W sprawie artykułu Krzysztofa Karwata |
|||||
|
|||||
Alfred Bartylla-Blanke |
|||||
W swej recenzji książki E. S. Polloka „Śląskie Tragedie” nazywa pan Karwat niemałe grono opolskich naukowców „ulubieńcami” pana Polloka; jestem mu za to bardzo wdzięczny oraz pragnę zapewnić, iż nie tylko opolscy, ale bez wyjątku wszyscy „ulubieńcy” pana Polloka są również moimi „ulubieńcami”. Co do nieokiełzanej nostalgii pana Karwata: To byli czasi, jak jeszcze była cenzura, co Panie Karwat? Byliście między sobą, nie nękani przez jakichś tam Ewaldów, Alfredów, Jerzych (zwanych także Georgami) oraz innych Janków (czyli Hanysów), którym język wyrywa się spod kontroli, których pisarstwu towarzyszy niezdrowa emocja, oraz które jest postrzegane przez dużą liczbę Górnoślązaków jako „zbiorowe katharsis”! Ale którzy (zapewniam!) nie przestaniemy pisać dopóty, dopóki któraś tam z kolei generacja nieuprzedzonych polskich naukowców nie zdemaskuje steku kłamstw, wyniesionych przez „ulubieńców” do rangi śląskiej historii. W ciągu dalszym mego pisma pozwolę sobie z łaski własnej na poniektóre uwagi jak i stwierdzenia oraz postawienie kilku pytań. Oto one: Zarzuca pan Karwat Pollokowi germanocentryzm. Oto najlepszy przykład, jaką metodą kompromituje się człowieka w kraju, w którym polonocentryzm wyniesiono do rangi cnoty i obowiązku, a germanocentryzm - (co ja mówię, jakikolwiek przejaw germanofilii!) - do rangi grzechu głównego. A gdzież to protestował pan Karwat przeciwko polonocentryzmowi „ulubieńców”? Jeżeli w Polsce mówi się głośno pewne prawdy, a tym samym krytykuje kłamliwy (tworzony zresztą na koszt podatnika) „dorobek” „ulubieńców”, to jest to „nieznośny antypolonizm”.A gdzież to krytykował pan Karwat bezwstydny, umacniający uprzedzenia antygermanizm „ulubieńców”? Dlaczegoż to żywią Górnoślązacy skłonność do odreagowania się? Bo podołali „ulubieńcy” ich obowiązkowi, który polega na mówieniu prawdy obywatelom? Nie jest panu Karwatowi dana wiara w obalenie „autorytetu” oraz „porządku” „ulubieńców”: Jeszcze wcale nie tak dawno ogłaszano „porządek” jałtański jako ostateczny. Dlaczego czynią „ulubieńcy” (oraz całe rzesze innych odpowiedzialnych osobistości) tak, jak gdyby ich intelekt nie wystarczał, aby pojąć ową specyficzną niemieckość Górnoślązaków? Dlaczego ponadto czynią tak, jak gdyby była ona czymś niemoralnym, wręcz hańbiącym? Jeżeli pisarstwu pana Polloka towarzyszy „niezdrowa emocja”, to co towarzyszy „ulubieńcom” oraz ich sympatyzantom z dalszych szeregów w ich zaciekłym tłamszeniu, zatajaniu, mitologizowaniu, negowaniu, wypieraniu śląskich rzeczywistości? Co do ubeckich uniformów, których to Polacy jakoby jeszcze nie zdjęli: A z czymż to kojarzą się te zaciekłe ataki strony polskiej na wizerunki Zelaznych Krzyży na naszych pomnikach ku czci naszych poległych na ziemi, w której leżą prochy naszych przodków? „Ulubieńcy” obsługują po dziś dzień stworzone przez nich ciasne, wytyczone kłamstwem i przewrotnością horyzonty całych rzesz przeciętnych Polaków, których świadomości, jak słusznie zauważa pan Karwat w swoim artykule, nie osiągnęła jeszcze prawda o najnowszej historii Sląska. (A jak mogła osiągnąć, jeżeli jest pilnowana jak źrenica oka w sejfach umysłów wąskiego grona naukowców oraz, pożal się Boże, „publicystów”?) Mówienie pewnych prawd jest postrzegane w Polsce jako zdrada stanu. Nie uda się jednakże Polakom na zawsze uciec przed pewnymi faktami; nie potośmy, Górnoślązacy, przetrwali 11 wieków pod obcymi państwowościami (zauważ: prawie tysiąc lat dłużej niż Polacy!), by teraz kończyć jako baranki ofiarne na ołtarzach przesadnej polskości. (Analogicznie będą musieli pojąć Niemcy, iż nie jest naszą ambicją być ich nie za bardzo kochanymi bękartami.) Jedno jest pewne: nie zadowolimy się, jak pies ochłapem, jakimiś tam od czasu do czasu przez „ulubieńców” rzuconymi fakcikami, co owi czynią tylko dlatego, aby za bardzo nie podpaść rzetelniejszym od nich. Można powyższe tylko tak wytłumaczyć, iż niektórzy ludzie mylą patriotyzm z bałwochwalstwem. Zapewniam, Drodzy Państwo, Polskość jawi się sympatyczniejsza - co ja mówię: wspanialsza! - bez robienia z niej złotego cielca. Na koniec parę słów do górnośląskiego „zrywu” powstańczego: W plebiscycie 1921 roku 40% (słownie: czterdzieści procent) Górnoślązaków głosowało za Polską. Co innego jest jednakże głosowanie za Polską, a co innego gotowość dopięcia swego z bronią w ręku pod groźbą narażenia zdrowia i życia zarówno własnego jak i swych bliskich - o stracie materialnej egzystencji już wogóle nie wspominając. Nie chcę jednak być małostkowy; przyjmijmy więc, że 30% (słownie: trzydzieści procent) Górnoślązaków, bądź to z poczucia żarliwego patriotyzmu (czyli z przekonania), bądź to z braku odpowiedzialności za własne czyny (czyli braku albo szarych komórek, albo charakteru), bądź to zmuszonych do powstańczego losu poprzez rozkaz mobilizacyjny przybyłych z II Rzeczpospolitej „Władz Powstańczych” (czyli z powodu sił wyższych), wzięło udział w „Powstaniach”. Mili Państwo: Jeżeli 30% (słownie: trzydzieści procent) jakiejś tam grupy jest gotowych - bądź zmuszonych - do wzięcia udziału w jakiejś tam ruchawce, to mówienie o „zrywie” ośmiesza mówcę. Miejmy, Mili Państwo, po przeszło osiemdziesięciu latach odwagę spojrzeć prawdzie w oczy (A zapewniam, iż czyn ów bardzo się opłaca, ponieważ czyni wolnym!): W tzw. „Powstaniach Śląskich” nie chodziło o jakieś tam świętości. W „Powstaniach Śląskich” chodziło o węgiel, stal i górnośląski przemysł. O WĘGIEL, STAL I GÓRNOŚLĄSKI PRZEMYSŁ, bez których II Rzeczpospolita nie byłaby w stanie egzystować jako samodzielne państwo. Ale pocieszmy się: Prawda jest zawsze - ale to zawsze - bardzo prozaiczna; przecież wiemy to wszyscy z własnych życiorysów. Kto nie jest w stanie tego zaakceptować, kończy w pijanym widzie. Pomnijmy, że ktoś kiedyś będzie musiał wypić piwo, warzone przez „ulubieńców” od (najpóźniej) 1921roku po dzień dzisiejszy.Z poważaniem |