyłączenia także terenów łużyckich (na zachód od Nysy Łużyckiej, pomiędzy Cottbus a Bautzen) do Polski. W opinii niemieckiej stosunki etniczne na terenie Górnego Śląska, Mazur i częściowo Pomorza do czasów drugiej wojny światowej wyglądały inaczej. Przy ich analizie używa się określenia "płynnej narodowości" lub też "dualizmu narodowego". Według tego na terenie polsko-niemieckiego obszaru przygranicznego odbywał się aż do wieku XX proces asymilacji ludności słowiańskiej (na północy częściowo ludności nadbałtyckiej), który prowadził do wtapiania się jej do większej masy ludności niemieckiej tych terenów. Pojęcie "płynnej narodowości" oddaje niepewności identyfikacyjne tych grup, które istniały w obliczu przeciwieństw pomiędzy ich językowo-kulturową tradycją i wielowiekową przynależnością do zdominowanego przez Niemców społeczeństwa. Awans społeczny tej ludności rodzimej, która używała w ramach społeczności lokalnej gwary śląskiej, był jednoznaczny, z wcieleniem jej do obszaru kultury niemieckiej. O dużym stopniu identyfikowania się tej ludności z państwem Niemieckim dowodzi np. jej zachowanie wyborcze. Duża część ludności mówiącej gwarą śląską wypowiedziała się za opcją niemiecką. l tak Berlińska w wywiadzie dla "Polityki" wskazuje na to, że poza ludością niemiecką "w plebiscycie w 1921 roku 350 tysięcy polskojęzycznej ludności głosowało za Niemcami, a 480 tysięcy za Polską" (łącznie głosowało 59.4% Ślązaków za Niemcami). W plebiscycie przeprowadzonym w roku 1920 na południowej części Prus Wschodnich wypowiedziało się 97.8% za pozostaniem przy Niemczech, a na wschodniej części Prus Zachodnich (dzisiejsze okolice Kwidzynia koło Gdańska) wypowiedziało się 92.4% za Niemcami. Te wyniki plebiscytów tak interpretował H. Carr w wydanej w roku 1942 w Londynie książce "Conditions of peace": "Na podstawie przytoczonych liczb wydaje się za słuszne stwierdzić co następuje: Ludność niemieckojęzyczna z reguły chce pozostać obywatelami państwa niemieckiego. Temu przeciwnie faworyzuje tylko część ludności mówiącej po polsku przynależność do państwa polskiego ..." W tym znaczeniu mówiono o "polskich prusakach". Czy ta ludność z jej pruskim rozumieniem obowiązku, czuła się w obliczu różnorakich napięć równouprawniona z ludnością niemiecką nie jest tu powiedziane. Jednak oparcie się o posługiwanie się jednym z dialektów słowiańskich, nie wystarcza na utożsamienie tej ludności rodzimej Górnego Śląska z polską przynależnością narodową. Do tego niezbędna jest polska świadomość narodowa, której za zgodną opinią coraz to większej grupy polskich historyków, nie posiadała, pomimo starań przybywających na Śląsk z Galicji i prowincji poznańskiej od końca wieku XIX polskich działaczy narodowych. Dzisiaj powinno się z większym uznaniem wspominać respektowanie jeszcze w wieku XIX przez państwo i kościół pruski realiów językowych na Górnym Śląsku (wolne polskie szkolnictwo i polskie duszpasterstwo), które wprowadzone zostało po krótkim okresie Kulturkampfu w humanistycznie rozumianej opiece nad ludnością Górnego Śląska. Celem Kulturkampfu Bismarcka było osłabienie roli kościała w całym państwie niemieckim a nie - jak w Polsce się rozpowszechnia - zwalczanie ducha polskości na Górnym Śląsku, chociaż na skutek silnego związku Ślązaków z kościołem katolickim, tak w części tu oddziaływał. Skutki Kulturkampfu były jednak niczym w porównaniu ze skutkami powojennej polityki polonizacji tych terenów. Prusy przed rokiem 1914 beztrosko publikowały statystyki językowe, które później po roku 1918 wykorzystywano przez zwycięskich aliantów przy utożsamianiu cech językowych z polskością na Górnym Śląsku. Ciekawe jest przy tym to, że podobnego związku nie widziała Francja w stosunku do obszaru Alzacji-Lotaryngii. Francja utrzymywała, pomimo prawie 90% ludności niemieckojęzycznej zamieszkującej te tereny, że nie język, a około 200 letnia poprzednia przynależność do państwa francuskiego, uprawnia ją do ponownego przyłączenia Alzacji-Lotaryngii do swojego terytorium. Używanego dialektu językowego nie można również utożsamiać z poczuciem narodowym w przypadku konfliktu chorwacko-serbs-kiego. Język serbski różni się tylko znikomo od chorwackiego. Jednak na skutek wielowiekowego podziału politycznego i wyznaniowego Chorwacji i Serbii, nie można dzisiaj mówić -pomimo 70 letniego okresu współżycia w ramach państwa Jugosłowiańskiego - o przezwyciężeniu tych historycznie narośniętych różnic narodowych. Czechy też nie roszczą więcej pretencji do terenów słowackich. Za to Polska z całym przekonaniem słuszności jej narodowej interpretacji, przywłaszcza sobie prawo do utożsamiania licznych grup etnicznych z sobą. Przy formułowaniu polskich roszczeń historycznych do Śląska, celowo omija się zasadniczy fakt braku wielowiekowych związków politycznych i wspólnie przeżytej historii, które stanowią bazę budzenia i utrwalania świadomości narodowej. Tak np. dzisiejsze Niemcy stanowią związek wielu plemion starogermańskich jak Franken (Hesia), Alamannen (Badenia), Baiwaren (Bawaria), Sachsen (Saksonia), Friesen (Dolna Saksonia, Szlezwig-Holsztyn), itd. Te i jeszcze inne plemiona germańskie zjednoczone były od ponad tysiąca lat w ramach niemieckiej Świętej Rzeszy Rzymskiej i wspólnie przechodziły dzieje historyczne i uczestniczyły w wytwarzaniu niemieckiego obszaru kulturowego. Po rozwiązaniu za przyczyną Napoleona w 1806 roku pierwszej Rzeszy Niemieckiej - Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, powstał od lat 30-stych XIX wieku silny ruchu zjednoczeniowy Niemiec, co potwierdza - pomimo dużych różnic dialektów językowych - obecność wykształtowanej świadomości ogólnoniemieckiej. Jakie związki historyczne istniały pomiędzy Śląskiem a Polską? Z początkiem wieku XX polskiej świadomości narodowej na Śląsku nie było. Pewne napięcia tub konflikty występujące na Górnym Śląsku przed pierwszą wojną światową, na które dziś Polska się powołuje, były między innymi spowodowane rozpowszechnionym wtedy w całej Europie przesadnym podkreślaniem cech nacjonalistycznych (Matejko i Sienkiewicz jest również synem tych nadużyć po stronie polskiej) i nie miały one na Śląsku charakteru walki narodowej. Polskie cechy narodowe jak romantyzm, gloryfikowanie bohaterstwa, życia na wsi, przeciwstawić tu trzeba śląskim cechom zapożyczonym od Prus jak rzetelność, etos pracy, oszczędność, porządek. Przy podkreślaniu mniemanego niezadowolenia na Śląsku z przynależności do Niemiec, uwzględnić należy wpływ powstałej sytuacji międzynarodowej po zakończeniu pierwszej wojny światowej na wzniecanie konfliktów na Górnym Śląsku. Danuta Berlińska w wywiadzie Polityki przypomina, że "w powstaniach śląskich brało udział od 8 do 10% miejscowych - po obu stronach, i też po obu stronach walczyły oddziały z zewnątrz". Silne starania francuskie mające na celu osłabienie ekonomiczne Niemiec l zatrucie stosunków państwowych pomiędzy odrodzoną Polską a Republiką Wajmarską, połączone z włączeniem państwa Polskiego do utworzonego po pierwszej wojnie światowej kordonu antyniemieckiego, umożliwiły Polsce formułowanie żądań granicznych, sięgających poza jej granice etniczne. To sprzyjało wzniecaniu wtedy jeszcze słabych konfliktów na terenie Górnego Śląska. Przykładem tego, jak szybko można skłócić długo w zgodzie współżyjącą ludność, jest Bośnia-Hercegowina. We wszystkich dzisiejszych wypowiedziach ludności bezpośrednio dotkniętej wojną bałkańską przebija się zaskoczenie i niezrozumienie, jak mogło dojść do wybuchu tak dużej nienawiści etnicznej, skoro w minionym okresie - pomimo różnić - poszczególne grupy narodowe żyły z sobą w zgodzie. Serbom udało się metodą prowokacji politycznej wzniecić ten konflikt graniczny, czemu sprzyjało "niejasne" stanowisko mocarstw zachodnich i równoczesny brak ostrego potępienia serbskiej agresji w połączeniu z brakiem jednoznacznej i skutecznie prowadzonej polityki ochrony ludności cywilnej (przypomnijmy sobie jak doszło do wojny bałkańskiej i co wtedy o niej mówiano, pomimo już wcześnie wygłaszanych radykalnych serbskich żądań granicznych). Dalszym godnym przytoczenia tu przykładem jest wzniecony przez Francję po zakończeniu pierwszej wojny światowej ruch seperacyjny terenów nadreńskich Niemiec. Francja od roku 1916 planowała oderwać wszystkie obszary lewobrzeżne Renu od Niemiec i utworzyć z nich autonomiczną republikę, stojącą pod wpływem Francji. Punktem kulminacyjnym tych starań było militarne zajęcie Nadrenii w styczniu 1923 roku, połączone z utworzeniem nowej granicy celnej. Niejasny statut polityczny Nadrenii sprzyjał powstawaniu zaburzeń społecznych. Udzielanie wsparcia politycznego i materialnego dla osiągnięcia własnych celów, z reguły prowadzi - bez względu na panujące stosunki etniczne lub poparcie społeczne - do narastania napięć i konfliktów. Wyrazem francuskiej kolaboracji z Hitlerem jest proklamowanie przez marszałka Petaina w 1940 roku Państwa Francuskiego terenów nieokupowanych. Polska "współpraca" grupy komunistów wokół Gomółki, a po wojnie rządu polskiego z przestępczym ale zwycięskim reżimem stalinowskim, warunkowała polskie zmiany graniczne roku 1945. Polska aneksja 104 tyś. km2 niemieckich terenów wschodnich, w tym prawie całego niemieckiego Śląska, przyczyniła się - poza hitlerowską polityką gwałtu na terenach okupowanej Polski - do całkowitego zatrucia powojennych stosunków polsko-niemieckich. W przeciwieństwie do stosunków niemiecko-francuskich, na przestrzeni kolejnych lat nie doszło do korektury przebiagu granicy polsko-niemieckiej, lub przynajmniej kompromisowej regulacji i osłabienia najbardziej bolesnych skutków polskiej polityki przemocy wobec byłej ludności niemieckiej terenów na wschód od lini Odra-Nysa Łużycka ze Szczecinem. Normalizacja stosunków niemiecko-francuskich, która miała miejsce na początku lat 50-siątych, połączona była z ponownym przyłączeniem obszaru Sary do Niemiec i tym samym przywróceniem przedwojennego biegu wspólnej granicy państwowej. Polska kolaboracja z imperialistyczną władzą radziecką okazała się dla Polski bardziej korzystna, jako że jej rezultat - zawładnięcie dobrze zagospodarowanych i etnicznie oczyszczonych "zachodnich ziem odzyskanych", zostało w międzyczasie w całym jej wymiarze gwałtu - i bez kompromisowej regulacji - usankcjonowane przez stronę niemiecką. Nowonabyte tereny zachodnie o dobrej strukturze gospodarczej, rekompensują z dużą nadwyżką utracone dla Polski ziemie wschodnie, które cechował niski stopień rozwoju i niski odsetek ludności polskiej. Sprzeciwiam się jednak tworzeniu bezpośredniego związku argumentacyjnego, usprawiedliwiającego nabycie np. Wrocławia w zamian za stracony Lwów. Prawo międzynarodowe, prawa człowieka, w tym elementarne prawo do ziemi ojczystej, itd., nie jest równorzędne z tureckim targowiskiem, pomimo tego, że przy regulacji kwestii niemieckich do niego było zredukowane. Polska pozbawiła łącznie około 10 min. Niemców, w tym ludność wschodnich Niemiec i całą grupę niemieckiej mniejszości narodowej przedwojennej Polski, swojej ziemi rodzinnej. W oparciu o porozumienie polsko-radzieckie, z Polski dodatkowo wysiedlono ponad 0.5 min. Ukraińców i Białorusinów, a do Polski ze wschodu przesiedlono około 1.5 min. ludności polskiej, która przed wojną tworzyła polską mniejszość narodową terenów na wschód od Buga. Z tych polskich repatriantów ze wschodu tylko niecały milion osiedlił się na zajętych przez Polskę terenach Niemiec. Przeprowadzenie tej polsko-radzieckiej akcji wymiany ludności z terenów wschodnich, wywodziło się bezpośrednio z polityki kolaboracji władzy polskiej z przestępczym reżimem stalinowskim i opierało się o bezsprzeczne korzyści, jakie ta polityka dla Polski przyniosła. Postulowane już w Polsce w okresie międzywojennym przejęcie terenów wschodnich Niemiec, które połączone zostało od roku 1945 z wygnaniem niemieckiej ludności rodzimej tych terenów, na długo uzależniły politycznie powojenną Polskę od wsparcia udzielanego jej przez Związek Radziecki. Jak na skalę historyczną wczesne umożliwienie uwolnienia się Polski od konieczności stalowej więzi z Rosją, zawdzięczać trzeba pokojowej polityce Brandta, który w sprzeczności z interesem milionów Niemców, od roku 1970 zainicjował proces zrzeczenia się państwa zachodnioniemieckiego z roszczeń prawnych do niemieckich terenów wschodnich, które wtedy - w świetle obowiązującego prawa międzynarodowego - stały jedynie pod polską administracją państwową. Innym pytaniem, na które tu jednak nie będzie szukana odpowiedź, to zagadnienie wpływu polskiego kościoła i duchowieństwa na dzisiejszy obraz stosunków etnicznych Śląska. Czy Górny Śląsk i Ślązacy nie są ofiarami konstelacji politycznych Europy XX wieku? Mam nadzieję, że ten temat stanie się jeszcze obiektem badań i analiz w przyszłości. W obliczu tych uwarunkowań i faktów historycznych trzeba zastanowić się, czy Ruch Autonomii Śląska nie powinien wprowadzić do swojego programu społeczno-politycznego postulatów uzyskania większego równouprawnienia Górnego Śląska z wprowadzeniem w przyszłej polskiej formie państwowej więcej elementów samodzielności politycznej, w oparciu o równouprawnionenie stron. W życiu społecznym Górnego Śląska należy wytrwale brać udział w odnawianiu niekiedy już zasypanych tradycji i wielowiekowej spuścizny kulturowej tego regionu. Zachęcam wszystkich do aktywnej pracy na rzecz popularyzacji celów Ruchu Autonomii i starania się o zdobywanie szerokiego poparcia społecznego w imieniu wspólnej śląskiej sprawy. - 1994 - |