[ECHO ŚLONSKA] [ŚLONSKE FORUM] [ŚLONSK] [RUCH AUTONOMII ŚLĄSKA] |
![]() | ||
|
|
KONTAKT |
![]() | |||||||
10-11/2001 |
|
||||||
![]() | |||||||
![]() |
| ||||
« nazot do rubriki Aktuell | ||||
|
Kłopoty mniejszości na Śląsku Od 1992 roku mniejszość niemiecka posiadała własny 20 minutowy program telewizyjny o tytule „Schlesien Aktuell” a później „Schlesien Journall”, który można było oglądać co dwa tygodnie w TV Katowice. W roku 2000 program przestał się z różnych powodów ukazywać. W połowie bieżącego roku sytuacja zmieniła się i mniejszość zamierzała znowu emitować audycję w języku niemieckim dla Ślązaków niemieckojęzycznych. Powstał jednak problem trudny do przezwyciężenia. Strona polska nie chce, by mniejszość mówiła o sobie. Odpowiedni ludzie uważają, że lepiej zrobi to polski zespół, który będzie co tydzień przedstawiał mniejszość niemiecką i wszelkiego rodzaju problemy związane ze współżyciem różnych grup na Opolszczyźnie. Hubert Beier, radny sejmiku wojewódzkiego w Opolu napisał: „...dodajmy, że w całej cywilizowanej Europie dostęp mniejszości do mediów elektronicznych jest sprawą oczywistą i nie jest w ogóle przedmiotem dyskusji, bo mówić o swych sprawach własnym głosem, we własnym języku, jest naturalnym prawem człowieka. Po długich sporach, mniejszości niemieckiej na Śląsku przyznano więc prawa do emitowania własnej 10-minutowej audycji co dwa tygodnie. W Opolu natomiast Danuta Berlińska, doradca wojewody ds. mniejszości, kwestionowała potrzebę dopuszczenia TSKN do anteny, twierdząc, że aspiracje do mówienia swoim głosem »można interpretować jak brak woli współpracy i budownictwa szacunku oraz porozumienia Polaków i Niemców«. Według doradcy wojewody, przywrócenie mniejszości prawa do emitowania swojej audycji oznacza cofnięcie się do etapu z początku lat 90”. Na powyższe odpowiedziała p. Berlińska w prasie: „...trudności w powrocie programu „Schlesien Journall” na antenę są związane z odrzucaniem przeze mnie i innych członków sądu konkursowego tzw. autoryzacji przez TSKN, jako jedynego, który ma prawo wypowiadać się na temat mniejszości niemieckiej i adresować do niej programy telewizyjne”. Na co już wcześnie odpowiedział wspomniany Beier: „Należałoby najpierw odwołać kłamstwa napisane o Śląsku i powiedzieć prawdę o tym, jaki los zgotowano jego autochtonicznym mieszkańcom. Następnie należałoby sobie uświadomić oczywisty fakt, że w dalszym ciągu są tu dwie grupy ludzi: „my” i „wy” - i pomyśleć o tym, jak ułożyć stosunki między nimi”. Sytuacja jest na tyle dziwna, że mówi się chętnie „o modelowym współżyciu dwóch grup etnicznych”, a kiedy przyjrzeć im się bliżej, to okazuje się, że przez ostatnie 50 lat nie nastąpiło żadne większe zbliżenie. Niech faktem tego będzie to, iż jedynie 7% osób z obydwu grup żeni się ze sobą. Zbyt mało. Rów jaki został zaraz po wojnie wykopany, jest daleki od zasypania. Gdzieniegdzie tylko wsypano kilka łopat piasku, ale to nie świadczy, że współżycie obydwu grup jest dobre. Z mojego własnego doświadczenia mogę podać przykłady. Któregoś dnia będąc w Gogolinie zapytałem na ulicy młode małżeństwo z dzieckiem, nie przedstawiając się i mówiąc literackim językiem polskim, gdzie mieszka, tu wymieniłem nazwisko o niemieckim brzmieniu, to dowiedziałem się co oni o mnie i o tym panu “szwabie” myślą. Natomiast w Koźlu, na rynku usłyszałem jak dwie miłe panie w średnim wieku wyjaśniały sobie, iż “do Ślązaka nie poszłabym na zakupy, wolę pójść do supersamu lub swojego”. W Bytomiu na rynku kobieta powiedziała do stojącego obok niej mężczyzny: “Tych Ślązaków jest coraz więcej. Wszędzie ich spotkasz”. Na to on: “Nie zgadzam się z tobą. Ich nie jest więcej. Tak się Tobie tylko zdaje, ponieważ oni przestali się dekować. Nagle nie wstydzą się tego ich żargonu”. Pani dr Danuta Berlińska, socjolog, powiedziała w wywiadzie na temat powojennego szykanowania miejscowych: “..z kontaktów z zagłębiakami, którzy przychodzili tutaj jako przedstawiciele władzy, Ślązacy wynieśli poczucie krzywdy. Występowało wiele przykładów szykanowania i dyskryminacji, o których Ślązacy pamiętają i przekazują to następnym pokoleniom....Jeden z respondentów powiedział mi tak: »...a to jestem niemiecki Ślązak, bo Polakiem to bym nie chciał być«. Czyli jeśli już gdzieś ma należeć, to opowiada się za niemieckim Śląskiem. Ważniejsza jest jednak druga część tej wypowiedzi, że nie chciałby być Polakiem, a to dlatego, że polskość kojarzy się Ślązakom po 45 latach z szeregiem negatywnych doświadczeń. Jednym z głównych jest to, że nie mogli oni i nie mogą nadal realizować wielu własnych wzorów kulturowych... Poza tym mocno odczuwają oni obniżenie jakości życia w porównaniu do czasów niemieckich”. Dotychczas to odkłamanie pozostało w sferze marzeń. Ukazują się wprawdzie książki naukowe na ten temat, o czym w odpowiedzi niemieckiej mniejszości napisała p. Berlińska, ale leżą one na półkach i obrastają w kurz. Napisane przez naukowców są zbyt trudne dla zwykłego czytelnika, a prasa taka jak „Gazeta Opolska” czy „Nowa Trybuna Opolska” nie ma ochoty pisać o tym. Właśnie wielonakładowe gazety codzienne mogłyby pomóc w zlikwidowaniu tych ciągłych uprzedzeń. Sporo osób, Ślązaków, nie czyta ich, gdyż uważa, że pisze się w nich wyłącznie o Polakach i sprawach polskich, mimo że na Opolszczyźnie 30% mieszkańców to Ślązacy. A więc wcale nie taka mała ilość, o której w zasadzie powstała zmowa milczenia. Wprawdzie od czasu do czasu ukazuje się jakiś artykuł na ten temat, ale prasa nie zamierza wkroczyć w trudny proces jednoczenia tych grup. Kiedyś musi to nastąpić, bo przecież grupy te będą żyły z sobą dalsze 50, 100 czy 300 lat, chyba że reszta Ślązaków wyjedzie do Niemiec. Będziemy wówczas mieli nazwę Śląsk, jak Dolny Śląsk, ale bez Ślązaków. Małym przykładem jak postępuje prasa niech będzie międzynarodowe seminarium studentów z Austrii, Niemiec i Ślązaków z okolicy Góry św. Anny we wrześniu tego roku w tamtejszym Pilgerheimie (artykuł na ten temat jest w dzisiejszym wydaniu Echo Sląska), gdzie omawiano polityczny rozwój mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie, o którym polska prasa nie napisała nawet kilku linijek. Możemy za to w NTO przeczytać na temat spotkania kombatantów z ostatniej wojny z Polski i Żytomierza (Ukraina) w Opolu. Nie neguję, że o takim spotkaniu należy napisać, ale czy to międzynarodowe spotkanie na Górze św. Anny ma mniejszą wagę? W ten sposób okazuje się jakie jest zainteresowanie regionem i komu chce się go przedstawić. Prasa jest w rękach polskich dziennikarzy i dlatego też będziemy nadal w niej czytali tylko o sprawach polskich. Śląsk z ostanie wepchnięty na margines i będzie ziemią stojącą odłogiem. Ewald Stefan Pollok |
|
|
[ AKTUELL ]
[ POLITIK ]
[ EKO-NOMIA ]
[ HISTORIA ]
[ Z ARCHIWUM ]
[ KULTUR ]
[ PUBLIKACJE ]
[ MINIATURY ]
[ VITA ]
[ HUMOR ] |