© Alfred Draga - www.slonsk.de - 02/2001

  SLONSK

REFUTACJA pisma p. Władysława SALA

Alfred Draga


Szanowny Panie Władysławie SALA!

Ze wzruszeniem otwierałem kopertę Pańskiego listu i w poczuciu ogromnej ciekawości, co do jego treści. Jak się jednak okazało, to zawarte w nim sentencje nie odbiegają od tendencyjnych intencji, jakie ujęte zostały w liście skierowanym do Redakcji „Dziennika Zachodniego", mimo moich poczynionych uwag, podważających pana poglądy na sprawy Śląska i Ślązaków. Trzeba uznać, że jest to chyba naturalny odruch każdego człowieka w sytuacji, gdy chodzi o ocenę i weryfikację całokształtu zdarzeń i działań, w których aktywnie się uczestniczyło w przeświadczeniu o słuszności dokonywanych poczynań. Rozumiem również, że trudno jest poddać krytycznej ocenie okres czasu i osobę po której przechowuje się w pamięci tylko mile wspomnienia, zapominając o tym, że nie wszystko co błyszczy jest wspaniałe a zwłaszcza wśród polityków. Wobec powyższego, wypadałoby się pogodzie ze stanowczym podtrzymaniem przez Pana swojego punktu widzenia, co do oceny czasów Graźyńszczyzny na przejętej przez Polskę części Śląska. Niemniej jednak pozwolę sobie przedstawić krytyczne uwagi co do tego okresu, który doprowadził do chaosu narodowo-politycznego w owym czasie, a który trwa po dziś dzień, z czego Ślązacy i ich rodzima Kraina nie mogą się otrząsnąć.

Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy okres w historii ma swoje blaski i cienie oraz że każdy ma prawo do reprezentowania swoich poglądów i wyboru tych sytuacji wydarzeń, które mu odpowiadam, bez względu na okoliczności ich przystawania w zbieżności do źródeł, faktów, następstw, efektów i celów. Jednak wybierce podejście do czasów minionych doprowadza do fetyszyzacji, mitologizacji, a tym samym do fałszowania i zniekształcania ówczesnej rzeczywistości.

Pań rozpatruje Śląsk i owe czasy z pozycji zdobywcy i uprzywilejowanego kolonizatora, wspartego siłą władzy w przeświadczeniu uszczęśliwiającego podbitego. A ja patrzę na wydarzenia, jakie „los" Śląskowi zsyła, ze stanowiska zmuszonego biorcy; obdarowywanego na własnej ziemi narzucono obcą taską i rzekomymi „dobrodziejstwami" o które nikt nie prosi, a same przychodzą ze wschodu, zachodu czy południa. Tak dziwnie na Śląsku się dzieje, że wciąż państwa ościenne chcą nas Ślązaków na siłę uszczęśliwiać, od czegoś i kogoś wyzwalać czy tego chcemy czy nie i przychodzie nam z pomocą, o którą nikt nie prosi i jest nam zupełnie zbyteczna. Najlepiej jest i byłoby, gdyby każdy naród, a zwłaszcza narody ościenne Śląska, zajmowały się własnymi sprawami w granicach własnych terytoriów i pozostawiały sąsiadów w spokoju w rozwiązywaniu ich problemów. Nam Ślązakom jest potrzebny spokój, co możemy osiągnąć, gdy „dobroczyńcy" opuszczą naszą Ziemię i powrócą do Siebie skąd przybyli.

Podniesione przez Pana w liście stwierdzenia, kwestionujące moje poglądy polityczne w sprawach Śląska, utożsamiając je i zaszeregowując w grupę z kategorii renegackich, pozwolą sobie zwrócić uwagę, że wyjaśnienie tej kwestii, że tak nie jest, i aby podważyć poczyniony zarzut jako niezasadny, wymagałoby wywodu z rodzaju; że posądzany o renegactwo nie jest „żyrafą", co mija się z merytoryczno-logicznym sensem. Odnośnie tej profesji politycznej w społeczeństwach, w kategorii ogólnej, „renegat" to osoba o określonym zadaniu, funkcji i zachowaniu się w zorganizowanych wspólnotach ludzkich; narodach, grupach etnicznych, klanach, rodzinnych czy też w społecznościach związkowych, której postępowanie wynika z jej charakteru i służbowych zadań, a nie z pobudek ideowych przekonań. Pańska mylność oceny wynika z nierozróżniania faktów rzeczywistych od sytuacyjnych. Trzeba zrozumieć - co ciężko przychodzi ludziom o mentalności zaborczej - że ja jestem Ślązakiem, żyjącym na własnej, śląskiej rodzimej Ziemi, nie polskiej, nie w Polsce - która Śląsk podbiła i go okupuje, tak jak w historii czyniły to już inne zwierzchności państw: Moraw, Czech, Polski, Austrii i Niemiec - zatem nie działam przeciwko swojej - śląskiej zbiorowości, nie zdradzam Śląskiego Narodu, a tym samym, renegatem Jego być nie mogę.

Każde działanie, każdego członka zorganizowanej zbiorowości na rzecz jej obrony i ochrony przed zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi - w przypadku Śląska przed niekończącą się okupancką, barbarzyńską eksploatacją i niszczącą wrogą dewastacją, wszystkiego co śląskie, a nie przystające do polskiego wzorca i mentalności kulturowej, nie może być uważane za „renegactwo". A zatem zastosowanie przez Pana do mojej osoby określenia wyjętego ze słownika marginesu moraino-politycznych inwektyw, jest zwykłym bezpodstawnym pomówieniem, czyli oszczerstwem. Wprawdzie w sporach politycznych jest to zjawisko nagminne, niemniej jednak powinno być z nich eliminowane. Wśród adwersarzy przeważnie tak bywa, że gdy któremuś z nich zabraknie w dyskusji rzeczowych argumentów, sięga się wówczas do demonów będących w służbie polityki i zaczynają triumfować obelgi typu; rasista, faszysta, renegat, krzyżak, moskal, szwab itd., ale i gorol, kmiot, itp. Obecnie zestaw tego gatunku inwektyw wzbogacony został o; bolszewika, komunistę, ubeka, sowietikusa itd.

My Ślązacy przestaliśmy już reagować na czynione nam przytyki ze strony „wyzwolicieli", najeźdźców i okupantów, gdyż uważamy, że wynika to z ich „uroku" i charakteru. Tym sposobem usiłuje się nas moralnie przygnębić Lecz okres, że robiło to na nas wrażenie minął bezpowrotnie. Okupant zawsze musi wykazywać swoją wyższość nad podbitym i okupowanym narodem, aby poczuć się pewniej w nielegalnie opanowanej przez siebie, obcej mu Krainie. Tak postępowały wszystkie Narody imperialne. Metody te stosowane były na koloniach przez państwa imperialne w stosunku do Indian, Aborygenów, do ludów-narodów podbitych będących w obcych zależnościach zwierzchnich w obu Amerykach, Azji, Afryce, ale i w Polsce na zdobytych obszarach wschodnich w okresie międzywojennym i na zachodnich po 1922 i 1945 roku. Jeżeli już koniecznie potrzebuje Pań mieć Renegata - jako przysłowiowego Jasia do bicia, celem uzyskania satysfakcji z tych czy innych względów dla usprawiedliwienia niepowodzeń własnego Kraju - który szkodzi Pańskiej Ojczyźnie, to proszę ich szukać tam wśród swoich w Warszawie i nie tylko. To ci, którzy wtykali Pańskiemu Narodowi ideologię, w którą sami nie wierzyli, obwieszając się wzajemnie orderami, a obecnie mieszkojący w willach i otrzymujący wysokie emerytury. To ci, którzy deptali wszystko, co nie było po myśli PPR, a później PZPR i sprzeczne z racją ZSRR. To ci, którzy w pełnej świadomości czynu z lego co robią, dopuścili się świadomie przestępstwa na zdrowiu wobec milionów obywateli Polski, wiedząc o tym 1), gdy nad Śląskiem i niektórymi częściami obszaru Polski, grasowały śmiercionośne promienie gama z Czarnobyla, przekraczające trzystakrotnie dopuszczalne normy ich nieszkodliwości, udzielni Towarzysze z PZPR kazali swoim jurgeltnikom, wyprowadzać zastępy swoich zniewolonych 2) w tym i młodzież szkolną do ostatniego zorganizowanego spędu pierwszomajowego, pragnąc tym sposobem raz jeszcze zademonstrować, spod czerwonego sztandaru swoją władzę i siłę, tej kategorii patriotów jest jeszcze oczeń mnogo!

Aby dopuście się do tego rodzaju czynu, kosztem zdrowia Obywateli, trzeba być chyba wybitną jednostką przywódczą z godiwym zaangażowaniem w sprawy narodu, któremu się przewodzi i z źadiwą mitością do posiadanej władzy. Trzeba i o tych renegatach - cwaniaczkach politycznych pamiętać którzy w 1939 roku zajmowali najwyższe stanowisko w państwie, nie będąc jego obywatelem i w groteskowym pośpiechu opuszczali granice państwa, którym rządzili.

Nie powinno ujść również krytycznej uwadze działania obecnych gremiów rządzących Polską. Zapomina się bowiem, że wszyscy Obywatele tego Kraju, tworzyli sprzedawany obecnie majątek narodowy, harując w światek i piątek za czwartą część płacy z wypracowanej wartości. Natomiast obecnie dysponentami jego staja się grupy z pod obcych emblematów zmowy światowej, wskutek wprowadzenia zasady „grubej kreski". Lecz to wszystko jest sprawą Polski i Polaków. Poruszam te kwestie wyłącznie ze względu, że Śląsk' Ślązacy niezawinienie wciągani są w obcy kierat bezdennej indolencji i inercji społecznej poprzez narzuconą zwierzchność narodową, państwową i polityczną.

Nam Ślązakom obce są dążenia do panowania nad kimś i nie mamy w zwyczaju i potrzeby narodowo-moralnej kogoś podbijać a tym samym fizycznie wchodzić w ościenne społeczności narodowe - gdyż wszystkie z nich są nam obojętne i obce - jak one to czynią, a przede wszystkim Naród Szanownego Adwersarza. My mamy własny wystarczający nam Kraj, który niestety jest wciąż bezpodstawnie siłą nachodzony i zmiennie okupowany przez państwa ościenne. Bezpardonowe wchodzenie na zdobyte terytoria i brutalne rozpieranie się w zamieszłych społecznościach, wystawiając przy tym, jakieś wymyślone fikcje o jakiś tam „macierzy", jest jednym z głównych celów państwowości polskiej. Tym sposobem, Polacy w swojej historii dokonali wiele już podbojów, niszcząc brutalnie zawładnięte wspólnoty etniczne, okalające organiczno-macierzyste terytorium Polski historycznej, której powierzchnia obszaru u swojej genezy wynosiła ca 120 tyś. kilometrów kwadratowych. Wskutek jednak stale dokonywanych podbojów przez ówczesnych władców, ziem ludów ościennych i uzurpację do ich zwierzchnictwa senioralnego, w imię tak zwanego jednoczenia plemiennego w system państwa unitarnego, z etnicznej mapy tej części Europy, zniknęły takie jej ludy jak: Jacwingowie, Prusowie, Lemkowie, Hucułowie, Mazurzy, Pomorzanie, Polesiucy, Wołynianie. W wyniku czego Polska powiększyła zasięg obszaru swego państwa trzykrotnie do; 388, 4 tyś. km2 w 1939 roku, w tej chwili do unicestwienia i likwidacji z europejskiego bukietu ludów - aby określenia ich nazw, pozostały tylko jako zaszłość historyczna - pozostali jeszcze kaszubi i Ślązacy, nad którymi to ludami obecna władza, sprawująca ma nimi zwierzchność poliłyczno-państwową, intensywnie „pracuje".

Więc nie tylko Polska, Polska, jak Pań woła i inne ludy, które pozbawione zostały swojej tożsamości, mają prawo do istnienia jako lud, a zwłaszcza gdy posiadają terytorium swojej ekumeny, stanowią odrębność etniczną i wolę stanowienia bycia Sobą!!!

Mała dygresja. W życiu miałem już sposobność wysłuchania narodowo-politycznych argumentacji, przedstawicieli różnych państw i narodowości. Wszyscy jak jeden nieprzejednanie stoją na stanowisku - gdy chodzi o ochronę i obronę spraw swoich ojczyzn - wyłącznie egoistycznych interesów narodowych, nie bacząc na skutki ich następstw. Pojmowanie spraw narodowych przez pryzmat jednostronnych korzyści, doprowadza do nieporozumień i konfliktów między narodami, a zwłaszcza gdy ich rzekome „racje" narodowe oparte są na krzywdzie innych narodów, oczekujących na jej zadośćuczynienie w zaistniałych nieprawościach. każdy naród ma prawo stać na straży SWOJEGO dobra i ochrony narodowych interesów, gdyż wola ta mieści się w ogólnej zgodności ustalonych praw porządku społeczeństw. Jednakże pozyskiwanie korzyści nie może odbywać się kosztem innego narodu, chociaż znajduje się w politycznej zależności zwierzchniej narodu sprawującego władzę państwa, a zwłaszcza, gdy dominacja nie pochodzi z wyboru lecz zastoje narzucona siłą. Jest to naruszenie naturalnych praw narodów, na równi z masowym, zorganizowanym wysiedleniem ludności z przyczyn narodowo-politycznych, wykraczające poza ramy okoliczności migracyjnych i osiedlanie jej w obcym środowisku narodowym. Zważywszy, że wydarzenia te są następstwem działań politycznych dwóch najkrwawszych dyktatorów totalitarnych systemów ustrojowych; komunizmu i faszyzmu, i zostaję przez wolna opinię świata zaakceptowane, czynię tym samym z idei stosowania w działaniach społeczno-politycznych i w stosunkach międzynarodowych całokształtu zasad humanizmu, farsę i drwinę. Polityczny kształt Europy Środkowej nie może tkwić w uformowaniu opartym na odpadzie pozostałości z paranoicznych, przeciwstawnych sobie koncepcji wizji systemów totalitarnych reprezentowanych przez dwóch tyranów: Stalina i Hitlera.

Po kolonialnej ekspansji białego człowieka na pozaeuropejskie kontynenty, jaka miała miejsce w minionym okresie, obecnie największą infiltracją obcych terytoriów etniczno-narodowych i rozszerzenie swojej ekukeny wykazują ludy słowiańskie i przedstawidele narodu wybranego, komplikując zastane stosunki narodowo-społeczne w państwach swego osiedlenia.

Co się tyczy tych dwóch panów; Jana Kustosa i Józefa Kożdonia, których Pań tak surowo ocenia, za ich poglądy i działania, muszę stwierdzić, że Panowie Ci, postępując w ówczesnym okresie, w ten czy inny sposób, musieli już wówczas dostrzec właściwe oblicze nadchodzących czasów i cele nowo wkraczającej na Śląsk rzeczywistości politycznej. Musieli też mieć ku temu, wystarczająco dużo dowodów, co powszechnie zauważone zostało na szeroką skalę dopiero po 1930 roku i z nawiązką potwierdzone po 1945 roku; że włącznie Śląską w organiczny system absolutu polskiego hegemonu państwowego, spowoduje tak ogromne niszczące następstwa, we wszystkich dziedzinach i przejawach życia społecznego, gospodarczego i kulturowego oraz doprowadzi Śląsk do kulturalnej i cywilizacyjnej zapaści, stagnacp, a w konsekwencji do globalnego regresu śląskiej ekumeny.

Wiadomym przecież Panu jest, że to co stało się ze Śląskiem po 1919 roku i dzieje po 1945 roku, że jest to gwałt przeciwko wszelkim zasadom współżycia społeczeństw cywilizowanych narodów. Wydarzenia, jak i ich skutki są wynikiem działań i decyzji, pod presją militarnych sukcesów, awanturniczych polityków światowej zmowy w które narody są wciągane. W obu bowiem okresach decyzje nad sprawami Śląska zapadły poza zainteresowanymi i nimi objętymi czyli Ślązakami. Różniły się tylko zakresem działań i zasięgiem następstw. Lecz zawsze były i są wydarzeniami pod każdym względem niekorzystnymi dla żywotnych interesów Śląska, a przyczyniają się wyłącznie do postępu i kulturowo-cywilizacyjnego rozwoju Polski, kosztem możliwości rozwojowych Śląska. O ile po 1922 roku w przejętej przez Polskę części śląska, w poaątkowym okresie polskiej zwierzchności narodowej, ingerencjo organów państwa w życie społeczne Ślązaków była powściągliwa, ze względu na status autonomiczności Śląska, postanowienia genewskie, etniczną jednolitość jego mieszkańców 3) i społeczną ich zwartość, to już w latach 1935 do 1939 następuje gwałtowne nasilenie narodowo-polityczne nacisków w opanowywaniu śląskiej odrębności etnicznej, poprzez wzmożone działania restrykcyjne i presję organów władzy państwa polskiego. W wyniku czego dochodzi do masowej nielegalnej emigracji - ucieczek do niemieckiej części Śląska.

Natomiast po 1945 roku, na Śląsku ma miejsce orgia samowoli władzy. Militarny sukces i możliwość stosowania frontowych reguł działań w egzekwowaniu woli zdobywcy, doprowadziło do nieograniczonej żadnym hamulcem despotii, nawet kanonami humanitaryzmu, moralności czy estetyki i kultury nie powstrzymało rozjuszonej zachłanności zdobywcy Śląska.

Jeszcze w czasie trwania działań wojennych, bo już 6.05.1945 roku, nielegalny 4) samozwańczy, tymczasowy rząd RP z B. Bierutem na czele, powołany pod pretekstem, w imię zachowania ciągłości polskiej i jej organów władzy, przystępuje do realizacji postanowień jałtańskich, których ustalenia naruszają wszelkie naturalne prawa narodów 5) społeczeństw i jednostki ludzkiej, postanawia samowolnie zniesienie Ustawy Konstytucyjnej Statusu Organicznego Województwa Śląskiego. Tą jednostronną decyzję, niekompetentnego organu pseudowładzy wyniesionej na bagnetach obcego państwa, nie w drodze woli Narodu, usunięta zostaje formalna przeszkoda, co do metod, zakresu i sposobów, ba nawet świadomości następstw wynikających z skutków grabieży i rabunkowej eksploatacji materialnych zasobów Śląska. Tym sposobem dano dowód, że państwo zaborcze, bez względu na okoliczności nie respektuje żadnych ustaleń prawnych i społecznych które stają na przeszkodzie do zamierzonego celu oraz tym samym odsłonięte zostało właściwe oblicze polskiej polityki wobec Ślepka, odznaczającej się najniższymi cechami zachowań ludzkich w współegzysten-cji, jakimi są przebiegłość i chytrośc w działaniu.

Pomijając okres pofrontowy, od stycznia 1945 roku do lipca 1946 roku, kiedy to obszar Śląska wraz z rdzenną jego ludnością, wyjęty był spod prawa cywilizowanych społeczeństw i podlegał wojennym zarządom komendantur wojskowych Armii Czerwonej i jej wiernego Sojusznika i Towarzysza broni który po tym okresie przejął nad nimi zwierzchność państwowa za zdobyty bogato i suto pod każdym względem, zastawiony stół śląski, zasiadł teraz nowy, podwójnie zgłodniały „gospodarz", konsument i eksploatator. Po „oczyszczeniu" zdobytej swojej nowej ekumeny z obcego elementu etnicznego, rozpoczęła się darmowa „uczta", konsumując przejęte mienie bez ograniczeń, zakazów i sprzeciwów. Los Śląska spoczął w rękach ludzi z innego kręgu kulturowego i o odrębnych systemach wartości i ich gradacji, dla których spotkana rzeczywistość kulturowo-cywilizacyjna znajdowały się poza ich użytkową wyobraźnio. Następuje okres dewastacji eksploatacji przejętego mienia i planowo zorganizowanego niszczenia wszystkiego co zdradzało obcość do nowej rzeczywistości narodowo-politycznej. Tym przesłaniem ideowo-nacjonalistycynym objęte były i są wszystkie dziedziny życia społecznego i indywidualnego. W euforii zawziętości przeciw zastałemu stanowi był tak nieprzejednany, że nawet cmentarzy nie pozostawiono w spokoju. Aby tego typu czynów się dopuście, potrzeba „obdarzonym" być, wyjątkowymi zdolnościami i posiadać określone cechy charakteru i kultury. Aby uświadomić sobie, ogrom dokonanych zniszczeń w wyniku dewastacyjnej eksploatacji, wystarczy zapoznać się z obecnym stanem zasobów materialnych przejętych przez Polskę na Śląsku w 1945 roku, chociażby na terenie takich miast, jak Gliwice i Bytomia oraz jego okolic lecz nie tylko. Stan ten urąga wszelkiego rodzaju zasadom gospodarności i kulturze użytkowania ze strony okupacyjnego dewastatora i woła o pomstę do sprawiedliwości społeczności międzynarodowej - ONZ i Unii Europejskiej - co niebawem nastąpi - celem pokazaniu Światu -Europie, co Polska ze Śląskiem zdołała uczynić, sprawując nad nim swoją zwierzchność państwową.

Podobnie dzieje się w sferze społecznej. W obu okresach; po 1919 i 1945 roku, Śląsk popadł w głębokie przemiany stosunków strukturalno-flarodowych i społeczno-politycznych, jak i kulturowo-cywilizacyjnych o dużym wydźwięku regresywnym. To nie kto inny, a Rząd II RP, już w 1919 roku, tyle co zaistniał po l wojnie światowej w listopadzie 1918 roku w wyniku powojennych wydarzeń i powstałego politycznego chaosu w Europie 6), wykorzystując tę okoliczność z maksymalną skutecznością i przy pomocy i pełnym poparciu dawnych wrogów 7), od razu wstrzyma i podejmuje na szeroką skalę, za pośrednictwem swoich agentur, wichrzenia społeczne na Śląsku, widząc w nich możliwość łatwej zdobyczy cywilizowanego „Lebensraumu" Europy, dla swojego Narodu. To też po zbrojnym opanowaniu Śląska przez władze polskie, w obu okresach, ruszyła „Machina" wysiedleń tej ludności 8), która według uznania zdobywcy, stała się przeszkodą w opanowaniu zdobytego obszaru, dla nowo wynikłej „rzeczywistości" narodowo-politycznej.

Jak już nadmieniłem, w zestawieniu innych kwestii, po czteroletnim okresie (1922/26) układnej polityki władz wobec przejętej przez Polskę części Śląska, na skutek respektu wobec ustaleń genewskich i przyznanego statutu autonomiczności dwóch kolejnych wojewodów Ślązaków - których nagłe zgony budzą podejrzenia - publiczna dwujęzycznośc, szkoły mniejszościowe, prasa, stowarzyszenia itd, następują wzmożone procesy działań ze strony Centrum na rzecz integracji i asymilacji przejętego obszaru i zamieszkałej ludności w system państwa polskiego.

Tę misję Rząd Polski powierza M. Grażyńskiemu. To Michał Kurzydło = dr Michał Graźyński, po objęciu stanowiska wojewody śląskiego w 1926 roku, rozpoczyna polityczną manipulację stosunkami społecznymi na Śląsku, celem rozbicia -jak Pań to nazywa „przychodzi z pomocą Śląskowi - istnieją-cych wspólnot i więzi społecznych miejscowej ludności, jakie trwały od pokoleń i wprowadzenie polskich metod rządzenia.

Wiadomym jest, że dla każdego zdobywcy - okupanta, największym zagrożeniem dla jego panowania, były i są zawsze zastane ostoje więzi ludzkich i ich układy powiązań i zwartości wspólnotowych. W związku z czym szeroko była stosowana przez M. Grażyńskiego metodą rządzenia według rzymskiej zasady, skutecznie w historii sprawdzonej w podbitych krainach; „divide et impera" - dziel i rządź i siej niezgodę, abyś mógł rządzic. Wszystkie dziedziny życia społecznego na przejętym przez Polskę Śląsku, były penetrowane i inwigilowane przez służby z jego kręgu polityczno-narodowego. Na Śląsku następuje faszyzacja życia społecznego. Uleganie tym metodom i wciąganie się Ślązaków w obce systemy państwowe oraz w stwarzane mechanizmy ich następstw, wynikające z tej zasady jest najboleśniejszą słabością, urastającą do chronicznej przywary społeczności śloskiej, podważając charakter tożsamości narodowej Ślązaków, błądzą-cych między obcymi państwowościami. Są to wprawdzie sytuacje wymuszane z braku własnej państwowości - przymusem polityczno ekonomicznym, niemniej jednak stają się narzędziem samounicestwiąjcym śląską rację narodowa.

Odnośnie kontrowersji co do kwestii języka. Stwierdza się że problemy językowe na świecie we współczesnych społeczeństwach są sprawami bardzo złożonymi, a zwłaszcza na Śląsku jak i w innych rejonach kuli ziemskiej, gdzie ścierają się inne interesy narodowo-polityczne. Dla przeważającej większości Ślązaków, sprawy języka są im obojętne. Człowiek bowiem rodzi się niemy, jako językowy obojętniak, nie skażony żadnym poczuciem narodowej mentalności. Otrzymany od natury aparat mowy jest neutralny, niczyj. A zatem język jest umiejętnością nabytą, zaleźną od wielu okoliczności zastanych. Pod względem biologicznym i formą funkcji społecznej, język jest tylko narzędziem psycho-mechanicznym organizmu istoty ludzkiej, służący do uzewnętrznienia wewnętrznych stanów psychicznych wyrażanych za pomocą określonych zestawów, dźwięków, ujętych w zgłoski, przyjętego porządku układu kolejności sylab i ich melodyjności. Przyjęcie tej czy innej formy językowej zależy od wielu czynników zewnętrznych, które na Śląsku są bardzo skomplikowane i labilne. Zaś jego bogactwo zależne jest od wewnętrznych predyspozycji psychiczno-emocjonalnej wrażliwości człowieka. Dla Ślązaka ten język przedstawia większe znaczenie i wartość społeczną i indywidualna który posiada i stwarza bogatszy zasób możliwości komunikatywności między ludzkiej i zapewnia większy zasięg możliwości oddziaływania oraz otwiera jego użytkownikowi osiągnięcie dostępności do wyższych wartości rozwojowych. Na przykład: językiem śląskim posługuje się ca 2 mil osób, polskim ca 55 mil. osób, niemieckim ca 180 mil. osób, rosyjskim ca 250 mil. osób, hiszpańskim ca 280 mil. osób itd. 9). Z historii wiemy, że nacjonalistyczni fanatycy w niektórych krajach czynili z języka, w stosunkach narodowo-państwowych, oręż walki politycznej, doprowadzając niejednokrotnie do nieporozumień między narodami. Dla nich narodowa przynależność języka stała się pretekstem do inrrydentu, aneksp, roszczeń terytorialnych i wojennych podbojcw. Naród czy grupa etniczna o wyborze używania języka decydować może tylko wówczas, gdy jest suwerenem własnej woli losu. Na Śląsku ta okoliczność jeszcze nie zaistniała. Język Ślązakom jest narzucany w wyniku zmieniających się koniunkturalnych militarno-politycznych sukcesów państw ościennych. Od czasu wprowadzenia w społecznościach zorganizowanych w państwa współczesne, w życie publiczne pojęcia pod nazwą; Język urzędowy" państwa narodu i uczynienia z niego obowiązującej kategorii prawnej i jej przestrzegania z przymusem konstytucyjnym, języki społeczności grup etnicznych wchłonięte przez zwierzchność państwa, narodu przywódczego, objętego systemem zwierzchności unitarnej, tracą na znaczeniu w swoich zbiorowościach wspólnotowych, ulegając z biegiem czasu eliminacji, z życia wspólnoty posługującej się nim. Każdemu okupantowi Śląska chodzi przede wszystkim o wyplenienie z Ślązaków powszechnej id) dwu i trójjęzycznaści, co obecnemu zarządcy Śląskiem, opanowawszy wszystkie dziedziny życia społecznego i stosując przebiegłe zabiegi, o mało co wytknięty przez niego cel zostanie osiągnięty. Na Śląsku poza językiem, jaki narzuca przejściowy, okolicznościowy-sytuacyjny zwycięzca - okupant jest język używany w śląskich rodzinach. Śląsk musi powrócić do oficjalnej wielojęzyaności, a przede wszystkim w kościele katolickim musi zostać przywrócona liturgia w języku łacińskim.

Język jakim posługujg się Ślązacy na części swej krainy, a którym Pań się tak zachwyca 10), był i jest od 1922 roku po dziś dzień przez Pana Rodaków ośmieszany, wyszydzany i bezwzględnie w życiu publicznym lepiony różnymi sposobami. W szkołach młodzież śląska, jako przyszłość jego narodu, strofuje się negatywnymi ocenami. W młodszych klasach szkół podstawowych, uciekano się nawet do policzkowania ucznia przez Pańskich Kolegów po fachu, za posługiwanie się „rządzeniem ślonskim" na lekcji czy w czasie przerwy. Na tym tle dochodziło również do bójek pomiędzy uczniami pochodzenia autochtonicznego allochitonicznego i może do dozgonnego znienawidzenia nauczyciela i języka polskiego. W urzędach na stanowiskach znaczących, w 90% opanowanych przez allochtonow - ludzi z zewnątrz, odsyłano petenta z kwitkiem do domu, bez załatwienia sprawy, z którą przyszedł, ze wskazaniem; aby najpierw nauczył się mówić po polsku, to później może tutaj przyjść, bo teraz jest tu Polska!! itd.

A zatem powołanie się przez Pana na rzekome „piękno języka" jest jeszcze jedna fanfaronada zakłamania stosowana ze strony polskiego nacjonalizmu. W tym zestawieniu faktów, posłużenie się tego rodzaju zwrotem, traktować raczej trzeba, jako wybieg retoryczny, mający wywołać u adwersarza pozytywne skojarzenia i opinie. Czyli jest zwykłym chwytem demagogiczna— propagandowym, gdyż bowiem nie znajduje potwierdzenia w ogólnie zaistniałych codziennych realiach śląskiej rzeczywistości okupacyjnej. Na marginesie omawianego tematu pragnę przypomnieć, że w okresie pruskiej zwierzchności na Śląsku, w rejencji opolskiej w życiu publicznym był zachowany utrakwizm językowy, a w kościele katolickim od duchowieństwa był wymagany i przestrzegany. Ba nawet w okresie „szalejącego" bismarckowskiego kulturkampfu, tak zohydzonego przez polską historiografię i literaturę oraz po-siadający wysoce niekorzystną ocenę o wybitnie negatywnym wydźwięku u polskich historyków, wydawane były w strefie słowiańskiej infiltracji Prus, piśmiennictwo w językach słowiańskich; dla Morawian, Serbołuźyczan i części Ślązaków. W przypadkach zaś, lam gdzie zderzały się, ale i splatały nurty dwóch niw żywiołów; germańskiego i słowiańskiego, stosowany był język łaciński, kojarzący wszelkie fobie narodowe. Należałoby w tym miejscu jeszcze podkreślić, że w rejencji opolskiej dopiero we wrześniu 1938 roku, wprowadzony został przez władze hitlerowskie zakaz posługiwania się językami słowiańskimi w ceremoniach kościoła katolickiego. Polityczna nietolerancja językowa na Śląsku rozpoczęła się już w 1922 roku, a spotęgowana została, przekształcając się w jawną walkę represyjną, po nastaniu przez Rząd RP w 1926 roku M. Grażyńskiego na urząd wojewody śląskiego. W diecezji katowickiej, utworzonej w październiku 1925 roku, w początkowej fazie polskiego władctwa na części Śląska, nabożeństwa kościelne prowadzone były również w języku niemieckim. Jednak tak władze polityczne jak i kościoła katolickiego były bardzo powściągliwe i nieprzejednane co do ultrawistycznego liberalizmu językowego na Śląsku. Nabożeństwa niemieckie były pikietowane przez polskie organizacje polityczne. W okresie 1925 do 1939 dochodziło do naruszenia ustaleń konwencji Genewskiej co do swobodnego używania rodzinnego języka w życiu codziennym. Nie do rzadkości należały ekscesy zakłócające porządek społeczny. Na przykład; że przed samym rozpoczęciem katolickiego nabożeństwa w języku niemieckim, do kościoła wkraczał zastęp harcerzy czy oddział ugrupowania powstańczego z emblematami organizacyjnymi, odśpiewując pieśni; „Boże coś Polskę" czy też „Nie rzucim ziemi...". Również do nie odosobnionych należały wypadki obrzucania autokaru, dowożącego dzieci i młodzież szkolną z okolicznych miejscowości do zbiorczej szkoły mniejszości niemieckiej, kamieniami, przez młodzież ulegają-ca wpływom prowadzonej kampanii antyniemieckiej. Szczytem wyczynów głupoty nacjonalistycznych fanatyków było obrywanie z wieńców żałobnych szarf z ostatnimi pożegnaniami, napisanymi w języku niemieckim, składanych na grobach przez krewnych i znajomych zamieszkujących po drugiej stronie granicy. Te i inne incydenty powstające na tle używanego rodzaju języka, były w owym czasie zdarzeniami powszechnie występującymi. Uczynienie przez polityków z podstawowej umiejętności istoty ludzkiej jaką jest mowa, pola walki i nieporozumień narodowo-politycznych, jest kunsztem ich przebiegłości w manipulacji wola człowieka - obywatela, i bezdenną głupotą im ulegających. Zasadnkzą rolę w desintegracji śląskiej społeczności na tle językowym odegrały w owym czasie polskie służby polityczno-administracyjne z M. Grażyńskim na czele.

Po 1945 roku, Śląsk popadł w monokulturowośc i ugór językowy. Nawet już i Żydzi mieszkający na Śląsku między sobą nie rozmawiają w swoim języku ojczystym. Te monotonię językową przeplata jedynie „łacina uliczna", która zawitała na Śląsk nieproszona wraz z jego „Gośćmi".

Co do pozostałych podniesionych kwestii z zakresu wymienionych przez Pana zasług M. Grażyńskiego dla Śląska; „pomoc w zwalczaniu bezrobocia, rozbudowa polskiego szkolnictwa, wprowadzenie polskiej architektury itp.", stwierdza się, że za wypracowane na Śląsku dochody, można by było o wiele więcej dokonać, gdyby nie były ogałacane przez metropolię i jej urzędników oraz rady nadzorcze konsorcjów „gospodarczych" 11)1 tak, wszystko to co zostało dokonane w tym okresie wypływało z woli śląskiej autonomiczności i za zgodą jej parlamentu. Działania te były wynikiem potrzeby chwili, dla zapewnienia normalnego funkcjonowania na dotychczasowym poziomie w przejętej przez polskie władcłwo Krainie. A zatem ze spraw oczywistych, wynikajcych z ogólnych tendencji rozwoju i wymogów postępu czasu w którym występują, nie mogą być przypisane zasługi za ich zaistnienie osobie, która tylko przez przypadek, zrządzeniem losu znalazła się na obszarze części Śląska, korzystając już z jego dotychczasowych zasobów i osiągnięc. Tak i w zakresie osiągnięc architektonicznych. Wiadomym jest, że kolejno po sobie występujące dotychczas kierunki i style kształtowania form i przestrzeni wokół ludzkiej są wynikiem ewolucji rozwoju potrzeb człowieka. Od stylu, formy przedromańskiej poprzez: romański, gotyku, renesansu, baroku, rokoka, empire, neoklasycyzm, neogotyk, secesję i elek-tyzm upłynęło wiele wieków. Musiał więc nadejść czas na modernizm, którego forma i styl powstały poza granicami Polski. Ta nowa forma ujmowania kształtu i funkcji użytkowej, znalazła uznanie wśród inwestorów nie tylko na Śląsku w tym okresie, ale i tam na świecie, gdzie „twórczy geniusz" dr M. Grażyńskiego nie docierał. Trudno by było wymagać, aby w owym czasie wznoszone zostały chaty słomą kryte w stylu z przedmieścia miasta Krakowa, czy z innych regionów, czy leż kamienic w stylu z minionego okresu. Wydaje mi się, że o wiele więcej dr M. Grażyński wyświadczyłby korzyści dla II RP i pozyskał uznanie, o które wszędzie tak się zabiegał, gdyby swoje zdolności „twórczo organizacyjne" zużytkował w swoim rodzinnym województwie, gdyż było tam i jest jeszcze obecnie bardzo dużo do zrobienia, a Śląsk pozostawił w spokoju. Bez jego „geniuszu" też egzystowałby na najwyższym poziomie ówczesnej Europy. O wiele ważniejszym dla Ślązaków jest - zamiast wyszukiwania rzekomych zasług tego Pana dla Śląska, o które nikt nie prosił, przeszedł sam jak tysiące jego pobratyńców i się szarogęsił - co ten Pań zrobił z rezerwami finansowymi Skarbu Śląskiego w 1939 roku, zdeponowanymi w bankach w formie walorów walutowych i kolekcji brylantów, o łącznej wartości 120 mil USA-dolarów. Do tej pory z tych zasobów finansowych nikt się jeszcze nie rozliczył i pozostają jako biała plama na kartach współczesnej historii Śląska. Nie zawsze wszystkie zaistniałe w przeszłości wydarzenia i fakty udaje się objąc skuteczną tajemnicą milczenia i pogrzebać z wznieconym wojną chaosie pożogi, by ginąc w nurtach upływu czasu.

Co do istniejącego wówczas bezrobocia, trzeba pamiętać, że każde zjawisko społeczno-gospodarcze ma swoje źródło, przyczynę i skutki swego zaistnienia. Nic samo się nie dzieje. Bezrobocie na Śląsku nie wystąpiłoby w tak rozległym zakresie i stopniu nasilenia, jakie miało miejsce, urastając do chronicznego - mimo panującej w skali światowej ogólnej recesji gospodarczej - gdyby nie fakt, że pana Bohater sam osobiście przyczynił się do zaistnienia niekorzystnej sytuacji na śląskim rynku pracy. Całość zagadnień związanych z prowadzeniem polityki społeczno-gospodarczej w województwie śląskim, spoczywała w gestii organów władz państwowo-administracyjnych. Za ich przyzwoleniem i czynnym poparciem, dochodzi do masowego napływu ludności z Galicji, Wielkopolski i Kongresówki na Śląsk, co spowodowało zachwianie istniejącej równowagi pomiędzy zasobami miejsc pracy, a ilością możliwości ich obsługi. Może gdyby poprzedni zarządca Śląskiem taką sytuację przewidział, że tak potoczą się losy tej prowincji, to rozbudowałby potencjał gospodarczy do lego stopnia, aby M. Grażyński nie miał kłopotów i zmartwień znalezienia zatrudnienia dla przybyłych na Śląsk swoich Ziomków.

Odnośnie „fikcyjności" idei utworzenia - powołania suwerennego państwa śląskiego, pozwolę sobie zwrócić Panu uwagę, że jak długo trwa historia ludzkiej egzystencji - od kamienia łupanego po czasy współczesne - to wszystko co ludzkość zdołała wytworzyć i osiągnąc w sferze kulturowo-cywilizacyjnej, jak i społecznej u swego zarania uchodziło co dla niektórych zawsze - których nigdy nie brakuje - za fikcję, nie do zrealizowania. Tylko człowiek bez wyobraźni, względnie który widzi w nowo tworzącej się rzeczywistości zagrożenia dogodnego mu „porządku", uważane było i będzie w jego pojęciu za nierealne. Przykładów, że jest to rozumowanie mylne, można by mnożyć w nieskończenie. Od opanowania przez człowieka zdolności latania do upadku potęg imperialnych i utworzenie suwerennej Ukrainy itd. Nadejdzie czas, że dojdzie do tego, że biały człowiek, jako najgroźniejszy łupieżca Świata, będzie musiał uchodzić z podbitej przez siebie Australii i Ameryki Północnej, gdyż to nie są jego Kontynenty!

Śląsk-Silingia musi się wyzwolić spod wyniszczającej okupacji najeźdźcy i zrzucie jarzmo obcych zwierzchności narodo-wo-państwowych oraz zaistnieć z zjednoczonej Europie jako SUWERENNA jej jednostka składowa na prawach państwa. Śląsk spełnia wszystkie wymogi Unii Europejskiej: posiada własny obszar nikomu nie zrabowany, swoją tożsamość kulturową i narodową, posiada uznane w państwowościach świata historycznie udokumentowane wizerunki emblematów identyfikacji narodowo-terytorialnej krain Europy. Musi zatem Pań przyjąc do wiadomości, że mimo oporów różnych stron, SILINGIA będzie suwerenym państwem Zjednoczonej Europy!!!

Łączę wyrazy szacunku i pozostaję z poważaniem życząc Panu wszystkiego naj, najlepszego! 

FOEDUS INDENTITATIS NATIONALIS SILESIAE - Bund der Schlesische Volksidentität - Liga Śląskiej Tożsamości Narodowej.


 (tekst ukazał się w Jaskółce Śląskiej 07/08 – 1998)