Listy do Zarządu Ruchu Autonomii Śląska |
|||||
Bruno Nieszporek |
|||||
List z dnia 16.9.1993 Szanowny Panie Kołodziejczyk, z uwagą przeczytałem przekazaną mi wersję Programu Społeczno-Politycznego Ruchu Autonomii Śląska z dnia 3.8.1993. Podczas lektury niektórych punktów programu nadeszły mnie wątpliwości czy osobom redagującym ten program są wogóle znane uwarunkowania sytuacji społeczno-politycznej Śląska na przestrzeni dawnej i nowszej historii. Omówię tu krótko nasuwające mi się zastrzeżenia i spróbuję skorygować pewne stereotypy myślowe, które zapewne osadziły się w podświadomości wielu wskutek ciągle powtarzanej polskiej interpretacji dziejów Górnego Śląska. Bo o odrębności interesów Śląskich od interesów polskich nie muszę przecież ludzi wspierających cele działania naszego Ruchu przekonywać. Mnie nie chodzi jednak o wyolbrzymianie swojego na niekorzyść czyjegoś. Na indoktrynację polityczną, którą rozpoczęła polsko-narodowa propaganda jeszcze za czasów starej Polski, nałożono po ostatniej wojnie komunistyczną wizję dziejów Śląska. Dziś nadszedł czas na otworzenie ócz i przeprowadzenie krytycznej analizy. W punkcie pierwszym Programu czytam: "Historia pokazała, że panowanie Niemców, Austrii czy Cech na Śląsku wiązało się z wyzyskiem gospodarczym i surowcowym traktując ten rejon jako kolonię wewnętzną. Jedynym przywilejem Ślązaków była tylko ciężka praca. Chęć zrzucenia zniewolnienia doprowadziła do plebiscytu i powstań Śląskich w wyniku czego Polska włączyła część Śląska do swojego terytorium." Zaś dalej w punkcie dziewiątym: "Autonomia Śląska wyhamuje kolonialną politykę w stosunku do Śląska. Zaniechanie poprzez państwa ościenne rozbijackiej polityki wobec Ślązaków wpłynie na ..... Zdięcie odium poniemieckości ciążące na Ślązakach w świadomości polskiej, uwolni wiele możliwości współpracy gospodarczej z Niemcami, z udziałem obywateli niemieckich pochodzenia Śląskiego." Aby sprawy tu nie wydłużać przybliżę się tylko do niektórych stwierdzeń, z którymi nie mogę się zgodzić. Sprawą rozwoju gospodarczego Górnego Śląska, jego wyzysku, ciężką pracą i rozbijacką polityką prowadzoną przez państwa ościenne, zajmę się przy innej okazji. Błędem dużego kalibru jest próba kojarzenia "zniewolnienia" Ślązaków z plebiscytem i Powstaniami Śląskimi, w wyniku czego jakoby za wolą Górnoślązaków, Śląsk został przyłączony do Polski. Już nawet na pierwszy rzut oka zauważyć można przestarzały charakter tej klasowej (a więc komunistycznej) czy narodowej (a więc polskiej) interpretacji mniemanych napięć społecznych. Norman Davies w książce "Boże Igrzysko. Historia Polski" (Kraków 1992) pisze na str. 152: "Przez większą część XIX wieku element słowiański zamieszkujący te prowincje (Śląsk, Pomorze czy nawet Prusy Wschodnie), nie uważał się za Polaków i był powszechnie określany mianem 'polskojęzycznych Prusaków' Na początku wieku Ślązacy, Kaszubi i protestanccy Mazurzy mieli słabsze poczucie polskości niż mówiący po niemiecku mieszkańcy Gdańska." W opracowaniu Witolda Pronobisza "Polska i Świat w XX wieku" (Warszawa 1992) na str. 52 czytamy: "Polski ruch narodowy na Śląsku znajdował się, z kilku powodów, w znacznie trudniejszym położeniu niż na Pomorzu czy w Wielkopolsce. Jednym z tych powodów był fakt, że w momencie rozbiorów Śląsk nie należał do Polski, co niewątpliwie utrudniało agitację za przyuczeniem tej dzielnicy do państwa Polskiego." W innej książce, która wyszła spod pióra W. Dąbrowskiego, osobistego sekretarz Wojciecha Korfantego, "Trzecie Powstanie Śląskie" (Londyn 1973), stoi na str. 10: "W czasie powstania mogliśmy liczyć na poparcie zwycięskiej Francji, która nie życzyła sobie sąsiedztwa potencjalnie silnych Niemiec; po drugie, istniało już niepodległe państwo Polskie, któremu losy Śląska nie były obojętne ....". Na str. 8 zaś czytamy: "Znaczenie opisywanych tu wydarzeń było niemałe. Zdecydowały one w dużej mierze o tym, że polski stan posiadania na Śtąsku, w okresie międzywojennym, był o wiele dla nas korzystniejszy niż ten, na który mogliśmy liczyć po marcowym plebiscycie, i który ofiarowała nam Najwyższa Rada Sojusznicza." Sytuację przed Trzecim Powstaniem Śląskim tak przedstawia Jan M. Małecki w "Zarys dziejów Polski 1864-1939 (Kraków 1991) na str. 259: "W Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej powstały różne projekty podziału Górnego Śląska, na ogół dla Polski niekorzystne ..... Wobec tego organizacje polskie zaczęły staranne przygotowywania do wystąpienia zbrojnego. Z Polski szło zaopatrzrenie wojskowe - potajemnie, gdyż Rzeczpospolita nie mogła się oficjalnie angażować w walkę zbrojną, a rząd polski wypowiedział się stanowczo przeciw powstaniu." Dość tych cytatów. Celowo ograniczyłem się tu jedynie do literatury polskiej. Bardziej wyważoną ocenę uwarunkowań historycznych Górnego Śląska - krainy z polsko-niemieckiego pogranicza - uzyska się dopiero po uwzględnieniu niektórych opinii histografii niemieckiej. Lektura nowszych polskich opracowań historycznych też już jednak pozwala na uzyskanie większej obiektywności pod warunkiem, że pominie się nadal silnie podkreśtaną centralistyczą, polsko-narodową interpretację dziejów. Interpretacja taka automatycznie wyklucza analizę faktów na zasadzie równouprawnienia. Obowiązuje przy tym bezustanna słuszność i wyższość polskich interesów. To polskie stanowisko można scharakteryzować następująco: "Zawsze inni byli winni za cierpienia Polski. Jak kogoś spolszczyć, to znaczy podnieść jego kulturę. Państwo polskie ma prawo do walki o własne interesy - bez względu na rezultaty czy ofiary innych. Krótko mówiąc: jak coś złego - to nie my!" Ruch Autonomii Śląska powinien wyraźnie dystansować się od przejmowania tego historycznie nieuzasadnionego polsko-narodowego spojrzenia na świat w starym stylu. Ta w Polsce jeszcze używana etniczna i mityczna perspektywa i tak znajduje się w dzisiejszej Europie na wymarciu. Nie państwo a ludzie powinni stać w środku soczewki, która kieruje światło na minione lata. Co przyniosły te lata ówczesnym i dzisiejszym mieszkańcom Górnego Śląska? Nic nie jest tak pouczające jak rozmowa z jeszcze żyjącymi GórnoŚlązakami, którzy byli naocznymi świadkami wydarzeń tego strasznego XX wieku. Minęły te stare czasy tak, jak zwykło się o nich dzisiaj w Polsce mówić? Ja nie słyszałem do tej pory dużo z ust starszej generacji o ich "niezadowoleniu i wyzysku". Za to niezliczoną ilość razy słyszałem przez wielu wypowiadane słowa "nie było to jak za Wilusia". O polskiej macierzy pisało i pisze się wiele - ale nie w ślońskich, a tylko w polskich gazetach! Przyjrzyjmy się dalej uważnie naszej ślońskij godce, najlepiej w wydaniu generacji plebiscytowej (pomijając panujący na Śląsku język niemiecki). Przynajmniej w Rybnickim gwara ślońsko nie różniła się dużo od innej gwary zachodniosłowiańskiej jak np. morawskiej. Polska ludność napływowa z tą gwarą nieobyta, jej nie rozumiała. Do tego dodam dalej, że:
Wczesnośredniowieczny związek państwowy Śtąska z Polską był tylko krótkim epizodem w bogatej historii Śląska, który nie pozostawił po sobie dużo śladów. (W jakich warunkach żyła ówczesna, rozproszona ludność plemienia Ślężan i jaką ona posiadała "świadomość narodową"?) Nie można dzisiaj o tym zapomnieć, lub jeszcze gorzej - wypierać się tych faktów z dziejów Śląska. Nie chcę przy tym nawet wspominać, jakim radykalnym sposobem Polsce udało się pozbyć "raz na zawsze" tą wielowiekową niepolską spuściznę kulturową Śląska. W tym świetle nie polecałbym Ruchowi "zdejmowania odium poniemieckości ciążące na Ślązakach w świadomości polskiej". Śląsk jest dziś tak polski jak byt przez wieki niemiecki. Dlaczego Śląsk ma dziś szukać nowego miejsca w Europie i wypierać się swojego pochodzenia? Nie przejmujmy się "ciążeniami polskiej świadomości", dajmy Polsce szansę na aprobatę nas takimi, jakimi byliśmy i nadal jesteśmy. A może właśnie zbyt długo i dokładnie zwalczano na Górnym Śląsku element niemiecki? Aby "uwolnić wiele możliwości współpracy gospodarczej z Niemcami, z udziałem obywateli niemieckich pochodzenia Śląskiego" zalecam po latach bezprawia, ucisku, obcookreślenia i zagubienia, silniej oprzeć się o naszą starą Górnośląską tradycję. Niech to stanie się celem pracy Ruchu! W tym duchu z życzeniami sukcesu Bruno Nieszporek List z dnia 2.1.1994 Szanowna Pani Stefania Labaj, chyba dobrze przed rokiem miałem okazję poznać podczas odczytu na temat historii stosunków polsko-niemieckich prof. Georga Strobel, jednego z byłych członków mniejszości niemieckiej przedwojennej Polski. Przyjemnie było słuchć rzeczowego i otwartego referatu prof. Strobel na temat biegu dziejów wieku XVIII, XIX i XX. Przy szukaniu dodatkowych informacji dotyczących jego pracy, natknąłem się na materiały z sympozium "Górny Śląsk jako pomost pomiędzy Polakami a Niemcami", które dokładam do listu w własnym polskim tłumaczeniu. Właściwie to początkowo miałem w zamiarze samemu opracować na podstawie dostępnych mi książek własny tekst na temat polskiej interpretacji minionych okresów historycznych. Z dwóch względów do tego nie doszło. Po pierwsze, nie mam zapewnie wystarczająco stalowych nerwów, aby przetrzymać bez uszczerbku na zdrowiu lekturę na ogół bardzo prymitywnych i szowinistycznych wywodów większości polsko-narodowych historyków. Po drugie zauważyłem szybko, w czasie tłumaczenia referatu prof. Strobela, że jego wypowiedź obejmuje to, co sam chciałbym też wyrazić, przy czym jest ona lepsza i obszernie nakreśla temat. Chcę dołączyć tu jeszcz inną ideę: czy nie byłoby warto rozniecić akcji szukania i przytaczania przykładów polskiej wrogości wobec Śląska, rozpowszechnianych po wojnie na jego terenach? Zauważyłem kiedyś w Gliwicach umocowaną na ratuszu tablicę pamiątkową z napisem:
Czy trzeba lepszego dowodu na udokumentowanie tezy podporządkowania Śląska przez Polskę, bez oferowania mu partnerstwa i w formie podobnej do narzucenia obcej woli nad obszarem okupowanym. Moim zdaniem trzeba rozpowszechniać takie treści. Dalej można by pomyśleć, czy Ruch nie powinien zainicjować dyskusji na temat zmiany różnego rodzaju nazewnictwa, jak np. ulicy "Zwycięstwa" w Gliwicach. Chodzi tu o to, aby nazwy nie sugerowały dzisiaj więcej rzeczy, które nie miały w przeszłości miejsca. Mieszkańcy Gliwic roku 1945 nie zwyciężyli, co dobrze opisuje prof. Strobel w załączonych fragmentach jego referatu. Moja propozycja to nadanie tej ulicy nazwy "ulica Polskiego Zwycięstwa", lub też, dla uczczenia ofiar wydarzeń, które odegrały się w tym mieście jeszcze krótko przed i po zakończeniu wojny, nazwy "ulica Wygnanych" lub "ulica Wygnańców". W tej formie nazwa głównej ulicy Gliwic, starej WilheImstraße, lepiej odzwierciedlałaby prawdę historyczną. Dodam tu, że nie mam nic przeciwko samemu słowu "zwycięstwo", tylko, że nie powinno się go używać na terenach zwyciężonych. Dalej możnaby zastanowić się nad rozpoczęciem akcji przybliżania Ślonzokom zabytków kultury Śląskiej, które zostały przez Polskę celowo zaniechane i zmarnowane i które należy ratować. Tu mam np. na uwadze Zamek w Rudach (stare Groß Rauden, pomiędzy Gliwicami a Rybnikiem), ale też i inne zabytki (jak zamek w Pławniowicach koło Gliwic). O tych starych lub nowszych dowodach kultury Śląskiej nie mówi się dzisiaj, w polskich czasach nic, bo nie jest łatwo doszukać się w nich elementów prapolskich. Również warty zwrócenia bliższej uwagi, jest zamek pszczyński z całą historią rodziny księcia Hochberg (Fürsten von Pleß), jak też jego związki z zamkiem Książ (Schloß Fürstenstein) na terenie Dolnego Śląska. Książę pszczyński był szczególnie zwalczany po dokonanym podziale Górnego Śląska w roku 1922 przez pochodzącego z Galicji wojewodę Śląskiego Grażyńskiego. Wszystko to jest dla Ślązaków bardzo ciekawe, ale zapewne mało znane. Jeżeli zaapelowałoby się na rzecz nowego i otwartego szukania Śląskiego rodowodu, może znalazłoby to oddźwięk wśród Ślązaków. Wogóle historia Śląskich Piastów jest godna popularyzacji. Władcy Śląska tylko z nazwiska zachowali "związki" z Polską, i tak jak większość mieszkańców Ślązka na przestrzeni wczesnego średniowiecza, dobrowolnie poddali się procesowi zniemczenia. Z pozdrowieniem Bruno Nieszporek List z dnia 27.7.1994 Szanowna Pani Stefania Labaj, w tym liście chcę poruszyć sprawę oddziaływania i formy pracy Ruchu. Ten temat nasunął się podczas rozmowy w czasie mojej niedawnej wizyty w Rybniku. Powierzchowne omówienie wyników wyborów do władz lokalnych nie wystarczy, aby wyrobić sobie pełniejszy obraz o stanie wywieranych przez Ruch wpływów na Śląskie środowisko wyborcze. Dlatego też proszę traktować ten list jako pochodzący od osoby nie znającej codziennych problemów pracy Ruchu i jego rozważań skierowanych na przyszłość. Moje uwagi stanowią luźny zbiór myśli. Wyszczególnię tu kilka punktów tematycznych.
Moje uwagi nie zawierają w istocie rzeczy nic nowego. Wiem, że do osiągnięcia sukcesu konieczne jest poza dobrą wolą, wsparcie finansowe i zaangażowana praca wielu członków. Ale pomimo tego wysyłam ten list pisany w tej bezpośredniej formie, mając nadzieję, że może przyczyni się do pobudzenia u niektórych ukrytych energii. Z pozdrowieniami i życzeniami osiągnięda sukcesów w pracy Bruno Nieszporek List z dnia 17.3.1995 Szanowny Panie Kołodziejczyk, w "Liście z Leszczyn" z lutego 1995 Krzysztof Kluczniok analizuje pracę Ruchu i wskazuje na niektóre ważne aspekty związane z szansami jego rozwoju. Przyjrzyjmy się dokładniej (tylko krótko w wspomnianej analizie zakrojonemu) zagadnieniu funkcji i znaczenia środków masowego przekazu na stan wiedzy o celach społeczno-politycznych Ruchu i udzielane mu poparcie środowiska śląskiego. Sukces każdej idei politycznej uzależniony jest od stopnia jej rozpowszechnienia. Szersze masy ludności mogą poprzeć jedynie te ruchy społeczne, które dotrzą do nich za pośrednictwem masowych medii. Dostęp do gazet, radia czy telewizji, warunkuje wywieranie wpływu politycznego na społeczeństwo, jak też wspiera wytwarzanie rezonansu społecznego i mobilizuje masy. Temu przeciwnie, ta grupa polityczna, której nie uda się pobudzić uwagi przynajmniej w tym środowisku, na które bezpośrednio oddziaływuje, wcześniej czy później skazana jest na utratę znaczenia i redukcję aż do formy nieważnego epizodu historycznego. Ruchowi Autonomii Śląska, jako niedawno utworzonej organizacji, której celem jest reprezentacja interesów regionalnych, nie zagraża wizja niedotarcia do Śląskich mas wyborczych, pod warunkom, że uda mu się przezwyciężyć występujące początkowo braki organizacyjne. Dodatkowo pracę Ruchu utrudniają niedobory finansowe, co przynajmniej w części można skompensować przez zaangażowaną pracę jego poszczególnych członków. W tych warunkach nabiera szczególnej ważności reprezentacja idei Ruchu w masowych mediach, która przyczynić powinna się do pozyskania nowych zasobów intelektualnych, oraz poszerzenia bazy członkowskiej. Ruch nie powinien szczególnie przejmować się możliwym negatywnym oddźwiękiem w prasie. Nawet rozpowszechniane negatywnych opinii nie zdoła oddziaływać tak destruktywnie jak całkowity brak reakcji prasy, jako że negatywe informacje również wspierają proces integracji i mobilizacji członków Ruchu. Wytworzenie własnej reprezentacji instytucjonalnej warunkuje trwałą obecność na arenie politycznej Śląska. Jak długo Ruch nie zapewni sobie własnej reprezentacji instytucjonalnej, tak długo Ruch powinien szukać tej reprezentacji przez kooperację z tymi ugrupowaniami społecznymi, które posiadają własne zaplecze insytucjonalne i które reprezentują zgodne z Ruchem cele polityczne. Dla jej uzyskania Ruch może posłużyć się metodą zaangażowanego udziału w aktualnej dyskusji w mediach na interesujące społeczeństwo tematy. Uzyskanie wsparcia od strony przynajmniej niektórych przedstawicieli medii, znacznie ułatwi osiągnięcie sukcesów politycznych. Jedną ze starych metod kierowania na siebie uwagi jest prowokowanie panującego systemu polityczno-społecznego. Sprawujące władzę grupy polityczne czynią wtedy wszystko, aby nie dopuścić do pomyślnego wykrystalizowania się nowych prądów społecznych, które bezpośrednio podmywają ich wpływy i interesy polityczne. System sprawujący władzę przeciwdziała wzrostowi znaczenia nowego prądu społecznego, posługując się przy tym różnymi środkami, począwszy od ignorowania go do całkowitej integracji nowego ruchu w ramach starych struktur. Z intergacją nowego ugrupowania związane jet niebezpieczęstwo przejęcia tylko części nowych idei, a w zasadzie integracja w ramach starych struktur społecznych połączona jest z rozwodnieniem i zamazaniem pierwotnych celów społecznych wchłanianego ugrupowania. Ruch Autonomii Śląska zagraża funkcjonowaniu starego, polsko-centralistycznego systemu władzy. Polityczny sukces Ruchu połączony jest z osłabnięciem siły oddziaływania przeżytego systemu władzy, co ujawni się w oznakach niepewności reakcji starego systemu i spadku akceptacji jego decyzji w środowisku śląskim. Szczególnie w tym czasie należy jasno formułować własne postulaty polityczne, oraz szukać wsparcia innych grup politycznych. Aby temu przeciwdziałać, w obronie przed ukazującą się możliwością utraty własnych przywilejów politycznych, system starej władzy posługuje się wszystkimi posiadanymi środkami. Po pierwszym okresie potępienia nowego ruchu, w środkach masowego przekazu należy oczekiwać, że dojdzie do powtarzania stereotypowych i absurdalnych zarzutów, co udokumentuje, że stary system władzy nie potrafi poradzić sobie z nowym prądem społecznym. Mająca miejsce reakcja obronna, kierowana jest przede wszystkim przeciwko jednej sprawie: przeżyty system społeczno-polityczny za wszelką cenę stara się utrzymać posiadany monopol informacyjny. Przełamanie tego monopolu w środkach masowego przekazu przyniesie z sobą rozpowszechnienie ideii Ruchu w całym środowisku Śląskim i znajdzie odzwierciedlenie w wynikach kolejnych wyborów. To z koleji doprowadzi do należnej reprezentacji Ruchu w różnych kluczowych instytucjach politycznych i organizacjach kulturowych Śląska. Ta wizja na przyszłość ma tylko wtedy szansę realizacji, gdy uda się spotęgować intensywność pracy Ruchu. Zwykła gra na zwłokę nie ułatwi w przyszłości osiągnięcie zamierzonych celów, jako że czas pracuje na niekorzyść Ruchu. Z biegiem czasu ulegają zmianie uwarunkowania społeczne i dochodzi do stopniowego zatracenia niepielęgnowane korzeni kulturowych. Z tego powodu jest ważne, aby już dzisiaj podjąć intensywne starania na rzecz doprowadzenia do korzystnych zmian świadomościowych. Dalej ważne jest, aby z zdecydowaniem i wytrwałości, a nie naiwnym akcjonizmem, dzień w dzień starać się o rozszerzanie bazy zwolenników i zasięgu oddziaływania Ruchu. Z pozdrowieniami Bruno Nieszporek - - - |