REFUTACJA pisma p. Władysława SALA |
|||||
Alfred Draga |
|||||
Ze wzruszeniem otwierałem kopertę Pańskiego listu i w poczuciu ogromnej ciekawości, co do jego treści. Jak się jednak okazało, to zawarte w nim sentencje nie odbiegają od tendencyjnych intencji, jakie ujęte zostały w liście skierowanym do Redakcji „Dziennika Zachodniego", mimo moich poczynionych uwag, podważających pana poglądy na sprawy Śląska i Ślązaków. Trzeba uznać, że jest to chyba naturalny odruch każdego człowieka w sytuacji, gdy chodzi o ocenę i weryfikację całokształtu zdarzeń i działań, w których aktywnie się uczestniczyło w przeświadczeniu o słuszności dokonywanych poczynań. Rozumiem również, że trudno jest poddać krytycznej ocenie okres czasu i osobę po której przechowuje się w pamięci tylko mile wspomnienia, zapominając o tym, że nie wszystko co błyszczy jest wspaniałe a zwłaszcza wśród polityków. Wobec powyższego, wypadałoby się pogodzie ze stanowczym podtrzymaniem przez Pana swojego punktu widzenia, co do oceny czasów Graźyńszczyzny na przejętej przez Polskę części Śląska. Niemniej jednak pozwolę sobie przedstawić krytyczne uwagi co do tego okresu, który doprowadził do chaosu narodowo-politycznego w owym czasie, a który trwa po dziś dzień, z czego Ślązacy i ich rodzima Kraina nie mogą się otrząsnąć. Zdaję
sobie sprawę z tego, że każdy okres w historii ma swoje blaski i cienie oraz
że każdy ma prawo do reprezentowania swoich poglądów i wyboru tych sytuacji
wydarzeń, które mu odpowiadam, bez względu na okoliczności ich przystawania
w zbieżności do źródeł, faktów, następstw, efektów i celów. Jednak
wybierce podejście do czasów minionych doprowadza do fetyszyzacji,
mitologizacji, a tym samym do fałszowania i zniekształcania ówczesnej
rzeczywistości. Pań
rozpatruje Śląsk i owe czasy z pozycji zdobywcy i uprzywilejowanego
kolonizatora, wspartego siłą władzy w przeświadczeniu uszczęśliwiającego
podbitego. A ja patrzę na wydarzenia, jakie „los" Śląskowi zsyła,
ze stanowiska zmuszonego biorcy; obdarowywanego na własnej ziemi narzucono obcą
taską i rzekomymi „dobrodziejstwami" o które nikt nie prosi, a same
przychodzą ze wschodu, zachodu czy południa. Tak dziwnie na Śląsku się
dzieje, że wciąż państwa ościenne chcą nas Ślązaków na siłę uszczęśliwiać,
od czegoś i kogoś wyzwalać czy tego chcemy czy nie i przychodzie nam z pomocą,
o którą nikt nie prosi i jest nam zupełnie zbyteczna. Najlepiej jest i byłoby,
gdyby każdy naród, a zwłaszcza narody ościenne Śląska, zajmowały się własnymi
sprawami w granicach własnych terytoriów i pozostawiały sąsiadów w spokoju
w rozwiązywaniu ich problemów. Nam Ślązakom jest potrzebny spokój, co możemy
osiągnąć, gdy „dobroczyńcy" opuszczą naszą Ziemię i powrócą
do Siebie skąd przybyli. Podniesione
przez Pana w liście stwierdzenia, kwestionujące moje poglądy polityczne w
sprawach Śląska, utożsamiając je i zaszeregowując w grupę z kategorii
renegackich, pozwolą sobie zwrócić uwagę, że wyjaśnienie tej kwestii, że
tak nie jest, i aby podważyć poczyniony zarzut jako niezasadny, wymagałoby
wywodu z rodzaju; że posądzany o renegactwo nie jest „żyrafą", co
mija się z merytoryczno-logicznym sensem. Odnośnie tej profesji politycznej w
społeczeństwach, w kategorii ogólnej, „renegat" to osoba o określonym
zadaniu, funkcji i zachowaniu się w zorganizowanych wspólnotach ludzkich;
narodach, grupach etnicznych, klanach, rodzinnych czy też w społecznościach
związkowych, której postępowanie wynika z jej charakteru i służbowych zadań,
a nie z pobudek ideowych przekonań. Pańska mylność oceny wynika z nierozróżniania
faktów rzeczywistych od sytuacyjnych. Trzeba zrozumieć - co ciężko
przychodzi ludziom o mentalności zaborczej - że ja jestem Ślązakiem, żyjącym
na własnej, śląskiej rodzimej Ziemi, nie polskiej, nie w Polsce - która Śląsk
podbiła i go okupuje, tak jak w historii czyniły to już inne zwierzchności
państw: Moraw, Czech, Polski, Austrii i Niemiec - zatem nie działam przeciwko
swojej - śląskiej zbiorowości, nie zdradzam Śląskiego Narodu, a tym samym,
renegatem Jego być nie mogę. Każde
działanie, każdego członka zorganizowanej zbiorowości na rzecz jej obrony i
ochrony przed zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi - w przypadku Śląska
przed niekończącą się okupancką, barbarzyńską eksploatacją i niszczącą
wrogą dewastacją, wszystkiego co śląskie, a nie przystające do polskiego
wzorca i mentalności kulturowej, nie może być uważane za
„renegactwo". A zatem zastosowanie przez Pana do mojej osoby określenia
wyjętego ze słownika marginesu moraino-politycznych inwektyw, jest zwykłym
bezpodstawnym pomówieniem, czyli oszczerstwem. Wprawdzie w sporach politycznych
jest to zjawisko nagminne, niemniej jednak powinno być z nich eliminowane. Wśród
adwersarzy przeważnie tak bywa, że gdy któremuś z nich zabraknie w dyskusji
rzeczowych argumentów, sięga się wówczas do demonów będących w służbie
polityki i zaczynają triumfować obelgi typu; rasista, faszysta, renegat, krzyżak,
moskal, szwab itd., ale i gorol, kmiot, itp. Obecnie zestaw tego gatunku
inwektyw wzbogacony został o; bolszewika, komunistę, ubeka, sowietikusa itd. My
Ślązacy przestaliśmy już reagować na czynione nam przytyki ze strony
„wyzwolicieli", najeźdźców i okupantów, gdyż uważamy, że
wynika to z ich „uroku" i charakteru. Tym sposobem usiłuje się nas
moralnie przygnębić Lecz okres, że robiło to na nas wrażenie minął
bezpowrotnie. Okupant zawsze musi wykazywać swoją wyższość nad podbitym i
okupowanym narodem, aby poczuć się pewniej w nielegalnie opanowanej przez
siebie, obcej mu Krainie. Tak postępowały wszystkie Narody imperialne. Metody
te stosowane były na koloniach przez państwa imperialne w stosunku do Indian,
Aborygenów, do ludów-narodów podbitych będących w obcych zależnościach
zwierzchnich w obu Amerykach, Azji, Afryce, ale i w Polsce na zdobytych
obszarach wschodnich w okresie międzywojennym i na zachodnich po 1922 i 1945
roku. Jeżeli już koniecznie potrzebuje Pań mieć Renegata - jako przysłowiowego
Jasia do bicia, celem uzyskania satysfakcji z tych czy innych względów dla
usprawiedliwienia niepowodzeń własnego Kraju - który szkodzi Pańskiej Ojczyźnie,
to proszę ich szukać tam wśród swoich w Warszawie i nie tylko. To ci, którzy
wtykali Pańskiemu Narodowi ideologię, w którą sami nie wierzyli, obwieszając
się wzajemnie orderami, a obecnie mieszkojący w willach i otrzymujący wysokie
emerytury. To ci, którzy deptali wszystko, co nie było po myśli PPR, a później
PZPR i sprzeczne z racją ZSRR. To ci, którzy w pełnej świadomości czynu z
lego co robią, dopuścili się świadomie przestępstwa na zdrowiu wobec milionów
obywateli Polski, wiedząc o tym 1), gdy nad Śląskiem i niektórymi częściami
obszaru Polski, grasowały śmiercionośne promienie gama z Czarnobyla,
przekraczające trzystakrotnie dopuszczalne normy ich nieszkodliwości, udzielni
Towarzysze z PZPR kazali swoim jurgeltnikom, wyprowadzać zastępy swoich
zniewolonych 2) w tym i młodzież szkolną do ostatniego zorganizowanego spędu
pierwszomajowego, pragnąc tym sposobem raz jeszcze zademonstrować, spod
czerwonego sztandaru swoją władzę i siłę, tej kategorii patriotów jest
jeszcze oczeń mnogo! Aby
dopuście się do tego rodzaju czynu, kosztem zdrowia Obywateli, trzeba być
chyba wybitną jednostką przywódczą z godiwym zaangażowaniem w sprawy
narodu, któremu się przewodzi i z źadiwą mitością do posiadanej władzy.
Trzeba i o tych renegatach - cwaniaczkach politycznych pamiętać którzy w 1939
roku zajmowali najwyższe stanowisko w państwie, nie będąc jego obywatelem i
w groteskowym pośpiechu opuszczali granice państwa, którym rządzili. Nie
powinno ujść również krytycznej uwadze działania obecnych gremiów rządzących
Polską. Zapomina się bowiem, że wszyscy Obywatele tego Kraju, tworzyli
sprzedawany obecnie majątek narodowy, harując w światek i piątek za czwartą
część płacy z wypracowanej wartości. Natomiast obecnie dysponentami jego
staja się grupy z pod obcych emblematów zmowy światowej, wskutek wprowadzenia
zasady „grubej kreski". Lecz to wszystko jest sprawą Polski i Polaków.
Poruszam te kwestie wyłącznie ze względu, że Śląsk' Ślązacy
niezawinienie wciągani są w obcy kierat bezdennej indolencji i inercji społecznej
poprzez narzuconą zwierzchność narodową, państwową i polityczną. Nam
Ślązakom obce są dążenia do panowania nad kimś i nie mamy w zwyczaju i
potrzeby narodowo-moralnej kogoś podbijać a tym samym fizycznie wchodzić w ościenne
społeczności narodowe - gdyż wszystkie z nich są nam obojętne i obce - jak
one to czynią, a przede wszystkim Naród Szanownego Adwersarza. My mamy własny
wystarczający nam Kraj, który niestety jest wciąż bezpodstawnie siłą
nachodzony i zmiennie okupowany przez państwa ościenne. Bezpardonowe
wchodzenie na zdobyte terytoria i brutalne rozpieranie się w zamieszłych społecznościach,
wystawiając przy tym, jakieś wymyślone fikcje o jakiś tam
„macierzy", jest jednym z głównych celów państwowości polskiej.
Tym sposobem, Polacy w swojej historii dokonali wiele już podbojów, niszcząc
brutalnie zawładnięte wspólnoty etniczne, okalające organiczno-macierzyste
terytorium Polski historycznej, której powierzchnia obszaru u swojej genezy
wynosiła ca 120 tyś. kilometrów kwadratowych. Wskutek jednak stale
dokonywanych podbojów przez ówczesnych władców, ziem ludów ościennych i
uzurpację do ich zwierzchnictwa senioralnego, w imię tak zwanego jednoczenia
plemiennego w system państwa unitarnego, z etnicznej mapy tej części Europy,
zniknęły takie jej ludy jak: Jacwingowie, Prusowie, Lemkowie, Hucułowie,
Mazurzy, Pomorzanie, Polesiucy, Wołynianie. W wyniku czego Polska powiększyła
zasięg obszaru swego państwa trzykrotnie do; 388, 4 tyś. km2 w 1939 roku, w
tej chwili do unicestwienia i likwidacji z europejskiego bukietu ludów - aby
określenia ich nazw, pozostały tylko jako zaszłość historyczna - pozostali
jeszcze kaszubi i Ślązacy, nad którymi to ludami obecna władza, sprawująca
ma nimi zwierzchność poliłyczno-państwową, intensywnie
„pracuje". Więc
nie tylko Polska, Polska, jak Pań woła i inne ludy, które pozbawione zostały
swojej tożsamości, mają prawo do istnienia jako lud, a zwłaszcza gdy
posiadają terytorium swojej ekumeny, stanowią odrębność etniczną i wolę
stanowienia bycia Sobą!!! Mała
dygresja. W życiu miałem już sposobność wysłuchania narodowo-politycznych
argumentacji, przedstawicieli różnych państw i narodowości. Wszyscy jak
jeden nieprzejednanie stoją na stanowisku - gdy chodzi o ochronę i obronę
spraw swoich ojczyzn - wyłącznie egoistycznych interesów narodowych, nie bacząc
na skutki ich następstw. Pojmowanie spraw narodowych przez pryzmat
jednostronnych korzyści, doprowadza do nieporozumień i konfliktów między
narodami, a zwłaszcza gdy ich rzekome „racje" narodowe oparte są na
krzywdzie innych narodów, oczekujących na jej zadośćuczynienie w zaistniałych
nieprawościach. każdy naród ma prawo stać na straży SWOJEGO dobra i ochrony
narodowych interesów, gdyż wola ta mieści się w ogólnej zgodności
ustalonych praw porządku społeczeństw. Jednakże pozyskiwanie korzyści nie
może odbywać się kosztem innego narodu, chociaż znajduje się w politycznej
zależności zwierzchniej narodu sprawującego władzę państwa, a zwłaszcza,
gdy dominacja nie pochodzi z wyboru lecz zastoje narzucona siłą. Jest to
naruszenie naturalnych praw narodów, na równi z masowym, zorganizowanym
wysiedleniem ludności z przyczyn narodowo-politycznych, wykraczające poza ramy
okoliczności migracyjnych i osiedlanie jej w obcym środowisku narodowym. Zważywszy,
że wydarzenia te są następstwem działań politycznych dwóch najkrwawszych
dyktatorów totalitarnych systemów ustrojowych; komunizmu i faszyzmu, i zostaję
przez wolna opinię świata zaakceptowane, czynię tym samym z idei stosowania w
działaniach społeczno-politycznych i w stosunkach międzynarodowych całokształtu
zasad humanizmu, farsę i drwinę. Polityczny kształt Europy Środkowej nie może
tkwić w uformowaniu opartym na odpadzie pozostałości z paranoicznych,
przeciwstawnych sobie koncepcji wizji systemów totalitarnych reprezentowanych
przez dwóch tyranów: Stalina i Hitlera. Po
kolonialnej ekspansji białego człowieka na pozaeuropejskie kontynenty, jaka
miała miejsce w minionym okresie, obecnie największą infiltracją obcych
terytoriów etniczno-narodowych i rozszerzenie swojej ekukeny wykazują ludy słowiańskie
i przedstawidele narodu wybranego, komplikując zastane stosunki narodowo-społeczne
w państwach swego osiedlenia. Co
się tyczy tych dwóch panów; Jana Kustosa i Józefa Kożdonia, których Pań
tak surowo ocenia, za ich poglądy i działania, muszę stwierdzić, że Panowie
Ci, postępując w ówczesnym okresie, w ten czy inny sposób, musieli już wówczas
dostrzec właściwe oblicze nadchodzących czasów i cele nowo wkraczającej na
Śląsk rzeczywistości politycznej. Musieli też mieć ku temu, wystarczająco
dużo dowodów, co powszechnie zauważone zostało na szeroką skalę dopiero po
1930 roku i z nawiązką potwierdzone po 1945 roku; że włącznie Śląską w
organiczny system absolutu polskiego hegemonu państwowego, spowoduje tak
ogromne niszczące następstwa, we wszystkich dziedzinach i przejawach życia
społecznego, gospodarczego i kulturowego oraz doprowadzi Śląsk do kulturalnej
i cywilizacyjnej zapaści, stagnacp, a w konsekwencji do globalnego regresu śląskiej
ekumeny. Wiadomym
przecież Panu jest, że to co stało się ze Śląskiem po 1919 roku i dzieje
po 1945 roku, że jest to gwałt przeciwko wszelkim zasadom współżycia społeczeństw
cywilizowanych narodów. Wydarzenia, jak i ich skutki są wynikiem działań i
decyzji, pod presją militarnych sukcesów, awanturniczych polityków światowej
zmowy w które narody są wciągane. W obu bowiem okresach decyzje nad sprawami
Śląska zapadły poza zainteresowanymi i nimi objętymi czyli Ślązakami. Różniły
się tylko zakresem działań i zasięgiem następstw. Lecz zawsze były i są
wydarzeniami pod każdym względem niekorzystnymi dla żywotnych interesów Śląska,
a przyczyniają się wyłącznie do postępu i kulturowo-cywilizacyjnego rozwoju
Polski, kosztem możliwości rozwojowych Śląska. O ile po 1922 roku w przejętej
przez Polskę części śląska, w poaątkowym okresie polskiej zwierzchności
narodowej, ingerencjo organów państwa w życie społeczne Ślązaków była
powściągliwa, ze względu na status autonomiczności Śląska, postanowienia
genewskie, etniczną jednolitość jego mieszkańców 3) i społeczną ich
zwartość, to już w latach 1935 do 1939 następuje gwałtowne nasilenie
narodowo-polityczne nacisków w opanowywaniu śląskiej odrębności etnicznej,
poprzez wzmożone działania restrykcyjne i presję organów władzy państwa
polskiego. W wyniku czego dochodzi do masowej nielegalnej emigracji - ucieczek
do niemieckiej części Śląska. Natomiast
po 1945 roku, na Śląsku ma miejsce orgia samowoli władzy. Militarny sukces i
możliwość stosowania frontowych reguł działań w egzekwowaniu woli
zdobywcy, doprowadziło do nieograniczonej żadnym hamulcem despotii, nawet
kanonami humanitaryzmu, moralności czy estetyki i kultury nie powstrzymało
rozjuszonej zachłanności zdobywcy Śląska. Jeszcze
w czasie trwania działań wojennych, bo już 6.05.1945 roku, nielegalny 4)
samozwańczy, tymczasowy rząd RP z B. Bierutem na czele, powołany pod
pretekstem, w imię zachowania ciągłości polskiej i jej organów władzy,
przystępuje do realizacji postanowień jałtańskich, których ustalenia
naruszają wszelkie naturalne prawa narodów 5) społeczeństw i jednostki
ludzkiej, postanawia samowolnie zniesienie Ustawy Konstytucyjnej Statusu
Organicznego Województwa Śląskiego. Tą jednostronną decyzję,
niekompetentnego organu pseudowładzy wyniesionej na bagnetach obcego państwa,
nie w drodze woli Narodu, usunięta zostaje formalna przeszkoda, co do metod,
zakresu i sposobów, ba nawet świadomości następstw wynikających z skutków
grabieży i rabunkowej eksploatacji materialnych zasobów Śląska. Tym sposobem
dano dowód, że państwo zaborcze, bez względu na okoliczności nie respektuje
żadnych ustaleń prawnych i społecznych które stają na przeszkodzie do
zamierzonego celu oraz tym samym odsłonięte zostało właściwe oblicze
polskiej polityki wobec Ślepka, odznaczającej się najniższymi cechami
zachowań ludzkich w współegzysten-cji, jakimi są przebiegłość i chytrośc
w działaniu. Pomijając
okres pofrontowy, od stycznia 1945 roku do lipca 1946 roku, kiedy to obszar Śląska
wraz z rdzenną jego ludnością, wyjęty był spod prawa cywilizowanych społeczeństw
i podlegał wojennym zarządom komendantur wojskowych Armii Czerwonej i jej
wiernego Sojusznika i Towarzysza broni który po tym okresie przejął nad nimi
zwierzchność państwowa za zdobyty bogato i suto pod każdym względem,
zastawiony stół śląski, zasiadł teraz nowy, podwójnie zgłodniały
„gospodarz", konsument i eksploatator. Po „oczyszczeniu"
zdobytej swojej nowej ekumeny z obcego elementu etnicznego, rozpoczęła się
darmowa „uczta", konsumując przejęte mienie bez ograniczeń, zakazów
i sprzeciwów. Los Śląska spoczął w rękach ludzi z innego kręgu
kulturowego i o odrębnych systemach wartości i ich gradacji, dla których
spotkana rzeczywistość kulturowo-cywilizacyjna znajdowały się poza ich użytkową
wyobraźnio. Następuje okres dewastacji eksploatacji przejętego mienia i
planowo zorganizowanego niszczenia wszystkiego co zdradzało obcość do nowej
rzeczywistości narodowo-politycznej. Tym przesłaniem ideowo-nacjonalistycynym
objęte były i są wszystkie dziedziny życia społecznego i indywidualnego. W
euforii zawziętości przeciw zastałemu stanowi był tak nieprzejednany, że
nawet cmentarzy nie pozostawiono w spokoju. Aby tego typu czynów się dopuście,
potrzeba „obdarzonym" być, wyjątkowymi zdolnościami i posiadać
określone cechy charakteru i kultury. Aby uświadomić sobie, ogrom dokonanych
zniszczeń w wyniku dewastacyjnej eksploatacji, wystarczy zapoznać się z
obecnym stanem zasobów materialnych przejętych przez Polskę na Śląsku w
1945 roku, chociażby na terenie takich miast, jak Gliwice i Bytomia oraz jego
okolic lecz nie tylko. Stan ten urąga wszelkiego rodzaju zasadom gospodarności
i kulturze użytkowania ze strony okupacyjnego dewastatora i woła o pomstę do
sprawiedliwości społeczności międzynarodowej - ONZ i Unii Europejskiej - co
niebawem nastąpi - celem pokazaniu Światu -Europie, co Polska ze Śląskiem
zdołała uczynić, sprawując nad nim swoją zwierzchność państwową. Podobnie
dzieje się w sferze społecznej. W obu okresach; po 1919 i 1945 roku, Śląsk
popadł w głębokie przemiany stosunków strukturalno-flarodowych i społeczno-politycznych,
jak i kulturowo-cywilizacyjnych o dużym wydźwięku regresywnym. To nie kto
inny, a Rząd II RP, już w 1919 roku, tyle co zaistniał po l wojnie światowej
w listopadzie 1918 roku w wyniku powojennych wydarzeń i powstałego
politycznego chaosu w Europie 6), wykorzystując tę okoliczność z maksymalną
skutecznością i przy pomocy i pełnym poparciu dawnych wrogów 7), od razu
wstrzyma i podejmuje na szeroką skalę, za pośrednictwem swoich agentur,
wichrzenia społeczne na Śląsku, widząc w nich możliwość łatwej zdobyczy
cywilizowanego „Lebensraumu" Europy, dla swojego Narodu. To też po
zbrojnym opanowaniu Śląska przez władze polskie, w obu okresach, ruszyła
„Machina" wysiedleń tej ludności 8), która według uznania
zdobywcy, stała się przeszkodą w opanowaniu zdobytego obszaru, dla nowo wynikłej
„rzeczywistości" narodowo-politycznej. Jak
już nadmieniłem, w zestawieniu innych kwestii, po czteroletnim okresie
(1922/26) układnej polityki władz wobec przejętej przez Polskę części Śląska,
na skutek respektu wobec ustaleń genewskich i przyznanego statutu autonomiczności
dwóch kolejnych wojewodów Ślązaków - których nagłe zgony budzą
podejrzenia - publiczna dwujęzycznośc, szkoły mniejszościowe, prasa,
stowarzyszenia itd, następują wzmożone procesy działań ze strony Centrum na
rzecz integracji i asymilacji przejętego obszaru i zamieszkałej ludności w
system państwa polskiego. Tę
misję Rząd Polski powierza M. Grażyńskiemu. To Michał Kurzydło = dr Michał
Graźyński, po objęciu stanowiska wojewody śląskiego w 1926 roku, rozpoczyna
polityczną manipulację stosunkami społecznymi na Śląsku, celem rozbicia
-jak Pań to nazywa „przychodzi z pomocą Śląskowi - istnieją-cych wspólnot
i więzi społecznych miejscowej ludności, jakie trwały od pokoleń i
wprowadzenie polskich metod rządzenia. Wiadomym
jest, że dla każdego zdobywcy - okupanta, największym zagrożeniem dla jego
panowania, były i są zawsze zastane ostoje więzi ludzkich i ich układy powiązań
i zwartości wspólnotowych. W związku z czym szeroko była stosowana przez M.
Grażyńskiego metodą rządzenia według rzymskiej zasady, skutecznie w
historii sprawdzonej w podbitych krainach; „divide et impera" - dziel
i rządź i siej niezgodę, abyś mógł rządzic. Wszystkie dziedziny życia
społecznego na przejętym przez Polskę Śląsku, były penetrowane i
inwigilowane przez służby z jego kręgu polityczno-narodowego. Na Śląsku
następuje faszyzacja życia społecznego. Uleganie tym metodom i wciąganie się
Ślązaków w obce systemy państwowe oraz w stwarzane mechanizmy ich następstw,
wynikające z tej zasady jest najboleśniejszą słabością, urastającą do
chronicznej przywary społeczności śloskiej, podważając charakter tożsamości
narodowej Ślązaków, błądzą-cych między obcymi państwowościami. Są to
wprawdzie sytuacje wymuszane z braku własnej państwowości - przymusem
polityczno ekonomicznym, niemniej jednak stają się narzędziem samounicestwiąjcym
śląską rację narodowa. Odnośnie
kontrowersji co do kwestii języka. Stwierdza się że problemy językowe na świecie
we współczesnych społeczeństwach są sprawami bardzo złożonymi, a zwłaszcza
na Śląsku jak i w innych rejonach kuli ziemskiej, gdzie ścierają się inne
interesy narodowo-polityczne. Dla przeważającej większości Ślązaków,
sprawy języka są im obojętne. Człowiek bowiem rodzi się niemy, jako językowy
obojętniak, nie skażony żadnym poczuciem narodowej mentalności. Otrzymany od
natury aparat mowy jest neutralny, niczyj. A zatem język jest umiejętnością
nabytą, zaleźną od wielu okoliczności zastanych. Pod względem biologicznym
i formą funkcji społecznej, język jest tylko narzędziem psycho-mechanicznym
organizmu istoty ludzkiej, służący do uzewnętrznienia wewnętrznych stanów
psychicznych wyrażanych za pomocą określonych zestawów, dźwięków, ujętych
w zgłoski, przyjętego porządku układu kolejności sylab i ich melodyjności.
Przyjęcie tej czy innej formy językowej zależy od wielu czynników zewnętrznych,
które na Śląsku są bardzo skomplikowane i labilne. Zaś jego bogactwo zależne
jest od wewnętrznych predyspozycji psychiczno-emocjonalnej wrażliwości człowieka.
Dla Ślązaka ten język przedstawia większe znaczenie i wartość społeczną
i indywidualna który posiada i stwarza bogatszy zasób możliwości
komunikatywności między ludzkiej i zapewnia większy zasięg możliwości
oddziaływania oraz otwiera jego użytkownikowi osiągnięcie dostępności do
wyższych wartości rozwojowych. Na przykład: językiem śląskim posługuje się
ca 2 mil osób, polskim ca 55 mil. osób, niemieckim ca 180 mil. osób,
rosyjskim ca 250 mil. osób, hiszpańskim ca 280 mil. osób itd. 9). Z historii
wiemy, że nacjonalistyczni fanatycy w niektórych krajach czynili z języka, w
stosunkach narodowo-państwowych, oręż walki politycznej, doprowadzając
niejednokrotnie do nieporozumień między narodami. Dla nich narodowa przynależność
języka stała się pretekstem do inrrydentu, aneksp, roszczeń terytorialnych i
wojennych podbojcw. Naród czy grupa etniczna o wyborze używania języka
decydować może tylko wówczas, gdy jest suwerenem własnej woli losu. Na Śląsku
ta okoliczność jeszcze nie zaistniała. Język Ślązakom jest narzucany w
wyniku zmieniających się koniunkturalnych militarno-politycznych sukcesów państw
ościennych. Od czasu wprowadzenia w społecznościach zorganizowanych w państwa
współczesne, w życie publiczne pojęcia pod nazwą; Język urzędowy" państwa
narodu i uczynienia z niego obowiązującej kategorii prawnej i jej
przestrzegania z przymusem konstytucyjnym, języki społeczności grup
etnicznych wchłonięte przez zwierzchność państwa, narodu przywódczego, objętego
systemem zwierzchności unitarnej, tracą na znaczeniu w swoich zbiorowościach
wspólnotowych, ulegając z biegiem czasu eliminacji, z życia wspólnoty posługującej
się nim. Każdemu okupantowi Śląska chodzi przede wszystkim o wyplenienie z
Ślązaków powszechnej id) dwu i trójjęzycznaści, co obecnemu zarządcy Śląskiem,
opanowawszy wszystkie dziedziny życia społecznego i stosując przebiegłe
zabiegi, o mało co wytknięty przez niego cel zostanie osiągnięty. Na Śląsku
poza językiem, jaki narzuca przejściowy, okolicznościowy-sytuacyjny zwycięzca
- okupant jest język używany w śląskich rodzinach. Śląsk musi powrócić
do oficjalnej wielojęzyaności, a przede wszystkim w kościele katolickim musi
zostać przywrócona liturgia w języku łacińskim. Język
jakim posługujg się Ślązacy na części swej krainy, a którym Pań się tak
zachwyca 10), był i jest od 1922 roku po dziś dzień przez Pana Rodaków ośmieszany,
wyszydzany i bezwzględnie w życiu publicznym lepiony różnymi sposobami. W
szkołach młodzież śląska, jako przyszłość jego narodu, strofuje się
negatywnymi ocenami. W młodszych klasach szkół podstawowych, uciekano się
nawet do policzkowania ucznia przez Pańskich Kolegów po fachu, za posługiwanie
się „rządzeniem ślonskim" na lekcji czy w czasie przerwy. Na tym
tle dochodziło również do bójek pomiędzy uczniami pochodzenia
autochtonicznego allochitonicznego i może do dozgonnego znienawidzenia
nauczyciela i języka polskiego. W urzędach na stanowiskach znaczących, w 90%
opanowanych przez allochtonow - ludzi z zewnątrz, odsyłano petenta z kwitkiem
do domu, bez załatwienia sprawy, z którą przyszedł, ze wskazaniem; aby
najpierw nauczył się mówić po polsku, to później może tutaj przyjść, bo
teraz jest tu Polska!! itd. A
zatem powołanie się przez Pana na rzekome „piękno języka" jest
jeszcze jedna fanfaronada zakłamania stosowana ze strony polskiego
nacjonalizmu. W tym zestawieniu faktów, posłużenie się tego rodzaju zwrotem,
traktować raczej trzeba, jako wybieg retoryczny, mający wywołać u adwersarza
pozytywne skojarzenia i opinie. Czyli jest zwykłym chwytem demagogiczna—
propagandowym, gdyż bowiem nie znajduje potwierdzenia w ogólnie zaistniałych
codziennych realiach śląskiej rzeczywistości okupacyjnej. Na marginesie
omawianego tematu pragnę przypomnieć, że w okresie pruskiej zwierzchności na
Śląsku, w rejencji opolskiej w życiu publicznym był zachowany utrakwizm językowy,
a w kościele katolickim od duchowieństwa był wymagany i przestrzegany. Ba
nawet w okresie „szalejącego" bismarckowskiego kulturkampfu, tak
zohydzonego przez polską historiografię i literaturę oraz po-siadający
wysoce niekorzystną ocenę o wybitnie negatywnym wydźwięku u polskich
historyków, wydawane były w strefie słowiańskiej infiltracji Prus, piśmiennictwo
w językach słowiańskich; dla Morawian, Serbołuźyczan i części Ślązaków.
W przypadkach zaś, lam gdzie zderzały się, ale i splatały nurty dwóch niw
żywiołów; germańskiego i słowiańskiego, stosowany był język łaciński,
kojarzący wszelkie fobie narodowe. Należałoby w tym miejscu jeszcze podkreślić,
że w rejencji opolskiej dopiero we wrześniu 1938 roku, wprowadzony został
przez władze hitlerowskie zakaz posługiwania się językami słowiańskimi w
ceremoniach kościoła katolickiego. Polityczna nietolerancja językowa na Śląsku
rozpoczęła się już w 1922 roku, a spotęgowana została, przekształcając
się w jawną walkę represyjną, po nastaniu przez Rząd RP w 1926 roku M. Grażyńskiego
na urząd wojewody śląskiego. W diecezji katowickiej, utworzonej w październiku
1925 roku, w początkowej fazie polskiego władctwa na części Śląska, nabożeństwa
kościelne prowadzone były również w języku niemieckim. Jednak tak władze
polityczne jak i kościoła katolickiego były bardzo powściągliwe i
nieprzejednane co do ultrawistycznego liberalizmu językowego na Śląsku. Nabożeństwa
niemieckie były pikietowane przez polskie organizacje polityczne. W okresie
1925 do 1939 dochodziło do naruszenia ustaleń konwencji Genewskiej co do
swobodnego używania rodzinnego języka w życiu codziennym. Nie do rzadkości
należały ekscesy zakłócające porządek społeczny. Na przykład; że przed
samym rozpoczęciem katolickiego nabożeństwa w języku niemieckim, do kościoła
wkraczał zastęp harcerzy czy oddział ugrupowania powstańczego z emblematami
organizacyjnymi, odśpiewując pieśni; „Boże coś Polskę" czy też
„Nie rzucim ziemi...". Również do nie odosobnionych należały
wypadki obrzucania autokaru, dowożącego dzieci i młodzież szkolną z
okolicznych miejscowości do zbiorczej szkoły mniejszości niemieckiej,
kamieniami, przez młodzież ulegają-ca wpływom prowadzonej kampanii
antyniemieckiej. Szczytem wyczynów głupoty nacjonalistycznych fanatyków było
obrywanie z wieńców żałobnych szarf z ostatnimi pożegnaniami, napisanymi w
języku niemieckim, składanych na grobach przez krewnych i znajomych zamieszkujących
po drugiej stronie granicy. Te i inne incydenty powstające na tle używanego
rodzaju języka, były w owym czasie zdarzeniami powszechnie występującymi.
Uczynienie przez polityków z podstawowej umiejętności istoty ludzkiej jaką
jest mowa, pola walki i nieporozumień narodowo-politycznych, jest kunsztem ich
przebiegłości w manipulacji wola człowieka - obywatela, i bezdenną głupotą
im ulegających. Zasadnkzą rolę w desintegracji śląskiej społeczności na
tle językowym odegrały w owym czasie polskie służby
polityczno-administracyjne z M. Grażyńskim na czele. Po
1945 roku, Śląsk popadł w monokulturowośc i ugór językowy. Nawet już i Żydzi
mieszkający na Śląsku między sobą nie rozmawiają w swoim języku
ojczystym. Te monotonię językową przeplata jedynie „łacina
uliczna", która zawitała na Śląsk nieproszona wraz z jego „Gośćmi". Co
do pozostałych podniesionych kwestii z zakresu wymienionych przez Pana zasług
M. Grażyńskiego dla Śląska; „pomoc w zwalczaniu bezrobocia, rozbudowa
polskiego szkolnictwa, wprowadzenie polskiej architektury itp.", stwierdza
się, że za wypracowane na Śląsku dochody, można by było o wiele więcej
dokonać, gdyby nie były ogałacane przez metropolię i jej urzędników oraz
rady nadzorcze konsorcjów „gospodarczych" 11)1 tak, wszystko to co
zostało dokonane w tym okresie wypływało z woli śląskiej autonomiczności i
za zgodą jej parlamentu. Działania te były wynikiem potrzeby chwili, dla
zapewnienia normalnego funkcjonowania na dotychczasowym poziomie w przejętej
przez polskie władcłwo Krainie. A zatem ze spraw oczywistych, wynikajcych z ogólnych
tendencji rozwoju i wymogów postępu czasu w którym występują, nie mogą być
przypisane zasługi za ich zaistnienie osobie, która tylko przez przypadek, zrządzeniem
losu znalazła się na obszarze części Śląska, korzystając już z jego
dotychczasowych zasobów i osiągnięc. Tak i w zakresie osiągnięc
architektonicznych. Wiadomym jest, że kolejno po sobie występujące dotychczas
kierunki i style kształtowania form i przestrzeni wokół ludzkiej są wynikiem
ewolucji rozwoju potrzeb człowieka. Od stylu, formy przedromańskiej poprzez:
romański, gotyku, renesansu, baroku, rokoka, empire, neoklasycyzm, neogotyk,
secesję i elek-tyzm upłynęło wiele wieków. Musiał więc nadejść czas na
modernizm, którego forma i styl powstały poza granicami Polski. Ta nowa forma
ujmowania kształtu i funkcji użytkowej, znalazła uznanie wśród inwestorów
nie tylko na Śląsku w tym okresie, ale i tam na świecie, gdzie „twórczy
geniusz" dr M. Grażyńskiego nie docierał. Trudno by było wymagać, aby
w owym czasie wznoszone zostały chaty słomą kryte w stylu z przedmieścia
miasta Krakowa, czy z innych regionów, czy leż kamienic w stylu z minionego
okresu. Wydaje mi się, że o wiele więcej dr M. Grażyński wyświadczyłby
korzyści dla II RP i pozyskał uznanie, o które wszędzie tak się zabiegał,
gdyby swoje zdolności „twórczo organizacyjne" zużytkował w swoim
rodzinnym województwie, gdyż było tam i jest jeszcze obecnie bardzo dużo do
zrobienia, a Śląsk pozostawił w spokoju. Bez jego „geniuszu" też
egzystowałby na najwyższym poziomie ówczesnej Europy. O wiele ważniejszym
dla Ślązaków jest - zamiast wyszukiwania rzekomych zasług tego Pana dla Śląska,
o które nikt nie prosił, przeszedł sam jak tysiące jego pobratyńców i się
szarogęsił - co ten Pań zrobił z rezerwami finansowymi Skarbu Śląskiego w
1939 roku, zdeponowanymi w bankach w formie walorów walutowych i kolekcji
brylantów, o łącznej wartości 120 mil USA-dolarów. Do tej pory z tych zasobów
finansowych nikt się jeszcze nie rozliczył i pozostają jako biała plama na
kartach współczesnej historii Śląska. Nie zawsze wszystkie zaistniałe w
przeszłości wydarzenia i fakty udaje się objąc skuteczną tajemnicą
milczenia i pogrzebać z wznieconym wojną chaosie pożogi, by ginąc w nurtach
upływu czasu. Co
do istniejącego wówczas bezrobocia, trzeba pamiętać, że każde zjawisko społeczno-gospodarcze
ma swoje źródło, przyczynę i skutki swego zaistnienia. Nic samo się nie
dzieje. Bezrobocie na Śląsku nie wystąpiłoby w tak rozległym zakresie i
stopniu nasilenia, jakie miało miejsce, urastając do chronicznego - mimo panującej
w skali światowej ogólnej recesji gospodarczej - gdyby nie fakt, że pana
Bohater sam osobiście przyczynił się do zaistnienia niekorzystnej sytuacji na
śląskim rynku pracy. Całość zagadnień związanych z prowadzeniem polityki
społeczno-gospodarczej w województwie śląskim, spoczywała w gestii organów
władz państwowo-administracyjnych. Za ich przyzwoleniem i czynnym poparciem,
dochodzi do masowego napływu ludności z Galicji, Wielkopolski i Kongresówki
na Śląsk, co spowodowało zachwianie istniejącej równowagi pomiędzy
zasobami miejsc pracy, a ilością możliwości ich obsługi. Może gdyby
poprzedni zarządca Śląskiem taką sytuację przewidział, że tak potoczą się
losy tej prowincji, to rozbudowałby potencjał gospodarczy do lego stopnia, aby
M. Grażyński nie miał kłopotów i zmartwień znalezienia zatrudnienia dla
przybyłych na Śląsk swoich Ziomków. Odnośnie
„fikcyjności" idei utworzenia - powołania suwerennego państwa śląskiego,
pozwolę sobie zwrócić Panu uwagę, że jak długo trwa historia ludzkiej
egzystencji - od kamienia łupanego po czasy współczesne - to wszystko co
ludzkość zdołała wytworzyć i osiągnąc w sferze kulturowo-cywilizacyjnej,
jak i społecznej u swego zarania uchodziło co dla niektórych zawsze - których
nigdy nie brakuje - za fikcję, nie do zrealizowania. Tylko człowiek bez wyobraźni,
względnie który widzi w nowo tworzącej się rzeczywistości zagrożenia
dogodnego mu „porządku", uważane było i będzie w jego pojęciu za
nierealne. Przykładów, że jest to rozumowanie mylne, można by mnożyć w
nieskończenie. Od opanowania przez człowieka zdolności latania do upadku potęg
imperialnych i utworzenie suwerennej Ukrainy itd. Nadejdzie czas, że dojdzie do
tego, że biały człowiek, jako najgroźniejszy łupieżca Świata, będzie
musiał uchodzić z podbitej przez siebie Australii i Ameryki Północnej, gdyż
to nie są jego Kontynenty! Śląsk-Silingia
musi się wyzwolić spod wyniszczającej okupacji najeźdźcy i zrzucie jarzmo
obcych zwierzchności narodo-wo-państwowych oraz zaistnieć z zjednoczonej
Europie jako SUWERENNA jej jednostka składowa na prawach państwa. Śląsk spełnia
wszystkie wymogi Unii Europejskiej: posiada własny obszar nikomu nie zrabowany,
swoją tożsamość kulturową i narodową, posiada uznane w państwowościach
świata historycznie udokumentowane wizerunki emblematów identyfikacji
narodowo-terytorialnej krain Europy. Musi zatem Pań przyjąc do wiadomości, że
mimo oporów różnych stron, SILINGIA będzie suwerenym państwem Zjednoczonej
Europy!!! Łączę wyrazy szacunku i pozostaję z poważaniem życząc Panu wszystkiego naj, najlepszego! FOEDUS INDENTITATIS NATIONALIS SILESIAE - Bund der Schlesische Volksidentität - Liga Śląskiej Tożsamości Narodowej. (tekst
ukazał się w Jaskółce Śląskiej 07/08 – 1998) |